Modlitwa nie jest przede wszystkim działaniem intelektu czy uczuć, ale oddaniem naszej woli Bogu, tak aby ją uzgodnić z Jego wolą.
Modlitwa - o ile mówimy o jej zwykłej, a nie jakiejś wyszukanej formie, nie jest przede wszystkim działaniem intelektu, wyobraźni czy uczuć. Owszem, wszystkie one mają swoją rolę na modlitwie, ale podporządkowane są naszej woli. Istotą modlitwy jest zaś takie ukształtowanie naszej woli, aby zgodziła się z wolą Boga. Nie na siłę - woli nie powinno się "łamać", ale poprzez systematyczną i gruntowną przemianę. W jaki sposób możemy zbliżyć się do woli Bożej, poznać ją i przyjąć? [MG]
Wola Boża jest dla nas dwojaka:
1. Jego wola przekazana raz na zawsze, a wyrażająca się w przykazaniach, w radach i w objawieniu. Odpowiadamy na nią przez ogólną czynną cnotę posłuszeństwa, która zawiera w sobie wszystkie czynne cnoty.
2. Wola Jego upodobania, którą spotykamy we wszystkich okolicznościach zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych naszego życia. Odpowiadamy na nią przez ogólną cnotę poddania się lub obojętności (św. Ignacy i św. Franciszek Salezy wolą to drugie określenie), lub przez abandon (słowo to nie ma odpowiednika w angielskim, a jest to termin używany przez Bossueta, de Caussade'a i Gaya), lub też przez zgodność z Jego wolą (Scaramelli).
Toteż cała relacja naszej woli wobec Boga wyraża się przez te dwie cnoty: posłuszeństwo i zgodność z Jego wolą.
Dla początkujących oraz dla ludzi o bujnej wyobraźni najważniejsze jest posłuszeństwo. Dla osób o usposobieniu bardziej spokojnym i chłodnym, dla których posłuszeństwo przykazaniom stało się już zwyczajem, największe znaczenie ma zgodność z wolą Bożą (lub całkowite oddanie — abandon).
Jednym z powodów jest fakt, że dusze oddane kontemplacji stają się wrażliwsze na działanie Bożej łaski, która zawsze „popycha z tyłu”. Toteż ich posłuszeństwo Bogu w drobnych sprawach wydaje się raczej brakiem sprzeciwu niż pozytywnym działaniem. W rzeczywistości jeden akt oddania siebie całkowicie Bożej woli obejmuje zarówno posłuszeństwo, jak i to, co nazywamy abandon. Oddajemy się Bogu, aby spełniać Jego wolę i przyjmować ją we wszystkim. Jedno i drugie zawiera się w terminie abandon, ponieważ słowo to określa dar złożony z siebie Bogu. Mówiąc dokładniej, jest to posłuszeństwo, właśnie akt posłuszeństwa wobec Boga, pragnącego, abyśmy oddali się Jemu. Wydaje się zatem, że posłuszeństwo i oddanie się to dwa oblicza prostego aktu, który sam w sobie jest albo posłuszeństwem, albo oddaniem, zależnie od naszego punktu widzenia.
Pomimo że możemy przeciwstawiać sobie posłuszeństwo jako cnotę czynną i zgodność z wolą Bożą jako cnotę bierną, to jednak:
a) Posłuszeństwo jest bierne w porównaniu z działaniem, jakim jest spełnianie naszej własnej woli. Zachodzi to wówczas, gdy będąc już bardziej wrażliwi na Jego łaskę, sprzeciwiamy się w pewien sposób i opieramy obecności Boga. Wtedy spełnienie Jego woli wydaje się jakby zaniechaniem sprzeciwu, odrzuceniem oporu.
b) Zgodność z wolą Bożą, choć to cnota bierna, jest jednak czynna w takim stopniu, w jakim stanowi akt. A stanowi go zawsze tam, gdy godzimy się, przyjmujemy, gdy poddajemy się wszelkim zrządzeniom Bożej Opatrzności (chodzi tu o wszystko, co dla nas przygotował, wszystko, co chce, żebyśmy znosili, wszystkie nasze własne nędze itd.). Jest to akt wielokrotnie powtarzany, habitualny, często nieświadomy, ale przecież akt. (Podobnie, jak akt odwrócenia uwagi od świata, stanowiący istotę skupienia, jest również aktem).
Oddanie się Bogu (abandon) nie jest czystą biernością. Wydaje się nią być, ale nie jest.
Należy oczywiście oczekiwać, że postęp w zjednoczeniu z Bogiem powinien doprowadzić do stanu, w którym zmniejsza się świadomość wysiłku w zjednoczeniu naszej woli z Jego wolą oraz wzrasta świadomość Jego stałej pomocy. Mówiąc o „świadomości” nie rozumiem tego w ten sposób, jak byśmy wiedzieli, że On nas „popycha z tyłu”. Często czujemy, że jesteśmy „popychani z tyłu”, wcale nie wiedząc, że to Bóg jest Tym, który popycha. Nie upatrujemy już jednak swojego obowiązku w jakimś działaniu, ciężkiej pracy itd., ten okres minął. Teraz chodzi o to, by trwać w zjednoczeniu. Początkowo wydawało się nam, że cała nasza powinność to biec szybko, aby złapać pociąg, później jednak główną powinnością jest pozostać w pociągu. On niesie nas w ciemności, tak że nie możemy widzieć, czy posuwamy się naprzód i naszą główną pokusą staje się chęć, żeby wysiąść na najbliższej stacji, mówiąc: „Dużo szybciej doszedłbym do celu, idąc pieszo”.
John Chapman OSB Listy o modlitwie Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg