O pułapkach parad równości

Nietrudno zauważyć, że sensem organizowania parad równości jest prowokacja. Pytanie, jak nie dać się prowokować?

To, co na temat parad równości i środowisk LGBT mówią i piszą media nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością. O co tak naprawdę chodzi tym, którzy robią wielką burzę wokół tego tematu?

Jest taka scena w trzeciej odsłonie filmu „Szklana pułapka” (z 1995 roku), w której biały policjant grany przez Bruce'a Willisa zostaje zmuszony do tego, aby rozebrany do naga przeszedł przez dzielnicę Harlem w Nowym Jorku zwaną wówczas „czarną mekką” z wielką tablicą z napisem „Nienawidzę czarnuchów”. Wiadomo, że to tylko film i oczywiście niezawodny Bruce Willis wychodzi z tej sytuacji bez szwanku, chociaż taka prowokacja w Harlemie z wielką dozą prawdopodobieństwa miała się skończyć tragicznie dla bohatera. Taki zresztą był pewnie zamysł tych, którzy go tam wysłali.

O co chodziło w Białymstoku?

Przyszła mi ta scena na myśl kiedy zastanawiałem się nad sensem parady równości zorganizowanej w Białymstoku, która tak mocno wstrząsnęła opinią publiczną w naszym kraju, a robi się wiele, by również poza nim zaszczepić opinię o Polakach faszystach i homofobach. W komentarzach prasowych i internetowych, w programach telewizyjnych pojawiło się wiele porównań, padły takie słowa jak pogrom, bandytyzm, chuligani, troglodyci. Nie mogę się opędzić od myśli, że organizatorzy tej parady mieli podobne zamiary jak ci z wspomnianego wyżej filmu. Zresztą, to nawet nie jest moje podejrzenie, to jest właściwie pewność. Skoro jeden z „guru” tęczowej rewolucji, założyciel ruchu swojego imienia, który nieco się zużył i musiał zostać zastąpiony na pierwszej linii przez byłego prezydenta Słupska, ale nadal pozostaje istotnym punktem odniesienia dla współwyznawców ideologii LGBT, napisał na swoim Twitterze: „Robić Marsze Równości non stop. I dać się pobić”, to nie ma żadnej wątpliwości, o co tutaj chodzi. Chcą krwi, chcą mieć swoich męczenników, chcą, aby odium spadło na Kościół katolicki i ugrupowania polityczne, które - słusznie czy nie - są z Kościołem kojarzone. Myślę również, że chodzi także o pieniądze, które po ewentualnych tragicznych wydarzeniach popłynęłyby strumieniem z różnych fundacji na walkę z homofobią, a także o te pieniądze, które dostają partie po przekroczeniu progu 3% w wyborach parlamentarnych. Wiadomo, że jeśli uda się rozpętać antyprawicową histerię, to wzrosną szanse ugrupowań lewicowych. Organizatorem parady równości w Białymstoku było stowarzyszenie „Tęczowy Białystok”, którego twarzami są politycy Partii Razem.

Na szczęście więc w Białymstoku nie udało się uczestnikom parady „dać się pobić”, ponieważ w mediach nie pojawiło się ani jedno zdjęcie kogoś, kto ucierpiałby w tych zamieszkach. I mimo wielkiej wrzawy medialnej, mimo aresztowania kilkudziesięciu osób, nie za bardzo udaje się znaleźć ofiary. A jak już się jakieś trafią, to okazuje się, że jest to albo ktoś z kontrmanifestantów, albo nawet dzieci z pikniku rodzinnego, które przypadkowo potraktowano gazem pieprzowym. Chociaż w Białymstoku wydano zezwolenia na bodaj 60 kontrmanifestacji, to na szczęście nie wydarzyło się nic tragicznego, dzięki Bogu i pewnie dzięki modlitwie wielu, którzy w tym czasie modlili się w katedrze białostockiej (w obawie przed jej sprofanowaniem przez uczestników parady ludzie modlili się tam ze swoimi kapłanami). Wiem, że za pisanie w takim tonie mogą mnie spotkać gromy z wielu stron, przykład ks. arcybiskupa Jędraszewskiego jest na wyciągnięcie ręki, ale tak to widzę. Kiedy oddzielimy medialny szum od faktów, okazują się one być bardzo dalekie od oczekiwanych przez organizatorów. Którzy z całą pewnością będą nadal, przepraszam za wyrażenie, „szukać guza”, jak im doradza ich guru. I naszym zadaniem, drodzy Czytelnicy, jest to, aby tego guza nie znaleźli. Wiemy, że w programie jest również Kalisz, polski Nazaret, miasto Świętego Józefa. Proszę zwrócić uwagę, że nie zdobyli się oni na odwagę, aby zrobić jedną wielką paradę równocześnie, we wszystkich miastach naraz. Myślę, że z prostej przyczyny, że jest ich zbyt mało i zdają sobie z tego sprawę, że w Polsce ta ideologia nie chwyta. Muszą więc uciekać się do tego objazdowego przedstawienia i z ostrożności procesowej nie będę sugerował, że być może część manifestantów robi to za pieniądze. A większość celebrytów popiera ich próbując na tej fali podreperować swoją popularność. No i jak wspomniałem, pojawią się również w Kaliszu. Jak powinniśmy się zachować?

Kon-sty-tu-cja! Kon-sty-tu-cja!

Przede wszystkim to nie jest tak, że tylko mniejszości mają swoje prawa i w ramach tych praw mogą obrażać i demoralizować większość. Były takie przypadki, że jeżeli podczas jakiejś manifestacji, np. marszów niepodległości, zdarzały się jakieś karygodne występki, w kolejnych latach nie wydawano pozwoleń na ich przeprowadzenie. Chciałbym tutaj przytoczyć słowa listu Arcybiskupa Białegostoku, Tadeusza Wojdy, bo one przypominają nam ważną rzecz: „Na 20 lipca br. zaplanowany jest w Białymstoku marsz środowisk związanych z LGBT. Jest to inicjatywa obca naszej podlaskiej ziemi i społeczności, która jest mocno zakorzeniona w Bogu, zatroskana o dobro własnego społeczeństwa, a zwłaszcza dzieci. Jak można się było przekonać w innych polskich miastach, uczestnicy marszu swoją niecenzuralną postawą i strojem dawali gorszący przykład innym, korzystającym z przestrzeni publicznej, a zwłaszcza dzieciom i młodzieży. W czasie tych parad szydzono z wartości chrześcijańskich, profanowano święte symbole, wypowiadano bluźnierstwa przeciw Bogu i wulgaryzmy pod adresem ludzi wierzących. (...) Ewangelia uczy nas szacunku i miłości do każdego człowieka i to staramy się czynić, ale nie godzimy się na szydzenie z naszej wiary i deprawację najmłodszych. Kościół, rodziny chrześcijańskie i środowiska mają prawo do publicznej ochrony dziecka i wyrażania sprzeciwu wobec niebezpieczeństwa demoralizacji najmłodszych, co jest zagwarantowane w art. 72 ust 1 Konstytucji RP”. Tyle Ksiądz Arcybiskup. A teraz przypomnijmy jeszcze cytowany artykuł 72 Konstytucji paragraf 1.: „Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją”. I tego mamy się trzymać, naszego konstytucyjnego prawa do ochrony dzieci przed demoralizacją. Dlatego walczymy o niedopuszczenie do szkół demoralizujących programów, dlatego mówimy „stop” pornografii i podejmujemy wiele innych działań. Ale jak zastosować te słowa do parady równości, kiedy wiemy, że jej uczestnicy, może zmanipulowani, a może świadomi, szukają zaczepki, chcą dać się pobić, chcą prowokować?

Ewangelia! Ewangelia!

Na pewno należy unikać jakiejkolwiek formy przemocy. Rozmawiałem z panią Edytą z Białegostoku, która jest dyrektorką szkoły. Mówiła mi, że w jej szkole uczą się dzieci katolickie, grekokatolickie, prawosławne, a także muzułmańskie. I ona nie „kupuje” tezy o braku tolerancji w Białymstoku. To jest tygiel narodowościowy i religijny, w którym ludzie spokojnie współżyją. I nie lubią tam takich nachalnych prowokacji. Ale też powiedziała mi pani Edyta, że nie „kupuje” również zachowania kibiców, którzy na przemian wzywali Boga i używali wulgaryzmów wobec uczestników parady. I ja się z nią w pełni zgadzam. Dlatego mam dla wszystkich, którzy się martwią paradą w Kaliszu taką perykopę ewangelijną. Chodzi o przypowieść o chwaście (Mt 13, 24-30, 36-43) „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” Odpowiedział im: „Nieprzyjazny człowiek to sprawił”. Rzekli mu słudzy: „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?” A on im odrzekł: „Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza”» (...). Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!» On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!”

Często mamy taką pokusę, aby wyrwać chwasty natychmiast, aby zrobić porządek. A jednak Pan Jezus zachęca nas, byśmy osąd pozostawili Bogu. Chwasty zła możemy usuwać z naszych serc, a jeśli widzimy je gdzie indziej, powinniśmy bronić się, modlić się, ale nie używać przemocy. Obowiązuje zawsze pawłowe zawołanie z Listu do Rzymian (12, 21): „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. Konkretna rada na ewentualne parady w naszych miastach: zgromadźmy się o tej samej porze, ale nie na trasie przemarszu, a w naszych kościołach i tam z naszymi kapłanami módlmy się żarliwie, aby zło nas nie zwyciężyło.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama