Czy Pan Jezus był zdeterminowany proroctwami?

Z cyklu "Praca nad wiarą"

 

CZY PAN JEZUS BYŁ ZDETERMINOWANY PROROCTWAMI?

Dziwne to bardzo, a dla mnie niezrozumiałe, że życie i śmierć, a podobno i zmartwychwstanie Pana Jezusa były w Starym Testamencie zapowiedziane. Czyżby Pan Jezus był zdeterminowany proroctwami? Przecież głównym argumentem, jaki podaje się w Kościele przeciwko astrologii, jest ten, że zakłada ona zdeterminowanie człowieka i wyklucza w ten sposób wolność. Największym jednak problemem dla mnie jest osoba Judasza. Ewangelia przedstawia jego zdradę w taki sposób, jak gdyby Judasz był do niej przeznaczony: „Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził” (Mt 26,24).

Nie wyobrażam sobie, żeby można było zrozumieć sens proroctw mesjańskich, jeśli przedtem nie zobaczymy, jak wiele jest w Starym Testamencie, z jednej strony, rozpamiętywania starodawnych dzieł zbawczych, z drugiej zaś strony - oczekiwania na nowe zbawcze interwencje Boga. Bóg - zapowiadali prorocy - dokona nowego wybawienia swojego ludu z niewoli, wybawienia nieporównanie wspanialszego niż to, jakiego dokonał w czasach Mojżesza.

O Ramię Pańskie - przytoczmy jedną z tych zapowiedzi - „Tyś osuszyło morze, wody Wielkiej Otchłani, Tyś uczyniło drogę z dna morskiego, aby przejść mogli wykupieni. Odkupieni więc przez Pana powrócą i przybędą na Syjon z radosnym śpiewaniem, ze szczęściem wiecznym na twarzach. Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie” (Iz 51,10n).

Co więcej - głosili prorocy - Bóg planuje nowe przymierze ze swoim ludem, przymierze doskonalsze od tego, jakie zostało zawarte na Synaju: „Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. (...) Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą mi narodem” (Jr 31,31-33).

„I dam wam serce nowe - obiecywał Bóg to samo w Księdze Ezechiela - i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań i według nich postępowali” (Ez 36,26n).

Gwarantem i realizatorem tego królowania Bożego w ludzkich sercach i w ludzkim społeczeństwie będzie - zapowiadali prorocy - Król z rodu Dawida, Mesjasz: I ustanowię nad nimi (moimi owcami) jednego pasterza, który je będzie pasł, on będzie ich pasterzem. A Ja, Pan, będę ich Bogiem, sługa zaś mój, Dawid, będzie władcą pośród nich” (Ez 34,23). Obietnic tego rodzaju znajduje się w księgach prorockich wiele.

Jedna z nich, z Księgi Micheasza, jest szczególnie znana, bo odwołuje się do niej Ewangelia Mateusza: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie jego od początku, od dni wieczności” (Mi 5,1; por. Mt 2,6). I dalej mówi Micheasz o owym Królu, że „powstanie On i paść będzie mocą Pańską, (...), rozciągnie swą potęgę aż po krańce ziemi. I będzie On pokojem”. Zatem będzie On Królem nie według ludzkich miar sprawowania władzy królewskiej.

Kiedy się dobrze wczytamy w przytoczenia tekstów mesjańskich w Ewangeliach, jasno widać, że ich celem nie jest przekonywanie czytelnika, że skoro na Jezusie spełniają się dawne proroctwa, to jest On prawdziwym Mesjaszem. Ewangeliści przypominają te proroctwa w zupełnie innym celu: ażeby dać wyraz radości, że oto dane jest nam żyć w czasach mesjańskich! „Zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli” (Mt 13,17). Te słowa Pana Jezusa stanowią jakby zasadę metodologiczną, odsłaniającą sens proroctw mesjańskich dla nas dzisiaj.

Nawet o zmartwychwstaniu Chrystusa Pana Ewangeliści pisali nie w celu przekonywania nas, że Jezus jest Synem Bożym. Mateusz i Jan na pewno, a prawdopodobnie również Marek spotkali się osobiście ze Zmartwychwstałym. Wydarzenie to, przypieczętowane doświadczeniem z dnia Pięćdziesiątnicy, gruntownie zmieniło ich życie. Oni nie potrzebowali dowodów, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Bożym. Oni po prostu radowali się tym, że mogą być Jego przyjaciółmi, i pragnęli wieść o Nim przekazywać dalej. Bardzo warto to sobie uprzytomnić, że Ewangelie zostały napisane nie po to, żeby nas przekonywać do wiary w Jezusa, ale żeby nas do tej wiary zaprosić, żeby nas zaprosić do radości, że przez Jezusa dokonuje się nasze zbawienie.

Przypatrzmy się zresztą niektórym cytowanym w Ewangeliach proroctwom, które niewątpliwie zostały przytoczone nie po to, żeby udowadniać nam, że Jezus jest Mesjaszem, ale żeby się tym faktem cieszyć. „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!” - przywołuje Ewangelista słowa Izajasza, streszczając w nich cały sens posługi Jana Chrzciciela w obliczu nadchodzącego Mesjasza. Sens tego przywołania jest oczywisty: „Oto już nadszedł Pan! On nas wyzwoli i przeprowadzi do ziemi obiecanej! Oto już nadeszły zapowiadane przez proroków czasy nowego Wyjścia! Przygotujmy się do drogi! Bo On poprowadzi tylko tych, którzy chcą porzucić swoje grzechy i za Nim tęsknią!”

Weźmy inne proroctwo. Ewangelista wykorzystuje fakt, że kiedyś Jezus poszedł nauczać na zamieszkałe wówczas przez pogan ziemie należące niegdyś do pokoleń Zabulona i Neftalego, i przypomina proroctwo, że na ziemi obu tych pokoleń rozbłyśnie światłość wielka (Mt 3,12-16). Gdybyśmy w tym wydarzeniu szukali dowodu na to, że Jezus rzeczywiście jest Mesjaszem, nikły byłby to dowód - również fałszywy pretendent do godności mesjańskiej mógłby się o taki „dowód” postarać. Ale Ewangelista nie szuka dowodu. On przytacza to proroctwo, ażeby jeszcze od innej strony proklamować radosną nowinę: „Jakżeż szczęśliwi jesteśmy! Żyjemy w czasach mesjańskich! Również poganie są teraz wezwani do zbawienia!”

Do jakiego stopnia Ewangelista nie zwraca uwagi na „dowodową” stronę proroctw mesjańskich, niech świadczy przytoczenie, podsumowujące powrót Świętej Rodziny z Egiptu: „Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: <Z Egiptu wezwałem Syna mego>” (Mt 2,15). Otóż w Księdze Ozeasza zdanie to w ogóle nie mówi o czasach mesjańskich, ale dotyczy wyprowadzenia ludu Bożego z Egiptu w czasach Mojżesza.

Dlaczego zatem Ewangelista akurat to zdanie rozumie w sensie mesjańskim, skoro miał do dyspozycji tyle innych oczywiście mesjańskich wypowiedzi Starego Testamentu? Świetnie na to pytanie odpowiada Kardynał Daniélou: „Wystarczy odczytać w całości tekst tego proroctwa, aby przekonać się, że jego przedmiotem jest ojcostwo Boże w stosunku do Izraela, a jego znaczeniem - ukazanie nam w Jezusie prawdziwego Izraela. Mateusz powiązał je z epizodem ucieczki do Egiptu, z powodu znajdującej się w nim wzmianki o Egipcie. Ale mógłby powiązać je równie dobrze z jakimś innym epizodem”.

Zapewne niecierpliwi już Pana to, że nic nie mówię o tych proroctwach, które zapowiadają różne konkretne szczegóły w życiu Mesjasza. Przecież właśnie te teksty pobudziły Pana do pytania, czy Pan Jezus nie był zdeterminowany koniecznością wypełnienia zapowiedzi proroczych. Chodzi o wspomniane już proroctwo Micheasza, że Mesjasz urodzi się w Betlejem. Ponadto wiele proroctw mówi o Jego pochodzeniu z rodu Dawida, zaś Izajasz prorokował, że narodzi się On z Dziewicy.

Czy zatem Pan Jezus był zdeterminowany do tego, żeby urodzić się z Dziewicy, w Betlejem i w rodzie Dawida? Otóż jeśli wyłączymy na chwilę proroctwa dotyczące Jego Męki, są to niemal wszystkie szczegółowe zapowiedzi dotyczące Mesjasza. Pozostałe proroctwa zapowiadają generalnie czasy nowego Wyjścia i nowego Przymierza, rozszerzanie się znajomości Boga wśród pogan i pełnego Jego królowania w ludzkich sercach.

Powtórzmy pytanie: Czy Pan Jezus był zdeterminowany przynajmniej do tych trzech okoliczności swojego przyjścia na świat? Nad odpowiedzią nie musimy się nawet namyślać: Przecież On jest Synem Bożym! Jako Syn Boży, w przeciwieństwie do nas wszystkich, mógł On suwerennie wybrać sobie te okoliczności swojego przyjścia, jakie uznał za stosowne. Proroctwa co do Jego narodzin z Dziewicy czy w Betlejem i w rodzie Dawida były więc dokładnym przeciwieństwem wróżby: one zapowiadały to, co Syn Boży przed wiekami suwerennie sam sobie wybrał. Natomiast my naszą wiarą odkrywamy coraz więcej, jak wiele treści duchowych zawiera się w tych konkretnych okolicznościach Jego przyjścia do nas.

Przejdźmy teraz do podstawowego dla Pana problemu. Wiąże się on z proroctwami zapowiadającymi mękę Mesjasza: Skoro Jego męka była zapowiedziana przez proroków, to czy jej sprawcy - pyta Pan - nie byli z góry zaprogramowani do swoich niegodziwych działań? Przecież ażeby mogły się wypełnić proroctwa na temat Jego męki, niezbędni byli ludzie, którzy Go znienawidzili i zamordowali!

Najbardziej niepokoi Pana przypadek Judasza: Skoro Jezus miał być zdradzony, to musiał znaleźć się ktoś, kto Go zdradził! Wypełnienie tej nieszczęsnej konieczności wypadło na Judasza. Może więc bardziej należałoby mu współczuć, niż go za to winić. Ufam, że trafnie się wczułem w istotę Pańskiego problemu.

Otóż proszę zaglądnąć do dwóch najważniejszych proroctw, zapowiadających mękę Zbawiciela, mianowicie do Psalmu 22 oraz do trzeciej i czwartej Pieśni o Słudze Pańskim (Iz 50,4-9; 52,13-53,12). Różne konkretne obrazy męki Mesjasza są w obu tych tekstach tylko tłem. W swojej istocie oba proroctwa zapowiadają, po pierwsze, Jego całkowite zawierzenie się Bogu w samym środku straszliwej udręki, po wtóre - Jego ostateczne zwycięstwo, które będzie zwycięstwem dla nas wszystkich. Oba teksty są tak ewidentnie i różnorodnie nasycone tym przesłaniem, że naprawdę wystarczy zwyczajnie je sobie przeczytać, żeby natychmiast to zobaczyć.

Ale jednak - że będę w Pańskim imieniu dociskał samego siebie - proroctwa zapowiadały również wielką udrękę i śmierć Mesjasza; żeby zaś to się mogło stać, musieli się znaleźć prześladowcy i kaci. Owszem, to prawda, ale takich, niestety, nie trzeba szukać, tacy się sami znajdują. Bo grzech, niestety, wszedł bardzo głęboko w nasze ludzkie dzieje. Zresztą w samych Ewangeliach czytamy, że zanim Chrystus Pan został ukrzyżowany, kilka razy próbowaliśmy Go zabić i zawsze znajdowali się, niestety, ludzie gotowi to uczynić (Łk 4,29n; J 7,30.44; 8,59; 10,31.39). Pan Bóg z całą pewnością nikogo nie determinuje do zła. Jest raczej odwrotnie: Moc Boża wielokrotnie chroni nas przed czynieniem jakiegoś wielkiego zła, do którego, niestety, bylibyśmy zdolni.

Co do Judasza, wszystkie proroctwa, jakie do niego zwykliśmy odnosić, dotyczą ogólnie krzywdy wyrządzonej przez kogoś bliskiego skrzywdzonemu. Przytacza się tu zwłaszcza trzy takie proroctwa: sprzedanie Józefa za garść srebrników przez własnych braci (Rdz 37,28) oraz dwie skargi Psalmisty na zdradę i niewdzięczność przyjaciół (Ps 41,10; 109,4n).

Wpatrując się w te teksty - raczej niezbyt szczegółowo zapowiadające zdradę ze strony kogoś bliskiego - możemy powiedzieć z całą pewnością: że Judasz nie musiał zdradzić swojego Mistrza. Więcej, mógł Go nie zdradzić i nie powinien był Go zdradzić. Ale jak by się wtedy spełniły powyższe proroctwa? One przecież i tak spełniły się nie tylko na Judaszu. Judasz nie był jedynym człowiekiem bliskim Jezusowi i wiele Mu zawdzięczającym, jaki się znalazł wśród Jego wrogów i sprawców Jego męki. Wśród prześladowców Jezusa z pewnością byli również inni ludzie, którzy Mu wiele zawdzięczali, może doznali Jego cudu, itp. Bo Judasz to, owszem, również konkretny nieszczęsny człowiek. Ale Judasz to również pewien model postawy, którą wówczas realizowali również inni, a która zdarza się, niestety, również w naszym życiu.

Na koniec warto zauważyć, że starotestamentalne rozumienie czasu, które umożliwiło czekanie na Mesjasza i zapowiadanie Go w proroctwach, doczekało się w Nowym Testamencie głębokiego przeobrażenia. Centralnym wydarzeniem zbawczym, do którego nieustannie w wierze się odnosimy, nie jest już wyjście z niewoli egipskiej, ale przyjście do nas Zbawiciela oraz Jego śmierć i zmartwychwstanie. Natomiast nasze chrześcijańskie oczekiwanie ma już wymiary ściśle eschatologiczne, ponadhistoryczne. My czekamy na chwalebne przyjście naszego Pana, które dopełni ludzką historię i nada jej ostateczny sens (Mt 24,30.46; 25,10.19.31; 26,64), ostatecznym zaś dopełnieniem życia każdego z nas będzie całkowite zwycięstwo w nas miłości i oglądanie Boga „twarzą w twarz” (1 Kor 13,8.12).

opr. aw/aw

« 1 »
oceń ten artykuł
Wplac_780x208.jpg

reklama

reklama

reklama

reklama