Eucharystyczne zamyślenia bł. Michała Sopoćki
Czerwiec odnosi nas do misterium Serca Jezusowego. Odnajdujemy w nim szczególny znak, symbol miłości Boga do człowieka. W świecie pełnym słów o kochaniu, w świecie deformacji uczucia, oddania serca kalkulacji i kryteriom użyteczności — miłość objawiona w Sercu Bożym zadziwia, prowokuje, wzywa... Warto w tym miesiącu pełnym znaków Bożej miłości, zwłaszcza w Eucharystii i w Najświętszym Sercu Jezusowym, zapytać samych siebie: co kryje się w naszym sercu, czym wypełnione jest nasze wnętrze, gdzie ukryty jest nasz skarb, za co każdego dnia dziękuję Bogu?
Niezmienną logiką Boga jest bliskość z człowiekiem. Jego radością jest przebywanie między synami ludzkimi. Najszczęśliwsze jest Serce Boga, bo bije dla innych. Bliskość Boga z człowiekiem jest niejako otwieraniem Niebios i zstępowaniem w bezmiar naszych ludzkich spraw. Ta logika Miłości sprawiła, że Odwieczne Słowo Boże przyjęło postać Człowieka i życie ludzkie obrało za swój najwłaściwszy dom. Jednak nasz Pan poszedł jeszcze dalej. Dał swoje Ciało pod postacią chleba, byśmy doświadczyli Jego Miłości, która nigdy nie przeminie; byśmy mogli Go dotknąć najgłębiej, jak to możliwe i wykrzyknąć za św. Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój”. „W nim ujawnia się miłość ku Bogu, albowiem przez Eucharystię ludzie lepiej poznają mądrość, potęgę, dobroć; Miłosierdzie Boga, który nie tylko daje nam swoje łaski, ale siebie samego, by zawsze pozostać z nami”. (ks. Sopoćko).
Jezus, który dla bł. Michała jest „chlebem życia”, w Eucharystii zaskakuje swoją miłością. Z miłości pozostał w Najświętszym Sakramencie. Ograniczył się do postaci Chleba, stając się posłusznym nie tylko Ojcu, ale również człowiekowi. Na słowo kapłana przychodzi na ołtarz, a jeśli zapragniemy przychodzi i do naszych serc. To nie my oczekujemy Jezusa, to On nas oczekuje. Jezus w Eucharystii zawsze jest gotowy nas wysłuchać i odpowiedzieć na nasze pragnienia. Upodobał sobie nas jako swoją świątynię i z radością przychodzi do każdego jak do własnego domu. Stoi u drzwi serca i puka. On chce naszego osobistego spotkania, chce być centrum naszego życia, Panem naszej historii zbawienia. Czeka, by leczyć rany naszej duszy, uwalniać od zniewoleń i nałogów, uzdrawiać to, co paraliżuje nasze relacje z Nim i z drugim człowiekiem. Chociaż, jak wyznaje ks. Michał „my o Nim zapominamy, On pamięta o nas, my Go obrażamy, a On się ofiarowuje za nas, my się często smucimy, a On pociesza nas, my upadamy pod ciosami pokus, a On wciąż dźwiga nas, umacnia...”. Taki jest Bóg w Eucharystii.
On jest ciągle z nami: podczas zakupów, domowej krzątaniny, pracy, odpoczynku. Będąc z nami we wszystkich tych sytuacjach, uzdalnia nas słabych i grzesznych do składnia świadectwa. Jeśli chcemy być świadkami Jezusa, musimy wpatrywać się w Niego na modlitwie, pozwolić Mu obmyć nas z grzechów i napełnić Jego mocą i łaską. „Dusza widząc, jak Bóg oddaje się jej całkowicie, nawzajem oddaje się Mu bez zastrzeżeń, nabiera świętego zapału i znajduje szczęście w poświęceniu się, samozaparciu i ofiarnym znoszeniu wszelkich przeciwności” (ks. Sopoćko). Ilekroć przyjmujemy Eucharystię, Jezus nie tylko mówi nam, jak bardzo nas kocha i ile dla Niego znaczymy, ale zachęca, byśmy otworzyli przed Nim wszystkie zakamarki naszej duszy — również te naznaczone egoizmem, zazdrością czy nienawiścią. Pyta każdego z nas: czy pozwolisz mi żyć w tobie? Czy powierzysz mi wszystkie twoje zmartwienia? On przychodzi do nas w swoim miłosierdziu, dając swoje Ciało i Krew, abyśmy mogli razem z Nim zmartwychwstawać. Otwórzmy nasze serca i przyjmijmy Go z wdzięcznością. Wszak „Eucharystia jest dziełem miłości Jezusa, jest to korona wszystkich dzieł Jego, jest to jakby wielki system słoneczny, którym miłość porusza wszystko i dosięga promieniami swymi końca wieków” (ks. Sopoćko).
Wpatrując się często w Tabernakulum, w ten Boży Namiot, dziękujmy Bożemu Synowi, iż zechciał zamieszkać pośród nas; że jest z nami w każdym czasie; że zamieszkał z nami „pod jednym dachem”. W znanej pieśni śpiewamy: „być bliżej Ciebie chcę na każdy dzień” — być bliżej Tabernakulum, bliżej Jezusa Eucharystycznego, bliżej niewysychającego Źródła; uczyć się patrzeć z miłością, żyć pełnią życia, to wreszcie wybrać najlepszą cząstkę, której nigdy nie zostaniemy pozbawieni. Przecież On jest spragniony człowieka! Nieustannie oczekujący. Być blisko — często znaczy: zamilknąć, nic nie mówić, zatrzymać czas. Kiedy jesteśmy z Osobą, która jest dla nas Kimś wyjątkowym, wystarczy Jej obecność. Nie martwi nas, że zabraknie tematów, słów, że powieje nudą; mamy nawet swój kod porozumienia, tylko nam znany. „Miłosierdzie Boże ma swoją twarz — mówił kard. Dziwisz w dniu beatyfikacji — jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym człowiekiem, karmiącego go słowem prawdy i życia oraz sakramentem swego Ciała i Krwi. Jest to twarz Tego, który wyprowadza nas z mrocznej krainy grzechu i zła i prowadzi do wolności dzieci Bożych”. Zadziwienie nad tajemnicą Boga w Eucharystii prowadzi do zadziwienia nad tajemnicą Boga i staje się sposobem rozumienia samego człowieka. Rozumienia, które pozwala żyć godnie i pięknie w tym czasie, który został nam dany. To zadziwienie, staje się zarazem wezwaniem, nakazuje troszczyć się o kształt człowieczeństwa w sobie, o czytelność obrazu Boga w każdym z nas; Tego, który uczył, jak żyć i żył tak, jak nauczał; Tego, który umarł z nadmiaru miłości, a który żyje na wieki.
Pośród wielu tysięcy słów, które znamy, jest wiele takich, bez których po prostu nie da się żyć, bez nich nie można znaleźć wspólnego języka z bliźnimi, ani dobrze funkcjonować w społeczeństwie, ani też wreszcie nie można nawiązać właściwej relacji z Bogiem. Wszyscy je znamy, a mimo to rzadko — na pewno za rzadko — używamy. Wśród nich jest owo bajkowe „czarodziejskie słowo”: dziękuję. Jest ono poniekąd wyznacznikiem naszego życia; dziękuję za wszystko, bo „wszystko jest łaską”. Jak łatwo zapominamy, że wszystko jest darem. Więc tym bardziej dziękujmy Bogu, że jest zawsze przy nas jako Miłość Miłosierna. Dziękujmy Mu za to, że jest Emanuelem — Bogiem z nami w Eucharystii, w nas i dla nas. Jak pisał ks. Michał w liście z Czarnego Boru powinniśmy być przepełnieni wdzięcznością, ponieważ możemy „karmić się Bogiem, wcielać w siebie Boga, stawać się żywym tabernakulum, przyjmować Ciało Jezusa, które leżało w grobie, umarło na krzyżu, wstąpiło do nieba, siedzi po prawicy Ojca, gdzie stanowi radość aniołów, chwałę nieba, zachwyt duchów błogosławionych”.
Dla bł. Michała świadomość, jak wielkiej tajemnicy dotykał pomagała mu z większym szacunkiem przystępować do stołu eucharystycznego. Wchodził, bowiem w obszar innej, choć paradoksalnie wciąż tej samej rzeczywistości. Czuł, że w ten sposób dostępuje wielkiego zaszczytu. Wielkim przeżyciem była dla niego każdorazowa Eucharystia, przeżywał ją tak, jak pierwszą w życiu, która trwale wyryła się w jego pamięci. Była tym niezatartym wrażeniem, które wywołało pierwsze spotkanie z Jezusem Eucharystycznym — po latach, już jako kapłan, zapisał w Dzienniku: „błogosławiony dzień, którego wspomnienie napełnia błogością i wielką za nim tęsknotą”. Aby codzienne sprawowanie Eucharystii nie prowadziło do rutyny próbował tak ją przeżywać, jak po raz pierwszy lub po raz ostatni w swoim życiu. Przylgnięcie do Eucharystii oznaczało w praktyce, dla ks. Michała wejście w komunię z Jego darem, codzienne oddawanie życia po to, by zamieniać je nas służbę Kościołowi i braciom. To ona przygotowywała do chwil, gdy krzyżowały się jego plany z wolą Bożą; do zamierania jego egoizmu, by mógł w nim wzrastać Chrystus. Powierzając się Jezusowi w Eucharystii oddawał Mu wszystkie swoje sprawy, lęki, niepokoje i to wszystko, co niszczyło jego życie duchowe i przyjaźń z Bogiem.
Do św. Małgorzaty Alacoque, apostołki Serca Jezusowego, Pan Jezus mówił: „pozwól mi działać”. Patrząc na życie ks. Michała możemy odnieść niezatarte wrażenie, że podczas każdego spotkania z Jezusem Eucharystycznym w głębi swego serca słyszał to samo wezwanie, co św. Małgorzata. Pozwalając coraz bardziej działać Chrystusowi, otwierając się na Jego działanie, widzimy jak Bóg ukierunkował go na swoje Miłosierdzie, by w ten sposób stworzyć z niego swoje arcydzieło przepełnione wiarą, zawierzeniem i całkowitym zdaniem się na Boga. Jan Paweł II często nawoływał: „uczyńcie Eucharystię centrum swojego życia!”, można by dodać: tak jak zrobił to bł. Michał Sopoćko! Wzbudzajmy, więc w sobie, tak jak to robił ten świątobliwy kapłan, pragnienie spotkania Jezusa Eucharystycznego. Uroczystość Bożego Ciała niech będzie dla nas wspaniałą okazją do pochylenia się nad wciąż niedocenioną tajemnicą Najświętszego Sakramentu, poprzez którą wyznajemy publicznie naszą wiarę w obecność Zbawiciela pod postaciami chleba i wina. Niech Eucharystia stanie się skuteczną bronią w walce z grzechem i zniweczy wszystkie plany, jakie diabeł knuje wobec nas samych, naszych rodzin, naszej ojczyzny i całego Kościoła. Niech Maryja, najbardziej „wrażliwy” świadek tej Chrystusowej miłości aż do końca, oraz błogosławiony ks. Michał Sopoćko — „wzór cierpliwego, gorliwego i wiernego kapłana” (kard. Backis), pomoże nam wszystkim stanąć przy Tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem: Jezus Chrystus — Eucharystia.
opr. aw/aw