Felieton o spotkaniu z samym sobą
Najbardziej osamotniony jest ten,
kto boi się spotykać samego siebie.
Wczoraj w czasie katechezy rozmawialiśmy o różnych rodzajach rekolekcji. Mnie najbardziej umacniają mnie takie rekolekcje, w czasie których księża uczą nas żyć w świętości, a nie straszą piekłem albo jedynie przestrzegają przed grzechami. Zło zwycięża się przecież dobrem. Prawie wszyscy w klasie potwierdzili, że im też najbardziej pomagają takie właśnie rekolekcje, które fascynują miłością, a nie takie, które są (niezamierzoną) reklamą grzechu czy diabła.
Dyskusja zaczęła się dopiero wtedy, gdy nasza katechetka wspomniała o rekolekcjach ignacjańskich, w których uczestniczyła w zeszłym roku. W czasie takich rekolekcji, które trwają osiem dni(!), każdy z uczestników cały niemal dzień przeżywa na samotnej modlitwie i na poznawaniu samego siebie. Gdy usłyszał to Adam, słusznie zwany Głośnawym, natychmiast wyraził swoją dezaprobatę. Stwierdził, że takie rekolekcje powinny być zakazane, bo przecież samotność to pierwsze zło, jakie spotyka człowieka. W trakcie dyskusji zwróciłam uwagę na to, że trzeba odróżnić samotność od osamotnienia. To prawda, że źle jest człowiekowi żyć w osamotnieniu. Gdy nikt o nas nie pamięta, albo gdy inni nas ignorują, to robi się nam smutno. Ale jeszcze bardziej smutno robi się nam wtedy, gdy ktoś odnosi się do nas z agresją, gdy nas oszukuje czy poniża.
Niektórzy ludzie nie potrafią spotykać się nawet z Bogiem. Po grzechu pierworodnym Adam chował się przed Bogiem w krzaki, bo myślał, że On szuka go po to, by karać a nie po to, by ratować. Jeśli rodzice straszą swe dziecko tym, że Bóg je ukarze, gdy ono będzie niegrzeczne, to takie dziecko też chowa się przed Najwspanialszym Przyjacielem. Czasami w zły sposób spotykamy się z drugim człowiekiem. Dzieje się tak wtedy, gdy ktoś jest egoistą, gdy manipuluje drugim człowiekiem, albo gdy traktuje go jak rzecz, którą się posługuje zamiast jak osobę, którą powinien kochać. Nawet z samym sobą można spotykać się w zły sposób, na przykład wtedy, gdy ktoś odnosi się do siebie z agresją czy nienawiścią.
Włoskie przysłowie mówi, że lepiej być w samotności niż w złym towarzystwie. Oczywiście pod warunkiem, że nasza samotność nie jest osamotnieniem. Dobra samotność jest wtedy, gdy spotykamy się z samym sobą. Taka samotność jest nam potrzebna, bo kto nie umie w przyjazny i mądry sposób przebywać z samym sobą, ten nie jest w stanie zaprzyjaźnić się ani z Bogiem, ani z ludźmi. Im lepiej im lepiej wiem o tym, co dzieje się we mnie, tym piękniejsze i radośniejsze będą moje spotkania z Bogiem i z ludźmi. Nieszczęśliwi są ci, którzy uciekają od siebie: od własnych myśli i przeżyć, albo od głosu sumienia. Tacy ludzie „chowają się” przed samymi sobą poprzez alkohol, narkotyk, hałas czy ucieczkę od ciszy.
Kto nie umie spotykać się z samym sobą, ten nie umie radośnie spotykać się z innymi ludźmi. To jest tak, jak z miłością: kto nie umie kochać samego siebie, ten nie pokocha swoich bliźnich. Gdy mówiłam o tym w czasie katechezy, zauważyłam, że Głośnawy przestał „bawić się” telefonem komórkowym i że wreszcie zaczął słuchać. Na jego twarzy pojawiły się silne rumieńce. Byłam pewna, że po raz pierwszy od dłuższego czasu spotkał się wreszcie z samym sobą.
opr. mg/mg