Dlaczego nie piszę tekstów prymaaprilisowych?

Życie przerosło kabaret: pisanie niepoważnych tekstów jest niebezpieczne, bo poważni ludzie biorą je za dobrą monetę. Najdziwniejsze, gdy dotyczy to tak istotnych spraw jak katastrofa smoleńska czy wybory…

Dlaczego nie piszę tekstów prymaaprilisowych?

Pisałem kiedyś. Przestałem, gdy moje — myślałem, że oryginalne — zwariowane pomysły zaczęły być realizowane. Cóż, można powiedzieć, znów „życie przerosło kabaret”. Tak było zawsze, a przynajmniej od powstania Polski Ludowej. Teraz jest jednak inna epoka. W prawdziwym życiu realizowane są scenariusze daleko wykraczające poza granice wyobraźni najlepszych satyryków. Dlatego wymiękłem.

No, bo jaki wymyślony tekst może przebić fakt, że poważni (?) ludzie zupełnie poważnie i urzędowo potwierdzają a miliony innych w to wierzą, że stutonowy samolot rozleciał się w drobny mak po zderzeniu z drzewkiem?

Jasne, można napisać primaaprilisowy tekst, jak to praktyczni Amerykanie postanowili wyburzyć Manhattan i postawić nowy, drewniany, z brzozy smoleńskiej. Widzieli przecież wszyscy, jak podobny do tupolewa samolot wchodził w stalową konstrukcję World Trade Center jak w masło. Gdyby zamiast stali użyto smoleńskiej brzozy, boeing rozleciałby się na kawałeczki a wieże stałyby dalej. Można też pisać o nowym przeboju eksportowym Rosji, o powstających plantacjach brzozy typu Smoleńsk i o planach eksportu tego fenomenalnego materiału budowlanego, co powinno przynieść Federacji Rosyjskiej dochody większe od wpływów ze sprzedaży ropy i gazu. Można pisać, tylko jakoś mnie to nie śmieszy.

Nawiasem mówiąc, nowe „odkrycia”, czyli ujawnione nowe stenogramy rozmów w kokpicie nie zmieniają nic w tym temacie. To, kto był w kokpicie i co mówił nie ma nic do rzeczy. Według obu raportów: rosyjskiego i polskiego, bezpośrednią przyczyną katastrofy było zderzenie z brzozą. Piloci rozpoczęli wznoszenie, by odejść na drugi krąg i pewnie by odeszli, gdyby nie to fatalne drzewko.

Profesor Binienda opowiadał, jak na posiedzeniu zespołu ekspertów przy prezydencie USA został zapytany, o co chodzi z tym Smoleńskiem. Wiadomo, Amerykanie mało wiedzą o Polsce, ale coś tam słyszeli. Gdy wyjaśnił, że, według oficjalnych raportów, samolot nie przetrwał zderzenia z brzozą, reakcją była salwa śmiechu. Amerykanie znają się na żartach, Polacy traktują je poważnie.

A skoro już jesteśmy przy Ameryce, wyobraźmy sobie takiego przeciętnego czytelnika New York Timesa, Washington Post, czy tym podobnej gazety czytającego przy śniadaniu o antykorupcyjnej akcji FBI. Otóż zakamuflowany agent tejże instytucji, udający biznesmena, zwrócił się do wysoko postawionego urzędnika, powiedzmy członka rządu z propozycją korupcyjną, która została przyjęta. Są dowody, nie ma wątpliwości.

Super! — myśli sobie czytelnik — dobra robota FBI i z ciekawości czyta dalej, by dowiedzieć się,  jaki wyrok dostanie skorumpowany minister. A tu niespodzianka! Ze zdumieniem nasz czytelnik dowiaduje się, że efektem całej akcji jest wyrok bezwzględnego więzienia dla szefa FBI. No to wszystko jasne! — amerykański czytelnik nie musi już sprawdzać kalendarza i od razu wysyła do redakcji maila z gratulacjami fenomenalnego tekstu primaaprilisowego. A nad Wisłą to nie żart a rzeczywistość.

Cuda nad urnami wyborczymi, bicie rekordu Guinnessa w ilości głosów nieważnych i rekordowe pudło badania Exit poll, wyparowanie 130 tys. głosów na Śląsku i prezydent nazywający wątpliwości „odmętami szaleństwa” przebijają wymysły nawet najzdolniejszych satyryków.

Dodajmy do tego szereg innych, paranormalnych zjawisk, jak zakup Pendolino, które Pendolinem nie jest, czyli nie jest wahadłem z wysuwanymi pudłami a w Polsce nie ma torów, na których mógłby się ten pociąg rozpędzić. Nie zapominajmy też o ciężkich pieniądzach wydanych na duże projekty informatyczne, z których żaden należycie nie funkcjonuje.

Cóż więc może przebić nadwiślańską rzeczywistość? Cóż może wymyślić przeciętny felietonista, gdy w Polsce każdy dzień to 1. kwietnia?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama