To była nasza wspólna tragedia

Z doc. Wierą Zajcewą ze Smoleńskiej Akademii Medycznej rozmawia Adam Bobryk


To była nasza wspólna tragedia

Z doc. Wierą Zajcewą ze Smoleńskiej Akademii Medycznej rozmawia Adam Bobryk

10 kwietnia na lotnisku Siewiernyj miała miejsce katastrofa samolotu, w której zginęło 96 osób, wraz z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Jak to tragiczne wydarzenie zostało odebrane w Smoleńsku?

To był szok i wielkie zaskoczenie. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak wielka tragedia jest możliwa. Na miejsce katastrofy natychmiast zaczęły przybywać nie tylko służby ratownicze, ale mnóstwo ludzi, którzy ze łzami w oczach składali kwiaty i palili znicze. Widok był niesamowity, gdyż wokół jeszcze wszystko dymiło. Nasze władze miejskie i regionalne podjęły działania bezzwłocznie. Niestety nikogo nie można było uratować. Wiedzieliśmy jednak, że musimy okazać maksymalną pomoc w tym trudnym dla Polski momencie. Gotowość do współdziałania była ogromna. W ciągu 40 minut od mojego apelu nasi studenci byli już na miejscu. Wszyscy myśleli tylko o tym, co można zrobić dla narodu polskiego. Za tych, którzy zginęli w katastrofie, modlono się nie tylko w naszym kościele, ale również w wielu cerkwiach. Patriarcha Kirył specjalnie przyjechał do Smoleńska, by oddać cześć zmarłym, wyrazić solidarność z Polakami i być razem z prawosławnymi ziemi smoleńskiej, przeżywającymi te tragiczne chwile.

Od początku była Pani wśród tych, którzy organizowali pomoc. Dla wielu osób przyjeżdżających do Smoleńska była Pani pierwszą osobą, którą spotykali...

Natychmiast po katastrofie gubernator powołał sztab kryzysowy. Do mnie i moich współpracowników należało zapewnienie wszystkim przybywającym wsparcia logistycznego. To była elementarna pomoc dla ludzi zdruzgotanych stratą najbliższych. Robiliśmy wszystko, co możliwe, by w tych trudnych chwilach odczuli maksymalne wsparcie. W mój zakres działań wchodziło także koordynowanie pracy między Akademią Medyczną, psychologami i służbą migracji. Nie tylko medycy byli w stanie najwyższej gotowości. Trzeba było uruchomić wielu tłumaczy, pomagać wypełniać dokumenty, zapewnić transport i zakwaterowanie. Oprócz oficjalnych delegacji, których przybycie zostało uzgodnione, przyjeżdżało też wiele innych osób. Pomóc trzeba było wszystkim. To była nasza wspólna tragedia.

Udzielaliście pomocy bezpośrednio po katastrofie. Pamiętacie też o miejscu, gdzie zginęli Polacy. Czy planowane jest postawienie tam pomnika?

To nie podlega dyskusji - jego budowę już zapowiedziano. W tym miejscu od sześciu miesięcy ustawiony jest głaz pamiątkowy. Projekt pomnika musi być odpowiedni do skali katastrofy i miejsca. Powinien zostać wkomponowany w dość niesprzyjający, błotnisty teren. Częściowo został on już uporządkowany i utwardzony. Wykonano też alejkę, która prowadzi do głazu. Smoleńszczanie cały czas składają tam kwiaty.

Wiele osób uważa, że katastrofa przyczyniła się do odrzucenia urazów między naszymi narodami i spowodowała zbliżenie. Czy zgadza się Pani z tą opinią?

Skutki katastrofy wywołały falę solidarności w narodzie rosyjskim. Nasze relacje uległy znacznej poprawie - spojrzeliśmy na siebie z innej perspektywy. Ważne, że przestaliśmy szukać różnic. Jakikolwiek konflikt między Polakami i Rosjanami to droga w ślepy zaułek. Zgoda buduje. Mam nadzieję, że ta nić porozumienia, powstała z bólu polskiego narodu, nie zostanie zniweczona. Wiele nas łączy. Pamiętajmy o tym. Nie zapominamy o tragedii, która dotknęła Wasz naród, i chcemy budować przyszłość.

Wśród mieszkańców Smoleńska są także Polacy. Czy po katastrofie ich pozycja uległa zmianie?

Na pewno są teraz bardziej widoczni. Chciałabym jednak podkreślić, że nigdy nie było u nas konfliktów na tle narodowym. Nasze relacje nie uległy zmianie, gdyż zawsze były dobre.

Jak wynika ze spisu ludności, na terenie obwodu żyje 680 Polaków. Oprócz nich jest też wielu ludzi, którzy mają świadomość polskiego pochodzenia lub fascynują się polską kulturą. Pamiętamy także, że w XVII w. Smoleńsk przez ponad pięćdziesiąt lat wchodził w skład Rzeczypospolitej. Do dzisiaj jest w mieście wiele pamiątek mówiących o obecności Polaków w różnych okresach historycznych. W Smoleńsku działa prężnie organizacja „Dom Polski”, która aktywnie włączyła się również w akcję pomocy po katastrofie samolotu. Nasi studenci chętnie uczą się języka polskiego. To przedmiot nadobowiązkowy, ale zgłasza się tyle osób, że musimy prowadzić dwie grupy. Wielu z nich przyjeżdża też na praktyki do Siedlec, które odbywają w „Domu nad Stawami”, Szpitalu Wojewódzkim i Stacji Pogotowia Ratunkowego. Podejmują również współpracę naukową z Uniwersytetem Przyrodniczo-Humanistycznym. Znajomość języka polskiego daje wiele nowych możliwości.

Polacy w Smoleńsku są naszymi rodakami, którzy ubogacają kulturę Rosji. Katastrofa samolotu prezydenckiego uświadomiła natomiast, że powinniśmy się lepiej poznać jako narody, które żyją w państwach bliskich sobie geograficznie i mentalnościowo, a wiele razy w historii tak odległych. Przełamujmy bariery. Polacy z Rosji są jednym z łączących nas pomostów.

Dziękuję za rozmowę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama