Patriotyzm jest fajny

Dlaczego tak trudno odpowiedzieć sobie dziś na pytanie: co to znaczy być Polakiem?

Roman Giertych niczym faszysta chce zmusić dzieci europejskiego kraju do tego, by pokochały swoją ojczyznę - histerycznie obawiają się tego wszyscy światli obywatele. Co się stało, że miłość do ojczyzny swych przodków uważana jest za zło, a pojęcie „patriotyzm" zostało sprowadzone do bełkotliwego sformułowania w stylu „faszystowski nacjonalizm"?

Dlaczego tak trudno odpowiedzieć sobie na pytanie: co to znaczy dziś być Polakiem? Chciałoby się od razu zapytać: a czy w ogóle wolno dziś być Polakiem? Oczywiście, że to przesada, jednak wobec oburzenia, jakie ma miejsce w mediach - chyba usprawiedliwiona. Lata komuny sprawiły, że tak doskonale wyprano nam mózg, iż hasło „Bóg - Honor - Ojczyzna", pod którego sztandarem nasi przodkowie przelewali krew, zostało wyśmiane, poniżone i w rezultacie stało się dla kilku już pokoleń zupełnie obce. Każde z tych słów z osobna jawi się jako jakaś niemodna i archaiczna abstrakcja, a ich zbitka nasuwa na myśl łysego skinheada czającego się z kijem bejsbolowym na zwykłego człowieka. A więc oto mamy prawdziwą i jedynie słuszną opozycję: „prawdziwy Polak" kontra „wyluzowany Europejczyk". Wolimy nosić wojskowe bluzy z naszytą na ramieniu flagą niemiecką czy USA, a o polskiej przypominamy sobie jedynie w czasie sportowych zmagań naszej reprezentacji. Przecieramy jednakże oczy ze zdumienia, widząc na koncercie zespołu Lao Che przy Muzeum Powstania Warszawskiego młodzież, która wymachuje biało-czerwo-nym sztandarem. Skinheadzi?

„Nie głosuję - wyjeżdżam"

Do tych rozważań sprowokowało mnie najnowsze wydanie „Frondy" (nr 39), której okładka - jak zwykle - jest fantastycznie kontrowersyjna. Zaciśnięta pięść trzymająca różaniec i napis: TU JEST POLSKA. Tu, czyli dziś. Co to znaczy dziś być patriotą? Nie ma żadnej niewoli, nie musimy wychodzić z karabinem czy chociażby z kamieniem w ręku na żaden plac, by walczyć o niepodległą ojczyznę. Możemy głośno o wszystkim mówić i pisać. A więc czy być patriotą to tylko pamiętać o historii, nie dać Polski sobie zohydzić i zhańbić? „Fronda" zdaje się mówić, że to także nie odwracać się od tego, co tworzy dziś nasz kraj, nie dać się zobojętnić modą na wzruszanie ramionami, które w rezultacie implikuje programowe: „nie głosuję, bo i tak niczego to nie zmieni" albo „wyjeżdżam, bo tu nie da się żyć". Rewelacyjnie ujął dzisiejsze myślenie w stereotypy twórca jednego z komiksów zamieszczonych w numerze (T. Kołodziejczak): „Przecież z tego, że jestem Polakiem nic nie wynika. Ani że jestem gorszy, ani lepszy. Moja narodowość jest obojętna dla gospodarki, etyki i Pana Boga".

Lęk przed narodowym katolikiem

Wrogiem numer jeden jest dziś narodowy katolik, z czego wynika, że nie da się pogodzić miłości do Polski z miłością do Kościoła. Brzmi to jednak jak jakiś absurd. Według teologii katolickiej, miłość do ojczyzny i narodu mieści się w ramach miłości bliźniego, a to wystarczająco chroni przed ksenofobią. Nasi przodkowie byli przekonani o nierozerwalnym związku wiary katolickiej i polskości. Złośliwi przypominają natychmiast wierszyk: „Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem". Lepiej nazwać to pobożnością ludową w stylu Prymasa Wyszyńskiego, który twierdził, że tylko w narodzie człowiek może właściwie zrealizować powołanie, do którego wezwał go Stwórca. Czy nie zaskoczył nas patriotyzm Jana Pawła II, tak jawnie wyznawany w książce „Pamięć i tożsamość"? Przecież Papież podkreślał, że naród to wspólnota tak naturalna jak rodzina. Niestety, dziś bezpieczniej jest używać słowa „społeczeństwo" niż „naród".

Do numeru dołączona jest książeczka „Wzorcownia polska" autorstwa Lesława Juszczyszyna: ktoś cię przekonuje, że nie mamy z czego być dumni? Przekonaj się sam! Świętość zawsze w cenie!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama