Paweł VI - Vaticanum II i Matka Kościoła

Nie tylko Jan Paweł II żywił szczególne nabożeństwo do Maryi. Jego poprzednik, Paweł VI, podkreślał, że właściwy stosunek do Maryi jest kluczem do misterium Chrystusa

Paweł VI - Vaticanum II i Matka Kościoła

Gdy zapytamy o papieża, który żywił szczególne nabożeństwo do Maryi, Matki naszego Pana, niemal każdy Polak wskaże na św. Jana Pawła II. A Paweł VI? Nieliczni odpowiedzą: „Napisał tylko adhortację „Marialis cultus»”. Reszta ograniczy się do stwierdzenia: „Nic o nim nie słyszałem”. Wielu wie, że miał przyjechać do Polski, do Częstochowy, ale komuniści pokrzyżowali jego plany. A co tak naprawdę łączy tego Papieża Soboru z kultem Maryjnym i czy to dzieło przypadku, że jego beatyfikacja przypadła akurat w październiku - miesiącu poświęconym Matce Bożej? Z bogatego nauczania tego Papieża wiele dokumentów poświęconych jest Maryi - nie tylko wspomniana już adhortacja, która stanowi swego rodzaju summarium.


Matka Kościoła

Biskupi ze wszystkich stron świata niemal jednocześnie poderwali się ze swoich miejsc, rozległy się gromkie brawa, wreszcie przez aulę soborową popłynęła zaintonowana pieśń „Magnificat” „Tej, którą z miłością uznajemy (...) za świadka naszych trudów”. Tak 21 listopada 1964 r. Kościół hierarchiczny zareagował na wypowiedziane przez papieża Pawła VI słowa: „Przeto na chwałę Matki Bożej i ku naszemu pokrzepieniu - ogłaszamy Najświętszą Maryję Pannę Matką Kościoła”. W zamykającym tego dnia III sesję Soboru Watykańskiego II przemówieniu papież stanowczo podkreślił, że „znajomość prawdziwej nauki katolickiej o Maryi będzie zawsze kluczem do właściwego zrozumienia misterium Chrystusa i Jego Kościoła”. Paweł VI wskazał Ojcom Soboru właśnie jej postać jako „najskuteczniejszą formę doskonałego naśladowania Chrystusa” po to, „aby wszyscy wierni, zjednoczeni w imieniu wspólnej Matki, czuli się coraz silniejsi w wierze i w łączności z Jezusem”. W ten sposób wierny syn oddał hołd swej Matce i przypomniał tym samym Kościołowi, że zawsze czuwa nad nim Matka. To właśnie jej w owym przemówieniu powierzył wszystkich chrześcijan, „aby błogosławiła (...), przyspieszając godzinę zjednoczenia”.

Królowa Pokoju

Pogłębia się konflikt między mieszkańcami położonego w Azji Kaszmiru. Mieszkający tam wyznawcy islamu za wszelką cenę starają się przyłączyć tereny hinduskie do Pakistanu. Hindusi nie pozostają im dłużni, chcąc zagarnąć cały teren słynący z produkcji cennej wełny dla siebie. W perspektywie wiszącej w powietrzu wojny papież znów zwrócił swe oczy ku czułej Matce - w czasach, gdy „nie zwraca się uwagi na święty i nienaruszalny charakter życia ludzkiego; wprowadza się sposoby postępowania zupełnie sprzeczne z poczuciem moralnym i zwyczajami cywilizowanych ludzi” („Mense Maio”, 8). Następca Piotra przypomina skłóconej ludzkości w wydanej w tym czasie encyklice „Mense Maio” (łac. „Miesiąc Maj”, 29 kwietnia 1965 r.), że Maryja jest Królową Pokoju. Sama wielokrotnie doświadczyła ogromu cierpienia - jak Papież pisze we wspomnianej encyklice: „Maryja zaznała przykrości tego ziemskiego życia, mozołu codziennej pracy, uciążliwych trosk, jakie przynosi ze sobą ubóstwo, a nade wszystko zniosła cierpienia Kalwarii” (MM 12). Nic więc dziwnego, że to właśnie Jej Paweł VI postanowił powierzyć dzieci dotknięte rozłamem. Miał nadzieję, że Najświętsza Dziewica „uprosi Boga, by On, który rozkazuje wiatrom i burzom, uspokoił zawieruchę skłóconych umysłów i dał pokój za dni naszych” (MM 12). W trudnych chwilach, kiedy na nowo rozgorzały nieporozumienia religijno-etniczne, niemal błaga wszystkich przedstawicieli chrześcijańskiego świata, „by częściej i ufniej prosili Maryję, której najłaskawsze Serce chętniej w tym czasie przychyla się do naszych próśb” (MM 3). Powodowany tą troską Ojciec Święty zleca specjalne zadanie dzieciom i chorym - modlić się w intencji pokoju modlitwą różańcową, ponieważ (jak podaje w zakończeniu encykliki) „ich głosy przenikają niebo oraz łagodzą Bożą sprawiedliwość” (MM 14).

Matka Boga

W sierpniu 1965 r. aresztowanie przywódcy ludności islamskiej w Indiach, szejka Abdullaha, staje się punktem zapalnym. Rozwścieczeni Pakistańczycy wywołują zamieszki, które krwawo rozszerzają się poza linię zawieszenia broni, a to skutkuje zerwaniem wszelkich układów pokojowych. 1 września 1965 r. Indiom wypowiedziana została oficjalnie wojna, wspierana przez takie państwa, jak Turcja czy Iran. Jakby tego było mało, w Chinach rozpoczyna działalność wielki ruch społeczno-polityczny Mao Zedonga, zwany rewolucją kulturową, mający na celu powszechne wprowadzenie maoizmu. Na półwyspie Indochińskim działania wojenne cały czas toczy armia Wietnamu, wspierana przez kraje komunistyczne, ze stojącymi po drugiej stronie barykady Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami. Wydaje się, że na próżno Paweł VI zdaje się krzyczeć w swojej encyklice „Christi Matri” (15 września 1966 r.): „W imię naszego Pana wołam do nich, aby zaprzestali!” (CM 6). Tym razem Papież spogląda w stronę Maryi jako Matki, do której „Kościół w niepewnych i pełnych zamętu czasach przyzwyczajony jest się uciekać” (CM 7). Jak dobry ojciec napomina, aby chrześcijanie stali się dla wszystkich narodów jak Matka Boga, „nie służąc politycznym celom, ale raczej przynosząc prawdę i łaskę Chrystusa (...) rodzajowi ludzkiemu” (CM 2). Wskazuje Bogurodzicę jako przyczynę zbawienia rodzaju ludzkiego, która ma „być Matką dla tych, których Ojcem i Bratem raczył stać się Chrystus” (CM 8). Wobec ogromnej liczby ofiar i szerzącego się zła, gdy doktryny komunistyczne zacięcie walczą o panowanie nad światem, Paweł VI pisze: „Nic nie wydaje się odpowiedniejsze i bardziej wartościowe niż wznieść modlitwy całej rodziny chrześcijańskiej do Matki Bożej, (...) błagając ją o zlanie obfitości darów macierzyńskiej dobroci” (CM 8). Z nadzieją w sercu ogłasza dzień 4 października 1966 r. Dniem Modlitwy o Pokój, podkreślając, że dzięki modlitwie do Matki naszego Pana „zostanie poruszone niebo”.

Wielki Znak

Wiele razy zdarzyło się w historii Kościoła, że tak bardzo akcentowano kult jakiegoś świętego, iż wkrótce „zastępował” on pośrednictwo Chrystusa. Znane nam są słynne historie ze średniowiecza, kiedy to na pierwszy plan wysuwano choćby Maryję jako jedyną i najdoskonalszą orędowniczkę. Jako pasterz Kościoła, który chętnie ucieka się do Matki, Paweł VI wydaje w 1967 r. adhortację „Signum Magnum” (łac. „Wielki Znak”), w której podkreśla, że wszyscy wierni „powinni (...) tę najwierniejszą Służebnicę Pańską otaczać żywym kultem chwały, wdzięczności i miłości” (SM I, 7). Jakby wyprzedzając ewentualne zarzuty przeciwko takiemu kultowi, pisze, „że naśladowanie Maryi Dziewicy nie tylko nie odwodzi od wiernego kroczenia śladami Chrystusa, ale nawet czyni je milszymi i łatwiejszymi; bo przecież Najświętsza Dziewica, która zawsze pełni wolę Bożą, pierwsza spośród wszystkich zasłużyła sobie na tę pochwałę” (SM II, 1). Proste i skromne życie Dziewicy z Nazaretu Ojciec Święty wskazuje jako przykład doskonałego zjednoczenia z Chrystusem, takiego „iż podzielała z Nim radości, cierpienia i triumfy” (SM I, 6). Rozważając liczne cnoty Matki Bożej, Papież w szczególny sposób podkreślił - tak ważny dla pogrążonej w konfliktach ludzkości - matczyny wymiar „życia służby w miłości”, który nam zostawiła. Poucza, że „jak nauki rodziców mają o wiele większą skuteczność, gdy są poparte przykładem życia zgodnego z ludzką i Bożą roztropnością, tak słodycz i wdzięk, płynące ze wzniosłych cnót Niepokalanej Bogarodzicy, pociągają dusze do naśladowania Boskiego Wzoru, Jezusa Chrystusa” (SM I, 3).

Dlaczego Ona?

Jeżeli przyjmiemy, że zgodnie ze starą zasadą „lex credendi legem statuat supplicandi” (prawa modlitwy mają się opierać na prawach wiary), bez problemów zrozumiemy, dlaczego Kościół od wieków darzy Matkę Bożą tak szczególnym nabożeństwem. Ona jest Matką i Opiekunką nas wszystkich, bo Jej „duchowe macierzyństwo przekracza granice miejsca i czasu” (SM II, 6). Z każdego sanktuarium, z każdej przydrożnej kapliczki, z każdego powieszonego w naszych domach obrazu roztacza matczyne spojrzenie na swoje dzieci, dlatego właśnie w każdym czasie Kościół może powiedzieć, że „naszą epokę można by nazwać epoką Maryjną” (SM II, 6).

Można dywagować, dlaczego Paweł VI tak mocno zaufał Bogarodzicy, dlaczego tak często do Niej się odwoływał. Może dlatego, że zbłąkana ludzkość czasów przecież nie tak odległych potrzebowała ciepła Matki, która przytuli i poprowadzi z powrotem do Ojca? Pozostaje faktem, że do dziś niesie się echem wołanie Następcy Piotra, który usilnie prosi, by „jeszcze gorętszą okazywać cześć Bogarodzicy Dziewicy i z większą jeszcze ufnością do Niej się uciekać” (SM II, 8)...

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama