Kto może odpuszczać grzechy?

Cud uzdrowienia paralityka, opisany w Mk 2 i Łk 7, ujawnia tożsamość Jezusa lepiej niż teologiczne deklaracje

Świadkowie cudu uzdrowienia paralityka zdumieli się: „Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego”. Choć być może współcześni Jezusowi byli zaszokowani (tak dosłownie) również tym, że Jezus przyznawał sobie władzę odpuszczania grzechów. W każdym razie słuchaczowi Ewangelii trzeba zdziwić się (być zaszokowanym) bardziej cudem wewnętrznym: odpuszczeniem grzechów, którego znakiem zewnętrznym jest uzdrownienie.

Żeby jednak tak się stało, potrzeba słuchaczowi zrozumieć zgorszenie uczonych w Piśmie. Oni słusznie mniemali, że nie wolno człowiekowi dokonywać przebaczenia grzechów zarezerwowanego Bogu, który o sobie powiedział: „Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów” (Iz 43,25; por. również: Wj 34,7; Iz 44,22). Tym samym tych kilku uczonych w Piśmie kieruje refleksję na właściwe tory: jeśli tylko Bogu wolno przebaczać grzechy, czemu do ich odpuszczania rości sobie prawo „syn cieśli”?

Bo to, że człowiekowi wolno nie gniewać się za zło jemu samemu wyrządzone, jeszcze jakoś mieści się w naszej nieżydowskiej głowie, ale żeby odpuszczać występki popełnione przeciwko komuś innemu? Posłuchajmy dwóch przypowiastek, jednej lżejszej, drugiej poważnej, pokazującej absurdalność takiego zachowania.

Oto na słowa kapłana „Przekażcie sobie znak pokoju”, dwaj ściśnięci w ławce wierni tak nieszczęśliwie odwrócili się w stronę sąsiada, że uczyniwszy – zacytujmy Sz. Hołownię (Kościół dla średnio zaawansowanych) – „kiwaczka”, zderzyli się głowami. Nim zdążyli się przeprosić, z ławki sąsiedniej odwrócił się uśmiechnięty jegomość i powiedział „przebaczam wam”. Zaprawdę, nie zostałby on potraktowany poważnie.

A z tyłu kościoła, w stronę konfesjonału szedł skruszony penitent, który zdradził żonę i chciał swój grzech wyznać Bogu. Nie dotarł jeszcze do drewnianej budki, kiedy zatrzymał go jego kolega, i w imieniu zdradzonej przebaczył mu jego haniebny występek. Zaprawdę, potraktować takiego należałoby odpowiednio poważnie – bo nie ma takiej racji, dla której ktoś inny, zamiast skrzywdzonej osoby, miałby odpuścić wyrządzone zło.

Żydowscy uczestnicy wydarzenia mieli „głęboką świadomość religijnego wymiaru grzechu – tego, że każde naruszenie Prawa godzi w przymierze, jakie sam Bóg zawarł ze swoim ludem, że jest więc zniewagą wyrządzoną Bogu, który sam tylko może decydować o jej przebaczeniu”1. Nie do przyjęcia nie tylko dla żydów, ale i dla nas, jest czyjekolwiek roszczenie sobie pretensji do władzy odpuszczania grzechów. A podobnej bezczelności dopuszcza się Jezus, kiedy przebacza ludziom grzechy. Nie dziwi więc reakcja współczesnych: „On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?”. Właśnie: tylko Bóg, którego prawo zostało złamane, i którego miłość została odrzucona, może przebaczyć grzech.

Jak więc Jezus powinien zostać potraktowany? Niepoważnie, jak w przypowiastce pierwszej, czy surowo, jak w drugiej? Po reakcji uczonych w Piśmie widać, że niepoważnie nie dało się Go traktować. Pozostaje powaga: posądzić Go o bluźnierstwo lub odczytać zachowanie Jezusa jako dowód na to, że uważał się On za kogoś szczególnego, kogoś równego Bogu.

Współczesnym Jezusowi naturalniej przychodziło uznać Go za bluźniercę, współczesnym nam zbyt łatwo udaje się przeskoczyć ponad zdziwieniem tajemnicą wcielenia (Bóg i człowiek, jak to możliwe?!), tak że ustami co prawda wyznają w Nim Boga, ale jakoś tak niepoważnie traktują. Są też i tacy współcześni, a jest ich coraz więcej, którym ewangeliczne opowiadanie może pomóc w porzuceniu tych „pretensjonalnych nonsensów” (C. S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu), jakoby Jezus miał być tylko człowiekiem; wybitnym, ale jednak człowiekiem.

Bo Jezus, który przebacza ludziom ich niegodziwości, a na dowód tego dokonuje jeszcze cudów – uważa się widocznie za Boga, w każdym razie na pewno cała scena wiąże się „z pośrednim przypisywaniem sobie przez Jezusa Bożego autorytetu”2. Jest więc „Jezus w swoim nauczaniu, uzdrowieniach i uwalnianiu ludzi z niewoli grzechu (…) ucieleśnieniem królestwa Bożego”3, które oznaczało panowanie Boga. Słusznie powiada Katechizm Kościoła Katolickiego:

Tylko Bóg przebacza grzechy. Ponieważ Jezus jest Synem Bożym, mówi o sobie: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Mk 2, 10), i wykonuje tę Boską władzę: „Odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2, 5; Łk 7, 48). Ponadto, na mocy swego Boskiego autorytetu, Jezus daje tę władzę ludziom, by ją wykonywali w Jego imieniu4.

W tej wypowiedzi nie mniej zdumiewające jest stwierdzenie powierzenia Boskiego autorytetu Kościołowi, ale to już inna historia. W każdym razie współcześni mogą być zaszokowani nie tylko tym, że Jezus jest Bogiem, ale również faktem, że może On przekazywać władzę odpuszczania grzechów ludziom5!



Oprócz cytowanych pozycji zobacz przede wszystkim:

N. Gumbel, ALFA. Życiowe pytania, Toruń 2007. Ta książka przyda się nie tylko w przygotowaniu homilii, ale i w prowadzeniu spotkań ewangelizacyjno-formacyjnych.



Tekst ukazał się w Bibliotece Kaznodziejskiej nr 1(156)/2012


Przypisy:

1 Ł. Kamykowski, Dlaczego Chrystus? Dlaczego Kościół? 11 wykładów z teologii fundamentalnej, Kraków 1992, s. 59.

2 D. J. Harrington, Ewangelia według świętego Marka, w: Katolicki Komentarz Biblijny, red. R. E. Brown, J. A. Fitzmyer, R. E. Murphy, Warszawa 2004, s. 990.

3 V. Howard, D. B. Peabody, Ewangelia według św. Marka, w: Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego. Komentarz katolicki i ekumeniczny na XXI wiek, red. W. R. Farmer, Warszawa 2001, s. 1217.

4 Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1441.

5 Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1442.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama