O wyroku w sprawie Gościa Niedzielnego i prześladowaniu katolików za poglądy
Cała Polska jest w szoku po wyroku skazującym ks. Marka Gancarczyka, redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”. Spodziewała się Pani, że sąd zabroni mówić o aborcji „zabójstwo”?
− Nadal nie mogę w to uwierzyć, to jakiś koszmar. Sąd praktycznie zdelegalizował wyznawanie wartości judeochrześcijańskich w Polsce! Zakneblował 70 proc. kobiet, katoliczek i nie katoliczek, które w badaniach opinii publicznej właśnie „zabójstwem” nazywają uśmiercenie dziecka przed urodzeniem. W konsekwencji sąd powinien nakazać spalenie Biblii, katechizmu, a podręczniki do biologii, które jednoznacznie stwierdzają, że człowiek zaczyna się od poczęcia, wstawić na indeks ksiąg zakazanych. Każdy rodzic, który na USG widzi dziecko, a nie tymczasowy produkt poczęcia, powinien być upominany, że popada w katolicyzm, który sam w sobie jest, jak wiemy dzięki pani sędzinie z Katowic, „mową nienawiści”.
Sąd powiedział, że wolno nam uważać aborcję za zabójstwo, ale tylko kiedy wypowiadamy się o ogólnej idei...
− Czyli kradzież to kradzież, ale wykonawca kradzieży to nie złodziej? Pedofilia jest obrzydliwa, ale ostrożnie, żeby nie zranić uczuć gwałciciela? Ciekawie skomentował to kuriozalne orzeczenie Łukasz Warzecha dla Fronda.pl, mówiąc: „Ten wyrok jest kolejnym świadectwem tego, jak niski, fatalny i żenujący jest stan polskiego sądownictwa i umysłowość polskich sędziów. I chciałbym zaznaczyć, że mówię to ogólnie, broń Boże, nie mówię o konkretnej osobie”.
W żartobliwym tonie, ale jednak poruszył poważną sprawę. Będziemy się sami cenzurować?
− Panie Boże zachowaj. Nie wolno nam się dać zastraszyć! Nie wolno nam dać sobie wmówić, że jesteśmy jakimś nielegalnym, wstydliwym marginesem. To nieprawda, ludzie myślą normalnie, tylko boją się mówić na głos, bo nagonki medialne czy wyroki sądowe kreują w nich poczucie, że z normalnym poglądem na życie trzeba się kryć.
Wie pani, że zdecydowana większość obywateli Unii Europejskiej jest przeciwna przywilejom dla gejów? Tak wykazują, rok w rok, oficjalne statystyki UE. Wie pani, że żaden stan w USA nie zgodził się drogą demokratyczną na przywileje małżeńskie dla związków homoseksualnych ani na aborcję? W Polsce za aborcją na życzenie jest margines skrajnych lewicowych, pro-homoseksualnych antyklerykałów, często o komunistycznym rodowodzie. A media kreują wrażenie, że to co najmniej połowa opinii publicznej. Nie dajmy się oszukać.
A jednak ci, którzy podzielają opinie tej większości, są atakowani.
− No, tak. Druga strona uderza w pojedyncze osoby, żeby sabotować ich działalność, a przede wszystkim, żeby zastraszyć tę większość. Dlatego tak ważne jest, żeby „na froncie” nie zostawały pojedyncze osoby. Od momentu ogłoszenia wyroku murem za ks. Markiem Gancarczykiem stanęli biskupi, niektórzy politycy, częściowo Rzecznik Praw Obywatelskich. Dziennikarze wyrażali solidarność, podpisując się pod słowami „Gościa Niedzielnego”, prześcigali się w deklaracjach pod hasłem: „wszystkich nas pozwijcie”. Szkoda, że dopiero teraz takie poruszenie, bo ks. Gancarczyk potrzebował wsparcia od roku, ale cieszę się i mam nadzieję, że to nie tylko chwilowy powiew solidarności.
No właśnie, dzisiaj ks. Marek Gancarczyk, a Pani też stoi w kolejce po swój wyrok.
− Tak, też mam proces. Pozwała mnie Wanda Nowicka, bo mówiłam w telewizji o jej powiązaniach z przemysłem aborcyjno-antykoncepcyjnym. Założyła mi sprawę karną, ze słynnego już paragrafu 212. Grożą mi dwa lata więzienia. Więcej szczegółów na MamProces.pl.
Jak się Pani czuje, znając wyrok na redaktora „Gościa” w kontekście swojej sprawy?
− Mam mieszane uczucia. Wiem, że prawda jest po mojej stronie i że podtrzymuję wszystko, co powiedziałam. Jaki będzie wyrok? Nie wiem, jak widać spodziewać się można wszystkiego. Wanda Nowicka zajmowała się „od kuchni” i sprawą Alicji Tysiąc, i aborcji na 14-letniej matce z Lublina, robiła nabór prawników na potrzeby tego typu rozgrywek. Ja nie mam ani tyle pieniędzy, ani doświadczenia. „Tylko” prawdę po mojej stronie.
Sprawa ks. Gancarczyka wywołała dużą solidarność, może ktoś i Panią wesprze?
− Ależ nie wyobraża sobie pani, jak takie sprawy konsolidują środowisko! Mój proces nie jest nawet w połowie tak znany jak sprawa ks. Gancarczyka, a nigdy wcześniej w życiu nie zalała mnie taka fala życzliwości, solidarności i wsparcia, jak przez ostatnie tygodnie. Dostaję setki maili, paczek, listów od osób prywatnych, rodzin, duchownych, nieraz całych parafii! Z Polski i zagranicy. Nie nadążam z odpowiedziami. Piszą obcokrajowcy, pisze Polonia, ludzie zapraszają do siebie, żebym mogła „sobie od tego wszystkiego odpocząć”. Są naprawdę poruszeni, oburzeni, a przede wszystkim narasta poczucie solidarności. To nie pani ma proces, piszą. To my wszyscy ten proces mamy razem z panią.
Dwa procesy wytoczone przez to samo środowisko, to przypadek?
− Szczerze wątpię. Nie tak dawno słyszeliśmy o wyroku 15 tys. zł grzywny za nazwanie człowieka praktykującego homoseksualizm „pedałem”. W międzyczasie przetoczyła się też seria prowokacji i prób postawienia przed sąd Wojciecha Cejrowskiego za cytowanie Biblii w temacie homoseksualizmu. W czasie kampanii wyborczej trzy procesy o obrażanie homoseksualistów stwierdzeniem, że homoseksualizm jest chorobą, wytoczono Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka. A czołowi działacze gejowscy publicznie nawoływali do masowego podawania do sądu za „homofobię” i o uznanie w Polsce związków zawieranych za granicą. W siedzibie „Gazety Wyborczej” odbyła się specjalna konferencja, na której tę strategię ciągania po sądach szczegółowo omawiano. A jak spojrzymy na Europę Zachodnią i USA, to już zupełnie pozbędziemy się wrażenia, że kilka równoległych akcji prawnych, używających aparatu sprawiedliwości przeciw katolikom, to zbieg okoliczności. Lewica rozpaliła stosy.
Ale po co?
− Bo przegrywają debatę publiczną na argumenty. Bo są mniejszością z zapędami totalitarnymi. Nie potrafią przekonać demokratycznej większości do swoich chorych idei, więc narzucają je gwałtem. Jak w PRL. To są te same mechanizmy, te same metody, ta sama machina propagandy i zastraszenia. Może to i dobrze, że to wreszcie wszystko wychodzi, że spadają maski. Wiemy, kim naprawdę są piewcy postępu i jakie mają zamiary.
Wszyscy katolicy powinni się bać?
− Nie, żaden! Bo jest napisane: „Nie lękajcie się!”. Ale coś w tym jest. Odbieram wyrok na ks. Marka Gancarczyka jako groźbę i zapowiedź dalszego instytucjonalnego prześladowania Kościoła z powodów czysto ideologicznych. Całkiem poważnie przyznam, że jako katoliczka czuję dzisiaj strach, jaki do tej pory znałam tylko z opowiadań rodziców o ciemnych czasach PRL. Urzędnik państwowy dyktuje zawartość katolickiej gazety i nakazuje księdzu wyprzeć się piątego przykazania! 30 tysięcy kary zapłacimy wszyscy − w tym tygodniu taca nie pójdzie na świątynię ani na pomoc biednym, ale na okup. Zamach na wolność słowa, poglądów i religii jest najohydniejszy właśnie wtedy, kiedy podparty jest autorytetem sądu. Sądu, który uzurpuje sobie prawo do skazywania za „bezprawne” opinie. Tym bardziej podpisuję się pod każdym słowem „Gościa Niedzielnego”. Jeśli pójdę siedzieć za to „przestępstwo myśli”, to przynajmniej w dobrym towarzystwie.
opr. mg/mg