Biblijne wezwanie do nieustannej modlitwy nie znaczy, że mamy modlić się bez przerwy i nic innego nie robić. Chodzi o właściwą postawę naszego serca
Skąd takie pytanie? Odpowiedź znajdujemy w Piśmie Świętym — Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). Tak zalecał św. Paweł. Czy w takim razie każdy ma się do tego zastosować? Czy chodzi o to, aby cały czas się modlić i nic nie robić? Nie pracować, nie spać, nie jeść..?
Przy czytaniu Pisma Świętego trzeba mieć na uwadze, że są to słowa natchnione przez Ducha Świętego. Zatem z jednej strony to, co Bóg nam zaleca w Piśmie Świętym nie jest niemożliwe do zrealizowania. Z drugiej strony potrzebne jest dobre zrozumienie Objawienia Bożego. Nie każda interpretacja będzie właściwa. Byli tacy, którzy próbowali rozumieć powyższe słowa św. Pawła bardzo dosłownie, np. mnisi syryjscy i mezopotamscy, których nazywano akomeitami (tzn. „ci, którzy nie śpią”). Zwiększali oni częstotliwość modlitwy. Nakaz ciągłej modlitwy pojmowali w sposób bardziej dosłowny. Sprawowali nieustanne oficjum liturgiczne, czyniąc to na kilka zmian. Modlitwa zatem trwała całą dobę. Mnisi zmieniali się kolejno w ten sposób, aby we wspólnocie modlitwa trwała nieustannie. Jeżeli chcielibyśmy szukać jakiś analogii w Kościele Zachodnim, to odpowiednikiem byłaby nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. To rozwiązanie było jednak wspólnotowe, a nie osobiste.
Bardzo skrajną realizacją polecania św. Pawła był pomysł wędrownych ascetów z Syrii i Azji Mniejszej z drugiej połowy IV wieku. Odrzucali oni pracę i wszelką inną aktywność w świecie. Dotyczyło to również życia społecznego i rodzinnego. Nazywano ich „mesalianami”. W języku syryjskim słowo to znaczy „ci, którzy się modlą”. I rzeczywiście byli to ludzie modlitwy, ale w skrajnym wydaniu. Głosili oni wyłączność modlitwy. Całe życie poświęcali tylko temu celowi. Negowali dobre uczynki, działalność charytatywną, a nawet pomniejszali rolę sakramentów w życiu chrześcijanina. Ich postawa zatem doprowadziła do poważnego zachwiania równowagi pomiędzy modlitwą a życiem czynnym. Dlatego Kościół syryjski odciął się od ich działalności. W ich postawie dostrzegano niebezpieczeństwo sentymentalizmu. Oznacza to przypisywanie zbyt dużej roli wewnętrznym doznaniom na modlitwie.
Przeciwko mesalianom występował m.in. św. Bazyli Wielki, biskup Cezarei Kapadockiej i doktor Kościoła z IV wieku. Jego zdaniem nakazu o nieustanności modlitwy nie należało rozumieć jako liczby odmawianych wezwań czy długości poświęconego czasu. To stanowiło raczej zachętę do osiągnięcia pewnego „stanu modlitwy”, rozumianego jako stała postawa duchowa. Ta postawa miała cechować się takim sposobem przeżywania obecności Boga, który pozwalał kierować ku Niemu wszystkie myśli, słowa i czyny. Dotyczyło to także modlitwy oraz pracy. Te dwie aktywności nie stanowiły zarazem dwóch różnych czynności. Praca mogła stać się modlitwą, jeśli była wykonywana sumiennie z należytą uwagą, ale i otwartością na Boga. Nie może być więc ona powodem, że człowiek przestaje myśleć o Bogu, ale jest to okazja do wzniesienia myśli ku Niemu. W tej koncepcji praca jest podniesiona do dużej wartości. Nie stanowi jakiegoś zła koniecznego, ale jest wpisana w życie człowieka i zajmuje w nim odpowiednie miejsce.
Jednocześnie Bazyli zachęcał do regularnej i częstej modlitwy w ciągu dnia. Bez niej nasza myśl nie mogłaby pozostawać przy Bogu przez cały czas. Dlatego zalecał, aby modlić się w określonych godzinach w ciągu dnia, jak również starać się zachowywać nieustanną pamięć o Nim. Pisał o tym w taki sposób: „Będziesz zatem modlił się nieustannie, jeśli nie ograniczysz modlitwy jedynie do słów, ale całym swoim postępowaniem i sposobem myślenia, przylgniesz do Boga, wtedy twoje życie stanie się ciągłą i nieustanną modlitwą”.
Bazyli udzielał ponadto prostych rad, które dotyczyły czynności dnia codziennego: „Gdy więc zasiadasz do stołu, pomódl się. Gdy bierzesz do ręki chleb, złóż Dawcy dziękczynienie. Kiedy swe słabe siły fizyczne wzmacniasz winem, wspomnij na Tego, który dał ci dar przynoszący rozweselenia serca i ulgę w dolegliwościach. Minęła już pora posiłku? Niech jednak nie minie pamięć o hojnym Dawcy. Dziękuj Mu, gdy się ubierasz. Gdy wdziewasz płaszcz, okaż większą miłość Bogu: On bowiem użyczył nam stosownego odzienia na zimę i na lato, dzięki czemu chronimy swoje zdrowie i okrywamy ciało. Okaż wdzięczność Temu, który dał nam słońce, by pomagało nam przy dziennych zajęciach. Bądź wdzięczny Bogu, który darował ogień, by rozjaśniał mrok i służył w innych życiowych potrzebach”.
To mogą być dla nas banalne wskazania, ale jakże często umykają pośród codziennych obowiązków. Do pewnych rzeczy przyzwyczailiśmy się na tyle, że nie dostrzegamy ich znaczenia. Stąd wiele okoliczności życia codziennego jest dla nas naturalne i nie podejmujemy nad nimi głębszej refleksji. To może prowadzić do postawy roszczeniowej, że nam coś się należy. Z jakiego powodu ktoś przestaje nieustannie pamiętać o Bogu? Bazyli odpowiada, że dzieje się to wtedy, gdy zapomina o dobrodziejstwach Stwórcy i staje się niewdzięczny wobec Dobroczyńcy.
Pośród codziennych zajęć i aktywności łatwo zapomnieć o Bogu. Jesteśmy pochłonięci pracą, obowiązkami, załatwianiem spraw. To przeszkadza w stałej pamięci o Bogu. Nieustanna modlitwa ma sprawiać, że nie tracimy kontaktu z Bogiem. Ma ona uwrażliwiać na relację do Boga, naszego Stwórcy. Możemy to odnieść do naszych ludzkich relacji. Kim są osoby, o których najczęściej myślimy? Z kim najwięcej rozmawiamy, spędzamy czas? Jak ważne są dla nas te osoby? Jakie miejsce pośród nich zajmuje Jezus? Rozmyślanie o modlitwie nieustannej to okazja do refleksji nad stosunkiem do osób nam najbliższych. Jak często o nich myślę? Ile poświęcam im czasu? Jak wygląda moja modlitwa za nich? W czyim towarzystwie najchętniej przebywam? Są to ważne pytania o znaczenie relacji z osobami bliskimi w naszym życiu.
Jakie natomiast ma znaczenie relacja z Bogiem w naszym życiu? Czy jest ona najważniejsza? Nieustanna modlitwa ma ukazać najwyższą wartość relacji z Bogiem w życiu człowieka. Jeżeli ta relacja jest najważniejszą z relacji, to zarazem w innym wymiarze postrzega się modlitwę — jaką stałą więź z Bogiem. Ta więź będzie się wyrażać w stałej pamięci o Bogu, przylgnięciem do Niego całym postępowaniem i sposobem myślenia. W taki sposób, zdaniem św. Bazylego, można będzie dojść do modlitwy nieustannej.
Wyjaśnił to również Niketas Stetatos, mnich bizantyjski z Konstantynopola, żyjący w XI w. Uważał, że „nieprzerwana modlitwa to ta, która nigdy nie ustaje w duszy, przez cały dzień i noc. Nie musi wyrażać się na zewnątrz wzniesieniem rąk, nieruchomością ciała czy też dźwiękiem głosu. Ci, którzy potrafią to pojąć, wiedzą, że polega ona na duchowym działaniu: na czynności umysłu i pamięci o Bogu, połączonych z wytrwałą skruchą”. Potwierdza on, że modlitwa nieustanna nie polega na zewnętrznych gestach, ale na postawie wewnętrznej, na duchowym działaniu. To stała pamięć o Bogu sprawi, że kontakt z Nim nie zostanie utracony przerwany przez człowieka. Niketas wskazuje, że modlitwa ta nie jest jakimś czuciem Boga, doświadczeniem emocjonalnym, ale przede wszystkim duchowym. Mówi on o czynności umysłu. Zatem nie chodzi w tym wypadku o to, czy ja czuję Boga na modlitwie, ale czy zachowuję pamięć o Nim, czy trwam w Nim.
Niketas wyjaśnia także, że „tajemnica modlitwy nie dopełnia się w określonym czasie i miejscu. Jeśli ustalasz dla niej godziny, chwile lub miejsca, wówczas próżny staje się pozostały czas, poświęcony innym zajęciom. Modlitwę określa się jako nieustanny ruch umysłu ku Bogu. Jej dziełem jest skierowanie duszy ku sprawom Bożym. Cel zaś — to przylgnięcie myśli do Boga, by stać się z Nim jednym duchem, jak określa to i mówi Apostoł” (por. 1 Kor 6,17: Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem). Powyższe słowa korespondują z wcześniejszą wypowiedzią św. Bazylego. Modlitwy nie można zamknąć w ścisłych ramach. Relacji też nie można zamknąć w ścisłych schematach. Nikt tak nie funkcjonuje. Modlitwa jest budowaniem relacji z Bogiem. To właśnie ruch ku Bogu, to ruch umysłu, duszy, całego człowieka ku Bogu. Celem, jak wskazuje Niketas, jest przylgnięcie do Boga, czyli zjednoczenie z Nim.
Wypowiedzi Ojców wskazują, że modlitwa nieustanna jest możliwa. Zatem polecenie z Nowego Testamentu jest realnie do zrealizowania. Czy warto więc podejmować staranie o nieustanną modlitwę?
„Pewien starzec powiedział: »Ciągła modlitwa szybko leczy duszę«”. W tym apoftegmacie z Ojców Pustyni ukazany jest owoc modlitwy nieustannej. Prowadzi ona do uzdrowienia w sferze duchowej człowieka. Jednak nie powinno to być motywem podjęcia tej modlitwy ani jakiejkolwiek innej. Ojcowie Pustyni chcą pokazać, że wysiłek człowieka zostaje nagrodzony. Nie dzieje się to dzięki jego staraniom, ale dzięki łasce Bożej. Autentyczna modlitwa nie może nie dokonać zmiany w człowieku, w przeciwnym wypadku jest ona czymś mechanicznym, formalnym. Dużo większą korzyścią jest stała pamięć o Bogu, nieustanne trwanie w Nim. To ono sprawia, że człowiek się zmienia, że doznaje uzdrowienia, ponieważ nie traci kontaktu z Bogiem. Modlitwa nieustanna ma nas doprowadzić do zjednoczenia z Bogiem.
Treść konferencji, która miała być wygłoszona w ramach Warszawskich Spotkań Benedyktyńskich (ale ze względu na kwarantannę benedyktynów w Tyńcu została odwołana) organizowanych przez Instytut Monastyczny we współpracy z Siostrami Benedyktynkami Sakramentkami w Warszawie.
Brunon Koniecko OSB — urodził się w 1983 r. w Białymstoku. Jest absolwentem administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Od 2012 profes opactwa tynieckiego. W latach 2011-2016 pracował w Wydawnictwie Benedyktynów Tyniec. Od 2015 r. jest sekretarzem kapituły klasztoru tynieckiego. Prowadzi rekolekcje „Oddychać Imieniem. Modlitwa Jezusowa” w Tyńcu. Autor książek: „Medytować to...”, „Nie żartujcie sobie z Bóstwa!”, „Modlitwa Jezusowa. Przewodnik po rekolekcjach Oddychać Imieniem”
opr. mg/mg