Twierdzenia niewierzących na temat tego, dlaczego wierzymy to zazwyczaj tania psychologizacja rzeczywistości, projekcja własnej niedojrzałości
Niemal każdy ze znanych mi tzw. niewierzących jest przekonany o tym, że odkrył prawdziwe, często wręcz utajone powody wiary religijnej u wierzących, którzy ponoć czasem nawet nie do końca zdają sobie sprawę z tych rzekomo prawdziwych motywów. Ta pewność siebie u ateistów, nosząca znamiona o nieco terapeutycznym charakterze, jest uderzająca dla kogoś kto wierzy. Ale wcale nie dlatego, że ateiści są aż tak bardzo pewni, że odkryli sekret wiary religijnej u wierzących. Wręcz przeciwnie: właśnie dlatego, że wyobrażenie o powodach wiary jest u ateistów całkowicie nieadekwatne względem stanu rzeczywistego i przypomina gadanie ślepego o kolorach. W niniejszym eseju postaram się zilustrować to jak płytkie i nierealistyczne jest pojęcie ateistów na temat motywów wiary religijnej, które jest do znudzenia przedstawiane w formie swego rodzaju „pakietów gotowych odpowiedzi” w obiegowej publicystyce ateistycznej. Sądzę, że tak płytkie pojmowanie zagadnień tyczących się motywów wiary religijnej nie jest niczym więcej jak odzwierciedleniem ich osobistej wiary religijnej z czasów, gdy trzymała się ona jeszcze na nogach (biorąc pod uwagę taki a nie inny charakter tej wiary nic dziwnego, że w końcu upadła).
Jedno z najchętniej rozpowszechnianych przez ateistów „wyjaśnień” genezy wiary religijnej u współczesnych ludzi głosi, że wierzą oni tylko dlatego, że w dzieciństwie wpojono im ideę Boga, której nie byli w stanie później porzucić. Plastyczny umysł dziecka jest bardzo, wręcz niewolniczo nastawiony na czerpanie wzorców w postrzeganiu rzeczywistości od dorosłych, stąd dziecko zostaje jakby nieodwołalnie „zaprogramowane” na wiarę w Boga. To „wyjaśnienie” jest jednak tylko pozornie przekonujące, ponieważ nikt nie jest całe życie dzieckiem. Czy wtedy kiedy przestajemy być dzieckiem to przestajemy nim być w prawie wszystkim prócz kwestii wiary religijnej? Jeśli tak to skąd ta wybiórczość? Dlaczego przestajemy wierzyć w Świętego Mikołaja a nadal wierzymy w Świętego Pana Boga? Ponadto część młodzieży popada w ateizm jeszcze w okresie dojrzewania. Skoro dziecko jest wręcz zaprogramowywane na wiarę religijną to czemu jest w stanie porzucić ją w okresie dorastania? Mało tego, jak powszechnie wiadomo (i jak pewnie większość z nas pamięta, pomijając ateistów czytających ten artykuł i będących jeszcze przed okresem dojrzewania) w okresie dojrzewania w skutek burzy hormonalnej niemal każde dziecko przechodzi tzw. okres buntu wobec autorytetów. Odrzucamy wtedy jakby z dumą wszystkie wzorce, którymi zawsze próbowali karmić nas rodzice, krewni, nauczyciele i księża. Jednakże nie następuje wtedy powszechna ateizacja młodzieży. Dlaczego? Właśnie dlatego, że wiara religijna nie jest motywowana jedynie procesem dziecięcej spolegliwości, choć oczywiście proces ten może jej w jakiejś mierze sprzyjać na samym początku. Takie wyjaśnianie jej motywów spłyca więc opisywane zjawisko i nie wyczerpuje jego genezy.
Gro ateistów upiera się przy tym, że wielu ludzi wierzy tylko z powodu strachu przed gniewem Boga, piekła itd. Jednakże to „wyjaśnienie” genezy wiary religijnej jest również mało przekonujące. Strach może być czynnikiem intensyfikującym zjawisko już istniejącej wiary religijnej, jednakże nie znam ani jednego przypadku, gdy ją generuje. Czy strach może być w ogóle jakimkolwiek impulsem do sądów o charakterze ontologicznym? Non sequitur. Czy jesteśmy w stanie obdarzyć cechami o charakterze personifikacyjnym takie zjawiska jak na przykład prąd elektryczny, tylko dlatego, że śmiertelnie boimy się porażenia wysokimi napięciami? Czy znasz kogoś kto tak rozumuje? Bo ja nie.
Innym dość popularnym (choć sprzecznym z „wyjaśnieniem” powyższym) ateistycznym „wyjaśnieniem” genezy wiary religijnej jest osąd o charakterze utylitarystycznym: wielu wierzących wierzy, bo chce coś z tego mieć. Właśnie dlatego marksistowscy ateiści nazywali wiarę „opium dla ludu”. Ktoś kto był na przykład całe życie biedny, chce doczekać dostatku w niebie. Męczennicy muzułmańscy chcą się rozkoszować obecnością hurys w niebie. Ktoś inny chce być może czegoś jeszcze innego, szczęścia, którego nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Istnieją nurty dość charyzmatycznej wiary protestanckiej, która postrzega błogosławieństwo Boże w kategoriach powodzenia materialnego osiąganego już w doczesności. Jednakże takie przedstawianie genezy wiary religijnej nadal nie jest jej wyczerpującym opisem. Znów nie zachodzi tu logiczne wynikanie między przesłankami a konkluzją. Wyobraźmy sobie mianowicie, że bardzo chcę uwierzyć w to, że zostanę milionerem w ciągu najbliższych dwudziestu lat. Bardzo wielu ludzi ma takie marzenia regularnie, co zresztą wiadomo. Jednakże samo pragnienie bycia milionerem nie powoduje jeszcze, że choć przez chwilę uwierzę w to, że nim zostanę. Przeciwnie, zawsze mogę wręcz wiedzieć, że nigdy nim nie zostanę i przeżywać bardzo wiele rozterek z tego powodu. Bardzo wielu ludzi przeżywa takie rozterki regularnie, co zresztą wiadomo. Nikt z nich nie wierzy w siebie jako milionera. A zatem samo pragnienie osiągnięcia jakiejś korzyści, choćby nawet doraźnej, nie powoduje, że automatycznie uwierzymy w istnienie źródła takiej korzyści. Znów zatem okazuje się, że pragnienie osiągnięcia jakiejś korzyści nie może być satysfakcjonującym opisem genezy wiary religijnej i podobnie jak w przypadku opisywanym poprzednio pragnienie takie może jedynie umacniać wiarę już istniejącą. Ponadto wiara religijna wcale nie musi implikować istnienia jakiejś korzyści. Istnieją deiści, którzy nie wierzą w żadną nagrodę teraz ani po śmierci, a także sataniści, którzy także nie chcą być wynagrodzeni. No i wreszcie, bardzo często wiara religijna wcale nie musi przynosić korzyści, ponieważ wielu wierzących nie posiada ostatecznej pewności zbawienia a sama wiara przynosi im więcej przykrości za życia niż przyjemności a tym samym korzyści. Powszechnie znane jest zagadnienie prześladowań religijnych aż po śmierć a także liczne przypadki umocnienia się w wierze religijnej tych, którzy cierpią z powodu śmierci lub choroby bliskiej osoby. Ponadto wiara religijna niesie ze sobą potrzebę wielu wyrzeczeń, które nie mają nic wspólnego z tradycyjnie pojmowanymi korzyściami, nagrodami i przyjemnościami (posty, wymóg przedmałżeńskiej abstynencji seksualnej, czy wręcz całkowita abstynencja seksualna w rzymskokatolickim celibacie). Jak w tym kontekście ma się ateistyczne „wyjaśnienie” próbujące tłumaczyć istnienie wiary religijnej potrzebą osiągnięcia jakichś profitów?
Innym dość częstym „wyjaśnieniem” genezy wiary religijnej jest jej rzekome branie się z niezrozumienia zjawisk otaczającej nas przyrody. To, czego wierzący nie rozumieją mają sobie tłumaczyć za pomocą Boga. Kiedy uderza piorun to za przyczyną tego zjawiska ma stać jakiś bóg, tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie pojąć istoty tego zjawiska. Złożoność przyrody musieliśmy sobie tłumaczyć działaniem Boga, ponieważ nie wiedzieliśmy, że cała otaczająca nas przyroda mogła po prostu wyewoluować sama z siebie. Jednakże gdyby i to wyjaśnienie genezy wiary religijnej było właściwe to wiara ta nie przetrwałaby w społeczeństwach współczesnych w takiej mierze jak dziś, po opublikowaniu wyjaśnień fizycznych zjawisk atmosferycznych oraz dzieła Karola Darwina, niemal powszechnie akceptowanego także wśród wierzących jako z grubsza słusznego wyjaśnienia pochodzenia otaczającej nas przyrody. A zatem również i niewiedza ludzkości na temat przyrody nie może być potraktowana jako zadowalające wyjaśnienie współczesnej genezy wiary religijnej.
Tak naprawdę ateiści sami wydają się nie wierzyć w to, że wiara religijna posiada tylko tak płytkie motywy jak te opisane powyżej. W naszym kontekście kulturowym, gdzie fundamentem wiary chrześcijańskiej jest przede wszystkim nowotestamentalny opis zmartwychwstałego Jezusa powielkanocnego, ten właśnie przekaz jest atakowany przez ateistów z wyjątkową pasją jako podstawa całej tej wiary. Trudno nie dostrzegać tu pewnej niekonsekwencji. Pominąwszy już nawet to faktem pozostaje, że opisane wyżej rzekome motywy stojące za wiarą religijną nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistym jej pochodzeniem.
Pierwsza publikacja: styczeń 2007
opr. mg/mg