Czasoprzestrzeń modlitwy Jezusa

Wprowadzenie do... duchowości Syna Bożego

ks. Andrzej Muszala

Czasoprzestrzeń modlitwy Jezusa

Rozprawianie o modlitwie jest tak trudną rzeczą, iż potrzeba światła Ojca, pouczenia Jego pierworodnego Syna i działania Ducha Świętego, aby ten ważny przedmiot można było poznać i godnie przedstawić. Dlatego też, jako przeciętny człowiek, który nie czuje się godnym, by mówić o modlitwie Ducha, zanim zacznę o niej rozprawiać, będę prosił, aby zostało mi dane jej dokładne i duchowe zrozumienie i byśmy mogli wyjaśnić modlitwy zapisane w Ewangelii. Zacznijmy więc mówić o modlitwie.
(Orygenes, O modlitwie 2, 6)

Czasoprzestrzeń modlitwy Jezusa

1. Czym jest modlitwa dla Jezusa?

Najkrócej: jest przebywaniem z Ojcem. Byciem-dla-Niego. Wejściem winny świat — wniebo już tu na ziemi. Zjednoczeniem z Tym, który nieustannie Go rodzi. Oddaniem Mu siebie. Opisuje to pewna historia odnotowana w Ewangelii:

Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” Na to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!” A On rzekł: „Przyjdź!” Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie!” Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.
(Mt 14, 22-33)

Aby właściwie zrozumieć ten tekst, nie możemy poprzestać tylko na jego warstwie zewnętrznej. Musimy — idąc tropem aleksandryjczyków — zanurzyć się w jego głębi, szukając sensu ukrytego, alegorycznego.

Jezioro Galilejskie (Yam Kineret). Miejsce wyjątkowe, bardzo dziwne na Bliskim Wschodzie. Niepodobne do innych, jakby wrzucone w obcy świat. Otoczone zewsząd pustynią i stepem. Od północy graniczące ze skalistymi górami Hermonu, od południa — z Pustynią Judzką, od wschodu — z wyżynną i suchą Transjordanią. W samym zaś środku zbiornik wody słodkiej, ten wielki rezerwuar życia zwierząt, roślin i człowieka. Ludzie czerpią zeń wodę, nad jego brzegami budują wioski, miasta, uprawiają pola, winnice, sady1. Wypływają na połów, wsiadają do łodzi, by przedostać się na drugi brzeg. Wieczorem wracają do swoich domów. Przestrzeń wód — choć pozwala im żyć — nie jest wszakże ich mieszkaniem.

Inaczej było w przypadku Jezusa. Czy zastanawiałeś się, dlaczego tak bardzo lubił to jezioro? Dlaczego związał z nim dużą część swego życia? Często wracał w jego okolice, jak do bezpiecznego schronienia. I niestraszne były Mu burze, bałwany morskie czy ciemności2. Chętnie siadał w łodzi, z której przemawiał do ludzi. Spał w niej jak we własnym łóżku. Nawet podczas sztormu. Chodził po falach i zapraszał Piotra, by czynił to samo. Kochał to miejsce; tam nic Mu nie groziło. W wioskach rozrzuconych na jego brzegach dokonał największej liczby cudów. To tam powołał swoich uczniów, tam najczęściej nauczał, tam ukazał osiem dróg szczęścia — błogosławieństwa stanowiące kodeks Nowego Przymierza. Drogowskazy prowadzące do pełni człowieczeństwa.

Dlaczego właśnie tam?...
Jezioro Galilejskie było dlań znakiem innej, pozaziemskiej rzeczywistości. „Przestrzenią Ojca”. Symbolem Królestwa Bożego na tym świecie. Akwenem życia nadprzyrodzonego wrzuconym w środek pustyni tego świata. Przedsionkiem nieba. Gdy na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie (por. Mt 23, 2), On — Słowo życia — obrał sobie inną katedrę — łódkę łagodnie unoszącą się na falach, by w różnych przypowieściach opowiadać o tym, jaki jest Ojciec. Że w Jego domu jest mieszkań wiele, tak że starczy dla każdego. Że Królestwo Niebieskie jest cenniejsze niż skarb ukryty w roli lub szlachetna perła znaleziona na rynku. Że zdaje się być maleńkie jak ziarnko gorczycy. Że zapuszcza korzenie tylko w odpowiedniej glebie, stając się wielkim drzewem...
Nie dziwi, że nauczał z łodzi — malował obraz Ojca, będąc w Jego domu. Opowiadał o Nim tym, którzy pozostawali jeszcze na brzegu3. Zapraszał do siebie wszystkich. Przynaglał uczniów, by wypływali na głębię, przeprawiali się na drugi brzeg. Oni zaś, czyniąc to, za każdym razem posuwali się po falach innego, boskiego świata. Mogli zeń czerpać nieskończone bogactwa, których symbolem były pełne sieci. „Przynieście jeszcze ryb, któreście ułowili” (J 21, 10) — powiedział zmartwychwstały Jezus podczas ostatniego spotkania, tam, w owym magicznym miejscu.

Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała.
(J 21, 11)

Opisy wydarzeń znad Jeziora Galilejskiego ukazują nam, czym dla Jezusa była modlitwa: zanurzeniem w Ojcu . Najściślejszym zjednoczeniem z Nim i wejściem w Niego. Zatopieniem w Jego osobie, w Jego sercu. Jak ryba w wodzie. Tam — na modlitwie — cały był dla Ojca. Tam otwierał swoje wnętrze na Jego wolę. Nieustannie się w nią wsłuchiwał, choć przecież znał ją na pamięć! AJego pokarmem było jej wypełnienie.

Ja i Ojciec jedno jesteśmy.
(J 10, 30)

Lecz jakie to ma dziś znaczenie dla ciebie i dla mnie? Wyobraź sobie, że przebywasz gdzieś na morskich wodach w małej łódce. Jednym oceanem jest Ojciec, drugim — Jego Jednorodzony Syn, trzecim — Duch Święty. Ich miłość przelewa się wokół ciebie, pod tobą i nad tobą. Ogarnia cię z każdej strony. Jesteś cały w głębinie. Jeszcze nie czujesz się wniej dobrze, bo jej nie znasz. Pewnie chciałbyś uciec, lecz z drugiej strony ona wciąga cię coraz bardziej i bardziej... Coś wypycha cię na środek, jak niegdyś Piotra. Przynagla, byś opuścił swój bezpieczny świat i wyszedł z łodzi. Nie wiesz, że to właśnie nieodparta siła Miłości...

Głębia przyzywa głębię hukiem swych wodospadów. Wszystkie Twe nurty nade mną się przewalają.
(Ps 42, 8)

Modlitwa to kroczenie po jeziorze z oczami utkwionymi w Jezusa. To wejście w niebo, gdy wciąż jesteśmy jeszcze na ziemi. To zatopienie w Trójcy i zgoda, by Ona ogarnęła nas z każdej strony. By pochłonęła nasze plany i marzenia, a otworzyła na miłość Boga. I Jego wolę. Gdy zarzucisz w nią sieć, wyciągniesz sens, cel i radość twojego życia. Bo w rzeczy samej to właśnie ten oce- an jest twoim prawdziwym domem! Nie ziemia.

„Wypłyń na głębię!” (Łk 5, 4) — zaprasza cię Jezus. Wypłyń tam, gdzie On zanurzał się każdego dnia. Z innymi. I sam.

Czasoprzestrzeń modlitwy Jezusa

ks. Andrzej Muszala

JAK MODLIŁ SIĘ JEZUS

1 „Można by rzec, że natura przejawia jakąś szczególną ambicję, żeby na siłę ściągnąć na jedno miejsce przeciwne sobie gatunki albo że jest to jakieś szlachetne współzawodnictwo pór roku, z których każda jakby ubiegała się o tę okolicę” — pisał o równinie Genezaret żydowski historyk Józef Flawiusz, Woj- na żydowska III, X, 9 , tłum. J. Radożycki.

2 W zimie pojawiają się na jeziorze gwałtowne burze, spowodowane nagłym wiatrem przychodzącym od gór Hermonu. Rozpętują się one w ciągu kilku minut, tworząc kilkumetrowe fale. To niecodzienne zjawisko do dzisiaj napawa mieszkańców strachem.

3 Ludy semickie to ludzie pustyni. Korzystali oni zwody tylko na tyle, na ile było to konieczne do przeżycia. Wszelkie zbiorniki wodne traktowali jako tajemnicze, niebezpieczne, czasem wręcz groźne. Jezus nauczając z łodzi przełamywał stereotypy, uwalniał umysły, by sięgały dalej, hen, aż po nieskończone horyzonty...

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama