Konferencja odważnych Naukowców

W Warszawie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego odbyło się 22-23 października br. pierwsze sympozjum naukowe poświęcone technicznej analizie przyczyn katastrofy smoleńskiej

W Warszawie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego odbyło się 22-23 października br. pierwsze sympozjum naukowe poświęcone technicznej analizie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Choć profesorowie mają bardzo mało wiarygodnych danych o przebiegu ostatniego lotu rządowego tupolewa, to jednak nauka dysponuje bogatą paletą możliwości i metod, aby z tych szczątkowych informacji wyciągnąć wnioski. — Każdy z nas zobowiązywał się w ślubowaniu doktorskim, że będzie dociekał prawdy nawet wtedy, kiedy nie będzie ona wygodna dla wielu ludzi — powiedział prof. Piotr Witakowski z krakowskiej AGH, współorganizator konferencji z udziałem ponad 100 naukowców.

Konfrontacja świata nauki z oficjalnymi ustaleniami państwowych komisji jest druzgocąca. Zarówno rosyjski raport MAK, jak i raport tzw. komisji Millera w kluczowych kwestiach rozmijają się z prawdą. Mylnie zostały w nich zinterpretowane zarówno parametry lotu, jak i sama mechanika katastrofy, podczas której rządowy samolot rozleciał się. Podawana przez 30 miesięcy wersja przyczyn katastrofy rozsypuje się jak domek z kart. 

Brzoza kontra skrzydło

Według większości naukowców, najbardziej spektakularnym i łatwym do obalenia mitem jest uderzenie w brzozę, która miała odciąć skrzydło i spowodować odwrócenie się samolotu na plecy. Okazuje się jednak, że tupolew był za wysoko, aby uderzyć w drzewo. A nawet gdyby doszło do fizycznego kontaktu z brzozą, to skrzydło bez najmniejszych problemów powinno ją ściąć. — Do obliczeń wzięliśmy o wiele grubszą i mocniejszą brzozę oraz słabsze konstrukcyjnie skrzydło. We wszystkich symulacjach skrzydło ścina 40-centymetrowy pień drzewa — podkreślił prof. Wiesław Binienda z University of Akron. Wyniki swoich badań konsultował zarówno z ekspertami z Boeinga, jak i z najlepszymi amerykańskimi naukowcami zajmującymi się wytrzymałością drewna. Również odłamek lewego skrzydła leżał w miejscu, do którego — zdaniem fizyków — nie miał prawa dolecieć.

Jeżeli nawet przyjmie się, że ok. 30-centymetrowa brzoza była silniejsza od stalowej konstrukcji tupolewa, to nie mógłby on później wykonać tzw. beczki i przewrócić się na plecy. Według komisji, samolot miał uderzyć lewym skrzydłem w drzewo na wysokości 5 m. — Gdyby się wówczas przekręcił, to ok. 13-metrowa pozostałość tego skrzydła ryłaby ziemię. Pod Smoleńskiem nie było jednak takich śladów — tłumaczył mgr inż. Marek Dąbrowski, który zajmuje się analizą parametrów lotu.

Co więcej, w tym samym miejscu na trasie prawego skrzydła Tu-154 jest druga brzoza, która nie została uszkodzona. Jak to się stało, że samolot lecący skrzydłami wprost na dwa rosnące obok siebie drzewa, jedno z nich ściana, a na drugim nie pozostawia nawet śladu? — Polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych nawet nie wie, w którym miejscu brzoza uderzyła w skrzydło. Różnica pomiędzy wskazanym w raporcie uderzeniem a długością fragmentu oderwanego skrzydła wynosi prawie 3 m — podkreślił Dąbrowski.

Hipoteza wybuchu

Naukowcy są niemal zgodni, że nie warto dłużej zajmować się zderzeniem tupolewa z brzozą, bo takiego w ogóle nie było. Tragicznych zagadek jest jednak więcej. Prof. Kazimierz Nowaczyk z University of Maryland wskazał na „osierocony” komunikat komputera pokładowego TAWS 38. — W obydwu raportach mieliśmy komunikaty „TERRAIN AHEAD” i „PULL UP”, ostrzegające przed zbliżającą się ziemią. Natomiast z raportu amerykańskiego producenta TAWS wiemy, że był jeszcze jeden, ostatni komunikat — mówił prof. Nowaczyk. — Nie był to już alarm, ale sygnał normalny, tak jakby samolot wylądował.

Taki sygnał na wysokości ok. 30 m nad ziemią jest czymś niezwykłym, bo TAWS jest podłączony do czujnika przy kołach samolotu. Takich utajnionych dowodów nie da się wytłumaczyć w prosty sposób. Z samolotem musiało stać się wówczas coś niezwykłego. Coraz bardziej uwiarygadnia się więc hipoteza wybuchu. W ostatnich sekundach lotu system zarejestrował informacje o kilkunastu awariach związanych prawdopodobnie z procesem niszczenia maszyny. — Dokładnie w miejscu, gdzie padł komunikat TAWS 38, Rosjanie wycięli wszystkie drzewa i wypalili trawę — wskazał Nowaczyk.

Naukową hipotezę o eksplozji wysuwa również prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej, który badał fragment zewnętrznego poszycia Tu-154. Niepokojące jest wewnętrzne odymienie tego elementu, rozerwane nity oraz jego wyprofilowanie. — Widać, że działała na niego siła odśrodkowa. Można więc podejrzewać wybuch — podkreślił prof. Obrębski.

Podobne wnioski ze swoich prac wyciągnął również dr Wacław Berczyński, konstruktor pracujący przez kilkadziesiąt lat dla Boeinga. Mówił on, że kadłub tupolewa oraz skrzydło zostały zniszczone przez bardzo duże ciśnienie panujące wewnątrz samolotu. — Wszystko wskazuje więc na eksplozję. Nie znam innego wytłumaczenia dla tego typu zniszczeń — podkreślił dr Berczyński.

Historyczna konferencja

Po raz pierwszy obok profesorów z USA i Australii, zaczęli masowo mówić przedstawiciele najbardziej renomowanych polskich uczelni. Na konferencji nie zabrakło reprezentacji z Polskiej Akademii Nauk, uniwersytetów: Warszawskiego, Poznańskiego, Jagiellońskiego, politechnik: Warszawskiej, Gdańskiej, Krakowskiej, Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Wojskowej Akademii Technicznej. W Polsce nie ma lepszych uczelni technicznych, nie można więc przejść obojętnie obok konferencji oraz prezentacji naukowych badań. Dlatego też poseł Antoni Macierewicz zapowiedział, że będzie wnioskował, aby w projekcie budżetu na 2013 r. znalazły się środki na kontynuację niezależnych badań naukowych poświęconych katastrofie smoleńskiej.

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie okazał się jedyną uczelnią w Polsce, która nie boi się organizować konferencji naukowych nt. przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób na czele z Prezydentem RP. — Jesteśmy podwójnie zainteresowani tym tematem. W katastrofie zginął przecież nasz rektor —ks. prof. Ryszard Rumianek oraz wieloletni pracownik UKSW — prof. Lech Kaczyński — mówił Piotr Czerwiński, przewodniczący Koła Naukowego Doktorantów Historii UKSW, które było głównym organizatorem sympozjum naukowego nt. katastrofy smoleńskiej.    

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama