Recenzja: Gui Bernard, KSIĘGA INKWIZYCJI, Wyd. WAM 2002
Inkwizycja — to słowo wywołujące cały kompleks skojarzeń, najczęściej zarysowanych w najciemniejszych barwach. To słowo, za pomocą którego toczy się bezpardonową walkę z Kościołem, oskarżając Go o największe zbrodnie, choć sumaryczna ilość, dotkniętych przez inkwizycję w okresie jej działania, musi wydać się znikomo mała w stosunku do ofiar różnych totalitaryzmów jednego tylko dwudziestego wieku, głoszącego się wiekiem prawdziwego postępu. Oczywiście nie idzie tu o ilości, ale o zasady, które wydają się w odniesieniu do kościelnej inkwizycji zbrodnią, a w odniesieniu do innych instytucji, działających w imieniu samozwańczych wybawicieli ludzkości koniecznością dziejową i obroną podstawowych wartości.
Tak łatwo osądza się dziś inkwizycję kościelną, przydzielając Kościołowi także wszystkie nieprawidłowości, które chociaż czasem rękami sług Kościoła były dokonywane, ale nie w Jego imieniu, lecz na usługach świeckich mocodawców. Równocześnie w tym samym czasie nie można znaleźć winnych brutalnych morderstw, które dokonały się rzekomo w imię państwowego wymiaru sprawiedliwości. Jak wielu morderców, nawet znanych z imienia, żyje bezkarnie nie tylko w ramach społeczności, ale korzystając także z przywilejów, które ta społeczność udziela swoim zasłużonym.
Natomiast tych, którzy działali w ramach inkwizycji chciałoby się nawet wyciągnąć z grobu, aby ich ukarać, nie pytając ich o racje ich postępowania i nie zważając na to, że moralna wartość każdego czynu ludzkiego zależy od stanu świadomości, z jaką ten czyn był popełniony. A przecież dobrze zdajemy sobie sprawę, że kilka wieków temu ta świadomość była zupełnie inna i nie można jej sądzić po wiekach, w innych warunkach i przy postępie wrażliwości moralnej, jaki niewątpliwie następuje, choć w praktyce najczęściej jest nieobecny. Dlatego z tą rozwiniętą wrażliwością moralną potępia się czyny dawnych wieków, dokonane w innej sytuacji, a dopuszcza aktualnie czyny, które w dziedzinie tej wrażliwości kwalifikują się nie na czasy rozwoju, ale zamierzchłą przeszłość człowieka jaskiniowego.
Inkwizycja jest także słowem, które straszy wiernych Kościoła, wobec którego czują się wyraźnie zażenowani i gotowi są nawet pluć na przeszłość, której są spadkobiercami. Nikt nie przeczy, że Kościół łączy w sobie pierwiastek Boski i ludzki i że ten ludzki pierwiastek nie zawsze odpowiadał godności powołania do Ludu Bożego, ale nie wolno nam całych dziejów Kościoła sprowadzać do błędów, które ostatecznie były jakimś marginesem, bolesnym, ale nie przekreślającym chwalebnej przeszłości Kościoła, dla poznania której trzeba umieć osądzić zło, ale osądzić sprawiedliwie.
W tym zadaniu wielką pomocą jest wydane przez Wydawnictwo WAM dzieło jednego z aktywnych uczestników inkwizycji, Bernarda Gui, który napisał Podręcznik inkwizycji, opisując nie tylko sposoby postępowania tej instytucji, ale przede wszystkim sposób myślenia ówczesnych ludzi, a także postępowanie tych, którzy podlegali osądowi inkwizycji. Jeżeli nie wszystko musi się nam podobać, to jednak do osądu mamy konkretnie widzianą współczesność badanego zjawiska, świadomość moralną jego uczestników i motywy, jakimi się kierowali, a nie jakie my im implikujemy.
Książka składa się z obszernego wstępu oraz z samego dzieła Bernarda Gui. Całość wprowadza nas w nieznany, a ciekawy świat przełomu trzynastego i czternastego wieku, który poznajemy bezpośrednio, a nie w krzywym zwierciadle propagandy i uprzedzeń. Dopiero potem będziemy mogli wyrobić sobie własne zdanie, poprzedzone fascynującą lekturą autentyku. Przeczytania takiej lektury nigdy się nie żałuje.
opr. mg/mg