Od piosenki z wulgarnym przesłaniem o wiele bardziej powinna martwić metamorfoza języka używanego przez polityków, którzy jeszcze 15 lat temu powoływali się na chrześcijański światopogląd. Zapowiada to coraz większą brutalizację polityki Platformy Obywatelskiej i coraz większe uzależnienie polityki rządu od ideologii skrajnych feministek – pisze felietonista Opoki Piotr Semka.
Organizatorzy Campusu Polska, corocznej imprezy organizowanej przez Rafała Trzaskowskiego dla młodych ludzi wkładają dużo wysiłku, aby przedstawiać to spotkanie jako szkołę myślenia obywatelskiego i debaty publicznej. I rzeczywiście wiele paneli zorganizowanych jest w sposób ciekawy i poszerzający wiedzę młodych ludzi. Problem w tym, że z roku na rok na Campusach zaczyna panować atmosfera hunwejbińskiego wiecu.
Lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza zgromadzeni na sali młodzi ludzie przywitali gwizdami, buczeniem i skandowaniem „aborcja”. Gospodarz spotkania Rafał Trzaskowski z trudem zdołał skłonić salę, by pozwolił liderów ludowców zabrać głos.
Oto minister edukacji Barbara Nowacka z oburzeniem opowiadała młodym ludziom, że podstawy nauczania historii ustalają nie praktycy tej dyscypliny czyli nauczyciele, ale „historycy z IPN”. Nie wyjaśniła nawet dlaczego historycy Instytutu są z definicji osobami podejrzanymi.
Na tym samym campusie aborcyjnym nastrojom młodych sympatyków PO schlebiał sam premier Donald Tusk. Głosił: „Do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji, w pełnym tego słowa znaczeniu, nie będzie. Nie ma co się oszukiwać. Natomiast będzie zupełnie inna praktyka w prokuraturze i w polskich szpitalach. To już jest w toku i to będzie bardzo odczuwalne”.
Co oznaczają słowa lidera obozu rządowego? Tusk nie wyjaśnia, co rozumie pod hasłem „legalnej aborcji w pełnym tego słowa znaczeniu”. Feministki w wielu krajach zachodu domagają się możliwości legalnego usunięcia ciąży aż do ostatniej fazy ciąży. Czy Tusk to popiera?
Dalej, co to znaczy „zupełnie inna praktyka w prokuraturze i w polskich szpitalach”. Czy to oznacza faktyczne rozregulowywanie obecnego prawa i wywieranie nacisku na szpitale, aby po pierwsze lekarze nie mogli korzystać z klauzuli sumienia, a po drugie, że aborcja dokonywana będzie przy nawet bardzo niewielkim podejrzeniu, że może dojść do narodzin dziecka z jakimiś wadami? Co w ogóle znaczy sytuacja, w której rząd wywiera nacisk na prokuratorów i na lekarzy w imię czysto ideologicznych przesłanek?
I kolejne pytanie. Tusk zadeklarował, że zrobi wszystko, aby „osoby, które zaangażują się w pomoc kobiecie (w domyśle przy aborcji) nie były ścigane” – co to znaczy? Ktoś powie, że chodzi o asystowanie kobiecie przy egzekwowaniu możliwości usunięcia ciąży w razie podejrzenia wad płodu lub zagrożenia życia matki. Ale przecież może też to oznaczać, że rząd będzie bierny wobec np. procederu płatnego przewożenia kobiet pragnących dokonać aborcji na życzenie, np. do Czech czy Słowacji. Nie mam wątpliwości, że osoby takie w razie kontaktu z policją będą przedstawiać się jako aktywistki feministyczne, niemające nic wspólnego z robieniem na tym procederze pieniędzy.
Czy prokuratorzy pod wpływem nacisków rządowych będą w takich sytuacjach udawać, że nie widzą finansowego tła takiej asysty? Tusk w trakcie rozmowy z młodzieżą na Campusie odrzucił wysuwane przez PSL sugestie przeprowadzenia referendum w sprawie aborcji. Akurat wielu katolików zgodzi się z nim gdyż uważa, że kwestia ochrony ludzkiego życia nie może być przedmiotem głosowania. Tyle że
Tusk wyraźnie zaznaczył, że odrzuca takie referendum dostosowując się do opinii środowisk kobiecych, które zaangażowane są w walkę o prawo do legalnej aborcji. Jak wyjaśnia: „więc ja nie będę proponował referendum wbrew tym wszystkim, którzy dzisiaj są ofiarami tego przepisu. Skoro one nie chcą, to przecież na siłę nie będziemy robić tego referendum”. Według Tuska ofiarami są kobiety, którym ogranicza się możliwość zabijania własnych dzieci.
A przecież realnymi ofiarami są dzieci nienarodzone. Ten przykład retoryki obecnego premiera pokazuje, jak zmienił się język rozmawiania o usuwaniu ciąży w Polsce. Teraz przepis, który chroni życie nienarodzone, to synonim opresji i krzywdzenia kobiet w taki sposób, by można było uznać je za ofiary. Większość mediów zwróciła w kontekście Campusu uwagę na skandaliczny przypadek puszczania na dyskotece dla uczestników zlotu piosenki z wulgarnym przesłaniem pod adresem partii Prawo i Sprawiedliwość. O wiele bardziej powinna jednak martwić media metamorfoza języka używanego przez polityków, którzy jeszcze 15 lat temu powoływali się na chrześcijański światopogląd. Ewolucja ich poglądów i retoryki zapowiada coraz większą brutalizację polityki Platformy Obywatelskiej i coraz większe uzależnienie polityki rządu od ideologii skrajnych feministek. I to jest temat na komentarze, a nie głupawy szlagier z wulgarnym refrenem.