Z cyklu "Tajemnice Biblii"
Przypatrzmy się temu intrygującemu zdaniu z Janowego opisu Ostatniej Wieczerzy: Jezus, "umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi. A po spożyciu chleba wszedł w niego szatan" (J 13,27).
Otóż znajdziemy w Ewangeliach aż dwie wzmianki o tym, że diabeł już wcześniej zapanował nad Judaszem (Łk 22,3; J 13,2). Możemy się nawet domyślić, przez jaką szczelinę diabeł wszedł do duszy Judasza, żeby się tam rozgościć. Przedstawiając epizod namaszczenia stóp Jezusa przez Marię, siostrę Łazarza i Marty, Ewangelista odnotowuje oburzenie Judasza na tak wielkie marnotrawstwo: "<Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?> Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co składano>" (J 12,5n).
W świetle tych danych jasno widać, że kiedy Judasz wychodził z Wieczernika, szatan już nie musiał go do niczego kusić, on już dawno Judaszem zawładnął, a teraz przyszedł do niego jak do swojej własności. Skoro nieszczęsny uczeń już przedtem poddał się diabłu, diabeł przyszedł teraz zażądać od niego posłuszeństwa w sprawie dla siebie najważniejszej.
Świetnie oddaje to metafora użyta przez Orygenesa, chociaż trzeba przyznać, że razi ona nieco dzisiejsze poczucie dobrego smaku: Ludzi - pisze ten wielki starożytny teolog -można porównać do koni. "Istnieją konie, których dosiada Pana Jezus. Wędrują one po całej ziemi, a powiedziano o nich: <I konnica twoja jest ocaleniem> (Ha 3,8). Istnieją jednak i takie konie, które za jeźdźców mają diabła i jego aniołów. Judasz był koniem, lecz dopóki Pana miał za jeźdźca, należał do konnicy zbawienia. Przecież wraz z pozostałymi apostołami posłany do chorych udzielał słabnącym ocalenia i zdrowia. Skoro jednak poddał się diabłu, prowadzony w jego cuglach zaczął galopować przeciw naszemu Panu i Zbawicielowi".
Szokujące jest to, że Judasz wybrał się na współpracę z szatanem bezpośrednio po przyjęciu Komunii Świętej. Zresztą nawet gdyby wydarzenie to miało miejsce jeszcze przed ustanowieniem Eucharystii, gdyby chleb, który mu podał Pan Jezus, był tylko zwyczajnym chlebem, sytuacja i tak jest szokująca. Świetnie oddał to święty Augustyn: "Wiem, najdrożsi, że niektórych porusza ten szczegół - jednych do pobożnego zgłębiania, innych do bezbożnego krytykowania - iż skoro Pan podał swemu zdrajcy umoczony chleb, wszedł w niego szatan. Pytają bowiem: Czy to chleb Chrystusa, podany z Jego stołu, sprawił to, że po jego spożyciu szatan wszedł w Jego ucznia?".
Odpowiedź Augustyna na to pytanie inspirowana jest jego przemyśleniami na temat manicheizmu. "Zasadniczym błędem tej strasznej sekty - wyjaśniał, sam broniąc się przed niesprawiedliwym zarzutem, że nie do końca porzucił manicheizm - jest pogląd o niemożności pochodzenia zła z dobra". Prawda jest taka - mówił Augustyn - że człowiek dobry może upaść, a dobre dary Boże nieraz, w naszej przewrotności, czynimy okazją do złego.
Bo czyż nie jest tak, że naszą inteligencję wykorzystujemy niekiedy do tego, żeby bardziej skutecznie okłamywać? Że dobra materialne stają się nam okazją do chciwości i niesprawiedliwości? Że naszą płciowość potrafimy realizować w rozpuście, że dobre zdrowie prowadzi nas nieraz do zapomnienia o życiu wiecznym? A przecież to wszystko - inteligencja, i dobra materialne, i to, że jestem mężczyzną lub kobietą, i zdrowie - jest darem, udzielonym nam przez kochającego Boga dla naszego dobra.
Toteż na pytanie, czyżby to chleb podany przez Chrystusa sprawił, że szatan wszedł w nieszczęsnego ucznia?, Augustyn odpowiada: Raczej usłyszmy tu ostrzeżenie "że nie powinno się dobra przyjmować w sposób zły. Wiele bowiem zależy nie od tego, co się przyjmuje, ale od tego, kto przyjmuje".
W jakimś sensie - odważnie kontynuuje swą myśl święty biskup - jest czymś drugorzędnym, czy spotyka nas dobro, czy zło. Bo czymś naprawdę istotnym jest to, czy całą naszą nadzieję pokładamy w Bogu, czy może jesteśmy od Niego daleko. Bo jeśli staramy się zawierzyć Bogu całych siebie, to nawet doznawane zło nas od Niego nie oddali, a może nawet jeszcze bardziej do Niego przybliży. Jeśli zaś jesteśmy daleko od Boga, to nawet największe Jego dary potrafimy sprofanować i użyć do złego.
Nie wiadomo, czy Judasz przyjął Komunię Świętą. Ale wiadomo, że każdemu z nas może się to zdarzyć, że nawet Komunię Świętą mogę zbezcześcić i przyjąć ją świętokradzko. Kiedyś wypisałem sobie list Izydora z Peluzjum, mniej więcej współczesnego świętemu Augustynowi, do niejakiego Chajremona:
"Niektórzy mówią, że ty, choć czynisz wszystko, co zabronione, dodajesz jeszcze ten występek, że stale wyciągasz ręce do Boskiego Sakramentu i w swej zuchwałości przyjmujesz to, czego nie godzi się tobie dotknąć. Ogarnęło mnie ogromne zdumienie nad twoją bezczelnością. Oto zasiadasz przy stołach demonów, jedząc aż do przesytu, a nie lękasz się zasiadać przy stole Pana. Bacz więc, by nie pochwyciła ciebie jakaś pętla jak Judasza, który wpadł w rozpacz z powodu swego zuchwalstwa: jednocześnie dopuszczał się zdrady i domagał się Komunii".Zresztą pisze o tym sam Apostoł Paweł: "Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten Chleb i pijąc z tego Kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije" (1 Kor 11,28n).
Jeśli słowa te wprowadzają kogoś w niepokój albo nawet w trwogę, o jednym koniecznie warto pamiętać: Lęki przeżywane w wierze wtedy tylko są błogosławione, jeśli prowadzą do większej miłości Bożej i pokoju wewnętrznego. Lęki, które sprowadzają na nas tylko udrękę, niewątpliwie nie są od Boga. Są to złe lęki. Niech naszą reakcją na takie lęki będzie zwyczajne, ufne zawierzanie się Bogu. Przekonamy się wówczas na sobie samych, że rację miał święty Augustyn, kiedy mówił, że dla przyjaciół Bożych nawet doznawane zło staje się okazją do dobrego.
opr. aw/aw