"Uniwersalne wartości" są wartościami chrześcijańskimi - nic więc dziwnego, że niechrześcijanie kierują się etyką plemienną
Ogromnym zaskoczeniem dla wielu były oskarżenia rzucane przez ważnych izraelskich polityków wobec Polaków żyjących w czasie II wojny światowej. Zaskoczeni nie byli ci, którzy od lat obserwowali procesy zachodzące w przedstawianiu historii tamtego okresu w krajach zachodnich, szczególnie USA i Izraelu. Niemniej wielu z nich, nawet prawicowych komentatorów, oburzonych było ich agresywnym tonem. Cóż, nawet oni ulegli terrorowi politycznej poprawności i tolerancyjności
Otóż postępowi piewcy tolerancji nie rozumieją, że ludzie jednak się różnią. Nie tylko wyglądem zewnętrznym, co ma niewielkie znaczenie, lecz przede wszystkim mentalnością. A to zależy od wzorów cywilizacyjnych, w których ci ludzie wyrastają i żyją.
Tak zwane „ogólnoludzkie wartości” są wartościami chrześcijańskimi, przejętych przez walczących z chrześcijaństwem paryskich filozofów XVIII wieku. Są one obce, a przynajmniej nie w pełni wyznawane przez przedstawicieli innych cywilizacji, w tym żydów (mała litera celowo — chodzi o religię a nie narodowość).
Żydzi mają swoją odrębną cywilizację, a wśród jej fundamentów są pojęcie narodu wybranego oraz podwójna etyka: inna dla obcych, inna dla swoich. Wynika z nich, że Żydzi są czymś lepszym od pozostałych narodów, takimi nadludźmi.
Jak stwierdził Feliks Koneczny, religie mogą się zmieniać, uwarunkowania cywilizacyjne są znacznie trwalsze. Współczesny Izrael jest krajem w znacznym stopniu zlaicyzowanym, gdzie religijne znaczenie narodu wybranego zastąpiono świeckim kultem narodu. Podstawowym obowiązkiem Żyda ma być dążenie do przetrwania i pomyślności jego narodu. Dlatego wszystko, co służy tej sprawie, jest moralne, choćby z naszego punktu widzenia moralnym nie było. Jeśli interesowi temu służy, nazwijmy to delikatnie, naciągana interpretacja historii, to taką interpretację należy prezentować.
Piszę to nie dlatego, by przekonać, że Żydzi są źli i fałszywi, lecz po to, by pokazać, że są po prostu inni. Inaczej niż my rozumieją moralność.
Nie przypadkiem polscy Żydzi odcięli się od wypowiedzi izraelskich polityków. Żyją w Polsce i przejęli wiele z naszego sposobu myślenia. Trudno ich odróżnić zarówno fizycznie jak i mentalnie. I, choć poczuwają się do wspólnoty z innymi Żydami, tak naprawdę są Polakami wyznania mojżeszowego. A, poza tym, znają historię.
Szanse Polski na przeciwstawienie się fałszowaniu historii i finansowym żądaniom Przedsiębiorstwa Holokaust, bo tak to można nazwać, wyglądają skromnie. Optymizmu może dodać historia z żądaniami niemieckimi. Przypomnę: w czasie pierwszych rządów PiS-u pojawiły się żądania zwrotu lub wypłaty odszkodowań za niemiecki majątek przejęty przez Polskę po wojnie. Powstała organizacja „Preußische Treuhand„, a liczne autorytety prawnicze, również polskie, wskazywały, że Niemcy mają prawo odzyskać utracony majątek. Sytuacja wyglądała na beznadziejną do momentu, gdy, z polecenia ówczesnego prezydenta Warszawy — Lecha Kaczyńskiego, obliczono straty wojenne Warszawy. Suma zrobiła wrażenie a i wątpliwości, kto ma zapłacić, nie było żadnych. Preußische Treuhand zniknął z mediów.
Dziś, gdy oblicza się polskie straty wojenne, by wystąpić z żądaniem odszkodowań, ze strony niemieckiej słychać przypominanie, że Polska otrzymała już ziemie zachodnie. A to już jest defensywa, w ofensywie są Polacy.
W kwestii żydowskiej sprawa jest trudniejsza, bo przeciwnik silniejszy i ekonomicznie, i medialnie a nam brakuje sojuszników. Ba, nasz główny sojusznik jest przeciw nam. Działać potrzeba więc zdecydowanie i wielotorowo.
Przede wszystkim musimy pokazać światu naszą prawdziwą historię. Tutaj również nie mamy sojuszników. Nikt, oprócz nas, nie ma interesu w tym, by pokazywać, jak zachowali się Polacy podczas wojny. Więcej, prawie wszyscy mają interes w tym, by tego nie pokazać, obawiając się kompromitujących porównań.
Powinniśmy jednak, choćby nie wiem ile to kosztowało, propagować naszą historię. Niemcy, płacąc ciężkie pieniądze gwiazdom Hollywood za Walkirię i Listę Schindlera, przekonały świat, że to oni ratowali Żydów i walczyli z Hitlerem.
A my nie musimy naciągać historii, wystarczy pokazać ją taką, jaką ona była. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Zrealizujmy filmy o Witoldzie Pileckim, Żegocie czy Henryku Sławiku. Życiorysy zarówno Pileckiego, jak i Sławika, to gotowe scenariusze filmowe. Wystarczy rzetelnie zrelacjonować ich działania i wiernie przytoczyć wypowiedzi. Efekt murowany.
Dyskusję o roszczeniach finansowych musimy z kolei sprowadzić na grunt cywilizacyjno — prawny, czyli odnieść się do podstawowych zasad prawa obowiązujących w krajach cywilizowanych. Wykażmy naszemu głównemu sojusznikowi, że domaganie się wypłaty odszkodowań za bezspadkowe mienie pożydowskie w Polsce jakieś grupie amerykańskich Żydów, których z byłymi właścicielami łączy jedynie narodowość, jest podważeniem cywilizowanych systemów prawnych, w tym prawa amerykańskiego. Według prawa cywilizowanego świata majątek bezspadkowy przypada państwu, którego zmarły był obywatelem a pomordowani w Zagładzie Żydzi, którzy posiadali majątki w Polsce, byli obywatelami Polskimi. Domaganie się wypłaty odszkodowań organizacjom amerykańskich Żydów jest działaniem rasistowskim, stosowaniem mentalności plemiennej.
Zapytajmy sekretarza Pompeo, czy, jeśli w Kalifornii lub Pensylwanii umrze, nie pozostawiwszy spadkobierców jakiś Polak, to jego mienie powinno przypaść jakiejś grupie Polaków (bo nie państwu polskiemu). I, jeśli tak, to której: tej z Wrocławia czy tej z Białegostoku?
A do starszych braci z Przedsiębiorstwa Holokaust przemówmy językiem dla nich zrozumiałym, czyli wyliczeniami finansowymi.
Według słów Władysława Szpilmana, w ratowanie go zaangażowanych było trzydziestu Polaków i można to przyjąć jako ilość w warunkach okupacyjnej biedy i terroru typową. Policzmy teraz ich pracę i ponoszone przez nich i ich rodziny ryzyko i koszty a następnie pomnóżmy przez liczbę ocalonych, bo bez pomocy Polaków byliby nie ocalonymi a ofiarami.
Albo inaczej: zapytajmy tych holokauściarzy na ile, w dolarach, złotówkach lub szeklach, wyceniają wartość życia jednego ze swych uratowanych rodaków i znów pomnóżmy to przez ich ilość.
Pozostaje tylko zwrócić się do Przedsiębiorstwa Holokaust o uregulowanie tego rachunku. Skoro czują się uprawnieni do przejęcia majątków polskich Żydów, powinni poczuć się zobowiązani do spłaty ich długów.
Przeanalizujmy, skąd biorą się te bajońskie sumy żądanych odszkodowań, na jakiej podstawie zostały obliczone. Czy na podstawie obecnych wartości nieruchomości, ich wartości przed wojną, czy też w momencie przejęcia ich przez państwo polskie? Najuczciwszym jest ten trzeci wariant. Wtedy jednak wartość tych nieruchomości była niewielka a w takiej Warszawie wręcz ujemna, to znaczy wartość działki minus koszty usunięcia gruzu. Same działki też miały wartość niedużą, bo nie wchodziła wtedy w grę premia za położenie. Nie było wcale pewne, że Warszawa będzie odbudowana.
Takie wyliczenie powinniśmy przedstawić holokauściarzom z uprzejmą sugestią, by o wyrównanie różnicy między wartością sprzed wojny a bezpośrednio po niej zwrócili się następcy prawnego wykonawcy przekształcenia domów w gruz, czyli Republiki Federalnej Niemiec.
À propos Niemiec: Berlin jest najodpowiedniejszym adres dla całości żądań. Przypomnijmy, że, zgodnie z prawem III Rzeszy, majątki żydowskie wszędzie tam, gdzie stanęła stopa niemieckiego żołnierza, były konfiskowane na rzecz państwa lub obywateli niemieckich. Polska przejęła więc mienie nie pożydowskie a poniemieckie.
Jak się rozliczać, to rozliczać. Wyliczmy też wartość życia Polaków (taką samą jak Żydów — nie ma zmiłuj się) zabitych przez żydowskich funkcjonariuszy komunistycznego reżimu lub wydanych komunistycznym oprawcom przez żydowskich donosicieli. Po obliczeniu i dodaniu pozostałych wyliczeń, możemy podjąć dyskusję o odszkodowaniach, wykluczając jednak odszkodowania za mienie bezspadkowe z przyczyn zasadniczych, czyli przywiązania do podstaw cywilizowanego prawa.
Wiem, że to, co napisałem, może wyglądać na pobożne życzenia. Mamy do czynienia z potężnym przeciwnikiem, dysponującym znacznie większymi środkami.
Jednak, jako katolik, wierzę w moc prawdy, która prędzej czy — raczej - później wyjdzie na jaw. Wiem też, że zaniechanie wyżej opisanych działań będzie zgodą na rujnującą Polskę a niesprawiedliwą wypłatę odszkodowań. A, poza tym, poddanie się bez walki, to zupełnie nie po polsku.
opr. mg/mg