Jak osiągnąć prawość, dobroć, szlachetność, pokój, mądrość i czystość serca
Człowiek, który kocha, żyje także wtedy, gdy jego serce przestaje bić.
Serce jest symbolem człowieka. W szczególny sposób jest symbolem jego wnętrza, jego wrażliwości i miłości. Jest lustrem naszych pragnień i przeżyć. W taki właśnie sposób serce człowieka ukazuje Pismo Święte, jak również literatura, sztuka, tradycja i mądrość ludowa. Takie też znaczenie nadajemy sercu w naszym codziennym doświadczeniu.
Powiedzieć o kimś, że jest człowiekiem prawego serca, to szczyt wyróżnienia. Z kimś takim chcemy przebywać, rozmawiać, nawiązywać przyjaźń. Komuś takiemu jesteśmy skłonni zaufać bez lęku, że nas oszuka czy rozczaruje. Z kolei człowiek bez serca, czy człowiek podłego serca, to określenie kogoś, kto krzywdzi, kto jest bezlitosny i okrutny. Kogoś takiego boimy się i unikamy.
Troska o szlachetne serce jest podstawą pracy nad sobą i kryterium dojrzałości. Dla chrześcijanina ostatecznym wzorem w kształtowaniu własnego serca jest Bóg. Ten Bóg, który jest miłością, który kocha nas nad życie i którego serce zaskakuje nas fantazją miłości i czułości. Nasze serca są stworzone na wzór Boskiego Serca, które do końca objawiło się w przebitym na krzyżu Sercu Zbawiciela.
Bóg zna moje serce bardziej niż ja. On dokładnie wie o tym, co dzieje się w moim wnętrzu. Bóg czyta w moim sercu z taką łatwością, z jaką ja czytam otwartą książkę. Bóg wie, że moje serce bywa czasem z kamienia, że jest ono niekiedy niewrażliwe nie tylko na innych ludzi i ich potrzeby, ale nawet na mój własny los. Właśnie dlatego Bóg czuwa nad moim sercem. On jest chirurgiem miłości, który potrafi zamienić moje serce z kamienia na serce kochające i czułe. Oczywiście tylko wtedy, gdy ja - pacjent samego Boga - zgadzam się na zamianę starego serca na nowe i gdy szczerze współpracuję z Miłością w przemianie własnego wnętrza. Jeśli jednak odrzucam miłość Bożą i ludzką, wtedy moje serce staje się straszliwie niespokojne. Wtedy budzi mnie ono w środku nocy i ogromnie cierpi razem ze mną.
Praca nad sobą to praca nad sercem. To rzeźbienie w sobie serca świętego, podobnego do Serca Jezusa. Pierwsze pytanie w odważnym rachunku sumienia, to nie pytanie o moje poszczególne czyny, ale pytanie o moje serce. Bo to przecież z serca pochodzą dobre lub złe myśli, Boże lub grzeszne pragnienia, słowa miłości lub pogardy, czyny szlachetne lub niegodne człowieka. To w sercu rozstrzyga się decydująca walka między dobrem a złem, zanim jej wynik objawi się w moim zewnętrznym zachowaniu.
Niniejsza publikacja to pomoc dla tych wszystkich, którzy troszczą się o własny rozwój i chcą stawać się ludźmi dobrego serca, które kocha z radością. Jeśli takie właśnie są Twoje marzenia, to ta książeczka powstała właśnie dla Ciebie. Weź ją do ręki z otwartym sercem, aby Twoje serce stało się większe niż Ty...
Dobroć to więcej niż życzliwość; to wierna i ofiarna miłość.
Niektórzy sądzą, że mają dobre serce, bo martwią się o głodujące dzieci w Afryce (którym nigdy nie pomogą) lub dlatego, że troszczą się o los zwierzą albo o ochronę środowiska naturalnego. Są to oznaki wrażliwości serca, ale z pewnością serce dobre mierzy się znacznie bardziej wymagającymi kryteriami. Człowiek, który jedynie toleruje ludzi, albo który odnosi się życzliwie tylko do tych, od których sam doznaje życzliwości, może żyć w zgodzie z innymi, ale to jeszcze nie znaczy, że ma dobre serce.
Serce dobre ma ten człowiek, który kocha w sposób bezinteresowny, wierny i ofiarny. Bóg stworzył człowieka z miłości i dlatego miłość jest kluczem do zrozumienia najgłębszych pragnień ludzkiego serca. Poza miłością nasze życie staje się niezrozumiałe i nieludzkie. Pod wpływem miłości człowiek staje się tak mocny i dojrzały, że zaskakuje nie tylko innych ludzi, ale nawet samego siebie. Życie zaczyna się od poczęcia, ale radość zaczyna się od miłości.
Żyjemy w cywilizacji, która często myli miłość z jej karykaturami. W konsekwencji wiele osób przeżywa wiele rozczarowań i cierpień. Dojrzała miłość wymaga nie tylko dobroci, ale też inteligencji i mądrości. To najbardziej skomplikowane zachowanie, na jakie może zdobyć się człowiek. Krzywdzić siebie i innych ludzi potrafi każdy z nas. Kochać wiernie i mądrze potrafią niestety nieliczni ludzie dobrego serca. Mądra i wierna miłość ma tylko jedno «ograniczenie»: nie może nikogo skrzywdzić. Taka miłość zdumiewa i zaskakuje. Daje siłę, by iść drogą świętości, którą wskazuje mądrość.
Dobroć i mądrość to dwa oblicza tej samej rzeczywistości. Najbardziej porażający przejaw braku mądrości to inteligentny egoista. Mądrość bowiem to korzystanie z inteligencji, wiedzy i wykształcenia wyłącznie w jednym celu: po to, by kochać. Człowiek mądry rozumie, że bezinteresowna i dojrzała miłość nie jest naiwnym poświęceniem, lecz zyskiem. Rozumie też, że ci, których kocha, nie mają prawa, by go krzywdzić. Mądrość pozwala odróżnić miłość od naiwności. Serce dobre nie jest zatem nigdy sercem naiwnym.
Człowiek dobrego serca wie, że życie zaczyna się od poczęcia, ale prawdziwy rozwój i radość zaczyna się od miłości.
Każdy z nas chce być kimś szczęśliwym i radosnym. Do szczęścia potrzebujemy wielu rzeczy i umiejętności. Jednak tym, co decyduje o naszym losie, jest doświadczenie miłości. Nawiązując do myśli Kartezjusza można przyjąć zasadę: Myślę, to znaczy, że jestem, ale dopiero wtedy, gdy kocham, mogę być szczęśliwy. Ludzie, którzy nie czują się przez nikogo kochani i którzy nie uczą się kochać, stają się agresywni i okrutni nawet wobec samych siebie. Jeden z szesnastolatków zwierzył mi się z tego, że od roku regularnie pije piwo i że chyba jest już alkoholikiem. Na koniec rozmowy odsłonił swój największy dramat: „Wiem, że wyrządzam sobie krzywdę, ale jest mi już zupełnie obojętne, co się ze mną stanie, gdyż moi rodzice mnie nie kochają i ja siebie też już nie kocham”.
Gdy nie ma nikogo, kto troszczy się o nas, komu na nas zależy, kto cieszy się nami, wtedy nasze życie traci sens. Wtedy wpadamy w rozpacz. Wtedy nie mamy siły, by normalnie uczyć się i pracować, by stawiać sobie mądre wymagania, by ocalić w nas wielkie marzenia i aspiracje, by przygotować sobie szczęśliwą przyszłość. Miłość jest nam potrzebna do życia tak samo, jak pokarm i tlen. Jednak każdy z nas doświadcza, że nawet najbliższe nam osoby czasami nie potrafią nas zrozumieć i kochać. Innym razem my sami zadajemy ból tym, których szczerze chcemy kochać. W takich chwilach pojawia się zwątpienie, czy miłość istnieje i czy można na niej zbudować ludzkie życie. Pojawia się pytanie: czy warto mieć serce dobre, które kocha?
Ze względu na te pytania i wątpliwości miłość kojarzy mi się nieraz z UFO. W obu bowiem wypadkach mamy do czynienia z tajemnicą, która nas fascynuje i niepokoi. Czujemy, że miłość krąży - na podobieństwo nieznanych obiektów latających - w nas i wokół nas. Jednak trudno jest nam ją zidentyfikować. Zdarza się, że bierzemy za miłość coś, co w rzeczywistości nie jest miłością, lecz jedynie nastrojem, popędem czy pożądaniem. Z drugiej strony część ludzi uważa, że miłość - tak, jak UFO - w ogóle nie istnieje, że jest ona jedynie wyrazem naszych dziecięcych marzeń i naszej naiwności. Takie przekonanie pojawia się zwykle w obliczu bolesnej krzywdy, w obliczu odrzucenia czy upokorzenia. Na szczęście są ludzie, którzy własnym życiem świadczą o tym, że miłość istnieje, że oni ją spotkali i pokochali. Ci ludzie są szczęśliwi nawet wtedy, gdy brakuje im pieniędzy, gdy nie mają modnych ubrań czy gdy spotykają ich poważne życiowe trudności.
Człowiek dobrego serca ma świadomość, że życie poza miłością jest męczeństwem i agonią, jest powolnym umieraniem. Ma też świadomość, że najlepsze serce ma Jezus Chrystus — Bóg, który z miłości do nas stał się człowiekiem. Dobroć Jego serca była wręcz widzialna poprzez Jego obecność, pracowitość i czułość. Jego serce jest tak dobre, że pozwolił się raczej zabić na krzyżu, niż przestać nas kochać. Postanowił też pozostać z nami w Eucharystii, żebyśmy mogli karmić się Jego dobrym sercem i dosłownie jeść Jego miłość.
Człowiek dobrego serca potrafi — na wzór Jezusa - kochać wszystkich ludzi. Także tych, którzy nie kochają nawet samych siebie. Człowiek dobrego serca wsłuchuje się w pragnienia innych ludzi i znajduje radość w byciu darem dla innych.
Serce człowieka potrzebuje zakotwiczenia w Bogu.
Życie człowieka na tej ziemi nie jest takie, o jakim marzymy w niebie. Każdy dzień przynosi radość, ale i cierpienie, miłość i nadzieję, ale też poczucie zagrożenia i bolesne nieraz krzywdy. Czasem przeżywamy słoneczne dni, a nasze serca wykrzykują z radości. Innym razem pojawiają się bolesne nastroje, a nawet emocjonalne burze. Jeszcze inne dni podobne są do pochmurnej pogody. W takie dni w prawdzie nic złego się nam nie dzieje, ale też nie przeżywamy życia jako święta. Czasami bywają i takie dni, które stają się nieznośnym ciężarem i wydaje się, że oto zbliża się koniec naszego świata. Właśnie dlatego życie wieczne na tej ziemi byłoby czymś okrutnym i to pomimo naszej tęsknoty za wiecznym istnieniem.
Zmienność wydarzeń i nastrojów najbardziej odczuwa nasze serce. Jakże często jest ono niespokojne. Jakże wiele w nim emocjonalnych burz i bolesnych pytań. Jakże często nasze serce czuje głód miłości, bliskości, czułości, bezpieczeństwa. I to nawet wtedy, gdy czujemy się bardzo kochani przez Boga i niektórych ludzi.
Nasze serce niełatwo poddaje się rozumowi i zdrowemu rozsądkowi. Niechętnie wyciąga wnioski z minionych doświadczeń i - jak zauważa B. Pascal - ma własne racje, których nie zna rozum. Nic więc dziwnego, że serce jest zmienne, jak zmienne i zaskakujące bywają nasze nastroje. Często serce nas zaskakuje, promieniując niespodziewaną radością. Innym znowu razem serce nas rozczarowuje, bo podąża za niedojrzałymi pragnieniami czy złudnymi nadziejami.
Serce niedojrzałe i zmienne staje się dla nas wielkim zagrożeniem. Takie serce zaskakuje nas pragnieniami, które mogą być groźne. Mogą wręcz prowadzić do śmiertelnych uzależnień. Serce człowieka w taki właśnie sposób może związać się z alkoholem, narkotykiem, cielesnym pożądaniem, a także z nienawiścią, przemocą czy rozpaczą.
Właśnie dlatego serce człowieka potrzebuje zakotwiczenia. Potrzebuje prawdziwego skarbu, z którym się zwiąże, żeby nie szukać pozornych skarbów, które nie mogą przynieść nam radości i zaspokoić głodu serca. Gdy serce nie jest zakotwiczone w bezpiecznym porcie, wtedy staje się podobne do statku miotanego falami wzburzonego morza w kierunku, którego nie sposób przewidzieć.
Jedynym bezpiecznym portem dla ludzkiego serca jest Bóg - Miłość. Serce zakotwiczone w Bogu to serce, które kocha Boga nade wszystko. I właśnie dlatego może one bardzo mocno i wiernie kochać ludzi. Serce zakotwiczone w Bogu to serce, które nigdy nie oddziela miłości do Boga od miłości do ludzi. To serce, które wie, że nie może kochać człowieka, jeśli nie kocha Boga.
Serce zakotwiczone w Bogu to serce rozmodlone. To serce, które codziennie wychodzi na spacer z Bogiem, by zakotwiczyć się w Miłości jeszcze silniej niż wczoraj. To serce skruszone, bo świadome, że poza Bogiem nie znajdzie wyciszenia i pokoju. Takie serce czuje się bezpieczne, bo kochane przez Kogoś, kto kocha najbardziej, bo jest samą Miłością.
Serce zakotwiczone w Bogu jest wolne od lęków i od grzechów. To serce spokojne i święte. Miał rację Augustyn, gdy wołał: „Niespokojne są serca nasze, dopóki nie spoczną w Bogu.”
Szczęśliwi są ci ludzie, którzy zakotwiczyli swoje serca w Bogu tu i teraz, dzisiaj. Ich serca pozostają radosne i spokojne niezależnie od przeżywanych wydarzeń i nastrojów. Serce jest skarbem człowieka, gdy w nim mieszka największy skarb — Bóg, który jest miłością i który uczy kochać.
Poza miłością czystość nie jest zrozumiała, ani możliwa.
Jednym z pozytywnych zjawisk w naszych czasach jest troska o czystość. Troska ta dotyczy wielu sfer: higieny osobistej, czystej, zdrowej żywności, higieny psychicznej. Bardzo popularna jest także troska o czystość środowiska naturalnego: powietrza, wody, gleby, lasów.
Są jednak takie dziedziny życia, w których troska o czystość i ekologię nie jest „poprawna” politycznie. Dotyczy to zwłaszcza sfery seksualnej. Nie jest to przypadek. Na nieczystej seksualności można bowiem najwięcej i najłatwiej zarobić. Tyle tylko, że kosztem człowieka, jego straszliwych nieraz cierpień, zniewoleń i grzechów. W dziedzinie seksualności dominująca obecnie ideologia i moda zachęca wręcz do tego, co człowieka zanieczyszcza i co niszczy jego zdrowie.
Klasycznym przykładem w tym względzie jest agresywna promocja hormonalnych środków antykoncepcyjnych, które powodują, że zbędne hormony krążą po całym organizmie i w dramatyczny sposób zaburzają jego zdrowe funkcjonowanie. Wystarczy przeczytać ulotki, dołączone do hormonalnych środków antykoncepcyjnych przez ich producentów, aby przekonać się, z jak niebezpieczną substancją mamy tu do czynienia.
Drugim wymiarem, w którym czystość jest „niepoprawna” politycznie, to sfera zachowań seksualnych. Im bardziej jest ktoś w tej sferze nieczysty i zaburzony, tym bardziej jest promowany w mass-mediach i tym bardziej ukazywany jest przez niską kulturę jako ideał, jako ktoś „nowoczesny i postępowy” (warto zauważyć, że tego określenia używa się obecnie najczęściej wobec tych osób, które są bezmyślne i które nie potrafią kochać). „Poprawna” politycznie jest obecnie seksualność oderwana od miłości, płodności i odpowiedzialności, a zatem seksualność odczłowieczona, okrutnie zbanalizowana, traktowana jako nic nie znaczący epizod. W takim kontekście dbałość o czystość ciała i serca, a nawet o zdrowie fizyczne, jest traktowana jako przejaw... zacofania.
Tymczasem serce czyste to serce mądre. A takie serce nie wpuszcza do własnego wnętrza żadnych śmieci, a zatem żadnych prymitywnych myśli, żadnych wyuzdanych wyobrażeń, żadnych wulgarnych i grzesznych zachowań. Serce czyste nie wpuszcza do własnego wnętrza niczego, co człowieka plami i poniża, co sprawia, że człowiek poniewiera własną godność i że zaczyna brzydzić się samym sobą.
Serce czyste to serce, które kocha. Poza miłością czystość serca, a w konsekwencji także czystość w zachowaniach i kontaktach międzyludzkich, nie jest ani możliwa, ani zrozumiała. Miłość najlepiej chroni czystość. Bardziej niż zasady moralne, normy obyczajowe czy dobra wola człowieka. Miłość nie ma niczego do ukrycia. Miłość nie jest nigdy bezwstydna. Miłość najlepiej chroni przed myleniem zakochania czy pożądania z troską o drugiego człowieka. Miłość jest gwarantem i szczytem czystości. Właśnie dlatego nie ma czystości bez miłości.
Czystość jest chroniona przez potrójną do miłość: do Boga, do samego siebie i do bliźniego. Czystość jest najpierw chroniona przez miłość do Boga. Kto kocha Boga, ten jest Mu wdzięczny za powołanie do świętości i do czystości, ten chroni w sobie godność dziecka Bożego i nie odda tej godności ani za chwilę fizycznej przyjemności, ani za pieniądze, ani za karierę.
Czystość jest chroniona także przez dojrzała miłość wobec samego siebie. Kochać siebie to stawiać sobie wymagania troszczyć się o własny rozwój. Kochać siebie to dążyć do świętości, bo wtedy jestem najszczęśliwszy. Ten, kto kocha siebie, nie ubrudzi siebie nieczystą myślą czy rozmową, nieczystym słowem, obrazem, filmem czy zachowaniem.
Czystość jest chroniona ponadto przez miłość do drugiego człowieka. Jeśli dajemy komuś prezent, to staramy się nie tylko o to, by był pięknie opakowany, ale też dbamy o to, by był czysty w środku. Nie chcemy dać nikomu zniszczonej książki czy brudnej koszuli. Tym bardziej ten, kto kocha, nie chce dać drugiej osobie brudnego serca, brudnej przyjaźni czy brudnej miłości małżeńskiej. Chcę być czystym darem dla kogoś, kogo kiedyś pokocham tak bardzo, że na zawsze połączymy naszą miłość, nasze losy i nasze ciała, decydując się na małżeństwo i rodzinę.
Czystość nie jest zatem jakiś strasznym i zbędnym obowiązkiem czy przejawem zacofania. Czystość serca jest zaszczytem i przywilejem. Jest świadomością, że nie ma czystości bez miłości, ale też świadomością, że nie ma miłości bez czystości. Nie wystarczy tu jednak czystość i poprawność w zachowaniach zewnętrznych. Czystość zaczyna się od serca. Chrystus nie pozostawia nam w tym względzie żadnych wątpliwości: człowiek czysty nawet wzrokiem nie skrzywdzi drugiej osoby i nie potraktuje jej jak rzeczy! Czystość to ostatecznie świadomość, że nikt z nas nie jest rzeczą, którą się pożąda czy którą się używa dla własnej przyjemności, ale jest osobą, którą się kocha.
Nic więc dziwnego, że najtrudniej jest zachować czystość tym, którzy nie kochają. Tacy ludzie nie mają ani motywów, ani siły, by zatroszczyć się o czystość serca i czystość więzi międzyludzkich. Ich relacje są bardzo powierzchowne. Ponadto — jak każdy, kto nie kocha i nie jest kochany - są tacy ludzie są pełni cierpienia. A to sprawia, że seksualność staje się dla nich chorobliwie atrakcyjna. Podobnie jak alkohol, narkotyk, czy przemoc. A zatem jak wszystko, co obiecuje choćby chwilę ulgi i czy fizycznej przyjemności. Człowiek nieczysty nie ma większych marzeń ani aspiracji.
Serce czyste to serce, które kocha i które miłość traktuje jako największy skarb. Takie serce szuka radosnej czystości i czystej radości. Nic mniejszego nie może zaspokoić ludzkiego serca!
Mądrość to używanie inteligencji i wiedzy po to, by kochać.
Jedną z wielkich aspiracji naszych czasów jest wiedza i wykształcenie. Wielu młodych ludzi dysponuje obecnie znacznie większą ilością informacji o sobie i świecie, niż ich rodzice. Nie znaczy to jednak, że osiągają oni wysoki stopień mądrości. Przeciwnie, często młodzi ludzie rozumieją wprawdzie świat wokół siebie, ale nie rozumieją samych siebie. Nie wiedzą, kim są, ani po co żyją. Boją się nawet postawić sobie tego typu pytania. Uważają je za „nienaukowe”, a naukę traktują jako ostateczną wyrocznię prawdy o człowieku.
Tymczasem nauka nie zawsze związana jest z mądrością. Niemcy hitlerowskie miały znakomitych naukowców, a społeczeństwo niemieckie w latach trzydziestych XX-go wieku miało wysoki stopień wykształcenia. I właśnie to społeczeństwo wybrało na kanclerza Rzeszy A Hitlera, a zatem człowieka, który nie miał nawet matury i który włączył naukowców w realizację swoich ludobójczych planów. Również w naszych czasach nauka okazuje się zawodna. Najczęściej dzieje się tak wtedy, gdy badania naukowe finansowane są przez środowiska, które nie szukają prawdy, lecz własnych interesów. To właśnie dlatego z niektórych „badań” wynika, że najzdrowsze jest masło, a z innych, że przeciwnie — najzdrowsza jest margaryna.
Współczesna nauka jest coraz mniej naukowa. Coraz częściej zajmuje się ona subiektywnymi przekonaniami, zamiast obiektywnymi faktami. Odnosi się to zwłaszcza do nauk o człowieku. Nic dziwnego, że na początku XXI-go wieku coraz więcej ludzi wierzy w horoskopy i zabobony, we wróżby i przepowiednie. Coraz więcej też jest wśród nas ludzi naiwnych, bezmyślnych i niemądrych. Również wśród tych, którzy mają wyższe wykształcenie.
W irracjonalizm i subiektywizm popadają nawet ci, którzy powinni być specjalistami od obiektywnej prawdy o człowieku. Znaczna część „naukowców” z zakresu wychowania głosi mity i ideologiczne slogany, które z naukowego punktu widzenia są absurdalne, ale które są politycznie „poprawne”. Do takich „naukowych” mitów należy np. mit o spontanicznym rozwoju wychowanków, o wychowaniu bez stresów i bez porażek, o demokracji i tolerancji jako najwyższych wartościach w wychowaniu, czy wreszcie mit o światopoglądowej neutralności szkoły. Absurdalność tych mitów jest oczywista w świetle faktów. Tytułem przykładu popatrzmy na ostatni z wymienionych mitów.
Światopogląd to zespół przekonań danej osoby na temat człowieka i świata, na temat hierarchii wartości, zasad moralnych i sensu życia. „Neutralność” światopoglądowa w wychowaniu oznacza, że wychowawca traktuje jako równie dobry każdy rodzaj przekonań i postępowania ze strony wychowanka. W wychowaniu „neutralnym” światopoglądowo uczciwość, pracowitość i odpowiedzialność musi być tak samo traktowana, jak podłość czy okrucieństwo. Zwykle za postulatem wychowania „neutralnego” światopoglądowo kryje się nie tyle bezmyślność, co raczej cynizm. „Naukowcom” głoszącym tego typu poglądy chodzi o to, by wyeliminować z systemów pedagogicznych wszystkie inne światopoglądy, poza.... własnym, który jest zwykle najbardziej prymitywny i nieludzki.
Obecnie nauki o świecie zwykle nadal szukają faktów, ale nauki o człowieku są coraz częściej w służbie politycznie „poprawnych” fikcji. Wiedza i naukowe wykształcenie to zatem zbyt mało, by osiągnąć mądrość. Ludzie mądrzy bywają zarówno wśród naukowców, jak i wśród analfabetów. Mądrość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka. Żadne badania naukowe nie są w stanie odpowiedzieć na najmądrzejsze pytania, a zatem na pytania o tajemnicę człowieka, o sens jego życia i umierania, o wartość miłości i cierpienia.
Człowiek dojrzały ma nie tylko mądry umysł, ale też mądre serce. Potrafi być mądry nie tylko w myśleniu o sobie i świecie, ale również w przeżywaniu siebie i świata. Taki człowiek ma odwagę szukania prawdy o sobie i o własnym postępowaniu. Potrafi mądrze kochać każdego człowieka i w każdej sytuacji. To właśnie stanowi istotę mądrości, której nie są w stanie nauczyć nas najlepsi nawet naukowcy.
Człowiek o mądrym sercu nie poddaje się naiwności ani bezmyślności. Wie, że nie istnieje „łatwe szczęście”, a zatem szczęście oderwane od miłości i wierności, od pracowitości i zasad moralnych. Człowiek o mądrym sercu wie, że szczytem bezmyślności jest inteligentny egoista. Mądrość bowiem to wykorzystywanie inteligencji, wiedzy i wykształcenia wyłącznie w jednym celu: po to, by kochać i by przyjmować miłość.
Warunkiem osiągnięcia takiej mądrości serca jest wewnętrzne wyciszenie, codzienne wsłuchiwanie się w głos Boga i w głos sumienia, głębia duchowa i codzienna refleksja, odwaga obserwowania życia własnego i innych ludzi po to, by coraz szlachetniej postępować. Człowiek mądry wie, że nie ma mądrości bez szlachetności. Jakość myślenia o świecie zależy bowiem głównie od wiedzy i wykształcenia. Natomiast jakość myślenia o sobie, o własnym postępowaniu i o tajemnicy człowieka zależy głównie od jakości postępowania. Człowiek nieszlachetny i grzeszny nie jest w stanie być człowiekiem mądrym.
Serce mądre może nam podarować jedynie Chrystus. Takie serce karmi się mądrością Ewangelii i siłą miłości, której uczy nas Bóg w całej historii zbawienia. Szczytem mądrości jest serce czyste i święte.
opr. mg/mg