W rozmowie z Andreą Torniellim Papież Franciszek mówi wprost, że obecne czasy uważa za "czasy miłosierdzia". To kolejne potwierdzenie nauczania Kościoła na temat natury Boga, którego głównym atrybutem jest miłość miłosierna
Przeżywamy „renesans” prawdy o miłosierdziu Boga. W wydanej właśnie książce, będącej zapisem rozmów z Andreą Torniellim, papież Franciszek mówi wprost, że obecne czasy uważa za „czasy miłosierdzia”.
Prawda o tym, że głównym atrybutem Boga jest miłosierdzie stanowi rdzeń nauczania Kościoła. Obecna w niezliczonych fragmentach Biblii, przez wieki przenikała myśli teologów, towarzyszyła modlitwom świętych, inspirowała zwykłych chrześcijan. Ale to właśnie w ostatnich latach o miłosierdziu Boga rozprawia się w Kościele ze szczególnym przekonaniem. Odkrywa się je jakby na nowo.
Zapewnienia ostatnich papieży o bezgranicznym Bożym miłosierdziu artykułowane są przez nich ze szczególną siłą. Jak gdyby chcieli podtrzymać nadzieję: w świecie, który utracił ją po doświadczeniach XX w., i w ludziach, którzy — pomimo ogromnego w naszych czasach postępu technologicznego — wcale nie czują się szczęśliwsi. Globalizacja przybrała, niestety, postać obojętności, a nie solidarności.
Ogłoszenie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia przez Franciszka jest swoistym punktem kulminacyjnym „renesansu” prawdy o miłosierdziu Boga. „Do tego, by przyznać centralne miejsce miłosierdziu — które stanowi dla mnie najważniejsze przesłanie Jezusa — dojrzewałem stopniowo podczas mojego życia kapłańskiego” — wyznaje już na początku wspomnianej książki Miłosierdzie to imię Boga. W swojej żarliwej mowie, w której przekonuje świat o miłości, jaką Bóg bezwarunkowo obdarowuje każdego człowieka, przywołuje papież na świadków całą galerię bardzo różnych postaci. Są tu więc i papieże (zwłaszcza Albino Luciani — Jan Paweł I); i święci różnych epok; i spowiednicy (tacy, u których się w argentyńskich jeszcze czasach spowiadał i ci, z którymi rozmawiał o tym, jak dobrze spowiadać); i pewna starsza, prosta kobieta, która przekonywała ks. Bergoglio, że „Jeśli Pan nie przebaczałby wszystkiego, świat nie mógłby istnieć”. Są także dwie prostytutki, o rozmowach z którymi nie waha się opowiedzieć Franciszek. Także bowiem ich świadectwa wzbogacają spektrum dających do myślenia przykładów bezgranicznej miłości Stwórcy. „W całej historii nędzy i grzechu Bóg pozostaje wierny i podnosi cię. Ja to czuję” — przekonuje papież z Argentyny.
Czym jest miłosierdzie? Franciszek nie lubi teoretyzować. Intelektualne dzielenie włosa na czworo nie jest jego żywiołem. Nie znajdziemy tu subtelnych definicji w stylu Dróg i bezdroży miłosierdzia, w których ks. Tischner wyjaśnia różnice pomiędzy współczuciem, litością i miłosierdziem. Bergoglio zdecydowanie woli czerpać z duszpasterskiego konkretu i tłumaczyć istotę miłosierdzia przykładami z życia.
Ta książka to piękny i bardzo konkretny traktat o sakramencie pokuty. To swoisty poradnik dla spowiadających, ale i penitentów. Pozwala zrozumieć obydwu „stronom”, jaka winna być ich duchowa postawa w owej chwili „spotkania z miłosierdziem”. Franciszek przekonuje, że „Miłosierdzie będzie zawsze większe od każdego grzechu, nikt nie może postawić granic miłości Boga, który przebacza”. Bardzo prawdziwie brzmi przytoczona przez papieża uwaga Piusa XII, że tragedią naszej epoki jest zatracenie poczucia grzechu. Jednak równie celne wydaje się Franciszkowe dopowiedzenie, iż tragedią jest także „uznawanie naszego zła, naszego grzechu, za nieuleczalne, za coś, czego nie można uzdrowić ani przebaczyć”.
Ale, uwaga, głosząc wszechpotęgę miłosierdzia, w żadnym razie papież nie relatywizuje grzechu: „Kościół potępia grzech, ponieważ musi mówić prawdę: to jest grzech”. Jasno stwierdza, że spowiedź nie usuwa popełnionego zła z sumienia ot tak, po prostu, jak wywabiacz plam: „Grzech jest zranieniem, a rana musi być opatrzona, leczona”.
Pytany, czy może istnieć miłosierdzie bez uznania własnego grzechu, odpowiada: „Jeśli nie wychodzimy z naszej nędzy, jeśli pozostajemy w zatraceniu, jeśli nie mamy nadziei na możliwość uzyskania przebaczenia, znajdujemy się w takiej sytuacji: wylizujemy rany, które zostają otwarte i nigdy się nie goją”. Tych zaś, którzy nie czują się grzesznikami zachęca do zmiany postawy. Chodzi tu bowiem o „postawienie się przed Bogiem, który jest naszym wszystkim, i odsłonięcie samego siebie, a więc naszej nicości, naszej nędzy, naszych grzechów. To naprawdę łaska, o którą należy prosić”.
Franciszek zwraca też uwagę na swoiste paradoksy, jakie mogą wiązać się z grzechem. W płomiennej apoteozie miłosierdzia Boga cytuje jednego ze swoich świadków koronnych — Jana Pawła I: „Pan tak bardzo kocha pokorę, że czasem dopuszcza ciężkie grzechy. Dlaczego? Dlatego, że ci, którzy owe grzechy popełnili, żałując ich, mogą stać się pokorni”. Kolejny zaś „świadek” papieża Bergoglio, św. Ambroży przekonuje: „Wina bardziej się nam przysłużyła, niż nam zaszkodziła, ponieważ dała Bożemu miłosierdziu możliwość uwolnienia nas”.
Posługując się szeregiem przykładów wywiedzionych zarówno z lektury pobożnych mężów, jak i spotkań ze zwykłymi ludźmi, Franciszek przekonuje, że Bogu wystarcza wąska szczelina, maleńki prześwit, najdrobniejszy gest człowieka, jego mały krok, by okazać swoją miłość i miłosierdzie. Ważne, by okazać pokorę, którą Bóg tak ceni, by pozbyć się swojej próżności i samowystarczalności. Bo, jak przypomina papież, „Ojcowie Kościoła uczą, że serce połamane na kawałki to ofiara, która najbardziej podoba się Bogu”.
Oprócz wymiaru „indywidualnego”, który może pomóc każdemu chrześcijaninowi odkryć na nowo prawdę o miłosierdziu Boga i zyskać nową nadzieję, książka zawiera też konkretne uwagi dotyczące właściwej w tym kontekście postawy Kościoła instytucjonalnego. Przypomina, że „Kościół nie jest na świecie po to, by potępiać, lecz by pozwolić na spotkanie z tą przenikającą do trzewi miłością, jaką jest Boże miłosierdzie”. Kilkakrotnie odwołuje się do jednej ze swoich ulubionych metafor mówiących o Kościele jako szpitalu polowym, Kościele, który musi wychodzić z kościołów i z parafii także na peryferia, a w każdym razie wszędzie tam, gdzie żyją ludzie, zwłaszcza ci, którzy cierpią. Precyzuje, że chodzi o „Kościół , który ogrzewa serca ludzi życzliwością i bliskością”.
W mocnych słowach odwołuje się do 23. rozdziału Ewangelii według św. Mateusza, przestrzegając przed tymi, „którzy potrafią tylko zamykać drzwi i wyznaczać granice”, dodając, że fragment ten pozwala zrozumieć, „czym Kościół jest, a czym nigdy nie powinien być”. Św. Mateusz opisuje „postępowanie tych, którzy przygotowują wielkie ciężary i nakładają je na plecy ludzi, ale sami nie chcą nawet kiwnąć palcem (...)”.
Ta książka to piękny traktat o Bogu i człowieku, to opowieść o „Jezusie spowiedniku”, paradoksach grzechu i o tym, że Bóg potrzebuje jedynie wąskiej szczeliny, małego kroku ze strony człowieka, aby „uruchomić” pokłady swego miłosierdzia — większego niż największy grzech. Ale i o tym, że grzech trzeba nazwać grzechem, zaś spowiedź nie jest „pralnią” dla sumień.
To także piękny prezent Franciszka na Jubileusz Miłosierdzia i pomoc w jego dobrym przeżyciu. Może okazać się pomocny uczestnikom Światowych Dni Młodzieży — owej soli Kościoła przyszłości. Już ich sobie wyobrażam, siedzących w zadumie na łagiewnickim Campus Misericordiae, z książką Franciszka w dłoni...
Wierzę, że ta lektura stanie się wielkim duchowym dobrodziejstwem dla tych, którzy — z takich czy innych powodów — od lat już nie byli u sakramentu pokuty. A może przyczyni się do wskrzeszenia praktyki spowiedzi w Kościele na Zachodzie, niemal zupełnie już tam nieobecnej?
Ta skromna książeczka to w istocie uniwersalne vademecum, podręcznik życia dla każdego chrześcijanina, niezależnie od tego, czy przeżywa młodość, jest w sile wieku, czy też dokonuje już bilansu przeżytych dni. Przypomina bowiem o podstawowej powinności każdego, kto chce iść śladami Mistrza z Nazaretu. Sam Jezus — przypomina Franciszek — wyjaśnił nam, „jaki będzie protokół, na podstawie którego będziemy sądzeni: za każdym razem gdy uczyniliśmy coś najmniejszemu z naszych braci, Jemu to uczyniliśmy”. Myśl tę streszcza piękna sentencja św. Jana od Krzyża, którą papież zamyka swoją opowieść o Bogu i człowieku: „Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości”.
Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga. Rozmowa z Andreą Torniellim, tłumaczenie Joanna Ganobis, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016
opr. mg/mg