Z cyklu "Tajemnice Biblii"
"Jezus splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomemu, i rzekł do niego; Idź, obmyj się w sadzawce Siloe" (J 9, 6n).
Proponuję mały eksperyment: Zanim przystąpimy do czytania dalszego ciągu tego krótkiego tekstu, zastanówmy się, o czym mówi powyższe zdanie i jakie odczucia we mnie budzi.
Muszę szczerze wyznać, że scena ta zawsze wprawiała w zakłopotanie moje poczucie smaku. Toteż ilekroć objaśniałem z ambony cud uzdrowienia niewidomego od urodzenia, pomijałem ten szczegół, natomiast lubiłem go przywoływać, kiedy chciałem poglądowo pokazać, że wydarzenia ewangeliczne zanurzone są w kulturze bardzo innej niż nasza. Od strony literackiej nie dostrzegałem w tym opisie niczego poza tym, o czym tekst mówi bezpośrednio. Jedynie czytając ten tekst w wierze, widziałem w nim Jezusa, który pragnie również dzisiaj wyrywać nas z naszej ślepoty duchowej.
Przełomem w rozumieniu tej sceny było dla mnie napisane w drugiej połowie II wieku objaśnienie świętego Ireneusza. Ireneusz obracał się w dotykalnej wręcz bliskości Apostoła Jana, był bowiem uczniem Polikarpa, który z kolei był uczniem Jana. Zatem jest to nie tylko objaśnienie niebywale wczesne, napisane zaledwie kilkadziesiąt lat po pojawieniu się Ewangelii Jana. Czymś równie wartym podkreślenia wydaje się to, że pochodzi ono z duchowego kręgu autora tej Ewangelii.
Otóż Ireneusz widzi w przytoczonym opisie Ewangelii ni mniej ni więcej tylko tego samego Garncarza, który ulepił człowieka z mułu ziemi i który każdego z nas ukształtował w łonie matki. Przychodzi On teraz, aby dopełnić swojego dzieła, zaczynając od naprawy w swoim stworzeniu tego, co ono w sobie zepsuło. Ale oddajmy głos samemu Ireneuszowi.
Jezus - powiada ów teolog dokładnie 1800 lat temu - "przywrócił wzrok niewidomemu nie słowem, ale przez działanie. Uczynił tak nie na próżno i nie przypadkiem. Chciał w ten sposób pokazać Rękę Bożą, tę samą, która od początku kształtowała człowieka. Toteż kiedy Go uczniowie zapytali, z jakiego powodu urodził się niewidomym, odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, lecz aby w nim objawiły się dzieła Boże. Otóż owe dzieła Boże to ukształtowanie człowieka, o którym powiada Pismo: I wziął Bóg gliny z ziemi i ukształtował człowieka. Właśnie dlatego Pan splunął na ziemię i uczynił glinę i nałożył ją na oczy niewidomemu. Odwołując się do pierwszego stworzenia człowieka, pokazuje wszystkim, którzy potrafią to zrozumieć, tę Rękę Bożą, która ukształtowała człowieka z gliny. Ten sam Rzemieślnik, który dozwala kształtować się płodowi w łonie matki, dopełnia swojego dzieła na oczach wszystkich: aby objawiły się dzieła Boże. Ta sama Ręka Boża, która ukształtowała nas na początku i kształtuje człowieka w łonie matki, w tych czasach ostatecznych szuka nas zagubionych, odnajduje swoją zagubioną owieczkę, bierze ją na ramiona i ku radości współtowarzyszy przywraca wspólnocie, w której króluje na wieki".
Dosłownie usiadłem z wrażenia po przeczytaniu tego wywodu. Od razu stało się dla mnie jasne, że sadzawka Siloe wskazuje na sakrament chrztu, przez który Bóg rozpoczyna w człowieku dzieło nowego stworzenia. I przypomniały mi się inne fragmenty Ewangelii, przedstawiające Jezusa jako Stwórcę i Pana wszechstworzenia. Jak choćby ta niezwykła odpowiedź Jezusa na pytanie, dlaczego uzdrawia w szabat: "Ojciec mój aż do tej chwili pracuje i Ja pracuję" (J 5,17). Mówi to Ten, o którym powiedziano na samym początku Ewangelii, że "przez Niego wszystko się stało". A zatem dzieło stworzenia jeszcze trwa, "szósty dzień stworzenia", po którym Bóg "odpocznie" od swojej "pracy", jeszcze się nie zakończył. Nie można mieć wątpliwości co do tego, że Jezus, wypowiadając to zdanie, czyni się równym Bogu. Zresztą Ewangelista zaznacza to wyraźnie zaraz w wierszu następnym.
Są w Ewangeliach fragmenty, które na boskość Chrystusa wskazują wprost. Są i takie, których świadectwo może zauważyć tylko człowiek zakorzeniony w kulturze biblijnej. Na przykład pytanie retoryczne: "Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?" (Mt 8, 27) - jest zrozumiałe dla każdego. Ale żeby zauważyć, że również scena chodzenia Jezusa po morzu jest objawieniem Jego Bóstwa, trzeba sobie przypomnieć słowa sprawiedliwego Hioba (9, 8): "On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach".
Podobnie każdy rozumie, co znaczą słowa: "Pan mój i Bóg mój" (J 20, 28), jakie zmartwychwstałemu Jezusowi powiedział niewierny Tomasz. Natomiast kilka linijek wyżej mamy w Ewangelii zapis następujący: "tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego". Otóż nie każdy zauważy, że jest to niewątpliwe nawiązanie do opisu stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju (2,7), i że Ewangelia mówi tu o akcie Boga, który dokonuje nowego stworzenia.
Niestety, wciąż pokutuje, i jest powtarzana niekiedy nawet przez ludzi poważnych, libertyńska teza, jakoby sama prawda o Bóstwie Chrystusa obca była Ewangeliom i jakoby dopiero z czasem została ona wprowadzona przez Kościół. Otóż najwyższy czas, żebyśmy - wierzący i niewierzący - więcej starali się o to, aby nie urazić niesprawiedliwie drugiej strony, kiedy wypowiadamy się o sprawach bardzo ją obchodzących. To, że ktoś nie wierzy w Chrystusa, to jest oczywiście sprawa jego sumienia. Ale kiedy ktoś - zazwyczaj z wielką pewnością siebie - głosi, że pierwsi chrześcijanie nie znali wiary w Chrystusa Boga, to już jest zwyczajna nieznajomość faktów. Zatem jeśli różnimy się, starajmy się różnić pięknie, bo w przeciwnym razie bardzo zatrujemy sobie duchową atmosferę, w której tak czy inaczej musimy przebywać wspólnie. Rzecz jasna, dotyczy to również nas, katolików oraz innych braci chrześcijan.
opr. aw/aw