Nienawiść, jako zaprzeczenie miłości, jest największym grzechem, jest praprzyczyną wszystkich innych grzechów. Tu i teraz muszę spojrzeć na siebie samego (nie na innych)
Właśnie trwa pogrzeb Pana Prezydenta Pawła Adamowicza w Gdańsku w Kościele Mariackim. Wiele różnych słów padało w ostatnich dniach.
Warto jednak spojrzeć na to, co się dzieje również oczyma wiary. I nie chodzi mi w tej chwili o to, by doszukiwać się w tym dramacie wielkich znaków Boga lub z drugiej strony manifestacji zła, uderzającego na Polskę.
Wiara to jednak przede wszystkim moja własna, osobista postawa, moje wybory, moje sumienie, moja relacja do Boga.
Jezus uczy mnie na kartach Ewangelii, że "Bóg jest miłością". Nie ma ważniejszego przekazu dla mojej wiary niż Przykazanie Miłości Boga i człowieka. Włącznie z absolutnie rewolucyjnym nakazem:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują
Mt 5,44
Zaprzeczeniem miłości jest nienawiść. Nie, nie chodzi o to, że muszę wszystkich lubić, do wszystkich być równie przyjazny i darzyć każdego taką samą sympatią. Jeśli jednak jestem chrześcijaninem, katolikiem, to nie mogę nikogo nienawidzić. Nienawiść, jako zaprzeczenie miłości, jest największym grzechem, jest praprzyczyną wszystkich innych grzechów.
Tu i teraz muszę spojrzeć na siebie samego (nie na innych):
- jeśli się z kimś nie zgadzam i wyrażam to głośno, ale zrobiłem to bez szacunku dla adwersarza - przepraszam!
- jeśli w moich poglądach politycznych życzę zła tym drugim - przepraszam!
- jeśli kocham swoją ojczyznę i przez to wywyższam się nad innymi lub innych pomniejszam - przepraszam!
- jeśli chciałem osiągnąć jakiś cel (choćby najszlachetniejszy, w moim mniemaniu) i pomyślałem, że cel ten uświęca środki - przepraszam!
- jeśli kogoś okłamałem, oczerniłem, powieliłem nieprawdziwą informację - przepraszam!
- jeśli potępiałem jakąkolwiek osobę, a nie jej zły czyn - przepraszam!
- jeśli widzę drzazgę w oku brata, a nie dostrzegam belki w swoim oku - przepraszam!
Jeśli kogokolwiek nienawidzę - przepraszam!
Boże, daj mi siłę, bym mógł, tak jak Ty, na każdego człowieka patrzeć z miłością, bo wszyscy jesteśmy Twoimi umiłowanymi dziećmi.
Andrzej Cichoń
opr. ac/ac