Kto ma prawo do Eldorado?

Polityczni decydenci zamiast stworzyć świetne warunki do bogacenia się w swoich krajach wszystkim obywatelom, sami wolą uciec tam, gdzie ręka ich rodzimego fiskusa nie sięga

Polityczni decydenci zamiast stworzyć świetne warunki do bogacenia się w swoich krajach wszystkim obywatelom, sami wolą uciec tam, gdzie ręka ich rodzimego fiskusa nie sięga.

Kto ma prawo do Eldorado?

Taki jest najważniejszy wniosek z „Panama Papers”, a więc tzw. afery „panamskich kwitów”. Wyciek około 11,5 mln dokumentów z panamskiej kancelarii Mossack Fonseca zamiast oburzenia, powinien wywołać szeroką dyskusję na temat przebudowy istniejących systemów podatkowych. Sytuacja, w której prominentni politycy i osoby z ich otoczenia, dla ochrony swoich majątków wybierają raje finansowe, omijając tym samym systemy fiskalne (na które często mają wpływ), jest po prostu chora.

Z piekła do raju

– Politycy sami przenoszą się do rajów, a swoim obywatelom fundują piekło. Najważniejszą kwalifikacją w rządzeniu jest kwalifikacja moralna. To ona pozwala wybrać dla swojego państwa i swoich obywateli takie rozwiązania, które są dla nich najkorzystniejsze ze względu na poziom ich dobrobytu. Ci politycy nie mają kwalifikacji moralnych, aby być przywódcami własnych społeczeństw, skoro dla własnych obywateli fundują gorsze rozwiązania, a sami korzystają z lepszych – zaznacza Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. O ciężkim losie przeciętnego europejskiego podatnika świadczą chociażby stawki podatków od dochodów firm (czasem około 30 proc.), dochodów osobistych (najwyższa stawka zwykle rzędu 40–50 proc.) czy VAT, a więc podatek, który chcąc nie chcąc płaci w zasadzie każdy, dokonując zakupów (zwykle stanowi jedną czwartą-jedną piątą ceny danego produktu). W Polsce mimo że stawki CIT i PIT nie są tak wysokie, to jednak płaci się całe mnóstwo ukrytych podatków, a do tego wszystkiego dochodzi skomplikowany system. – Wprowadzenie powszechnie bardzo niskich podatków albo pełnych zwolnień podatkowych jest raczej niemożliwe w państwach dużych, obciążonych np. wydatkami na zbrojenia, infrastrukturę, opiekę socjalną i medyczną itp. Niektóre państwa próbują wprowadzić małe, „lokalne” raje podatkowe na swoim terytorium, np. w Polsce są nimi Specjalne Strefy Ekonomiczne, w Portugalii – Międzynarodowe Centrum Biznesu (IBC) na wyspie Madera – mówi dr Janusz Fiszer, radca prawny i doradca podatkowy, partner w Kancelarii GESSEL i docent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak wobec możliwości przeniesienia się do prawdziwego raju podatkowego to zdecydowanie za mało. Dlatego, o ile politykom emigrującym ze swoimi pieniędzmi poza granice ich państw można słusznie zarzucić cynizm i obłudę, o tyle „niepolitycznym” krezusom dziwić się nie można. – Jak już dawno temu zauważył George Orwell, autor m.in. Folwarku zwierzęcego, nikt nie jest patriotą, jeśli chodzi o podatki. Zawsze mówiłem, że gdyby ludzie z listy 100 najbogatszych Polaków płacili podatki w Polsce, to nie byłoby ich na tej liście, bo większość z nich ma rezydentury podatkowe poza granicami Polski – podkreśla Andrzej Sadowski.

Ucieczka to nie przestępstwo

Jednak z tzw. optymalizacji podatkowej nie każdy może czy chce skorzystać. Dlatego problem podatków często próbuje się także rozpatrywać w kategoriach etycznych. – Płacenie podatków to nie jest kwestia tylko jednej strony. Mamy bowiem sytuację trójstronną: są podatnicy, urzędnicy, którzy podatki pobierają i politycy, którzy je wydają – mówi ks. Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia WIOSNA, organizator „Szlachetnej Paczki” i duszpasterz ludzi biznesu. – Urzędnicy powinni być sojusznikami przedsiębiorców, a nie ich przeciwnikami. Podatnik z kolei politykom powinien zadać pytanie: „Czy dobrze wydajecie moje pieniądze?”. Dopiero sojusz tych trzech stron daje nam płaszczyznę do oceny moralnej. U nas jednak często ocenia się tylko jedną stronę tej sytuacji – zauważa.

Ucieczkę do raju podatkowego, zwłaszcza w wykonaniu najzamożniejszych, można więc tłumaczyć ochroną przed konfiskowaniem przez rząd owoców pracy i ich marnotrawieniem. Jednak wobec takich przecieków jak ten z „Panama Papers”, opinii publicznej serwuje się proste skojarzenie: raj podatkowy = przestępstwo. Czy słusznie? – Utożsamianie korzystania z raju podatkowego z przestępstwem jest oczywiście populistycznym uproszczeniem, a zazwyczaj po prostu pretekstem do zarzutów politycznie motywowanych. Niestety publiczność łatwo to akceptuje i przyjmuje za prawdę objawioną – mówi dr Janusz Fiszer. Nie znaczy to oczywiście, że istnienia rajów podatkowych nie wykorzystują do działalności przestępczej i „prania brudnych pieniędzy”, także politycy pochodzący z tych krajów, gdzie korupcja jest na porządku dziennym, a władza zmienia się często i gwałtownie. – Te dwa czynniki są oczywistym paliwem dla rajów podatkowych – dodaje.

Kilka kroków do większego zysku

Same raje podatkowe, a więc terytoria, na których podatki dochodowe są bardzo niskie lub nie ma ich wcale, choć często kojarzone głównie z krajami karaibskimi, występują także choćby w Europie. Jak przenieść do nich interesy? Kupno lub założenie spółki w raju podatkowym można powierzyć wyspecjalizowanej kancelarii, można to też zrobić przez internet. – Koszt jest niewielki, od kilkuset do 2–3 tys. dolarów – mówi dr Janusz Fiszer. Spółkę zasila się nowymi środkami poprzez podwyższenie jej kapitału lub przez pożyczkę np. od wspólnika. – Członkami zarządu takiej spółki, tzw. directors – uwidocznionymi w rejestrach spółek są zwykle w większości, albo nawet w 100 proc., osoby miejscowe, pełniące taką funkcję w dziesiątkach albo setkach spółek. Często stosuje się też system tzw. Nominee Shareholders, czyli osób, które na podstawie umowy powierniczej występują formalnie jako wspólnicy danej spółki – tłumaczy radca prawny i doradca podatkowy.

W ten sposób powstają całe grupy spółek, bowiem w zależności od potrzeb i projektów inwestycyjnych, powołać można nowe spółki, czasem wtórnie inwestujące w państwie macierzystym inwestora, ale już pod innym szyldem. – Bardzo rzadko zyski są wypłacane w postaci dywidendy do rąk rzeczywistego inwestora, gdyż nie miałoby to sensu w sytuacji, gdyby podlegały standardowemu opodatkowaniu w państwie jego zamieszkania – mówi dr Fiszer. Jeśli prowadzi się interesy na dużą skalę, to wówczas korzysta się z usług lokalnego lub międzynarodowego banku, który przechowuje środki spółki, a wolnymi środkami może też zarządzać.

A dlaczego nie u nas?

– Nie ma przymusu płacenia wysokich podatków. Obywatele nie są poddanymi biurokracji i własnych rządów. Te czasy już się skończyły. Dzisiaj mamy wolność wyboru i możemy, także w ramach UE, zmieniać jurysdykcję podatkową. Póki jesteśmy wolni, mamy do tego prawo – tłumaczy migrację podatkową Andrzej Sadowski i przekonuje, że trzeba zmienić obecne niesprawiedliwe systemy podatkowe, które uniemożliwiają, zwłaszcza zwykłym obywatelom, korzystanie z owoców ich pracy. – Rząd większość tych owoców im konfiskuje, wmawiając, że jeśli to nie Kowalski wyda te pieniądze, tylko rząd będzie wydawał jego pieniądze, to z tego tytułu Kowalskiemu będzie lepiej – mówi. Należałoby więc odejść od systemowej niesprawiedliwości i likwidacji choćby najbardziej niemoralnego z podatków, jakim jest podatek dochodowy. – Albert Einstein, a więc umysł ścisły, zauważył, że nie ma bardziej absurdalnej rzeczy na Ziemi niż podatek dochodowy. Karze się nim tych bardziej aktywnych – zauważa prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Może więc zamiast pomstować na raje podatkowe, należałoby raczej spróbować stworzyć taki raj, choćby lokalny, europejski, na polskiej ziemi? Czy to aż tak bardzo nierealne? – Zawsze proponowaliśmy rozwiązania, które są dla naszych obywateli korzystne i jeśli one zostałyby wprowadzone, to tutaj zlecą się wszyscy, bo te rozwiązania będą lepsze niż w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Popularność Cypru, Malty, Monako, Luksemburga, Liechtensteinu, czy nawet teraz dla polskich firm – Czech, Słowacji czy Litwy, bierze się z faktu, że tam są zauważalnie lepsze rozwiązania, niższe podatki, a przede wszystkim systemy są o wiele prostsze – mówi Andrzej Sadowski.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama