Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (9/2008)
Mamy więc na Starym Kontynencie nowe państwo islamskie. W ubiegłym roku, po listopadowych wyborach parlamentarnych, władzę przejęła tam Demokratyczna Partia Kosowa, popierana zarówno przez Waszyngton, jak i Brukselę. Amerykanom trudno się dziwić, bo to nie ich kłopot, natomiast UE realizuje odwieczne cele polityki niemieckiej, od zawsze sprzeczne z aspiracjami Serbii, postrzeganej na dodatek jako strefa wpływów rosyjskich w tej części Europy.
Po secesji serbskiej prowincji w „kotle bałkańskim" znowu zawrzało i trudno przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Zwłaszcza że będziemy musieli się teraz liczyć w centrum Europy z silnymi wpływami talibów, fundamentalistów islamskich i mafii narkotykowej. Najprawdopodobniej to tylko etap na drodze do tworzenia tzw. Wielkiej Albanii, do której prędzej niż później Kosowo zechce się przyłączyć. Wystarczy małe referendum...
Po Stanach Zjednoczonych państwa zachodniej Europy spieszą z uznaniem niepodległości Kosowa. Choć są i takie, które - we własnym interesie -wolą tego nie czynić. Hiszpanie mają bowiem swoich separatystów baskijskich, a Rumunia czy Słowacja - silne mniejszości węgierskie. Ale i my mamy „śląską mniejszość narodową", która zapewne mogłaby liczyć na poparcie płynące z Niemiec. Zwłaszcza teraz, po podpisaniu traktatu lizbońskiego.
Wiadomo, że idea samostanowienia narodów wpisana jest, poniekąd, w naszą tradycję. Z drugiej jednak strony nie wolno zapominać, że Serbowie to naród słowiański, z którym zawsze mieliśmy dobre stosunki. Jak więc w zaistniałej sytuacji powinna zachować się Polska? Nie rozumiem, dlaczego minister Sikorski tak pospiesznie wystąpił z wnioskiem w sprawie uznania przez Rzeczpospolitą niepodległości Kosowa? Przecież jest to decyzja o znaczeniu strategicznym, która będzie rzutowała nie tylko na nasze dalsze stosunki z Serbią, ale i Rosją. Jak zachowa się Rosja, do której - w poczuciu głębokiej krzywdy - odwołali się Serbowie?
Można się spodziewać, że akceptacja owej secesji przez państwa zachodniej Europy zwiastuje kolejne takie akty od Atlantyku aż po Kaukaz. Podobne aspiracje mogą przecież mieć m.in.: Osetia Południowa, Abchazja, Czeczenia, Inguszetia czy Czerkiesja.
Komentatorzy zastanawiają się, czy nie nadszedł czas, aby Belgrad podjął rozmowy z Prisztiną. Tymczasem trwają demonstracje, nie tylko w Belgradzie, ale również w Banialuce i Mitrowicy. Na ulicach Belgradu dwieście tysięcy osób demonstruje przeciw niepodległości Kosowa i płonie ambasada amerykańska, którą przestała ochraniać policja. Serbowie głoszą, że oderwanie prowincji jest sprzeczne z prawem międzynarodowym i wiadomo, że nigdy nie pogodzą się z albańskim Kosowem. Kto wie, czy nie zechcą ogłosić przyłączenia Kosowa na powrót do Serbii? i
opr. mg/mg