Marsz gender przez instytucje: to nie o równouprawnienie chodzi, ale o przemianę kulturową, która nie toleruje tradycyjnego rozumienia rodziny
Płeć kulturowa weszła do debaty ONZ już na początku lat 90. ubiegłego wieku. Nie miała jednak wiążącego charakteru. Dopiero konferencja pekińska w sprawie kobiet w 1995 r. zmieniła ten stan rzeczy. W Raporcie Pekińskim perspektywa płci kulturowej staje się sednem dokumentu, a równouprawnienie płci kulturowej głównym celem do realizacji.
Jak istotne znaczenie nadano gender w tym dokumencie, świadczy statystyka użytych w nim pojęć. Termin „płeć kulturowa” występuje w raporcie 272 razy, wyrażenie „mężczyźni i kobiety” — 39 razy, „matka” lub „macierzyństwo” — 28 razy, „współmałżonek” — 5 razy, a „małżeństwo” — 27 razy. Od tego momentu gender rozpoczęła marsz przez instytucje. Ale proces „oswajania” cywilizacji zachodniej z genderyzmem rozpoczął się już w latach 60. ubiegłego wieku. Radykalne ruchy feministyczne i homoseksualne odgrywały coraz większą rolę w międzynarodowych instytucjach i zaczęły wywierać wpływ na procesy międzyrządowe. Prestiżowe Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne zdominowane przez genderystów wykreśliło homoseksualizm z listy chorób. Rewolucja genderowa dokonała dekonstrukcji uniwersalnej rzeczywistości zawartej w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (UDHR), a język, pojęcia ją opisujące, takie jak matka, ojciec, macierzyństwo, ojcostwo, zniknęły z dokumentów na rzecz pojęć związanych z płcią kulturową (perspektywa płci kulturowej, równość pk, rola pk, tożsamość pk, analiza pk, neutralność pk, fizyczność pk, dyskryminacja pk, parytet, normy, luka, uprawnienie, wymiar, podział, stereotypy, kwestie, troski, zasady, różnorodności etc.). Pod pozorem równych praw, likwidacji dyskryminacji z wykorzystaniem międzynarodowych instytucji globalnego zarządzania i manipulacji językowych wymusza się na większości społeczeństwa akceptację warunków mniejszości. Stąd już krok do totalitaryzmu — bo przecież narzucenie genderowych treści do dokumentów dotyczyć będzie wszystkich obywateli. Język jest elementem kluczowym w marszu gender przez instytucje. Powoduje powolne zmienianie świadomości społecznej i — co za tym idzie — chaos pojęciowy dekonstruujący uniwersalną rzeczywistość.
W 1979 r., gdy gender wywierała już znaczący wpływ na kultury zachodnie, w przyjętej Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet (CEDAW), Konwencji, która wydawałoby się, powinna najbardziej troszczyć się o macierzyństwo, słowo „matka” nie pojawia się ani raz. W Konwencji o prawach dziecka (CRS) z 1989 r. słowo „matka” występuje tylko raz. Co ciekawe, w żadnym traktacie poświęconym prawom człowieka nie występuje słowo „ojciec” (M. A. Peeters, „Polityka globalistów przeciwko rodzinie”).
To, co kiedyś oznaczało rodzaj gramatyczny (męski, żeński i nijaki), postmodernistyczna inteligencja przystosowała do nowej „religii”, nazywając gender płcią kulturową. Płeć u koryfeuszy tej ideologii nie jest już określana biologicznie, jako płeć męska i płeć żeńska, ale kulturowo, kształtowana w procesie wychowania i socjalizacji. Nie rodzimy się kobietami i mężczyznami, ale sami decydujemy o naszej płci. Genderyzm zrodził się z ruchów feministycznych i homoseksualnych, które początkowo dążyły do równouprawnienia w sensie społecznym, wprowadzając płeć kulturową do dyskursu politycznego. Zanegował cywilizację judeochrześcijańską, opartą na małżeństwie kobiety i mężczyzny, kobiecość, męskość i heteroseksualność, traktując jako stereotyp prowadzący do dyskryminacji. Aby temu zapobiec, genderyści rozpoczęli dekonstrukcję kultury. Człowiek stawia się na miejscu Boga. Sam decyduje o swojej płci i rolach społecznych. Tworzy kulturę egoistyczną i hedonistyczną. Jej celem są przemiany świadomości, działania społeczne i polityczne o zasięgu międzynarodowym. A efektem są programy wychowawcze przedszkolne i szkolne, które mają kształtować nowego człowieka, z jednoczesnym usunięciem wpływu rodziny na kształtowanie osobowości dziecka, z prawnymi konsekwencjami, np. karaniem rodziców za nieposyłanie dzieci na lekcję wychowania seksualnego w szkole, gdzie są deprawowane od 4. roku życia na podstawie programu WHO. W rubrykach oficjalnych dokumentów pojawiają się określenia dekonstruujące rodzinę: nie ma matki i ojca, lecz rodzic A i rodzic B; nie ma żony i męża, lecz partner i partnerka. W wielu krajach „rodzinami” stają się związki jednopłciowe adoptujące dziecko lub wychowujące dziecko partnera. A pomoc dla kraju czy instytucji uzależniona jest od realizacji genderowych dokumentów ONZ czy UE (np. równościowe przedszkole w Polsce czy pomoc biednym krajom Afryki), czyli od wprowadzania przez nie restrykcyjnej polityki antynatalistycznej (czytaj: aborcyjnej i antykoncepcyjnej).
List biskupów na Niedzielę Świętej Rodziny poświęcony obronie rodziny przed ideologią gender odbił się szerokim echem w mediach. „Nie można milczeć wobec prób wprowadzania ideologii niszczącej antropologię chrześcijańską i zastępowania jej głęboko destrukcyjnymi utopiami, które niszczą nie tylko pojedynczego człowieka, ale i całe społeczeństwo” — piszą polscy biskupi. Zwracają uwagę na destrukcyjne elementy ideologii, atak na rodzinę przez zmianę pojęcia małżeństwa i rodziny, wprowadzane do szkół programy zagrażające tożsamości najmłodszego pokolenia oraz seksualizację dzieci. Biskupi podkreślają, że ideologia ta wprowadzana jest w Polsce tylnymi drzwiami „bez wiedzy społeczeństwa i zgody Polaków”. Znajduje miejsce w mediach, edukacji, służbie zdrowia, placówkach kulturalno-oświatowych, organizacjach pozarządowych i uczelniach.
O zagrożeniu ideologią gender wspomniał już w 2012 r. Benedykt XVI, który podkreślił, że problem jest uniwersalny, nie dotyczy tylko własnego, „katolickiego” podwórka. Papież stwierdził: „Mężczyzna i kobieta jako rzeczywistości stworzenia, jako natura osoby ludzkiej już nie istnieją. Człowiek kwestionuje swoją naturę. Jest on teraz jedynie duchem i wolą. (...) Jeżeli jednak nie istnieje dwoistość mężczyzny i kobiety jako dana wynikająca ze stworzenia, to nie ma już także rodziny, jako czegoś określonego na początku przez stworzenie. Ale w takim przypadku również potomstwo utraciło miejsce, jakie do tej pory jemu się należało i szczególną, właściwą sobie godność”.
Wielki rabin Francji Gilles Bernheim wykazuje w swoim traktacie, że atak na rodzinę, składającą się z ojca, matki i dziecka, na który jesteśmy dziś narażeni, sięga jeszcze głębszego wymiaru. Jeśli do tej pory przyczyny kryzysu rodziny upatrywaliśmy w niewłaściwym rozumieniu istoty wolności ludzkiej, to obecnie staje się jasne, że w grę wchodzi wizja samego istnienia, tego, co naprawdę znaczy być człowiekiem.
Biskupi hiszpańscy w dokumencie „Prawda ludzkiej miłości” z lipca 2012 r. stwierdzają, że gender prowadzi do kultury, która nie rodzi życia, ale śmierć. Francuscy hierarchowie zwracają uwagę na „zorganizowaną i wojującą inwazję teorii gender, szczególnie w sektorze edukacji”. W kwietniu 2013 r. kard. André Vingt-Trois, otwierając zgromadzenie plenarne Konferencji Biskupów Francji, wskazał, że „pokusa odrzucania jakiejkolwiek różnicy płci” stanowi ideologię leżącą u podstaw ustawy o „małżeństwie dla wszystkich” (mimo jednoznacznego stanowiska Kościoła Francuskie Zgromadzenie Narodowe zalegalizowało małżeństwa jednopłciowe, przyznając im prawo do adopcji dzieci). Także biskupi Słowacji w liście pasterskim na pierwszą niedzielę Adwentu 2013 r. zaprotestowali wobec zmasowanego kwestionowania natury człowieka i ataków na rodzinę, którą tworzą ojciec, matka i dzieci. Biskupi ostrzegli przed ideologią gender, zwracając się przede wszystkim do rządzących, rodziców i ludzi odpowiedzialnych za szkolnictwo o odwagę sprzeciwu wobec pomysłów z kręgu kultury śmierci i nieuleganie presji instancji międzynarodowych domagających się ponadstandardowych uprawnień dla mniejszości homoseksualnych. Episkopat Portugalii w liście pasterskim z listopada 2013 r. stwierdził, że ideologia gender wypacza prawdę o człowieku i ludzkiej miłości, a lobby genderowe miało wpływ na zniekształcenia w portugalskim ustawodawstwie.
Zdaniem abp. Giampaolo Crepaldiego z Triestu, ideolodzy gender wywierają coraz większe naciski na rządy poszczególnych krajów, by zmieniały ustawodawstwo dotyczące prokreacji, życia i rodziny. W przedstawionym w styczniu 2013 r. raporcie opracowanym przez Międzynarodowe Obserwatorium Nauki Społecznej Kościoła im. Kard. Van Thuana wskazał, że najmocniejszy atak genderideologii skierowany jest obecnie na tradycyjnie chrześcijańskie kraje Ameryki Łacińskiej. Przykładem jest Argentyna, gdzie w ciągu jednego roku zalegalizowano zapłodnienie in vitro, wprowadzono „tożsamość gender” i zmodyfikowano kodeks cywilny tak, by legalne stały się surogatki i ich „brzuchy do wynajęcia”. „Wszędzie tam, gdzie zalegalizowano związki partnerskie i gejowskie, kolejnym krokiem była zmiana prawa rodzinnego i narzucanie modelu tzw. nowej rodziny oraz zupełne pomijanie zasad wynikających z prawa naturalnego” — podkreśla abp Crepaldi.
Na tym tle głos polskich biskupów odbija się głośnym echem. „Wobec nasilających się ataków skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni — piszą biskupi — by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie małżeństwa i rodziny, fundamentalnych wartości, które je chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania ich nowej wizji”. Zwracają uwagę, że: „Tworzone są dokumenty pozornie służące ochronie, bezpieczeństwu i dobru obywateli, które zawierają elementy mocno destrukcyjne”. Podają przykład Konwencji Rady Europy przeciwko przemocy wobec kobiet, która, „choć poświęcona istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, promuje jednak tzw. niestereotypowe role seksualne oraz głęboko ingeruje w system wychowawczy, nakładając obowiązek edukacji i promowania m.in. homoseksualizmu i transseksualizmu”. Biskupi zwracają również uwagę na wzrost społecznej akceptacji, w tym także rodziców na „wolne związki”, wzrost liczby rozwodów, brak otwartości na dar życia. Jednocześnie biskupi apelują o wykorzystanie demokratycznych procedur do obrony rodziny, zaangażowanie, edukację. Apelują, by „nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży”.
Omawiane zmiany społeczne i kulturowe są wynikiem planowanego od kilkudziesięciu lat działania nie tylko jako nośna ideologia, ale także jako program polityczny o standardzie międzynarodowym. Gdy genderowa definicja płci staje się częścią ustawodawstwa, to zaczyna dotyczyć wszystkich obywateli. Podobna sytuacja będzie w Polsce, jeżeli nie wzrośnie samoświadomość społeczeństwa dotycząca skutków genderideologii. Przecież podpisana przez Polskę 18 grudnia 2012 r. Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, która zakłada obalanie stereotypów na temat płci, dotyczyć będzie milionów młodych Polaków. W Sejmie znajduje się projekt tzw. ustawy równościowej, złożony przez SLD i Twój Ruch. Jeśli zostanie przyjęta, ograniczy prawa chronione konstytucyjnie, m.in. dotyczące wolności słowa. W ustawie znajduje się zapis zakazu dyskryminacji ze względu na tzw. ekspresję płciową i tożsamość płciową. Jakie to będzie miało znaczenie np. dla pracodawców odmawiających zatrudnienia osobie o orientacji homoseksualnej czy w obronie przed perwersyjnymi zachowaniami w miejscach publicznych, możemy przekonać się niebawem, jeżeli nie powiemy stanowczego: NIE!
opr. mg/mg