Śmierć Pawła Adamowicza powinna być dla nas początkiem gruntownego przemyślenia społecznych nastrojów, nakręcenia negatywnych emocji
Kiedy piszę ten tekst, dowiaduję się, że umarł prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Nie wiem nawet co powiedzieć. Czy to możliwe, że takie rzeczy zdarzają się w naszym kraju? Czy skala przemocy może sięgać aż tak daleko? A jednak. To jest prawda. Bardzo smutna prawda. Nie będę próbował wyrokować, co to dla nas znaczy. Nie znam wszystkich motywów działania mordercy. Jestem jednak przekonany, że ta śmierć musi być dla nas początkiem gruntownego przemyślenia społecznych nastrojów, które politycznie nakręcają się coraz bardziej w kierunku wzajemnej nienawiści. I to po każdej ze stron. Nie umiem zgodzić się na łatwe wyjaśnienie: to ci albo tamci. Niezależnie od poglądów politycznych widać dzisiaj zaciekłą walkę o zdobycie władzy lub jej utrzymanie. Dlatego trudno przyjąć do wiadomości, że katolicy będą spokojnie usprawiedliwiać takie postawy tylko dlatego, żeby wygrała jakaś polityczna opcja.
Cieszę się więc bardzo, że przewodniczący episkopatu wydał oświadczenie, w którym bardzo wyraźnie pokazuje drogę, jaką w takich warunkach chce iść Kościół. Oczywiście oświadczenie zostało opublikowane wcześniej, tzn. przed śmiercią Pawła Adamowicza. Świetnie wpisuje się jednak w dyskusję, która teraz rozgorzała. A dotyczy ona właśnie chrześcijańskich postaw w polityce i życiu społecznym. Właśnie dlatego, że Kościół chce być głosem sumienia, a nie przystawką jakiejś partii politycznej, musi utrzymać swoją polityczną niezależność. Nie stoi po lewej czy prawej stronie. Nie wspiera żadnej partii politycznej. Nie robi tego, bo wie, że nie ma takiej partii, która proponowałaby program w całości zgodny z Ewangelią. Nie dlatego, że nie ma polityków, którzy chcą żyć w zgodzie z Ewangelią. Tak, są tacy politycy. Nie można jednak utożsamiać władzy z Kościołem, bo zawsze kończy się to źle: i dla Kościoła, i dla państwa. Przez takie utożsamienie Kościół straciłby swój niezależny od doraźnych interesów politycznych autorytet. A jest on dzisiaj tym bardziej potrzebny, im bardziej wzrasta propagandowo podsycana nienawiść do politycznych adwersarzy.
Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”
opr. mg/mg