Rasistowskie ataki na pochodzącego z Nigerii posła Johna Godsona odsłoniły prawdziwe oblicze homoseksualnego lobby
"Idziemy" nr 6/2013
Rasistowskie ataki na pochodzącego z Nigerii posła Platformy Obywatelskiej Johna Godsona odsłoniły po raz kolejny prawdziwe oblicze homoseksualnego lobby. W ubiegłotygodniowym głosowaniu poseł ów opowiedział się przeciwko wprowadzeniu w Polsce instytucji „związków partnerskich” i od razu stał się adresatem obraźliwych listów, maili i telefonów. Wypominano mu między innymi, że gdyby nie „liberalny postęp”, mógłby co najwyżej „zbierać bawełnę na garnitury dla posłów”, doradzono powrót do Afryki, a nawet wyzywano od „czarnuchów”.
Aż strach pomyśleć, jakie to słuszne oburzenie przetoczyłoby się przez mainstreamowe media, gdyby autorów ewidentnie rasistowskich wybryków dało się zaliczyć do „kołtunów” i „moherów”. Ale sprawa ucichła, gdy okazało się, że „czarnuchem” nazwał posła młody i wykształcony z wielkiego miasta, czyli dr Michał Roszak, prawnik ze znanej kancelarii adwokackiej w Poznaniu. Kancelaria wyraziła ubolewanie, że „prywatna korespondencja” jednego z jej pracowników z posłem Godsonem została upubliczniona i odcięła się od używanego w niej języka. Młody zwolennik związków homoseksualnych wytłumaczył się ze swojej prowokacji, zapewniając, że jego intencją nie było obrażać posła. I sprawa rozeszła się po kościach tak szybko, że nawet minister Boni przeciwko ewidentnej „mowie nienawiści” zareagować nie zdążył.
Jednak ta krótka lekcja „tolerancji” w wydaniu homoseksualnego lobby powinna nam pozostać w pamięci. Zwłaszcza, że nie pierwszy to na świecie przykład agresji tego środowiska wobec ludzi i instytucji stojących na straży naturalnego modelu małżeństwa i rodziny. Przypomnę tylko o poturbowaniu przed czterema laty w paryskiej katedrze Notre Dame księdza, który usiłował nie dopuścić do profanacji świątyni przez parodiowanie w niej katolickiego ślubu. O fizycznych atakach homoseksualnych bojówek na uczestników niedawnych prorodzinnych manifestacji we Francji. O kilkudziesięciu przypadkach pobicia przez homoseksualnych aktywistów katolickiej młodzieży uczestniczącej w sierpniu 2011 roku w Światowym Dniu Młodzież z Benedyktem XVI w Madrycie. O profanacji figur i świątyń podczas gejowskiego festiwalu w Rzymie. Czy wreszcie o „aktywności” międzynarodowego lewactwa w „blokowaniu” Marszu Niepodległości w Warszawie w listopadzie 2011 r. Arsenał znaleziony potem przez policję w siedzibie Krytyki Politycznej świadczy o skali tej „tolerancji” dobitnie.
Pora otworzyć oczy na ostateczne cele i metody homoseksualnego lobby! To nie jest gra o „prawo do szczęścia” ludzi pokrzywdzonych przez los. Bo przecież w Polsce nie ściga się za życie w trwałych czy sezonowych nieformalnych związkach. Ba, nikt nikomu nie zabrania – choćby i notarialnie – ustanowić sobie spadkobiercę, wykonawcę testamentu czy osobę uprawnioną do uzyskiwania w szpitalu informacji o stanie zdrowia. Ale środowiskom homoseksualnym nie chodzi o zwykłe prawa przysługujące każdemu człowiekowi. Chodzi o specjalne przywileje! Te same, którymi ze względu na ważny interes społeczny cieszą się małżeństwa i rodziny! Ostatecznie jednak tworzenie instytucji alternatywnych wobec małżeństwa jest elementem zaplanowanej inżynierii społecznej, w którym rodzina jako ostoja konserwatywnych wartości ma przejść do lamusa. A wraz z rodziną także naród i Kościół. Wtedy ma zapanować szczęście, wolność i równość bez granic. Nawet tych, które stwarza natura! Rewolucjoniści nie cofną się przed niczym.
Nie pozwalajmy jednak na zmianę pojęć. Nie dajmy sobie narzucać obcej narracji. Nie jesteśmy przecież tymi „przeciw”, wrogami czyjejkolwiek wolności. Ale jesteśmy obrońcami: cywilizacji, rodziny i zdrowego rozsądku. Racja jest po naszej stronie.
opr. aś/aś