Na andrzejki

O postaci św. Andrzeja

Kościoły wschodnie nazywają świętego Andrzeja „pierwszym powołanym”. Na kartach Ewangelii św. Jana jest scena, w której Andrzej, z jeszcze jednym uczniem, opuszczają swojego mistrza Jana Chrzciciela, żeby pójść za tym, którego Chrzciciel nazwie „Barankiem Bożym”. To Andrzej powie swojemu bratu Szymonowi: „Znaleźliśmy Mesjasza”. Od tej chwili to on stanie się jedną z pierwszoplanowych postaci Ewangelii, a Andrzej usunie się w cień, tak jakby jego głównym zadaniem było właśnie przyprowadzenie brata do Jezusa.

Andrzej zaryzykował — zostawił proroka, by iść za Mesjaszem. Zrezygnował z tego, co dobre i bezpieczne, by wybrać to, co jedyne. Właściwie pojęta wolność spotkała się z Bożym planem zbawienia. I chociaż to Piotr otrzyma klucze Królestwa, którego nie przemogą bramy piekielne, by tak się mogło stać, wtedy nad Jordanem, potrzebny był ów radykalny wybór Andrzeja.

Istnieją chwile w życiu, od których zależy niewspółmiernie wiele, kiedy trzeba być odważnym. Bóg zaskakuje, powołując do dzieł wykraczających poza wszelkie dotychczasowe schematy. Tak było w życiu Maryi i wielu świętych, których życie w jednym momencie całkowicie zmieniło bieg: Pawła, Augustyna, Franciszka z Asyżu, Matki Teresy... Czasem całe wcześniejsze życie jest przygotowaniem do tej jednej decyzji, od której zależy nie tylko własne zbawienie. Niepodjęcie jej być może nie zamyka drogi do Nieba, za to podjęta odważnie, otwiera Niebo uradowanym rzeszom, szczęśliwym, że i do nich dotarła Ewangelia — Radosna Nowina.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama