Kiedy nie potrafię sam zdecydować

Mamy dziś do dyspozycji tak dużo możliwości, że nie umiemy wybrać. Coraz modniejszy jest coaching, poszukiwanie trenerów osobistych. W sferze religijnej od wieków istnieje sprawdzone rozwiązanie: kierownik duchowy

Mamy dzisiaj do dyspozycji mnóstwo możliwości. Możemy swobodnie przebierać w tej bogatej ofercie, wyszukując w niej dla siebie najlepsze propozycje. Tymczasem okazuje się, że coraz częściej ludzie mają problem z dokonywaniem wyborów i potrzebują wsparcia. Najłatwiej dostrzec to na przykładzie celebrytów, którzy zatrudniają trenerów osobistych. W sferze religijnej poszukiwany jest dobry kierownik duchowy.

O duchowym rozeznawaniu z o. Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCap, kierownikiem duchowym i długoletnim dyrektorem Szkoły dla Spowiedników, rozmawiają Agata Rajwa i Joanna Świątkiewicz.


Świat stoi przed nami otworem, natomiast my powoli zatracamy umiejętność samodzielnego podejmowania decyzji. Coraz więcej ludzi potrzebuje specjalisty, który im w tym pomoże...

Praktyka kierownictwa duchowego nie jest wymysłem współczesnego świata. Jest bardzo stara. Swoimi korzeniami sięga starożytnych szkół filozofii greckiej. Wystarczy popatrzeć na relację łączącą Sokratesa i jego uczniów. W dzisiejszym rozumieniu był on dla nich kimś więcej niż tylko mistrzem filozofii. Ci ludzie nie tylko budowali jakieś systemy myślenia, ale też proponowali pewien sposób życia. Co więcej, żyli zgodnie z filozofią, której się uczyli. Sokrates tak mocno oddziaływał na swoich naśladowców, ponieważ dawał im przykład całym swoim życiem. Był dla nich mędrcem. Także inni filozofowie prowadzili podobną działalność: Arystoteles usiłował doradzać Aleksandrowi Macedońskiemu, a Platon — Dionizosowi.

W chrześcijaństwie klasycznym przykładem kierownictwa duchowego jest biblijna opowieść o wędrującym do Damaszku Pawle, który podczas tej podróży stracił wzrok. Bóg nie zrzucił go z konia po raz drugi (jeśli faktycznie jechał na koniu, bo są to raczej tylko wizje malarskie), ale posłał do niego Ananiasza, posłańca, który de facto podejmuje klasyczne kierownictwo duchowe: prowadzi Pawła, przygotowuje do chrztu itd. Historia ta pokazuje, że Bóg chce się posługiwać innymi ludźmi, aby pokazać nam swoją wolę. Tak było od początku chrześcijaństwa.

Czy każdy potrzebuje duchowego towarzysza?

Jego obecność nie jest bezwzględnie konieczna, aczkolwiek dzisiaj coraz więcej ludzi szuka kierowników duchowych. Sądzę, że wynika to z modelu bipolarnego, o którym pisali już socjolodzy z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: z jednej strony są ludzie, którzy w ogóle się nie spowiadają, a z drugiej strony tacy, co ciągle pragną się rozwijać. Nie wystarcza im tylko spowiedź — wyznanie grzechów i ich odpuszczenie, chcą swoje życie duchowe pogłębiać.

Czy przyjacielska rozmowa ze znajomym księdzem o problemach życia duchowego będzie już kierownictwem duchowym?

Tutaj granice nigdy nie będą ostre. Ktoś może przyznać się przed swoją babcią, że nie potrafi modlić się na różańcu, a ona, która od 30 lat regularnie odmawia modlitwę różańcową, udzieli mu kilku bezcennych rad. Jest to przykład dobrego kierownictwa duchowego. Choć nigdy nie będzie ono tak nazwane, w tym momencie babcia ową funkcję podejmuje. Tego typu rady może dać każdy chrześcijanin, natomiast kierownictwo jest pewną stałą relacją, nie jednorazową rozmową przy kawie.

Warto zwrócić uwagę na kilka ważnych kwestii. Dzisiaj unika się używania pojęcia kierownik duchowy, ponieważ pobrzmiewa w nim postawa bierności człowieka prowadzonego i dyrektywności tego, który nim kieruje. Coraz częściej używa się sformułowania „duchowe towarzyszenie”. Kierownik duchowy powinien tylko towarzyszyć, nie może przejąć odpowiedzialności za cudze życie.

W swojej praktyce spotykam osoby, które chętnie sprzedałyby mi swoją wolę, ponieważ dokonywanie wyboru jest trudne. Młody chłopak chciał, żebym powiedział mu, czy ma się ożenić. Powiedziałem: „To ty się będziesz żenił, ja już wybrałem swoją drogę. Mogę ci pomóc odnaleźć kryteria, według których możesz rozeznać, ale decyzja należy do ciebie”. Ktoś inny zapytał, na kogo ma głosować. Odpowiedziałem: „Na tych, których uważasz za najlepszych”. Ja mogę tylko towarzyszyć, pomóc pewne rzeczy rozumieć, skonfrontować, ale decyzje należą do tego człowieka.

Niebezpieczeństwo pojawia się wówczas, kiedy człowiek uzależni się od kierownika i nie będzie mógł bez niego żyć. Wtedy kierownik musi tę relację uciąć. Nie może dojść do takiego poziomu przywiązania, że kiedy nie ma kierownika, nie wiem, czy mam skręcić w lewo czy w prawo. Nie można sprzedać własnej woli i ważnych decyzji drugiemu człowiekowi.

Co należy rozumieć pod pojęciem kierownictwa duchowego?

Według dokumentów Stolicy Apostolskiej wszystko, co nie dotyczy wyznania grzechów, jest już kierownictwem duchowym, np. kiedy żona przyjdzie do spowiedzi i oprócz wyznania grzechów zapyta, czy w ramach konfliktu z mężem może go uderzyć w twarz. Tylko wyznanie grzechów i dotycząca ich nauka są traktowane jako wyznanie sakramentalne, natomiast wszelkie porady jako kierownictwo duchowe. Stolica Apostolska radzi, żeby przenosić je poza sakrament pokuty.

W polskiej rzeczywistości często łączy się te dwie posługi. I to nie musi być złe. Trzeba tylko pamiętać, jaka jest myśl Stolicy Apostolskiej: tam, gdzie problem dotyczy sytuacji moralnej — rozróżnienia dobra i zła — trzeba spowiednika bezwzględnie słuchać, natomiast tam, gdzie chodzi o poradnictwo duchowe — wybór między jednym dobrem a drugim — penitent nie jest zobowiązany do posłuszeństwa i może sam decydować.

Na czym polega różnica? Kierownik duchowy, kiedy jest niesłuchany, może powiedzieć: „Żegnamy się, więcej nie będziemy się spotykać”. Natomiast spowiednik nie może tak postąpić.

W takim razie posługa spowiednika i kierownika duchowego mogą istnieć oddzielnie...

Jasne! Właśnie do tego zmierza Stolica Apostolska: najpierw powinna odbyć się spowiedź, podczas której dochodzi do wyznania grzechów i nałożenia pokuty, a dopiero potem rozmowa na tematy duchowe. Wtedy — zgodnie z zaleceniem — kierownictwo duchowe jest ustawione poza sakramentem.

Czy spowiednik i kierownik duchowy mogą być dwiema różnymi osobami?

Tak, tylko dobrze jest, kiedy obydwaj wiedzą o sobie. Co więcej, kierownik duchowy nie musi być kapłanem. Mówi o tym tradycja Kościoła, bywało tak w zakonach mniszych czy wśród ojców pustyni, a ewidentnie w przypadku matek pustyni. Może nim być osoba świecka, ale odpowiednio przygotowana. Ponieważ ma towarzyszyć na drodze rozwoju duchowego, powinna posiadać w tym względzie doświadczenie. Kierownika duchowego wybieramy samodzielnie i dobrowolnie się jemu powierzamy.

Stolica Apostolska wyraźnie rozróżnia dwie wspomniane role: spowiednik zajmuje się życiem moralnym penitenta i jego pojednaniem z Bogiem, natomiast kierownik duchowy nie musi mieć tego na uwadze w sensie ścisłym. Podam przykład ze sfery związanej z seksualnością: żonaty mężczyzna dopuszcza się zdrady małżeńskiej i wtedy mamy do czynienia z popełnieniem grzechu, co domaga się spowiedzi. Ale jeżeli on tylko zmaga się z tym, że zakochał się w innej kobiecie i nie popełnia czynów niemoralnych, to jeszcze nie ma grzechu. Odczuwa trudność i zwraca się o pomoc. Kierownictwo duchowe nie dotyczy stricte sytuacji grzechu, ale trudności w życiu duchowym, które są nieodłącznym elementem wzrostu.

Dlaczego ważne jest, żeby spowiednik i kierownik duchowy wiedzieli o sobie nawzajem?

Ponieważ to wiele spraw rozjaśnia. Jeśli spowiednik nakazuje coś penitentowi, kierownik duchowy nie ma prawa tego podważać, ponieważ owa decyzja moralna została podjęta w sakramencie, w asystencji Ducha Świętego. Kierownik może podpowiedzieć, jak popełnionego zła unikać, co robić, jakie kroki zaradcze podjąć, natomiast ocena moralna należy do spowiednika.

Spowiednik pociesza i ma pomóc penitentowi wyjść z grzechów, natomiast kierownik duchowy został powołany do stawiania wymagań, aby człowiek zwracający się do niego po pomoc mógł pogłębić swoje życie z Bogiem. Często żartuję, że spowiednik jest od pocieszania, a kierownik od wyciskania. W konkretnej sytuacji, np. rozpoznawania powołania albo pogłębiania życia modlitwy, mamy do wykonania określone zadania, dlatego dobrze jest, kiedy ktoś podnosi nam poprzeczkę i od nas wymaga.

O ile spowiednika trzeba słuchać, to z kierownikiem duchowym można dyskutować, można się z nim spierać. Kierownictwo duchowe jest relacją dużej wolności, bo dotyczy odczytywania pewnych Bożych dróg.

Mogę przyjść i podyskutować? Niekiedy warto usłyszeć wypowiedziane na głos własne myśli...

Tak, ale ostrożnie, żeby nie przekroczyć pewnej granicy. Przede wszystkim chodzi o słuchanie tego, co Bóg chce do nas powiedzieć. Wierzymy, że On poprzez kierownika duchowego działa na nasze życie. Nie należy mieszać tak specyficznej relacji z terapią czy z coachingiem.

Jakiego rodzaju relacja może łączyć z kierownikiem duchowym?

Nie może być ona symetryczna, na zasadzie przyjaciel — przyjaciel. Kierownik powinien być jak starszy brat. Może tylko sugerować rozwiązania, zachęcać do zastanowienia, ponownego przemyślenia. Ale też, jeśli mamy powierzać mu całe nasze życie, nie może on być zupełnie obcy. Generalnie zaleca się, żeby był to człowiek trochę spoza naszego życia, nieuwikłany w związki emocjonalne z naszym otoczeniem, spoza kontekstu — który nas zna tylko z naszych relacji.

Jak znaleźć dobrego kierownika duchowego i jakie powinien on mieć cechy?

Musi to być człowiek zaufany, z doświadczeniem w dziedzinie życia duchowego. W tym przypadku nie wystarcza sama wiedza teologiczna, musi on mieć za sobą pewne itinerarium: żeby kogoś prowadzić, samemu trzeba przejść jakąś drogę. Musi to być głęboko zaangażowany chrześcijanin. Potrzebna jest też wiara, że Bóg przez tego człowieka działa na nasze życie.

Znałem 60-letnią kobietę, wdowę, która posiadała olbrzymie osobiste doświadczenie wiary, a także wiedzę religijną nabytą podczas studiów teologicznych. Miała przy tym doskonały dar rady — charyzmat ewidentnie dany od Boga. Była wyśmienitym kierownikiem na ścieżkach rozwoju duchowego. Chciałbym tak jak ona towarzyszyć innym w mojej posłudze.

Czy kierownik duchowy również dla siebie potrzebuje kierownika duchowego?

Tak samo, jak każdy spowiednik musi mieć swojego spowiednika. Każde kierownictwo duchowe jest interakcją z drugim człowiekiem, która pozostawia po sobie ślady. Kierownik podczas spotkania z nami może przeżywać różne emocje, np. zdenerwowanie. Nawet jeśli ich nie okazuje, one w nim są i oddziałują. Potrzebuje zatem rozmowy, by je zrozumieć i rozładować. Wiadomo, że ma on jeszcze do dyspozycji pomoc w postaci rozmowy z Najwyższym na modlitwie. Niemniej jednak, aby pomagać innym w rozwoju duchowym, musi sam się rozwijać, czyli mieć też swojego kierownika.

Kierownictwo duchowe bazuje bardziej na psychologii czy na doświadczeniu duchowym?

Na żadnym z wymienionych: to posługa wierzącego chrześcijanina wobec wierzącego chrześcijanina. Dobrze jest, jeśli kierownik zna podstawy psychologii, żeby komuś nie zrobić krzywdy, ale on absolutnie nie może podejmować działań terapeutycznych, nawet jeśli byłby zawodowym psychologiem i się na tym znał. Nie można tych dwóch funkcji łączyć. Z kierownikiem rozmawia się na innym poziomie niż z terapeutą czy psychologiem. Jeśli kierownik widzi, że ktoś potrzebuje terapii, powinien skierować go do psychoterapeuty. Nie może też sugerować ścieżki duchowej, którą sam przeszedł. Ma raczej pomóc rozpoznać tę szczególną drogę, którą dla danej osoby zaplanował Bóg.

Czy przydarzyło się Ojcu poczucie, że jednak nie do końca dobrze komuś poradził?

Oczywiście — w takich sytuacjach staram się dokonywać autokorekty. Poza tym mam świadomość, że nie jestem ostateczną wyrocznią. Nie muszę wszystkiego wiedzieć i wszystkich możliwości objąć. W kwestiach, na których się nie znam, będę proponował kontakt ze specjalistą.

Stosuje Ojciec niekonwencjonalne metody w prowadzeniu innych po Bożych ścieżkach?

To zależy od natchnienia. Dość często zalecam spanie. Dlaczego? Taką metodę podpowiada mi moje wykształcenie pielęgniarskie. Jak się bowiem okazuje, często trudności i rozproszenia na modlitwie wynikają z niedoboru snu. W takim wypadku nie ma co kombinować: jeśli chcesz się dobrze modlić, musisz się wyspać, nie ma innego wyjścia.

Do każdego penitenta podchodzę indywidualnie. Jeden potrzebuje mniej czasu i uwagi, a inny więcej. Staram się słuchać drugiej osoby.

Czy towarzyszenie kierownika kiedyś się kończy?

Skoro jest to relacja dwóch osób, obie mogą ją zakończyć. Człowiek może stwierdzić, że kierownictwo nic mu nie daje; albo przynosi ono owoce, ale kierownik nie jest już w stanie pomóc na pewnym etapie życia; albo kierownik zauważy, że prowadzona przez niego kobieta zakochała się w nim. Wtedy może nastąpić zmiana kierownika i nie ma żadnej obrazy, bo chodzi przede wszystkim o dobro osoby prowadzonej.

Piotr Jordan Śliwiński — kapucyn, spowiednik i kierownik duchowy, współtworzy Szkołę dla Spowiedników, wykładowca filozofii.

„Głos Ojca Pio” [95/5/2015]
www.glosojcapio.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama