Sprawa Andrzeja Poczobuta bulwersuje Polaków już od półtora roku. Dlaczego polska dyplomacja nie potrafiła uzyskać jego uwolnienia w ramach wielkiej wymiany więźniów? Czy są obecnie szanse na wynegocjowanie wypuszczenia go z więzienia i wyjazd do Polski? – zastanawia się felietonista Opoki, Piotr Semka.
Andrzej Poczobut to polsko-białoruski dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi, który od 15 lat jest obiektem prześladowań reżimu w Mińsku. Po raz pierwszy aresztowany został w 2011 roku, gdy prokuratura w Grodnie oskarżyła go o znieważenie prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Powodem pozwu były artykuły na łamach mediów polskich i białoruskich. W rezultacie skazano go na trzy lata, choć po dwóch latach został zwolniony. Nie minęło pół roku, gdy w 2012 roku na podstawie tego samego paragrafu wszczęto kolejne śledztwo o znieważenie Łukaszenki, ale tym razem Poczobuta zwolniono.
I wreszcie 25 marca 2021 roku aresztowano go po raz trzeci. Tym razem Łukaszenko postanowił policzyć się z niepokornym dziennikarzem w dotkliwy sposób. 8 lutego 2023 roku sąd w Grodnie skazał go na osiem lat więzienia o zaostrzonym rygorze, z osadzeniem w kolonii karnej. Tam ukarano go dodatkowo półrocznym pobytem w karcerze.
Sprawa Andrzeja Poczobuta bulwersuje Polaków już od półtora roku. Wielu komentatorów wyraziło zdumienie, że polska dyplomacja nie uzyskała wypuszczenia Poczobuta do Polski w ramach wielkiej wymiany więźniów między Moskwą a Zachodem kilkanaście dni temu. Czy w sprawie polsko-białoruskiego dziennikarza jest jakaś szansa na przełom? Parę dni temu Poczobuta w więzieniu odwiedziła Andżelika Borys, szefowa nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi. „Wyglądał bardzo źle” – poinformowała pani Andżelika.
Według dziennika „Rzeczpospolita” Poczobut zgadza się na wyjazd z Białorusi. Można rozpocząć dyskusję, czy więziony dziennikarz powinien skorzystać z możliwości wyjazdu?
Myślę, że powinien. Andrzej Poczobut zrobił już wystarczająco dużo dla zademonstrowania woli oporu wobec podległego Kremlowi watażce z Mińska.
Jeśli władze polskie podjęły jakieś działanie, aby doprowadzić do jego wyjazdu do Polski, to tylko warto temu przyklasnąć. Półroczny pobyt w karcerze z pewnością musiał bardzo osłabić jego zdrowie. Nie ma sensu zostawiać go na zatracenie w białoruskiej kolonii karnej.
Oczywiście Łukaszenko dopuścił Andżelikę Borys do Poczobuta bynajmniej nie z racji uczuć humanitarnych. Prezydent Białorusi chce pozbyć się kłopotliwego symbolu, który utrudnia mu relacje dyplomatyczne z resztą świata. Jednak jeśli nasz rodak ma szansę na wyjazd powinien z niej skorzystać. Swoje już zrobił.
Czekamy na Pana w Warszawie, Panie Andrzeju!