Sprawdzian dla Trybunału

Nie musimy być drugą Irlandią. I lepiej, żebyśmy nie byli. Szczególnie teraz, gdy kraj ten w przyśpieszonym tempie odżegnuje się od wartości, za które jeszcze niedawno jego obywatele oddawali życie.

Nie musimy być drugą Irlandią. I lepiej, żebyśmy nie byli. Szczególnie teraz, gdy kraj ten w przyśpieszonym tempie odżegnuje się od wartości, za które jeszcze niedawno jego obywatele oddawali życie.

Wyniki referendum, w którym dwie trzecie mieszkańców wyspy opowiedziało się za odejściem od konstytucyjnej ochrony życia ludzkiego od poczęcia, potwierdzają tylko skalę zmian, jakie się dokonały w świadomości Irlandczyków. Dopuszczenie aborcji na życzenie w kraju uznawanym do niedawna za jeden z najbardziej katolickich w Europie będzie teraz tylko sprawą proceduralną. Wcześniej, w listopadzie 2015 r., w ogólnonarodowym referendum Irlandczycy w prawie 80 proc. opowiedzieli się za wprowadzeniem homoseksualnych „małżeństw”. W ubiegłym zaś roku premierem kraju został zdeklarowany homoseksualista Leo Varadkar. Kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia!

Taki obrót sprawy można było przewidzieć, i wielu przewidywało. Wraz z przystąpieniem Irlandii w 1973 r. do Unii pojawiły się nowe szanse i zagrożenia. Bodajże największym marzeniem było zjednoczenie z resztą kraju Irlandii Północnej. Wystarczyło tylko utrzymać trwałość i dzietność irlandzkich rodzin katolickich i za kilkadziesiąt lat wygrać referendum w tej wcielonej do Wielkiej Brytanii prowincji. W obu częściach wyspy rozpoczęła się walka o rodzinę. Ruszyły wielkie inwestycje zagraniczne w media. Większość rynku medialnego została opanowana przez Brytyjczyków. Na początek prasa kolorowa, młodzieżowa i kobieca. Potem dzienniki, stacje telewizyjne i radiowe. Przez nie dokonywała się kolonizacja irlandzkiej świadomości.

Kościół, który w czasach brytyjskiej okupacji był ostoją tożsamości, teraz coraz bardziej tracił w Irlandii autorytet i moralne prawo głosu. Przyczyniły się do tego skandale pedofilskie z udziałem tamtejszych duchownych. Niektórzy z nich rzeczywiście dopuszczali się zachowań niegodnych. Oskarżenie o zwyrodnialstwo spadło jednak na cały Kościół! Na wyobraźnię Irlandczyków mocno działała zaangażowana antykościelnie sztuka, zwłaszcza filmy fabularne utrwalające złowrogi obraz księży i zakonnic, jak choćby „Siostry magdalenki”. W krótkim czasie udało się zohydzić Irlandczykom nie tylko Kościół katolicki, ale i cały świat wartości kojarzony z Kościołem i rodziną. Zamiast posłuszeństwa Bożym przykazaniom zaproponowano wolność od wszystkiego. W kampanii proaborcyjnej jako argument przeciwko ochronie życia padało m.in. to, że kobieta w ciąży miewa złe samopoczucie i robi się gruba. A można tego uniknąć.

Wynik majowego referendum pokazał, jak skuteczne w przemianach mentalnych są kultura i media. Szczególnie jeśli media te pozostają w gestii silnego i bogatego sąsiada, który realizuje przez nie swoje cele. Jeśli nie chcemy być drugą Irlandią, warto postawić pytanie o deklarowaną przez obecnie rządzących w Polsce repolonizację mediów. Nie chodzi o rugowanie obcych mediów, ale o wspieranie stuprocentowo polskich. Do takich należy większość mediów katolickich i konserwatywnych. W tej sprawie skończyło się jednak na deklaracjach.

Kolejna dziedzina, w której możemy nie być drugą Irlandią, to ochrona życia od poczęcia. W Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozpatrzenie wniosek posła Bartłomieja Wróblewskiego o stwierdzenie niezgodności z konstytucją tzw. przesłanki eugenicznej. Pod wnioskiem podpisało się ponad stu posłów klubów PiS i Kukiz ‘15, koła WiS oraz niezrzeszonych. Nieoficjalnie za wnioskiem jest też wielu posłów opozycji. Zwłaszcza PSL, ale także PO i Nowoczesnej. Pod koniec maja w ramach konsultacji na prośbę Trybunału jednoznaczne stanowisko o niezgodności aborcji eugenicznej z konstytucją wyraził minister Zbigniew Ziobro jako Prokurator Generalny. Wcześniej takie samo wymagane stanowisko przedstawił marszałek sejmu Marek Kuchciński.

Teraz ruch należy do pani prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Czy wykaże się ona niezależnością i nie będzie opóźniać wprowadzenia na wokandę tej sprawy, której rozpatrzenie najchętniej ad calendas grecas odwlekałoby przywództwo PiS? O wynik rozprawy w świetle obecnej konstytucji możemy być spokojni. Ale sam fakt zajęcia się tym wnioskiem lub wzięcia go na przeczekanie do końca kadencji parlamentu, aż się przedawni, będzie bardzo znaczący. Dla pani prezes i całego Trybunału Konstytucyjnego będzie to test na jego niezależność i na wolę stania na straży konstytucyjności prawa.

"Idziemy" nr 23/2018

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama