O czwartym przykazaniu Bożym
Przykazanie Boże: „Czcij ojca swego i matkę swoją" jest pierwszym słowem Dekalogu z drugiej kamiennej tablicy, którą Mojżesz otrzymał na górze Synaj. Skoro otwiera ją przykazanie dotyczące naszych relacji rodzinnych, to wymownie świadczy, jaka jest ranga rodziny w Bożym planie zbawienia.
O ile trzy pierwsze przykazania określają stosunek człowieka wobec Boga, o tyle kolejne zawierają wskazania dotyczące relacji z innymi ludźmi w porządku miłości.
Żal patrzeć na panią Tosię! Co niedziela tkwi w hospicjum przez kilka godzin z nosem przy szybie. Wstaje wówczas o świcie, rano idzie na Mszę św., aby zaraz po śniadaniu stanąć w oknie. Można ją tam zobaczyć aż do zmroku, kiedy z pochyloną głową - przygarbiona bardziej niż zwykle - powraca do swojego pokoju. Siada wtedy w milczeniu na łóżku, dyskretnie ociera łzy z wilgotnych oczu i ciężko wzdycha. Nagabywana przez innych przyznała się w końcu, po co tak długo tkwi w oknie: wypatruje swoich trojga dzieci. Tak się dzieje od śmierci męża, gdy znalazła się w hospicjum; do tej pory żadne z nich nie znalazło czasu, aby do niej przyjechać.
Czy przyjdzie kiedyś taki dzień, że któreś z nich przypomni sobie o istnieniu matki? Nawet Wigilię Bożego Narodzenia i święta Wielkiejnocy musiała spędzić w hospicjum. Czuje się nikomu niepotrzebna, choć nie obwinia ani Kasi, ani Marysi, ani Bogdana. Dobrze ich rozumie, bo życie jest trudne, a oni są tacy zapracowani; każde z nich ma własną rodzinę, którą trzeba utrzymać. Choć łudzi się już od dłuższego czasu, że może chociaż jedno z nich znajdzie wreszcie trochę czasu, aby ją odwiedzić? Tak bardzo pragnęłaby zobaczyć swoje wnuki; mogłaby się przecież nimi zająć...
Adresatem czwartego przykazania są nie tylko dzieci, wezwane do okazywania szacunku rodzicom, dziadkom i przodkom. Jak poucza Katechizm (2199): „Przykazanie to wskazuje i obejmuje obowiązki rodziców, opiekunów, nauczycieli, przełożonych, urzędników państwowych, rządzących, wszystkich tych, którzy sprawują władzę nad drugim człowiekiem lub nad wspólnotą osób". Czwarte przykazanie określa więc nasze relacje nie tylko z tymi, z którymi łączą nas więzy krwi, ale również ze społeczeństwem, narodem i Ojczyzną.
Rodzice mają obowiązek zadbać o dobro doczesne oraz wychowanie religijne i moralne dzieci, ale w tym dziele powinny ich wesprzeć - dla dobra ogólnego - struktury państwowe. Analogicznie przełożeni, mocą swego urzędu, mają dbać o podwładnych, którzy są im winni szacunek i posłuszeństwo; w Kościele relacje te obejmują władzę, od papieża przez biskupa po własnego proboszcza.
Należy jednak pamiętać o słowach Chrystusa: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien". Mamy bardziej słuchać Boga niż ludzi, dlatego nakaz posłuszeństwa wobec rodziców, przełożonych czy władzy państwowej nie ma charakteru bezwzględnego. Jeśli ich polecenia naruszają ład moralny - kiedy np. matka namawia córkę do aborcji, przełożony podwładnego do oszustwa, a władza państwowa obywatela do ludobójstwa - to naszym obowiązkiem jest stanowcza odmowa.
W 1991 r., w swej wędrówce po śladach Dekalogu, Jan Paweł II zatrzymał się 3 czerwca-podczas Mszy św. odprawionej na lotnisku w podkieleckim Masłowie - na czwartym przykazaniu Bożym. Przypominał, że Odkupienie świata dokonuje się najpierw poprzez rodzinę, która powinna być silna Bogiem i zabezpieczać podstawowe dobro wspólnoty ludzkiej.
Ojciec Święty mówił, że Chrystus przywrócił prawdę o ojcostwie Boga, które jest oparciem dla miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Odchodząc od wcześniej przygotowanego tekstu, wskazał na przejawy kryzysu polskiej rodziny, wspominając m.in. o konieczności zmiany stosunku do dziecka poczętego, jako bezcennego daru Boga i wyrazu miłości między małżonkami. Dziecko nigdy nie może być dla rodziny intruzem: „Świat zmieniłby się w koszmar, gdyby małżonkowie znajdujący się w trudnościach materialnych widzieli w swoim poczętym dziecku tylko ciężar i zagrożenie dla swojej stabilizacji; gdyby z kolei małżonkowie dobrze sytuowani widzieli w dziecku niepotrzebny, a kosztowny dodatek życiowy. Znaczyłoby to bowiem, że miłość już się nie liczy w ludzkim życiu. Znaczyłoby to, że zupełnie zapomniana została wielka godność człowieka, jego prawdziwe powołanie i jego ostateczne przeznaczenie".
Ileż dramatyzmu miało papieskie napomnienie, owo bezkompromisowe wołanie: „Chciałbym tu zapytać tych wszystkich, którzy za tę moralność małżeńską, rodzinną mają odpowiedzialność, tych wszystkich: czy wolno lekkomyślnie narażać polskie rodziny na dalsze zniszczenie? Nie można tutaj mówić o wolności człowieka, bo to jest wolność, która zniewala. Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności. Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej! «Oto matka moja i moi bracia».
Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć! (...)". .
„(...) Słowa czwartego przykazania skierowane są do dzieci, do synów i córek. Mówią: «Czcij ojca i matkę». Z równą siłą jednak odnoszą się do rodziców: «Pamiętaj, abyś prawdziwie zasługiwał na tę cześć». Bądź godny imienia ojca! Bądź godna imienia matki! (...) ...kryzys nie ominął rodziny, nie ominął on, niestety, polskiej rodziny! Powoduje tyle obrazy Boga, jest przyczyną wielu nieszczęść i zła. Dlatego jest przedmiotem szczególnej wrażliwości i szczególnej troski Kościoła. Za cyframi wszak, za analizami i opisami stoi tu zawsze żywy człowiek, tragedia jego serca, jego życia, tragedia jego powołania. Rozwody... wysoka liczba rozwodów. Trwałe skłócenie i konflikty w wielu rodzinach, a także długotrwałe rozstania na skutek wyjazdu jednego z małżonków za granicę. Prócz tego coraz częściej dochodzi też do zamykania się rodziny wyłącznie wokół własnych spraw, do jakiejś niezdolności otwarcia się na innych, na sprawy drugiego człowieka czy innej rodziny. Co więcej, zanika czasem prawdziwa więź wewnątrz samej rodziny: brakuje niekiedy głębszej miłości nawet między rodzicami i dziećmi czy też wśród rodzeństwa. A ileż rodzin choruje i cierpi na skutek nadużywania alkoholu przez niektórych swoich członków. (...) Kiedy małżonkowie starają się o to, ażeby samych siebie składać sobie wzajemnie w darze, kształtują w sobie w ten sposób prawidłowe postawy rodzicielskie. Przecież w wychowaniu dziecka chodzi nie tylko o to, żeby się dla niego poświęcać. Chodzi o to, żeby się poświęcać w sposób mądry - tak, aby wychować je do prawdziwej miłości. Do prawdziwej miłości wychowuje się także wymagając, ale tylko miłując, można wymagać. Można wymagać, wymagając od siebie. (...)».
Jan Paweł II, Kielce-Masłowo, 3 czerwca 1991 r.
opr. mg/mg