Czy Drewermanna można traktować jako poważnego teologa i naukowca?
Wśród wywiadów udzielanych przez znanego niemieckiego eks-księdza i teologicznego kontestatora była też rozmowa telewizyjna z dziennikarką stacji RTL. Ponieważ miała być mowa o tym, co głęboko w myśli człowieka siedzi, pani ta wystąpiła nago. Zadawała Drewermannowi poważne pytania z psychologii i teologii, na które ten z zapałem odpowiadał, najwyraźniej nieświadom, iż robi się z niego balona.
A zaczęło się od zamiarów całkiem uczciwych. Widząc wewnętrzne zamieszanie i lęk w duszy człowieka współczesnego, Drewermann chciał pomagając, jak zresztą wielu księży, posłużyć się psychologią i psychoanalizą. Wprawdzie psychoanaliza bywa raczej konkurencją niż pomocą dla chrześcijańskiego rachunku sumienia, ale metody psychoanalityczne same w sobie nie muszą być temu winne. Następnie, zaczął szukać podstaw teoretycznych, próbując powiązać teologię z językiem psychologii głębi. I znowu — zamiaru tego nie należy z góry odrzucać, ponieważ chrześcijaństwo przyswoiło wiele prądów myślowych obcego pochodzenia z filozofią grecką na czele. W szczególności zajął się Drewermann psychologiczną interpretacją Biblii, co też można by usprawiedliwiać, jako że są w Piśmie Świętym głębokie osobiste wyznania, rozważania nad wnętrzem człowieka, a nawet opisy snów. Nowy punkt widzenia mógłby wzbogacić zrozumienie myśli autorów biblijnych czy pomóc w odniesieniu ich do własnego życia. To jednak Drewermannowi nie wystarczyło i swoje metody zastosować chciał do wszystkiego, w tym do opowiadań typu historycznego, którym odmówił wiarygodności, pojmując je jako wynik jakichś psychologicznych projekcji wnętrza ludzkiego. Oznacza to najzupełniejsze zlekceważenie wiedzy historyczno-literackiej, którą o Biblii posiadamy, jak też-programowe postawienie koncepcji psychoanalizy ponad normalną wiedzą innego rodzaju — nic dziwnego, że dwaj bibliści niemieccy odpowiedzieli książeczką „Psychologia głębi i żadna egzegeza".
Stało się więc to, przed czym ostrzegał św. Augustyn, daleko lepszy od Drewermanna psycholog, mówiąc, że kto czyni wszystko, co dozwolone, blisko jest nie-dozwolonego. Opinie jednej subiektywnej szkoły psychologicznej stały się ważniejsze niż Pismo Święte oraz zasady wiary chrześcijańskiej i posłużyły do ich podważania. Dalej wiadomo — coraz więcej odrzuconych prawd wiary ze zmartwychwstaniem Chrystusa na czele, coraz większa reklama w prasie (zwłaszcza lewicowej i sensacyjnej — a u nas postkomunistycznej), coraz więcej pretensji do Kościoła, obelgi i fałsze. A także coraz więcej ludzi, którym nazywanie niewiary nowoczesną teologią namieszało w głowach. Drewermann nie jest już wierzącym chrześcijaninem, choć go się nazywa teologiem i porównuje do Künga, Bultmanna czy wręcz Lutra. Nie ten kaliber... Niestety — modne uproszczenia i sensacje dobrze brzmią i dobrze się sprzedają, gdy prawdziwa wiedza religijna, biblijna, psychologiczna czy jakakolwiek inna z natury rzeczy jest trudniejsza i mniej wygodna.
Pierwotnie opublikowano w: Nowy Świat, 9-10.01.1993. Publikacja w naszym serwisie za zgodą Autora
opr. mg/mg