Pogodny realizm przełożonego

Jak być dobrym przełożonym, liderem, ojcem rodziny? Jednym z istotnych fundamentów jest realizm, który pozwala wypośrodkować między nadmiernymi oczekiwaniami a obojętną pobłażliwością

Pogodny realizm przełożonego

Chodzi mi tu o tę mądrość, o ten realizm życiowy, który daje nam właściwe podejście do osób, rzeczy i sytuacji w prawdzie, z umiarem bez iluzji, bez przesady, bez ciasnoty, bez subiektywizmu. Przyjmujemy zgromadzenie takie jakim jest. Życie zaś rodzinne realnie widziane nie jest ani czarne ani białe, ale tak trochę szare. Nie jest u nas ani całkiem ciemno ani całkiem jasno.

W życiu rodzinnym, gdzie są starzy i młodzi, i tacy, którzy już zdobyli cnotę i tacy, którzy zaczynają dopiero ją zdobywać... nie ma jednolitości. Człowiek, który by w zgromadzeniu spodziewał się świętości wszystkich, nie byłby realistą, ale i ten, który by nie dostrzegał w niej wcale świętości, też nie byłby realistą. Bóg jest nieskończenie cierpliwy w stosunku do nas, bo jest nieskończenie mądry. Istnieje bardzo głęboki związek między cierpliwością a mądrością. Sądzenie bez miłości też nie jest jedynie brakiem miłości i czystości wewnętrznej, ale jest i brakiem rozumu, brakiem realizmu, brakiem poczucia rzeczywistości.

Utarło się niestety mniemanie, że najprostszą drogą do nieba jest głupota. Tymczasem nie ma chyba wady ludzkiej, która byłaby w Piśmie świętym częściej potępiana niż głupota. Trzeba więc bardzo ustawiać życie braci frontem do rzeczywistości, przyniesie to wiele pokoju duszom, uchroni od załamań i wzmocni jedność zgromadzenia. W kontaktach z ludźmi można zrobić jedno odkrycie, a mianowicie: jak często przyczyną cierpień ludzkich jest niezadowolenie z rzeczywistości. Ludzie nie patrzą na życie realnie, ale pragnieniami wybiegają poza granice tego, co im jest dane, a przez to stają się niezdolni cieszyć tym, co jest, i wchodzą w konflikt z własną rzeczywistością. Tacy ludzie są niezadowoleni z Pana Boga. Nie wrastają oni w rzeczywistość i w życiu ich często następuje to, co psychologowie tak szeroko omawiają pod nazwą „konfliktu z otoczeniem”. Jest to odwrócenie się plecami do otoczenia, wyodrębnienie się, a w rezultacie osamotnienie. Ta postawa duchowa, tak charakterystyczna dla stanów patologicznych, w stopniu złagodzonym występuje częściej niż by można przypuszczać u ludzi, którzy do psychopatów ani do chorych psychicznie się nie zaliczają. Prowadzi ona z konieczności do przegranej życiowej, bo z rzeczywistością nikt jeszcze wojny nie wygrał. Przeciwnie, trzeba pragnąć rzeczywistości, tkwić w rzeczywistości, kochać rzeczywistość, jeżeli się ma mieć zdrowe życie duchowe. Trzeba więc pilnie czuwać, aby życie braci, tudzież ich ideały zakonne były na wskroś realne, żeby dusza zakonna nie wytworzyła sobie urojonych ideałów zawieszonych w powietrzu, jak ta siostra zapytana po rekolekcjach o postanowienie rekolekcyjne, powiedziała, że sobie postanowiła „wzdychać do szczytów”. To bardzo ładnie, ale żeby być naprawdę wielkim mistykiem, trzeba koniecznie mieć nogi aż do samej ziemi, inaczej będzie to pobożne zawracanie głowy, jakie niestety w klasztorze spotkać można. Ten realizm uszczęśliwia tego, kto go posiada, rodzi postawę zrozumienia, wyrozumiałości, dobroci i miłosierdzia, ułatwia pogodne i cierpliwe znoszenie nieuniknionych niedoskonałości życia i środowiska. Natomiast subiektywizm, ciasnota, zwyczaj sądzenia z punktu widzenia swoich własnych upodobań, brak szerokości i rozumienia ludzi, brak rozumienia życia i jego złożoności to wszystko odbiera pogodę ducha i powoduje później zgorzknienie człowieka a także konflikty i wyobcowanie ze środowiska. Darami tego pogodnego realizmu są pogoda ducha, umiar, pokój i szczęście we własnym zakonie. Św. Franciszek Salezy mówi, że jaskółka kocha swoje gniazdo więcej niż gniazdo bocianie, bo uważa, że ono dla niej jest lepsze, nie zaś dlatego, że uważa je za obiektywnie lepsze od gniazda bocianiego. I my więc mamy kochać nasze zgromadzenie tak bardzo realnie, nie twierdząc, że ono jest najlepsze ze wszystkich, bo taki szowinizm byłby głupotą, ale uważając, że ono jest nasze, że z nim mamy się w pełni solidaryzować, że tę rodzinę zakonną mamy szczególnie ukochać z całą szczerością i realizmem, bo przez tę właśnie rodzinę zakonną mamy wrosnąć w Kościół i w Chrystusa. Zakonnik, który tak myśli, jest lojalny w stosunku do swego zgromadzenia i będzie w nim szczęśliwy. Z tym realizmem łączy się często zmysł humoru, który ułatwia życie.

O. Piotr Rostworowski, Miejsce łaski, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama