Często myślimy, że ze względu na nasze błędy, upadki i grzechy Bóg już do nas nie przyjdzie. Tymczasem zielony autobus stoi przed naszą bramą i trąbi. Wystarczy otworzyć. To jest właśnie Boże Narodzenie
Delhi. Mglisty zimowy poranek (dla nas byłby to letni). Przed jezuicką szkołę św. Ksawerego zajeżdża pierwszy zielony autobus. Wysypuje się z niego gromadka dzieci w bordowych garniturach i krawatach, szarych swetrach i spodniach, białych koszulkach i czarnych butach. Wszystkie odcienie skóry i przeróżne rysy twarzy. Są też mali sikhowie w kolorowych turbanach. Dzieciarnia biega po ogromnym boisku. Za chwilę nadjeżdża następny autobus i następny, znowu kolejny. Na podjeździe robi się tłok. Autobusy nie nadążają odjeżdżać. Dziesiątki, setki, a potem tysiące dzieci wybiega z autobusów na ogromne boisko. Każde inne, każde niepowtarzalne, pełne życia i radości. Autobusów jest 35, ale jak mówi menadżer szkoły drugie tyle dzieci przyjeżdża same.
Zbliża się Boże Narodzenie. To także przyjazd Dziecka. Bóg przychodzi do mnie i zawsze zaskakuje. Zaskakuje nas taka samo jak zaskoczył Zachariasza, Józefa i Maryję. Pierwsza reakcja to niepokój, strach, zdumienie. Cóżby miało to znaczyć? Jakie zmiany przyniesie to w moim życiu? Bóg zawsze przychodzi inaczej niż byśmy się spodziewali, wbrew naszym planom i ideom. Czasami chce trochę przewrócić do góry nogami nasze życie. Chce się zatrzasnąć drzwi, zamknąć je na kłódkę i żyć po staremu. Dziecko jest zawsze zaskoczeniem i wyzwaniem. Ostatnio rodziły moje dwie siostry — obydwie były przekonane, że są wyśmienicie oczytane i przygotowane na to wydarzenie. Okazało się, że wszystko było zupełnie inaczej niż planowano.
Dlaczego jestem w Delhi? Od miesiąca podróżuję po Indiach i Nepalu i zbieram materiały o macierzyństwie zastępczym (jeśli to można nazwać macierzyństwem). Zamówienie dziecka kosztuje ok. 30 tyś $, z czego surogatka dostaje 5 tyś. Rodzice wybierają najpierw donorkę komórek jajowych: ważny jest kolor skóry, pochodzenie, wykształcenie. Ostatnio modne są Ukrainki — Hindusi chcą mieć dzieci z jasną skórą. Potem wybiera się surogatkę: musi być zdrowa i silna. Sztuczne zapłodnienie — produkuje się więcej embrionów, kilka nieudanych pójdzie na wyrzucenie, implantuje się 2-3. Później niektóre z nich się abortuje. Teraz ustalamy termin narodzin — zawsze przez cesarskie cięcie, bo rodzice są zajęci i nie mogą czekać kiedy surogatka urodzi. Takie nowoczesne „boże narodzenie”. Żadnego zaskoczenia, żadnego daru. Kalkulacja i popis naszej władzy nad drugim człowiekiem.
Często myślimy, że ze względu na nasze błędy, upadki, grzechy i głupotę Bóg do nas już nie przyjdzie. Że jesteśmy już tacy brzydcy, że tak obraziliśmy Pana Boga, tak daleko od niego odeszliśmy, że nie ma szans żeby do nas zapukał. Tymczasem zielony autobus stoi już pod naszą bramą i trąbi. Wystarczy ją otworzyć, a dalej Dzieciak już sobie poradzi. Będzie biegał, krzyczał i rozrabiał. To jest właśnie Boże Narodzenie. I tego wszystkim czytelnikom życzę.
opr. mg/mg