O maturach, maturzystach i maturalnym stresie
Nazywa się ją egzaminem dojrzałości, choć niektórzy twierdzą, że dojrzałość uzyskuje się znacznie później. Za to z pewnością jest przepustką na studia. Każdego roku na początku maju powoduje przyspieszone bicie serc kilkuset tysięcy uczniów. Właśnie trwa matura...
Pierwsze doświadczenia związane z egzaminami pisemnymi tegoroczni absolwenci szkół ponadgimnazjalnych mają już za sobą. Ale matura to sprawdzian nie tylko posiadanej wiedzy, także odporności na stres. - Dziś młodzi ludzie obawiają się matury dużo bardziej niż my. To dla nich pierwszy egzamin, którego można nie zdać. Sprawdziany na koniec podstawówki czy gimnazjum są tylko informacją o tym, ile punktów się osiągnęło - mówi Arkadiusz Lotek, nauczyciel matematyki w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Jabłoniu.
Pawłowi Kodrzyckiemu, maturzyście z III Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza w Białej Podlaskiej i siatkarzowi klubu „Ósemka Siedlce”, na kilka dni przed egzaminami trudno zachować spokój. - Z każdym dniem stres się nasila. To będzie pierwszy poważny egzamin w moim życiu. Bardziej obawiam się matury ustnej, szczególnie z polskiego. Tam ważna jest znajomość lektur, a ja niestety nie przepadam za szkolną literaturą - przyznaje. Kodrzycki czas na naukę musiał dzielić między treningi i mecze, choć nie uważa, aby trenowanie w jakikolwiek sposób przeszkodziło mu w przygotowaniach do matury. - Sam podjąłem decyzję o grze w „Ósemce” i liczyłem się z tym, że będzie brakowało czasu. Ale staram się robić wszystko, żeby matura wypadła jak najlepiej - tłumaczy. Jak sam przyznaje, gdy zdarzały się mecze i turnieje w środku tygodnia, musiał opuszczać sporo lekcji. - Od kiedy zakończyliśmy rozgrywki, zarówno juniorskie, jak i w II lidze, starałem się poświęcić każdą chwilę na nadrobienie zaległości - podsumowuje.
Po 25 latach nieobecności ponownie, jako przedmiot obowiązkowy, pojawiła się na maturze matematyka. Od samego początku ta zmiana wzbudzała protesty uczniów, głównie klas humanistycznych, którzy twierdzili, że matematyki nie wykorzystają w dalszej edukacji, a lekcje traktowali po macoszemu. Często sprawiające trudność niejasno tłumaczone zadania spowodowały, że uczniowie przestali lubić ten przedmiot. Teraz na nowo zostali zmuszeni do tego, by polubić matematykę pod presją obowiązkowego egzaminu, który, mimo że ma obejmować tylko podstawowe zagadnienia, wydaje się być trudny.
- Właśnie tutaj leżą całe moje obawy. Jestem humanistą. Boję się matematyki. Wiem, że nie przyda mi się po maturze. Na naukę matematyki poza lekcjami poświęcałem mniej więcej godzinę dziennie - przyznaje Kamil Mazurczak z VI LO, popularnego „Ekonomika” w Siedlcach. Zaś P. Kodrzycki uważa, że obowiązkowa matematyka na maturze mija się z celem. - Może zablokować dalszą naukę wielu zdolnym uczniom, którzy niekoniecznie sobie radzą i nie wiążą z nią przyszłości - wyjaśnia maturzysta z Białej. - Moim zdaniem wyniki tegorocznej obowiązkowej matury z matematyki nie powinny decydować o tym, czy ktoś otrzyma świadectwo maturalne. Należę do większości, która ma problemy ze zrozumieniem matematyki - dodaje Kodrzycki i przyznaje, że korzysta z zajęć dodatkowych oraz korepetycji z tego przedmiotu.
Odmiennego zdania jest Kamila, licealistka z Siedlec, która uważa, że matura z matematyki jest potrzebna. - Ale moim zdaniem materiału na poziomie podstawowym jest zbyt dużo - dodaje.
Rozterki uczniów rozumieją też nauczyciele. - Nie dziwi mnie, że maturzyści obawiają się egzaminu z matematyki. W zasadzie ich wiedza z tego przedmiotu sprawdzana jest po raz pierwszy, bo testy w gimnazjum i podstawówce mają charakter matematyczno-przyrodniczy. Moim zdaniem obawiają jej się tak uczniowie, rodzice, nauczyciele, jak i osoby, które układały zadania na tę maturę. Wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nie zdało jej powiedzmy 40% uczniów - zastanawia się Arkadiusz Lotek. Nauczyciela z Jabłonia nie zaskoczy więc, jeśli wyniki nie będą rewelacyjne. - Matematyka dziś to tylko trzy godziny tygodniowo w liceum, dwie w technikum i jedna w zawodówce, a później obowiązkowo na maturze. Mam wrażenie, że znowu ktoś coś wymyślił i zatwierdził, nie do końca wiedząc, jakie mogą być skutki jego decyzji - podsumowuje A. Lotek.
Dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Parczewie uspokaja jednak, że o obowiązkowej maturze z matematyki uczniowie wiedzieli od dawna. - Dlatego myślę, że są do niej psychicznie przygotowani - mówi Beata Tryniecka. Przyznaje jednak, że boi się o wyniki tego egzaminu szczególnie w klasach humanistycznych. - Tam często idą osoby słabsze z matematyki. Ci uczniowie musieli po prostu więcej nadrabiać - wyjaśnia. Na szczęście maturzystów nie pozostawiono samych sobie. W parczewskim liceum w klasach, w których nie było rozszerzonej matematyki, mogli oni liczyć na dodatkową godzinę z tego przedmiotu. Oprócz tego w każdej klasie odbywało się kółko z matematyki.
Co roku maturzystów czekają mniejsze lub większe zmiany. Oprócz obowiązkowej matematyki będą zdawać język polski oraz język obcy nowożytny - wszystkie tylko na poziomie podstawowym. Uczniowie mogą też wybrać przedmioty dodatkowe. W tym roku będą je zdawać na poziomie podstawowym lub rozszerzonym. Co ważne, absolwent wybierający jako przedmiot dodatkowy język polski, matematykę lub język obcy nowożytny (wybrany jako przedmiot obowiązkowy), musi zdać egzamin z tego przedmiotu na poziomie rozszerzonym.
Wśród przedmiotów do wyboru znalazły się, oprócz tych „standardowych”, historia, biologia, chemia czy geografia oraz m.in.: historia muzyki, historia sztuki, język łaciński, wiedza o tańcu czy kultura antyczna. Jednak te bardziej „egzotyczne” przedmioty nie cieszą się jeszcze zbytnią popularnością. W ubiegłym roku do egzaminu z języka łacińskiego i kultury antycznej w całej Polsce przystąpiły 182 osoby (0,04% zdających), a z wiedzy o tańcu - 80 (0,02%). - W tym roku historię sztuki zdają cztery osoby, bo wybierają się na architekturę. Wybrały też rozszerzoną matematykę - mówi B. Tryniecka. W parczewskim ogólniaku nikt nie zdaje za to historii muzyki. - W liceum nie ma lekcji muzyki. Na ten przedmiot szybciej zdecydują się osoby, które uczęszczają do szkół muzycznych - tłumaczy pani dyrektor.
Choć dodatkowe przedmioty nie są obowiązkowe, rzadko który z uczniów kończy maturę z wynikami jedynie z trzech egzaminów pisemnych. - Bardzo dobrze i sensownie - uważa Tryniecka. - To znaczy, że myślą o tym, co będą robić w przyszłości. Podstawowa matura niewiele im daje, jeśli chodzi o studia - podkreśla. Rekordzistka z parczewskiego liceum wybrała aż pięć dodatkowych przedmiotów. Najbardziej popularne wśród absolwentów są: geografia i matematyka rozszerzona na równi z wiedzą o społeczeństwie. Nieco mniej wybrało: biologię, chemię, fizykę czy historię.
Uczniowie decydują się głównie na te przedmioty, z których wynik będzie brany pod uwagę przy rekrutacji na uczelnie wyższe. - Polski rozszerzony, WOS oraz geografia - wylicza K. Mazurczak. - Zamierzam dostać się na Akademię Obrony Narodowej. Alternatywą jest dziennikarstwo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim - dodaje. P. Kodrzycki jako przedmioty dodatkowe wybrał geografię i WOS. - Chodziłem do klasy sportowej o profilu geograficznym. Przez trzy lata nauki mieliśmy wspaniałą nauczycielkę. Bardzo dobrze przygotowała nas do matury. Dlatego czuję się pewnie, jeśli chodzi o geografię. Zajęcia z WOS-u prowadził również bardzo sympatyczny profesor, który bardzo często mi pomagał i czuję się zobowiązany, aby zdać ten egzamin z dobrym wynikiem - tłumaczy. Przyznaje, że jeszcze nie myśli o studiach, a wszystko zależy od tego, w jakim klubie będzie grał w następnym sezonie. - Najprawdopodobniej zdecyduję się na wychowanie fizyczne, lecz nie postanowiłem, w jakim mieście - podsumowuje.
Z tym, że obecna matura, będąca jednocześnie egzaminem na studia, jest dobrym rozwiązaniem, polemizuje nauczyciel z Jabłonia - Może to i mniejszy stres dla zdających, ale egzamin na studia to też niezapomniana chwila w życiu człowieka. Oby nikt nie wpadł na pomysł egzaminu maturalnego na zasadzie testu, powiedzmy 300 pytań, obejmującego wszystkie przedmioty, a po nim informacji o tym, ile punktów się osiągnęło. A słyszałem o takim pomyśle - śmieje się A. Lotek. Za to do dobrych stron matury w obecnym kształcie zalicza to, że nikt nie zje ściągawki dostarczonej w kanapce. - Bo już nie ma kanapek. Można powiedzieć, że matura w tej formie wyeliminowała nagminne kiedyś ściąganie - podsumowuje.
Maturzystom pozostaje teraz życzyć powodzenia podczas kolejnych egzaminów. Myślcie o tym, że przed wami najpiękniejszy okres w życiu - studia.
ROZMOWA
Jakie błędy popełniają najczęściej maturzyści przygotowując prezentację maturalną?
Piszą pracę niesamodzielnie. Zamawiają tzw. gotowca. Jeżeli jednak maturzysta zdecydował się na ten krok, powinien przeczytać pracę kilkanaście razy i koniecznie zapoznać się z treścią lektur (tekstów), wskazanych w bibliografii przedmiotu i podmiotu. Pamiętać należy o tym, że członkowie komisji egzaminacyjnej mają prawo ocenić znajomość tekstów wykorzystanych w prezentacji.
Warto jednak podjąć próbę samodzielnego napisania prezentacji naturalnej...
Jeśli napisaliśmy pracę samodzielnie, wiemy, o czym ona jest, ponieważ przeczytaliśmy książki, z których korzystaliśmy. Sami gromadzimy bibliografię podmiotu i przedmiotu -jesteśmy znawcami tematu. Przy okazji robimy też powtórkę do egzaminu pisemnego. Więcej trudu, ale i więcej korzyści.
Co podczas wypowiedzi sprawia zdającym najwięcej trudności?
Maturzyści uczą się wypowiedzi na pamięć, bez próby zrozumienia jej treści. A pamiętajmy, że pamięć ludzka jest zawodna. „Wykuty” tekst wypowiedzi ulatuje często z pamięci w wyniku stresu, który - jak „świat światem”- towarzyszy egzaminom... Dlatego też należy starać się zrozumieć treść prezentacji, zapamiętując na zasadzie skojarzeń. Nie „wkuwać” tekstu. Warto poprosić członków rodziny lub życzliwych przyjaciół, by zechcieli być słuchaczami. Nie trzeba krępować się wygłosić swojej prezentacji przed znanym gremium. W ten sposób „oswoimy” stres i przygotujemy się do egzaminu.
Co w sposobie wypowiedzi może razić egzaminatorów?
Uczniowie mówią monotonnie, zbyt cicho i niewyraźnie. Natomiast należy mówić w tonie, który jest nasz. Nie wypowiadać się zbyt cicho i nie podnosić sztucznie głosu. Pamiętać o tym, że to zdający jest znawcą tematu i nie musi niczego udawać, nadając swemu głosowi nienaturalne brzmienie. Wszelka sztuczność może być zinterpretowana jako brak kompetencji i pewności siebie.
Na co powinni zwrócić uwagę maturzyści w trakcie egzaminu, aby zrobić dobre wrażenie na komisji?
Nie mówić z pamięci i zaglądać do planu prezentacji, który jest szkicem wypowiedzi na egzaminie. Można z niego korzystać. Znani i doświadczeni oratorzy nie obawiają się wykorzystywać tej formy podpowiedzi w trakcie ich publicznych wystąpień. Pamiętać jednak należy, aby plan prezentacji nie był zbyt szczegółowy, ponieważ wtedy przestanie być „planem”, a zyska miano „streszczenia”. Komisja egzaminacyjna może zabronić korzystać z tej „pomocy”.
Warto też myśleć nie tylko, o czym, ale także jak się mówi. Należy zadbać o poprawność stylu wypowiedzi. A co za tym idzie, nie używać słownictwa potocznego. Pamiętać, że język, którym maturzysta się posługuje, również podlega ocenie na egzaminie. Dotyczy to nie tylko prezentacji, ale także rozmowy z członkami komisji na jej temat. Dlatego zdający powinien starać się mówić poprawnie. Zatem, zanim zaczniemy odpowiadać, zastanówmy się, co chcemy powiedzieć. Najlepiej jakiś czas przed egzaminem starać się w domu czy z przyjaciółmi rozmawiać poprawną polszczyzną. Wtedy stanie się to nawykiem i nie trzeba będzie się obawiać, że przed komisją o lekturze powiemy: „jest bardzo fajna”.
Przed egzaminem wielu maturzystów dopadają nerwy...
Nie należy bać się i panikować. Nie trzeba przychodzić do szkoły wczesnym rankiem, skoro egzamin zdaje się po południu. Nie warto też dawać wiary „giełdowym pogłoskom” kolegów, którzy mają już egzamin za sobą i przygotowali podobną prezentację. Każdy abiturient traktowany jest indywidualnie i oceniany za treść, sposób prezentacji i wiedzę, którą posiada. Najlepiej nastawić się pozytywnie. Członkowie Komisji Egzaminacyjnej to też ludzie. Egzamin to nie wyrok, ale okazja do zaprezentowania i sprawdzenia siebie. Ma się wtedy okazję zaistnieć oraz poznać swoje dobre i słabsze strony. Zgodnie z powiedzeniem: „Jak cię widzą, tak cię piszą” warto pamiętać o eleganckim i schludnym stroju. To wizytówka maturzysty i świadectwo kultury osobistej.
Maturę zdawałem w 1998 r., jak każdy obowiązkowo język polski i przedmiot dodatkowy - wybrałem matematykę. Z każdego przedmiotu zdawaliśmy egzamin pisemny, a następnie ustny oraz dodatkowo ustny z języka obcego. Nie było poziomów, ale kilka rodzajów matur - inne dla technikum, liceum i klas z rozszerzonymi przedmiotami. Obawiałem się zwłaszcza pierwszej ławki na języku polskim. Ale jak się okazało, niepotrzebnie, bo temat był bardzo łatwy. O ile pamiętam, pisałem o motywie wsi w literaturze. Z matematyki egzamin był na tyle prosty, że zakończyliśmy go prawie całą klasą już po dwóch godzinach (a do dyspozycji było ich pięć). Pamiętam również ogłoszenie wyników. Było to w dniu, w którym mieliśmy ustny egzamin z polskiego. Uczyłem się wspólnie ze znajomymi kilka dni, a tymczasem okazało się, że z pisemnego (jakimś cudem) dostałem ocenę bardzo dobrą i ustnego nie musiałem zdawać. Z matematyki ustny też mnie ominął, ale szczególnie wspominam j. angielski. Podczas egzaminu miałem przez pięć minut opowiadać o rozwiązaniu problemów zanieczyszczenia powietrza. Po polsku byłoby ciężko, a co dopiero po angielsku... Zdałem i miło wspominam, ale pracowałem na to przez cały czas nauki w liceum.
„Tak, zaczęła się matura!”- to pierwsze zdanie, jakie napisałem na egzaminie z języka polskiego w maju 2004 r. Już nie pamiętam tematu, ale to zdanie zapamiętam do końca życia. Przygotowania do egzaminu rozpocząłem dość wcześnie - jakieś pół roku przed. Zapas był wskazany dlatego, że brałem w międzyczasie udział w konkursie historycznym „Losy Polaków”, którego finał rozegrał się na tydzień przed maturą. Było ciężko, choć opłaciło się. Najbardziej i najmilej będę wspominał ustny polski. Trafiłem m.in. na bohaterów literackich, którzy mogą służyć dla nas za wzór. A ponieważ w komisji siedziały trzy mądre i dobre nauczycielki, w tym dyrektorka szkoły, jakoś nie mogłem nie wspomnieć o Zbyszku z Bogdańca - wiernym i rycerskim. Za to największy stres miałem na ustnej historii. Pomyślałem: „Skoro konkurs tak dobrze mi poszedł, że wygrałem indeks, a polski zdałem śpiewająco, przeszedłem angielski i pisemną historię, to dlaczego nie miałbym zdać ustnej historii?” No cóż, zmęczenie dało o sobie znać. Trafiłem m.in. na gospodarkę rozbitego na dzielnice Królestwa Polskiego, no i dostałem trójkę. Takie wydarzenia uczą pokory. Jednak oceny z matury nie miały wpływu na wynik egzaminu na studia.
Maturę zdawałem w 1967 r. w liceum na Dolnym Mokotowie w Warszawie, dziś im. Cervantesa. Bardzo dobrze wspominam ten egzamin, bo miałem dobrych nauczycieli. Wtedy zdawało się obowiązkowo matematykę i dobrze, że się do niej wróciło. Nie bałem się jej, bo zdawałem na Politechnikę Warszawską, na wydział mechaniki precyzyjnej. Byłem też w kole matematycznym. Zdałem ją bez problemu, nawet pomogłem koleżance. Później okazało się, że jednak wybrałem polonistykę. Maturę z polskiego pisałem na temat martyrologii narodu polskiego w czasie II wojny światowej, a więc o obozach koncentracyjnych. Sięgałem m.in. do książki S. Szmaglewskiej „Dymy nad Birkenau”, Z. Nałkowskiej „Medaliony” oraz wierszy W. Broniewskiego. Z przedmiotu dodatkowego zdawałem historię. Przed tym egzaminem uczyliśmy się w kilka osób i każdy przygotowywał fragment dotyczący konkretnego okresu. Pisałem pracę dotyczącą powstania listopadowego. Jako język obcy zdawałem rosyjski. Muszę się przyznać, że korzystałem z korepetycji. Oczywiście, że był stres, szczególnie przed dodatkowym przedmiotem, gdyż odpowiadało się ustnie, a w komisji siedział dyrektor szkoły. Po maturze odbył się bal maturalny. Bardzo mile go wspominam.
W roku akademickim 2009/2010 najwięcej studentów zaczęło studiować zarządzanie.
Na drugim miejscu najbardziej obleganych kierunków znalazła się pedagogika. Równie popularne kierunki to: prawo, budownictwo, informatyka, ekonomia, administracja i psychologia. W kategorii „największa liczba kandydatów na jedno miejsce” zwyciężyła realizacja obrazu filmowego, telewizyjnego i fotografia. Na jedno miejsce przypadało 12 kandydatów. Pozostałe najpopularniejsze kierunki to: gospodarka przestrzenna, dietetyka, dziennikarstwo i komunikacja społeczna, technologie ochrony środowiska, biotechnologia, inżynieria biomedyczna, polityka społeczna, europeistyka, socjologia, kulturoznawstwo, stosunki międzynarodowe, wiedza o teatrze. W zakresie kierunku „filologia” największym powodzeniem cieszyła się japonistyka - 13,1 chętnych na jedno miejsce.
opr. aw/aw