Nasza Solidarność - przeszłość a teraźniejszość

Co stało się z Solidarnością?

NSZZ Solidarność- nadzieją wielu milionów Polaków z początku lat 80-tych. Któż z nas starszych nie pamięta tego wspaniałego zrywu wolnościowego, charyzmatycznego lidera Lecha Wałęsy, wreszcie powstania pierwszego od zakończenia II wojny światowej w pełni niezależnego związku zawodowego? Nastała nadzieja na prawdziwą wolność. Takie nazwiska jak Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, nieżyjący już Jacek Kuroń, Adam Michnik, Andrzej Gwiazda- to tylko niektóre z osób, które w świadomości społecznej urastały do rangi bohaterów narodowych. Okres stanu wojennego powstrzymał na długie lata przemiany społeczne i polityczne. Pod koniec lat 80-tych nastąpił powrót do zmian zapoczątkowanych w 1980 roku. Społeczeństwo polskie nie zapomniało o Solidarności. Reaktywowano NSZZ Solidarność - a mówiąc precyzyjniej ponownie zalegalizowano, gdyż związek ten pomimo szykan ze strony władz prowadził nieustannie podziemną działalność. Obrady Okrągłego Stołu zapoczątkowały zmiany ustrojowe, ludzie Solidarności doszli do władzy. Ludzie, którzy przynajmniej w okresie PRL jasno i wyraźnie opowiadali się po stronie Kościoła i wartości chrześcijańskich. Były to osoby nie tylko wyznania katolickiego ale także ewangelicy - że wymienię tylko dwóch najbardziej znanych z terenu Śląska - Marcina Tyrnę i Jerzego Buzka.

Co się stało z Solidarnością i naszym do niej entuzjazmem? Niegdyś związek ten liczył ponad 10 mln członków, a dziś? Przyznaję szczerze, że nie znam odpowiedzi na to pytanie. Domyślam się, że społeczeństwo polskie nieco naiwnie wierzyło, że porzucenie socjalizmu przyniesie nam automatycznie dobrobyt jaki znaliśmy z takich krajów jak Austria czy Niemcy. Fakt — zyskaliśmy wolność polityczną. Upadek całego „bloku wschodniego” przyniósł także zerwanie licznych więzi ekonomicznych z krajami tego bloku, a tym samym upadek zakładów pracy, które nie mogły sprostać wymogom jakościowym stawianym przez kraje zachodnie. Poza tym procesy prywatyzacyjne wielu firm były niczym innym jak „upadłością na życzenie” lub w najlepszym wypadku transakcje sprzedaży zagranicznym inwestorom odbywały się na niekorzystnych dla Polski warunkach. To spowodowało wzrastające z roku na rok bezrobocie, ubóstwo, wzrost zjawiska bezdomności. Kolejne ekipy rządzące nie potrafiły tym zjawiskom zaradzić. Jedynie co je cechowało to wzajemne oskarżenia przeciwników politycznych przy okazji nowej kadencji i nowych wyborów. Społeczeństwo zraziło się - początkowo do ekipy solidarnościowej i prezydentury Lecha Wałęsy. Władzę potem przejęli postkomuniści. Niestety kolejne porażki rządzących spowodowały, że Polacy zagłosowali na AWS. No i sytuacja znów się powtórzyła; rozczarowanie, oddanie władzy SLD. Teraz znów stoimy przed kolejną niewiadomą.

Zasługi liderów Solidarności i jej członków w procesie przemian nie tylko w Polsce nie podlegają dyskusji. Bez zrywu solidarnościowego trudne do przewidzenia byłyby losy Europy Środkowo-Wschodniej. Wszyscy wierzyliśmy też w uczciwość nowych polityków solidarnościowych tak mocno akcentujących swoje przywiązanie do Polski i Kościoła. Niestety jak widać w wielu przypadkach była to tylko zewnętrzna manifestacja religijności. Religijności - będącej zarazem wyrazem sprzeciwu wobec systemu komunistycznego. Wraz z upadkiem tegoż systemu, wśród wielu polityków zaczął dominować światopogląd laicki. Pewien funkcjonariusz służb specjalnych PRL powiedział kiedyś, że do zlikwidowania Solidarności nie był potrzebny stan wojenny. Jego zdaniem wystarczyłoby działaczom ówczesnej Solidarności dać służbowe „ Wołgi", gabinety, delegacje itp. I jak stwierdził- porozumienie na linii PZPR-Solidarność byłoby trwałe niczym sloganowy „sojusz robotniczo-chłopski”. Czy jest w tym przesada? Trudno powiedzieć. Wydarzenia po 1989 roku wskazują, że nowe elity świetnie weszły w „stare garnitury”. Co pewien czas wybuchały kolejne afery- przekręty związane z tzw prywatyzacją firm państwowych. Znany mi lokalny lider Solidarności stwierdził w prywatnej rozmowie, iż winę za to wszystko „ponoszą komuniści”. Moim zdaniem jest to czysta bzdura. Przykład- prywatyzacja FSM. Możemy tu mówić o kolosalnych nadużyciach — nie tylko związanych z zaniżeniem wyceny majątku FSM przy sprzedaży Fiatowi, ale także z dużymi środkami finansowymi jakie pochłonęły wydatki związane z firmami konsultingowymi obsługującymi FSM ( przykładowo koszty wypożyczeń samochodów dla pracowników jednej z takich firm). Pracownicy FSM wbrew obietnicom m.in. Prezesa Rady Nadzorczej FSM Z. Piotrowskiego po dzień dzisiejszy nie otrzymali akcji pracowniczych ani rekompensat z tego tytułu. Kontrakt z Fiatem sygnowali tacy ludzie jak Jan Olszewski i Andrzej Olechowski. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może o nich powiedzieć, że to są komuniści? Nie bronię aferzystów z SLD, którzy mają „swoje dokonania” na tym polu, ale obrona Solidarności za wszelka cenę — nawet wbrew faktom, chyba mija się z celem.Poza tym z ust tego samego działacza Solidarności padło też stwierdzenie, że „bezrobotni to wychowankowie systemu komunistycznego, nieroby, pijacy”. Szkoda, że rozmowa ta nie była nagrywana, gdyż osoba ta później wyparła się tych słów,stąd nie podaję jej nazwiska. Zarazem szkoda, że tych słów nie wypowiedziała publicznie np. przed Powiatowym Urzędem Pracy wobec rzeszy zdesperowanych bezrobotnych. Fakt zdarzają się przypadki bezrobotnych, dla których każda nawet najlepsza praca byłaby niczym „kara Boża”. Ale wyrażanie takiego uogólniającego stwierdzenia jest wyrazem ignorancji i braku zrozumienia otaczających realiów. Nie mam zamiaru też tutaj twierdzić, że takie stanowisko reprezentuje cała dzisiejsza Solidarność- byłoby to kłamstwo krzywdzące wielu oddanych społeczeństwu działaczy. Działaczy, których wiele razy możemy słuchać właśnie na antenie Radia Maryja i stąd czerpać wiarę, że Solidarność żyje i, że są w niej jeszcze ludzie sercem i duszą oddani sprawie obrony robotników i godności ludzkiego życia.

Zaskakujące jednak wydają się być ostatnie wypowiedzi byłego prezydenta Lecha Wałęsy- człowieka legendy, bohatera narodowego. Wprawdzie jego prezydentura budzi po dzień dzisiejszy różne — nie zawsze dobre skojarzenia, ale jako twórca i przewodniczący NSZZ Solidarność należycie wypełnił swój obowiązek wobec Ojczyzny. Z czasów jego prezydentury znane są słynne jego wypowiedzi jak np. „nie chcem ale muszem”, „jestem za, a nawet przeciw”, jednakże nigdy nie występował przeciwko Kościołowi. Dopiero w ostatnim czasie w stylu wręcz „urbanowym” zaskoczył wszystkich atakami na Radio Maryja i słuchaczy tegoż Radia. Panu Wałęsie nie podoba się Radio Maryja, w momencie gdy zaproszeni do audycji goście wypowiadają poglądy sprzeczne z ”jedynie słusznymi poglądami” byłego prezydenta. Wygląda na to, że Panu Lechowi Wałęsie, który niegdyś walczył o wolność, teraz zamarzył się powrót do czasów cenzury PRL. Cóż, można zaproponować Panu Wałęsie wyjazd do Korei Północnej- tam jeszcze ostał się stary system i na pewno nie ma tam Radia Maryja. Ale mówiąc całkiem serio —Lech Wałęsa obecnie rozbija Solidarność. Część organizacji związkowych- zakładowych publicznie zdystansowała się od szkalujących Radio Maryja wypowiedzi L.Wałęsy. Ale nie wszystkie. Poza tym L. Wałęsa czy tego chce czy nie, będzie zawsze utożsamiany z Solidarnością i taka wypowiedź atakująca jedyną polską niezależną i katolicką rozgłośnię szkodzi wizerunkowi samej Solidarności. Nie są mi znane motywy, którymi kierował się L.Wałęsa przystępując do ataku na Radio Maryja, ale bez względu czy taki był jego zamiar czy też nie- zrobił „dobry uczynek” liberałom i postkomunistom.

NSZZ Solidarność ma wielu wspaniałych oddanych Polsce i Polakom działaczy. Szkoda, aby to dzieło i ta legenda Polski zostały teraz zniszczone. Niezrozumiałe zupełnie jest to, że do tego „sabotażu” włącza się ..... współtwórca Solidarności. W latach 80-tych — gdy walczył o wolną Polskę, Pan Wałęsa korzystał z poparcia Kościoła- (szczególnie ks prałata Henryka Jankowskiego). Dziś kiedy Polska stoi wobec nowych zagrożeń i Radio Maryja i Ojcowie Redemptoryści oraz myślący i czujący „po polsku” politycy - stają w obronie Narodu i suwerenności Państwa Polskiego - to Kościołowi i tej polskiej rozgłośni próbuje się zamknąć „usta”. A więc w czyim interesie działają ci co próbują to robić? Chyba najwyższy czas, aby Solidarność znów bardziej się skonsolidowała i stanęła w obronie Polski i polskości, godności polskiego robotnika i polskiego chłopa, bezrobotnych i bezdomnych. Naturalnym sojusznikiem Solidarność wydaje się być nie kto inny jak właśnie Radio Maryja.

Uwaga. Zamieszczony tekst ma charakter felietonu o tematyce społecznej. Jako taki odzwierciedla własne poglądy autora, nie oficjalne stanowisko jakiegokolwiek Kościoła

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama