Człowiek tym różni się od zwierząt, że jego postępowanie nie jest zdeterminowane instynktami czy popędami, lecz zależy od sfery duchowej. Bez przyjęcia tej prawdy nigdy nie będzie szczęśliwy
Człowiek tym różni się od zwierząt, że jego postępowanie nie jest zdeterminowane instynktami czy popędami, lecz zależy od sfery duchowej. Ludzie bardziej różnią się między sobą duchem niż ciałem. To właśnie różnica w rozwoju duchowym sprawia, że jednym ludziom możemy ufać i chcemy się z nimi zaprzyjaźnić, a innych unikamy, gdyż są agresywni i nieobliczalni. Los każdego z nas zależy od stopnia duchowego rozwoju
Dzięki duchowości człowiek jest w stanie czynić to, do czego nie jest zdolne jego ciało. Potrafi się nawracać, kochać i marzyć. Ciało nie jest do tego zdolne. To duch sprawia, że człowiek jest w stanie czynić to, co chce on cały, a nie to, czego chce jakaś część jego człowieczeństwa, np. jego emocje, instynkty czy popędy.
Duchowość jest tym dla człowieka, czym centralny program dla komputera albo czym popędy i instynkty dla zwierząt. Jeśli jakiś komputer ma zawirusowane programy, to przestaje normalnie działać. Podobnie jeśli jakieś zwierzę ma zakłócone działanie instynktów, to może zginąć. Poważnie zagrożony jest też człowiek, który nie rozwija sfery duchowej. Ktoś taki nie wie, kim jest ani po co żyje. Traci orientację w otaczającym go świecie i w kontakcie z samym sobą. Człowiek pozbawiony duchowości nie jest w stanie szukać prawdy, kochać ani panować nad sobą. Jedynie człowiek duchowy potrafi w rozumny sposób kierować własnym ciałem oraz budować więzi oparte na miłości, a nie na pożądaniu czy zakochaniu. To duch sprawia, że człowiek może tworzyć poezję, grać na fortepianie, abstrakcyjnie myśleć, komunikować miłość.
Zaburzona duchowość wypacza myślenie, odbiera wolność, miesza dobro ze złem. Sprawia, że człowiek zajmuje wypaczoną postawę wobec ciała, staje się jego niewolnikiem albo wrogiem. Znane powiedzenie mówi, że w zdrowym ciele jest zdrowy duch. W rzeczywistości jest odwrotnie — to zdrowy duch uzdalnia człowieka do troski o zdrowe ciało, gdyż to duch kieruje ciałem. Właśnie dlatego choroby ducha są znacznie groźniejsze niż choroby ciała. Biblia w wielu miejscach przestrzega nas przed byciem człowiekiem cielesnym, czyli takim, dla którego cielesność jest najważniejszym punktem odniesienia i który czyni to, co chce jego ciało. „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha — do tego, czego chce Duch. (...) A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą” (Rz 8, 5. 8). To nie wina ciała, gdy ktoś z ludzi podporządkowuje się ciału i gdy staje się jego niewolnikiem tak, jakby był tylko ciałem i jakby nie miał żadnych innych aspiracji niż tylko pragnienia cielesne, które nikomu nie wystarczą do szczęścia. Błędy popełniane w sferze cielesnej zawsze wynikają ze słabości ducha.
Duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie. To zdolność szukania odpowiedzi na najważniejsze dla nas pytania: kim jestem?; dlaczego istnieję?; dokąd zmierzam?; w oparciu o jakie więzi i wartości mogę osiągnąć cel mego życia? Duchowość jest dowodem na to, że nie jesteśmy dziećmi nieświadomej siebie materii, lecz że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, który jest Duchem. Jedynie duchowość może nas wyzwolić z dominacji instynktów i popędów. Dzięki niej odróżniamy ludzi od zwierząt. Duchowość wprowadza nas do królestwa osób, których ciało zostało ulepione z prochu tej ziemi, ale których człowieczeństwo powstało na skutek tchnienia w nas Ducha Bożego. Dojrzała duchowość prowadzi do dojrzałości we wszystkich sferach człowieczeństwa. Tylko człowiek duchowy potrafi mądrze myśleć, ofiarnie kochać i uczciwie pracować. Duchowość odgrywa rolę centralnego ośrodka sterowania życiem. Czym hormony są dla ciała, świadomość dla psychiki, a sumienie dla moralności, tym duchowość jest w odniesieniu do całego człowieka. Być uczniem Chrystusa to wypływać na głębię duchowości. To oczami ducha widzieć całego człowieka i zdumiewać się jego niezwykłością. Św. Paweł przypomina: „Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka” (Rz 8, 9). Warunkiem dojrzałości duchowej jest otwarcie się człowieka na światło Ducha Świętego.
Niepokojącym znakiem naszych czasów jest to, że wielu ludzi bardziej dba o dobrobyt materialny niż o rozwój duchowy. Bardziej interesuje ich to, co posiadają, niż to, jakim stają się człowiekiem. To groźna sytuacja, gdyż im bardziej człowiek jest niedojrzały duchowo, tym bardziej nie umie w rozsądny sposób korzystać z dobrobytu materialnego. Ludzie niedojrzali duchowo wierzą w to, że gwarantem szczęścia jest zdrowe ciało, a nie zdrowy duch. Kto ulega takim iluzjom, ten szkodzi sobie nie tylko na duchu, lecz także na ciele. Jezus bardziej upominał tych, którzy grzeszyli duchem, niż tych, którzy grzeszyli ciałem. Zaniedbanie rozwoju duchowego wynika nie tylko z niezrozumienia wagi duchowości w naszym życiu, ale też z faktu, że potrzeby duchowe nie są tak silnie odczuwane przez człowieka jak potrzeby cielesne czy emocjonalne. Sfera duchowa jest cicha i delikatna. Ona nie krzyczy. To dlatego człowiek łatwiej skupia się na ciele czy emocjach niż na trosce o ducha.
Radykalnym zagrożeniem duchowości jest duchowa pustka. Człowiek, który lekceważy ducha, myli to, co dobre, z tym, co przyjemne. Powtarza błędy, które innych ludzi doprowadziły do uzależnień, bezsilności czy rozpaczy. Postępuje podobnie, a mimo to „myśli”, że jego los będzie lepszy. Przed duchową pustką stanowczo przestrzega Jezus, gdy mówi: „Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie” (Mk 8, 18). Typowym przejawem pustki duchowej jest sytuacja, w której ktoś deklaruje, że robi to, co chce, ale zapytany o to, kim jest, milknie, gdyż nie wie, kim jest i po co żyje. Nie może zatem wiedzieć, czego chce. Ludzie puści duchowo krzywdzą samych siebie i oddalają się od własnych marzeń i aspiracji. Żyją na zasadzie, że jakoś tam będzie. Człowiek pusty duchowo poddaje się instynktom, popędom, emocjom, modzie, grupie rówieśniczej, reklamie czy stylowi życia, jaki promują dominujące media. Niektórzy wierzą w to, że duchowość to wrażliwość emocjonalna, odczucia estetyczne, zachwyt nad przyrodą czy ćwiczenia na koncentrację. Te umiejętności to cechy psychiczne, a nie duchowe. Małe dzieci też potrafią się wzruszyć zwierzątkiem, zapatrzyć w zachód słońca albo wsłuchać się w jakąś piosenkę. Nie znaczy to jednak, że dzieci są już dojrzałe duchowo. Duchowość to nie refleksja nad czymkolwiek. To przypatrywanie się tajemnicy człowieka, czyli kogoś podobnego do Boga. Podziwianie przyrody czy wzruszanie się muzyką nigdy nie wyjaśni mi ani tego, kim jestem, ani w jaki sposób powinienem postępować.
Sprawdzianem dojrzałości duchowej jest świadomość, że skoro potrafię myśleć i kochać, to nie pochodzę od materii, bo ona nie myśli ani nie kocha. Skoro marzę o wielkiej miłości i uczę się kochać, mimo że nie jestem miłością, to znaczy, że istnieje ktoś, kto jest miłością i od kogo mogę się nauczyć kochać. Człowiek wypływający na duchową głębię rozumie, że jego istnienie jest zbyt piękne i zbyt wyjątkowe, by mogło być dziełem przypadku. Duchowość pozwala odkryć, że jestem dzieckiem Kogoś większego ode mnie, Kogoś, kto mnie rozumie, kocha i uczy kochać. Duchowość ratuje przed popadaniem w egoizm, a także przed rozczarowaniem sobą wtedy, gdy odkrywam, że sam sobie do szczęścia nie wystarczę. Człowiek dojrzały duchowo wie, że nie będzie szczęśliwy, jeśli respektuje jakąś cząstkę siebie kosztem pozostałych wymiarów człowieczeństwa. Taki człowiek nie próbuje zaspokajać potrzeb cielesnych kosztem sumienia czy własnej godności. Wie, że po grzechu pierworodnym na tej ziemi nie da się być szczęśliwym bez wysiłku i czujności, bez dyscypliny i stawiania sobie wymagań, bez szlachetnych więzi i mądrych wartości. Człowiek dojrzały duchowo rozumie, że do szczęścia nie wystarczy mu nic mniejszego niż wielka miłość, a życie poza miłością staje się agonią, czyli powolnym, bolesnym umieraniem.
opr. mg/mg