Jak dobrze i owocnie się przygotować do wielkanocnej spowiedzi?
Spowiedź to trudny sakrament. Tym trudniejszy, im rzadziej z niego korzystamy. Jak zatem dobrze i owocnie się przygotować do wielkanocnej spowiedzi?
Nie jest łatwo mówić o rzeczach osobistych, intymnych, grzesznych obcemu człowiekowi, i to często w warunkach niewygodnych czy niekomfortowych: ksiądz siedzi, a my musimy klęczeć wciśnięci gdzieś w kościelny kąt. Do tego często towarzyszą nam niemiłe doświadczenia z wcześniejszych lat, kiedy na spowiedzi próbowaliśmy wyznać to, czego sami nie umieliśmy nazwać, i może czuliśmy się niezrozumiani czy potraktowani rutynowo. Kolejną barierą jest nierzadko przeświadczenie, że i tak nic się nie zmieni w naszym życiu. Liczne próby nawrócenia często nie przynosiły oczekiwanych owoców. Chodzimy też rzadziej do spowiedzi, bo nie mamy czasu: ciągły pośpiech, wiele pracy i obowiązków nie sprzyjają życiu duchowemu. Ale mimo tych trudności sakrament spowiedzi to właśnie dobra okazja, by się zatrzymać, chwilę pomyśleć o swoim życiu, o nadziejach i pragnieniach, ale też o tym, co trudne i słabe w nas. Bo spowiedź to spotkanie z Bożym miłosierdziem, z Bożą łaską — kto z nas tego nie potrzebuje?
W tym krótkim tekście pragnę jedynie zasygnalizować kilka praktycznych rad, które nie wyczerpią tematu, ale mogą być pomocne w przygotowaniu i przeżywaniu sakramentu pokuty.
Gdy zbliża się czas świąt, niejednokrotnie narasta w nas napięcie związane z przygotowaniem i odbyciem spowiedzi: z jednej strony widzimy potrzebę pojednania się z Bogiem, ale z drugiej dostrzegamy trudności związane z przystąpieniem do sakramentu. Dlatego warto przygotować sobie plan działania, który da nam więcej pewności i pomoże przezwyciężyć często wyolbrzymione przeszkody.
Strategia. W dniach Wielkiego Postu warto zorientować się, może wracając z pracy czy podczas niedzielnej Mszy św., w jakich godzinach w konkretnym kościele jest organizowana spowiedź. Takie informacje można sobie zapisać w notesie czy w komórce, aby szybko nie zapomnieć. Nie wybierajmy też ostatnich terminów i nie przychodźmy do spowiedzi w ostatnim momencie. I chyba warto zadbać o nasz wizerunek. Często zapominamy o naszym wyglądzie, idąc do kościoła na Mszę czy do spowiedzi. Strój pomaga nam godnie przeżyć spotkanie z Bogiem i świętować nową nadzieję.
Idąc do spowiedzi, nastawmy się, że będą kolejki do konfesjonału, szczególnie w okresie przedświątecznym wiele osób chce przystąpić do tego sakramentu. Ale może to być dobra okazja, by czekając, zrobić rachunek sumienia, odmówić zaległą pokutę czy chwilę się pomodlić.
Rachunek sumienia. Szczególnie gdy do spowiedzi chodzimy rzadko, warto na przygotowanie poświęcić więcej czasu. Można do tego posłużyć się odpowiednimi pomocami: na przykład skorzystać z rachunku sumienia w formie pytań, który znajdziemy w książeczce do nabożeństwa. Tylko pamiętajmy, aby korzystać z pomocy uwzględniających nasz wiek i aktywność zawodową. W naszej książeczce z Pierwszej Komunii nie znajdziemy rachunku sumienia dla dorosłych! Można też wykorzystać Dziesięć przykazań Bożych i Pięć przykazań kościelnych. To wszystko pomoże nam spojrzeć na całe życie. Pamiętajmy również, by nie zabrakło pozytywnego oglądu minionego czasu. To ważne, by w życiu nie tylko z uwagą dostrzegać grzech i zło, ale przede wszystkim by z wdzięcznością zobaczyć piękno, dobro i to, co udaje się osiągnąć. Dobrą praktyką jest zapisać sobie wszystko na kartce, którą później po spowiedzi zniszczymy. Pomaga to uporządkować myśli, sprawnie wyznać grzechy, a przede wszystkim da pewność i poczucie bezpieczeństwa.
Wyznanie grzechów. W konfesjonale trzeba mówić prostym językiem. Nie martwmy się, że czymś zaskoczymy księdza, nie chciejmy też być oryginalni w grzechach — tylko w miłości można być pomysłowym, w grzechach człowiek powtarza to, co inni już dawno zrobili, a ksiądz już tyle rzeczy w konfesjonale słyszał, że grzechy nie robią na nim większego wrażenia. Nie używajmy wulgaryzmów — nawet najbrzydsze rzeczy mają swoje odpowiednie nazwy. Nie owijajmy w bawełnę — lepiej mówić po prostu niż uciekać się do elokwentnych ozdobników. Nie ściszajmy głosu, gdy wymieniamy grzechy ciężkie, bo jak ksiądz czegoś nie usłyszy, to będzie się dopytywał, aby zrozumieć, co powiedzieliśmy, i sami postawimy się w niezręcznej sytuacji. Nie usprawiedliwiajmy się, nie mówmy sobie sami nauki, nie wygłaszajmy moralitetów i kazań, nie spowiadajmy się z czyichś grzechów. Nie martwmy się też, czy znamy na pamięć wszystkie formułki — to nie jest najważniejsze, choć warto się tego nauczyć. Rozmowa z księdzem. Nie zastanawiajmy się, co ksiądz sobie o nas pomyśli. Nie oceniajmy każdej reakcji księdza. Zadawane pytania czy prośby o wyjaśnienie nie są wyrazem jakiejś dziwnej ciekawości, ale służą do ustalenia materii, czyli wagi naszych grzechów i warunków ich popełnienia. Takie dopowiedzenie jest ważne, gdy w wyznawaniu grzechów stosujemy ogólniki lub nieprecyzyjne sformułowania. Także dobitny czy stanowczy głos księdza nie jest od razu krzykiem. Czasami trzeba usłyszeć jasne słowa wzywające do nawrócenia! Spowiedź to nie miejsce na dyskusje czy udowadnianie swoich racji. Na to lepiej chyba znaleźć czas na rozmowę duchową z księdzem poza konfesjonałem.
Spowiedź obok spotkania z Bożym miłosierdziem, aktu pojednania człowieka z Bogiem i ze wspólnotą Kościoła jest niewątpliwie lekcją pokory, a takie doświadczenie nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Na zakończenie spowiedzi ksiądz zaproponuje nam pokutę. To dopełnienie procesu pojednania i znak gotowości człowieka do nawrócenia. Warto pamiętać, że zadanej pokuty można nie przyjąć, gdy uzna się ją za niewykonalną. Wtedy należy poprosić o inną pokutę.
Zachęcam, aby na chwilę jeszcze zatrzymać się i z wdzięcznością spojrzeć na to, co przed chwilą się wydarzyło. Jeśli można, odprawić zadaną pokutę — także po to, by o niej nie zapomnieć.
Ks. Andrzej Batorski — jezuita, duszpasterz akademicki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.