Trzeba pamiętać

Może to heroizm warszawskich powstańców sprawił, że nie staliśmy się nigdy siedemnastą republiką ZSRR?

"Idziemy" nr 31/2014

Ks. Henryk Zieliński

Trzeba pamiętać

Może to heroizm warszawskich powstańców sprawił, że nie staliśmy się nigdy siedemnastą republiką ZSRR?

Trzeba pamiętać

W dyskusjach o sensie Powstania Warszawskiego często zapomina się o kilku faktach, bez których trudno cokolwiek zrozumieć. Zrzucanie wszystkiego na gorące głowy warszawskiej młodzieży, wybujałe ambicje dowódców czy nieodpowiedzialność polskiego rządu na uchodźstwie jest głęboko krzywdzące. Szkodzi także budowaniu współczesnego patriotyzmu. Nie przypadkiem najcięższe oskarżenia pod adresem bohaterów Powstania Warszawskiego wysuwają zwykle ci, którzy głoszą, że „polskość jest obciachem”, a patriotyzm „faszyzmem”. W ten sposób próbują uzasadnić swój dzisiejszy brak gotowości do najmniejszych choćby poświęceń dla Polski.

Jeśli historia jest nauczycielką życia, to punktem odniesienia dla Polaków w 1944 roku były zapewne wydarzenia sprzed zaledwie ćwierć wieku. Bo cóż to jest ćwierć wieku? Tyle, co od roku 1989 do dzisiaj. Wielu uczestników Powstania Warszawskiego dobrze więc pamiętało okoliczności odzyskania wolności przez Polskę jesienią 1918 roku. Być może niektórzy z nich sami uczestniczyli wówczas, jako harcerze, w rozbrajaniu żołnierzy niemieckich na ulicach Warszawy? Młodsi znali pewnie te fakty z opowieści rodziców i dziadków. Wolności nikt przecież nie dał wówczas Polakom na talerzu. Za wycofującymi się wojskami niemieckimi postępowała armia bolszewicka. Przekazywanie kolejnych skrawków Polski z rąk jednego zaborcy w ręce drugiego często dokonywało się wyjątkowo zgodnie. Wbrew międzynarodowym traktatom, miejsca dla Polski między nimi nie było. Trzeba je było sobie wywalczyć, wykorzystać tę niepowtarzalną chwilę słabości zaborców. A i tak nie udało się uniknąć dalszych walk o granice na zachodzie w powstaniach śląskich i w powstaniu wielkopolskim. Na wschodzie kulminacją zmagań była Bitwa Warszawska, zwana Cudem nad Wisłą.

Uczestnicy Powstania Warszawskiego, w odróżnieniu od nas, nie byli jeszcze dotknięci skutkami kilkudziesięcioletniej propagandy sowieckiej narzuconej nam w PRL. Nie byli faszerowani kłamstwami o polsko-radzieckiej przyjaźni. Dla nich Armia Czerwona stojąca w sierpniu 1944 r. na praskim brzegu Wisły była tą samą, która niespełna pięć lat wcześniej, w sojuszu z Niemcami uderzyła 17 września na Polskę ze wschodu. Tą samą, która ponosiła winę za wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy polskich oficerów w Katyniu oraz za eksterminację tysięcy żołnierzy AK na Wileńszczyźnie i we Lwowie. Nikt się nie łudził, że czołgi z czerwoną gwiazdą na pancerzach wiozą nam wolność.

Była to przecież ta sama armia, którą z Bożą pomocą i nadludzkim wysiłkiem narodu udało się odeprzeć na przedpolach Warszawy w sierpniu 1920 r. Realizowany przez jej przywódców scenariusz dla Polski też był dziwnie podobny do tamtego, kiedy najpierw w Białymstoku, a potem w Wyszkowie, na zapleczu frontu, czekał już „radziecki” rząd dla polskiej republiki z Dzierżyńskim, Marchlewskim i Kohnem na czele. Po 24 latach Sowieci powtórzyli ten sam manewr w Lublinie: zaledwie dziesięć dni przed godziną „W” utworzyli pod kontrolą Bieruta tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego z Wasilewską i Osóbką-Morawskim. Nazajutrz, 22 lipca, opublikowali tzw. Manifest PKWN, który ogłaszał nielegalność Rządu Londyńskiego i nie pozostawiał złudzeń co do całkowitego podporządkowania Polski rządom Stalina.

Co było w takiej sytuacji robić? Czekać z założonymi rękoma i przyjąć kolejną okupację, być może znowu na ponad 120 lat? Sowieci w odróżnieniu od Niemców byli sojusznikami aliantów, którzy kilka miesięcy wcześniej w Teheranie Polskę im sprzedali. I nic nie wskazywało, aby kiedykolwiek Brytyjczycy czy Amerykanie mieli się z własnej woli za Polakami u Stalina upomnieć. Można było tylko, jak w 1918 roku, próbować wskrzesić Polskę w szczelinie między przesuwającymi się frontami. A że się nie udało, bo Sowieci dali Niemcom czas na rozprawienie się z Warszawą? Że nie było kolejnego cudu nad Wisłą? To inna sprawa. Nie wszystko jednak chyba poszło na marne.

Może to heroizm warszawskich powstańców sprawił, że nie staliśmy się nigdy siedemnastą republiką ZSRR? Może dlatego reżim stalinowski miał u nas nieco łagodniejsze oblicze niż w innych okupowanych krajach i że Rosjanie nie rwali się tak do interwencji w Polsce, jak to robili w Czechosłowacji czy na Węgrzech? Może i dlatego u nas nie zdobyto się na ostateczną rozprawę z Kościołem, który wydał Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II? I że wreszcie tutaj mogła powstać „Solidarność”. Przy okazji Powstania o tym też trzeba pamiętać.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama