Patronem Roku Kapłańskiego 2009 jest św. Jan Maria Vianney - jakim kapłanem był ten święty i czego może nas nauczyć?
Św.Jan Vianney — patron proboszczów całego świata — jest wzorem ascezy i pobożności kapłańskiej, gorliwości pasterskiej i kultu eucharystycznego.
Jan Maria Vianney urodził się 8 V 1786 r., na kapłana wyświęcony w 1815 r., zmarł w Ars 4 sierpnia 1859 roku, po czterdziestu przeszło latach wyczerpującego posługiwania. Miał wówczas 63 lata. W chwili objęcia parafii Ars było nieznaną wioską w diecezji Lyon. U schyłku jego życia śpieszyła tu cała Francja, a sława jego świętości, już po odejściu do Boga, zwróciła rychło uwagę Kościoła powszechnego. Św. Pius X dokonał jego beatyfikacji w roku 1905, Pius XI kanonizował go w roku 1925, a w roku 1929 ogłosił go patronem proboszczów całego świata.
Ojciec Święty Benedykt XVI ogłosił oficjalnie Rok Kapłański, w piątek 19 czerwca 2009 r., w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa — w dzień poświęcony tradycyjnie modlitwie o uświęcenie kapłanów. Ustanowienie tego Roku Kapłańskiego jest związane ze 150. rocznicą śmierci św. Jana Marii Vianneya. Papież ma nadzieję, że właściwe przeżycie tego Roku, który zakończy się w tę samą uroczystość w następnym roku (2010), przyczyni się „do krzewienia zapału wewnętrznej odnowy wszystkich kapłanów na rzecz silniejszego i bardziej wyrazistego świadectwa ewangelicznego we współczesnym świecie, Święty proboszcz z Ars zwykł był mawiać: «Kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego». To wzruszające określenie — pisze Benedykt XVI w Liście na rozpoczęcie Roku Kapłańskiego z okazji 150. rocznicy dies natalis świętego proboszcza z Ars (16 VI 2009), pozwala nam nade wszystko przywołać z sympatią i uznaniem ogromny dar, jaki stanowią kapłani nie tylko dla Kościoła, lecz także dla całej ludzkości”.
Sakrament kapłaństwa całe życie wielu z nas tu zgromadzonych naznacza pieczęcią służby najbardziej potrzebnej i nieodzownej do zbawiania dusz, dla seminarzystów jest powołaniem i oczekiwaniem, dla wszystkich zaś jest darem i łaską.
Niniejszy artykuł podzieliłem na dwie części:
1. Niezrównany przykład kapłańskiej posługi proboszcza z Ars i
2. „Kapłaństwo to miłość Najświętszego Serca Jezusowego”.
Jednym z wzorów życia kapłańskiego, żywo zapisanym w pamięci Kościoła, jest św. Jan Maria Vianney, Proboszcz z Ars, którego 150. rocznicę urodzin dla nieba obchodzimy w bieżącym roku (2009).
Św. Jan Vianney jest przede wszystkim wzorem silnej woli dla tych, którzy przygotowują się do kapłaństwa. Przebył wiele prób, które mogły doprowadzić do zniechęcenia: skutki zamieszek rewolucyjnych, brak wykształcenia w jego wiejskim środowisku, opór ze strony ojca, potrzeba pomocy w pracy na roli, powołanie do służby wojskowej, a przede wszystkim - pomimo wrodzonej inteligencji i dużej wrażliwości - brak wyrobienia umysłu i zdolności zapamiętywania, utrudniający mu studiowanie teologii i łaciny. Jednakże prawdziwość jego powołania została rozpoznana i w dwudziestym dziewiątym roku życia otrzymał święcenia kapłańskie. Tak jak wytrwałością w pracy i modlitwie przezwyciężał wszelkie przeszkody i ograniczenia, tak też potem w życiu kapłańskim, pracowicie przygotowywał swe kazania i wieczorami czytał dzieła teologów i mistrzów duchowych.
Od młodości ożywiało go wielkie pragnienie „zdobywania dusz dla Boga" w kapłaństwie, a wspierało zaufanie, jakim darzył go proboszcz sąsiedniej parafii, który nie wątpiąc o jego powołaniu, w dużej mierze pomógł mu w należytym przygotowaniu. Jakiż to przykład odwagi dla tych, którzy dzisiaj doznają łaski powołania do kapłaństwa!
Proboszcz z Ars jest wzorem gorliwości kapłańskiej dla wszystkich pasterzy. Sekret jego wielkoduszności kryje się bez wątpienia w miłości do Boga, przeżywanej bez miary, w stałym odpowiadaniu na miłość objawioną w Chrystusie ukrzyżowanym. Stąd bierze początek jego pragnienie uczynienia wszystkiego dla ratowania dusz odkupionych przez Chrystusa za tak wielką cenę i przywrócenia ich do miłości Bożej. Jednym z jego lapidarnych powiedzeń, odsłaniających jego sekret było powiedzenie: „Kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego". Nawiązywał zawsze w kazaniach i naukach do tej miłości: „O Boże mój, wolałbym umrzeć miłując Ciebie, niż żyć choć chwilę nie kochając... Kocham Cię, mój Boski Zbawicielu, ponieważ za mnie zostałeś ukrzyżowany... ponieważ pozwalasz mi być ukrzyżowanym dla Ciebie".
Dla Chrystusa starał się dosłownie wypełniać radykalne wymagania, postawione w Ewangelii rozsyłanym uczniom: modlitwa, ubóstwo, pokora, zaparcie się siebie, dobrowolne umartwienia. Podobnie jak Chrystus, darzył on wiernych miłością, która doprowadziła go do heroicznego pasterskiego poświęcenia i do ofiary z siebie. Jan Paweł II pisał, iż niewielu pasterzy posiada tak wielką świadomość swojej odpowiedzialności i tak wielkie pragnienie wyrwania powierzonych im dusz z niewoli grzechu czy ze stanu oziębłości. Święty Proboszcz z Ars modlił się: „O Boże mój, pozwól mi nawrócić moją parafię: zgadzam się przyjąć wszystkie cierpienia, jakie zechcesz mi zesłać w ciągu całego mego życia". [Jan Paweł II, Przemówienie do kapłanów na Wielki Czwartek 1986 r. Święty Jan Vianney wzór dla wszystkich kapłanów, Rzym 16 III 1986. ]
Kapłańskie posługiwanie Proboszcza z Ars przyniosło bardzo obfite owoce. Można by powiedzieć, że Janowi Marii Vianneyowi, który dla Pana poświęcił wszystkie siły i całe serce, Zbawiciel dawał dusze. Zawierzał mu je w obfitości.
Przede wszystkim jego parafia - licząca w chwili jej objęcia zaledwie 230 osób - doznała dogłębnej przemiany. Faktem jest, że mieszkańców tej wioski cechowała duża obojętność i zaniedbanie praktyk religijnych. Biskup tak przestrzegł Jana Marię Vianneya: „Jest to mała parafia, w której nie ma wiele miłości Boga: ty im ją przyniesiesz". Szybko jednak Proboszcz stał się pasterzem licznych rzesz napływających ze wszystkich okolic, z różnych stron Francji i z innych krajów. Mówi się o 80 tysiącach w roku 1858! Musiano czekać nieraz po kilka dni, aby móc się przed nim wyspowiadać.
To, co przyciągało ludzi, to nie tylko ciekawość czy zasłużona sława z powodu cudów, nadzwyczajnych uzdrowień, które zresztą Święty starał się ukryć; o wiele bardziej przyciągało przeświadczenie, że spotka się tu świętego, zdumiewającego swoją pokutą, tak poufnie obcującego z Bogiem na modlitwie, niezwykłego w swym opanowaniu i pokorze wśród głośnych przecież sukcesów, a nade wszystko na wskroś przenikającego wewnętrzne usposobienia dusz, by uwolnić je od brzemienia grzechu, zwłaszcza w konfesjonale. Pan Bóg wybrał jako wzór dla pasterzy tego, który w oczach świata wydawał się biedny, niemocny, bezbronny i wzgardzony. Obdarzył go wielkimi darami jako przewodnika i lekarza dusz.
Tego rodzaju określenie kapłaństwa pozwala nam nade wszystko przywołać z sympatią i uznaniem ogromny dar jakim jest kapłaństwo tak dla Kościoła, jak i dla całej ludzkości. Słuszność tego określenia widzimy w życiu i działalności tych wszystkich księży, którzy w apostolskim trudzie niezmordowanej i ukrytej służby przybliżają Chrystusa i Jego Ewangelię chrześcijanom i całemu światu, starając się na co dzień przylgnąć do Jezusa swoimi myślami, wolą, uczuciami i stylem całego swego życia. Z podziwem patrzymy na bardzo wielu kapłanów wielkodusznie zaangażowanych w codzienne wypełnianie swej posługi kapłańskiej, którzy także pośród trudności i niepowodzeń pozostają wierni swojemu powołaniu; są oni nieustannie „przyjaciółmi Chrystusa” w szczególny sposób przez Niego powołanymi, wybranymi i posłanymi.
Ojciec Święty Benedykt XVI pisze, iż określenie kapłaństwa jakim posługiwał się św. Jan Vianney przypomina także przebicie Serca Chrystusa i oplatającą Go koronę cierniową. W tym kontekście nasze myśli biegną ku niezliczonym cierpieniom, w które uwikłani są liczni prezbiterzy, czy to z racji uczestnictwa w różnych przejawach doświadczenia ludzkiego bólu, czy też ze względu na niezrozumienie tych, którym posługują. Trzeba tu wspomnieć wielu księży znieważonych w swej godności, którym uniemożliwiono wypełnianie swej misji, niekiedy również prześladowanych, aż do najwyższego świadectwa krwi.
Papież stwierdza: „Istnieją niestety także nigdy nie dość opłakane sytuacje, w których sam Kościół musi cierpieć ze względu na niewierność niektórych swych sług. Świat zaś w takich sytuacjach czerpie z nich motywy zgorszenia i odrzucenia”. Ale i te sytuacje mogą przynieść Kościołowi korzyść w postaci odnowionego i radosnego uświadomienia wielkości kapłaństwa jako Bożego daru, ujawniającego się „we wspaniałych postaciach wielkodusznych duszpasterzy, zakonników żarliwych miłością Boga i dusz, światłych i cierpliwych kierowników duchowych. Pod tym względem nauka i przykład św. Jana Marii Vianneya mogą być dla nas wszystkich istotnym punktem odniesienia”.
Proboszcz z Ars był bardzo pokorny. „Lecz jako kapłan był świadomy, że dla swoich wiernych jest ogromnym darem”. Mówił on: „Dobry pasterz, pasterz według Bożego serca jest największym skarbem jaki dobry Bóg może dać parafii i jednym z najcenniejszych darów Bożego miłosierdzia (...). Och, jakże kapłan jest wielki! Gdyby pojął siebie, umarłby... Bóg jest mu posłuszny: kapłan wypowiada dwa słowa, a na jego głos nasz Pan zstępuje z nieba i mieści się w małej hostii...”. Nauczając parafian o znaczeniu sakramentów świętych mówił: gdyby nie było księży, nie mielibyśmy Pana Jezusa w tabernakulum. Po czym stawiał pytania: kto Go tam umieścił? Kto przygotował nas do I. Komunii świętej i po raz pierwszy nam Ją podał? Kto karmi naszą duszę, aby dać jej siłę do ziemskiego pielgrzymowania? A jeśli dusza umiera na skutek dopuszczenia się grzechu, kto ją wskrzesi, kto da jej ciszę i pokój? Kto ją przygotuje na przejście do Domu Ojca? I na każde z tych pytań odpowiadał: kapłan i tylko kapłan.
Niektóre wypowiedzi św. Jana Vianneya o kapłaństwie służebnym mogą się wprawdzie wydawać przesadne, lecz z pewnością ujawnia się w nich niezwykły szacunek, jakim darzył on sakrament kapłaństwa. Oto niektóre z nich:
„Po Bogu, kapłan jest wszystkim! On sam pojmie się w pełni dopiero w niebie. (...). Gdybyśmy dobrze zrozumieli czym jest ksiądz na ziemi, umarlibyśmy: nie z przerażenia, lecz z miłości... Bez księdza śmierć i męka Naszego Pana nie służyłyby do niczego. To ksiądz kontynuuje na ziemi dzieło zbawienia... Na co zdałby się dom pełen złota, gdyby w nim nie było nikogo, kto otworzyłby do niego drzwi? Ksiądz ma klucze do skarbów niebieskich: to on otwiera bramę: on jest ekonomem dobrego Boga; zarządcą Jego dóbr... Zostawcie parafię na 20 lat bez księdza, a zagnieżdżą się w niej bestie...”.
Św. Jan Vianney pouczał także przykładem swego życia jak być dobrym kapłanem. Od niego wierni uczyli się modlitwy, szczególnie adoracji Najświętszego Sakramentu i konteplacji, która jest spojrzeniem wiary. „Nie trzeba wiele mówić, by dobrze się modlić — wyjaśniał. Tam, w świętym tabernakulum jest Jezus: otwórzmy Mu serce, radujmy się Jego świętą obecnością”. Nauka i przykład pobożnego proboszcza trafiały do wiernych. Znane jest opowiadanie o tym, jak to jednego razu św. Jan zapytał wprost pewnego z mężczyznę, który przez długi czas siedział milcząco w kościele, w jakim to czyni celu i usłyszał pełną zdumienia odpowiedź: Wpatruję się w Jezusa obecnego a tabernakulum a On wpatruje się we mnie.
Święty proboszcz z Ars często i długo trwał na adoracji Pana Jezusa obecnego w Najswietszym Sakramencie. „On tam jest!” — mawiał w czasie kazań, wskazując na tabernakulum. Gorliwie zachęcał wiernych do udziału we Mszy św.: „Bracia moi, przystępujcie do Komunii świętej, przychodźcie do Jezusa. Przyjdźcie, by Nim żyć, abyście z Nim mogli żyć”. Wprawdzie nie jesteście tego godni, ale wy Jezusa potrzebujecie.
„Wszystkie nagromadzone dobre czyny nie mogą się rownać z ofiarą Mszy św., ponieważ są one dzielami ludzi, podczas, gdy Msza św. jest dziełem Boga”. Był przekonany, że od Mszy św. zależy cala żarliwość życia kapłańskiego. Twierdził, że przyczyną rozprzężenia w życiu księdza jest brak zwracania należnej uwagi na Mszę św. Mawiał: Mój Boże, jakże trzeba żałować kapłana, który celebruje tak, jakby czynił coś zwyczajnego. I dodawał: „Jak dobrze czyni ksiądz, który składa siebie Bogu w ofierze każdego ranka”.
W określeniu kapłaństwa powtarzanym przez św. Jana, iż jest ono miłością Najświętszego Serca Jezusowego, mieści się również sakrament pokuty i pojednania. Proboszcz z Ars starał się na wszelki sposób umożliwić wiernym odkrycie znaczenia i piękna tego sakramentu. I to mu się w pełni udało. W kazaniach nauczał: „To nie grzesznik powraca do Boga, by prosić Go o przebaczenie, lecz sam Bóg, który biegnie za grzesznikiem i sprawia, że zwraca się on do Niego”. „Ów dobry Zbawiciel jest tak pełen miłości, że wszędzie nas szuka”.
Papież Benedykt XVI pisze: „Od Świętego Proboszcza z Ars my, kapłani możemy nauczyć się nie tylko niewyczerpanej ufności w sakrament pokuty, która każe nam umieszczać go w centrum naszej troski duszpasterskiej, lecz także metody «dialogu zbawienia», który powinien mieć miejsce”. Zgnębionych myślą o swej słabości i lękających się przyszłych upadków, św. Jan zachęcał: zanim się wyspowiadacie Pan Bóg wie, że znowu zgrzeszycie, a mimo to wam przebacza, bo was miłuje. Tych, ktorzy spowiadali się w sposób obojętny, przekonywał z płaczem, jak „wstrętna” jest ich postawa i że trzeba być barbarzyńcą, żeby się tak zachowywać wobec dobrego Boga: „Płaczę, bo wy nie płaczecie” - mówił. I to sprawiało, że obojętnoć zmieniała się w skruchę.
Po spojrzeniu z bliższa na wspaniałą osobowość św. Jana Vianneya, wyraźmy wszyscy dziękczynienie Chrystusowi, Księciu Pasterzy, za ten niezwykły wzór życia i kapłańskiej posługi, jakim jest święty Proboszcz z Ars dla całego Kościoła, a przede wszystkim dla seminarzystów i kapłanów.
Jego przykład nie może pójść w zapomnienie. Obecnie, pewnie bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy jego świadectwa i jego wstawiennictwa, aby sprostać sytuacjom naszych czasów, w których głoszenie Ewangelii napotyka na sprzeciw rosnącej laicyzacji; często zaniedbuje się nadprzyrodzoną ascezę czy traci z oczu perspektywę królestwa Bożego, a także niekiedy w samym duszpasterstwie poświęca się niemal wyłącznie uwagę aspektom społecznym i sprawom doczesnym. Proboszcz z Ars musiał pokonać w 19-tym stuleciu trudności, które miały, być może, inny charakter, ale nie były mniejsze. Życiem swym i działalnością pozostawił społeczeństwu naszych czasów jakby wielkie ewangeliczne wyzwanie, które przyniosło zdumiewające owoce nawróceń. Nie ulega wątpliwości, że i dla nas stanowi on wielkie wyzwanie ewangeliczne.
Niech te refleksje ożywią naszą radość z tego, że weszliśmy na drogę przygotowania do kapłaństwa lub już jesteśmy kapłanami i obudzą pragnienie, by być nimi jeszcze lepiej!
Zawierzmy nasze kapłaństwo Maryi Dziewicy, Matce Kapłanów, do której Jan Maria Vianney uciekał się nieustannie, z głęboką miłością i całkowitą ufnością.
Zakończmy nasze zamyślenia słowami Ojca Świętego Benedykta XVI: Drodzy kapłani i alumni, „Niezależnie od istniejącego w swiecie zła, zawsze rozbrzmiewa jakże aktualne słowo Chrystusa do swoich apostołów w Wieczerniku: «Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat» (J 16,33). Wiara w Boskiego Nauczyciela da nam siłę, byśmy z ufnością spoglądali w przyszłość(...). Chrystus na nas liczy. Idąc za prykładem świętego Proboszcza z Ars, pozwólcie się Jemu zdobyć, a staniecie się również wy we współczesnym świecie poslańcami nadziei, pojednania i pokoju!”.
Ks. Piotr Mieczysław Gajda
Tarnów, 03 11 2009.
opr. mg/mg