Nie bądźmy prorokami nieszczęścia, którzy wszędzie węszą zagrożenia i dewiacje

Homilia Papieża podczas Mszy św. z okazji Jubileuszu Katechetów, 25.09.2016

Nie bądźmy prorokami nieszczęścia, którzy wszędzie węszą zagrożenia i dewiacje

W dniach 23-25 września br. obchodzili swój Jubileusz w Roku Świętym Miłosierdzia katecheci z całego świata. Z tej okazji przybyło ich do Rzymu około 25 tys. W ostatnim dniu obchodów Papież Franciszek odprawił dla nich Mszę św. na placu przed Bazyliką Watykańską. Koncelebrowało z nim dwóch kardynałów, 23 biskupów i arcybiskupów oraz 600 kapłanów, z których wielu towarzyszyło katechetom w jubileuszowej pielgrzymce. Podczas Eucharystii Ojciec Święty wygłosił następującą homilię:

Apostoł Paweł w drugim czytaniu daje Tymoteuszowi, ale także nam pewne zalecenia, które leżą mu na sercu. Między innymi prosi, aby «zachował przykazanie nieskalane, bez zarzutu» (1 Tm 6, 14). Mówi po prostu o przykazaniu. Wydaje się, że chce, abyśmy skupili nasz wzrok na tym, co jest istotne dla wiary. Św. Paweł w gruncie rzeczy nie zaleca wielu punktów i aspektów, ale podkreśla istotę wiary. Tym centrum, wokół którego wszystko się obraca, tym pulsującym sercem, które ożywia wszystko, jest orędzie paschalne, pierwsze przepowiadanie: Pan Jezus zmartwychwstał, Pan Jezus cię kocha, za ciebie dał swoje życie; zmartwychwstały i żyjący, jest przy tobie i czeka na ciebie każdego dnia. Nigdy nie powinniśmy o tym zapominać. W tym Jubileuszu katechetów jesteśmy wezwani, byśmy niestrudzenie stawiali na pierwszym miejscu zasadnicze przepowiadanie wiary: Pan zmartwychwstał. Nie ma ważniejszych treści, nie ma niczego bardziej solidnego i aktualnego. Każda treść wiary staje się piękna, jeśli jest powiązana z tym centrum, jeśli jest przeniknięta orędziem paschalnym. Natomiast jeśli się ją izoluje — traci sens i moc. Zawsze jesteśmy wezwani, aby żyć i głosić nowość miłości Pana: «Jezus naprawdę cię kocha, takiego jakim jesteś. Zrób Mu miejsce; pomimo rozczarowań i ran życia pozwól, aby cię kochał. On ciebie nie zawiedzie».

Przykazanie, o którym mówi św. Paweł, nasuwa nam na myśl również nowe przykazanie Jezusa, «abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem» (J 15, 12). Boga-Miłość głosi się miłując: nie siłą przekonywania, nigdy nie narzucając prawdy, ani też nie upierając się przy jakimś obowiązku religijnym czy moralnym. Boga głosi się spotykając osoby, zwracając uwagę na ich historię i przebytą przez nie drogę. Pan bowiem nie jest jakąś ideą, ale żywą Osobą: Jego orędzie głosi się przez proste i prawdziwe świadectwo, wysłuchanie i akceptację, z promieniującą radością. Nie mówi się dobrze o Jezusie, gdy jest się smutnym; nie przekazuje się także piękna Boga, głosząc jedynie piękne kazania. Boga nadziei głosi się żyjąc w dniu dzisiejszym Ewangelią miłości, nie lękając się świadczyć o Nim także za pomocą nowych form przepowiadania.

Ewangelia dzisiejszej niedzieli pomaga nam zrozumieć, co to znaczy kochać, a w szczególności unikać pewnych zagrożeń. W przypowieści jest bogacz, który nie dostrzega Łazarza, biednego człowieka, który «leżał u bramy jego pałacu» (por. Łk 16, 20). Ten bogacz w istocie nikomu nie wyrządza krzywdy, nie ma mowy o tym, że jest zły. Ma jednak znacznie poważniejszą chorobę od Łazarza, który był przecież «pokryty wrzodami» (tamże): ten bogacz cierpi na poważną ślepotę, bo nie potrafi patrzeć poza swój świat, pełny uczt i pięknych szat. Nie widzi niczego za bramą swego domu, gdzie leży Łazarz, bo nie obchodzi go, co dzieje się na zewnątrz. Nie widzi oczyma, ponieważ nie czuje sercem. Do jego serca weszła światowość, która znieczula duszę. Światowość jest jak «czarna dziura», która pochłania dobro, gasi miłość, bo absorbuje wszystko we własnym «ja». Wówczas widać jedynie pozory, i nie zauważamy innych, ponieważ stajemy się obojętni na wszystko. Osoby cierpiące na tę poważną ślepotę często zachowują się jak «zezowaci»: patrzą z szacunkiem na sławnych ludzi, wysokiej rangi, podziwianych przez świat, a odwracają wzrok od wielu dzisiejszych Łazarzy, od ubogich i cierpiących, którzy są szczególnie umiłowani przez Pana.

Ale Pan patrzy na tych, którzy są zaniedbywani i odrzucani przez świat. Łazarz jest jedyną postacią we wszystkich przypowieściach Jezusa nazwaną po imieniu. Jego imię oznacza «Bóg pomaga». Bóg o nim nie zapomina, powita go na uczcie swojego królestwa wraz z Abrahamem, w bogatej komunii miłości. Natomiast bogacz w przypowieści nie ma nawet imienia; jego życie popada w zapomnienie, ponieważ ten, kto żyje dla siebie, nie tworzy historii. A chrześcijanin powinien tworzyć historię! Powinien wychodzić od siebie, by tworzyć historię! Lecz ten, kto żyje dla siebie, nie tworzy historii. Współczesna niewrażliwość drąży nieprzekraczalne przepaści na zawsze. I my zapadliśmy w tym momencie na tę chorobę obojętności, egoizmu, światowości.

Jest jeszcze inny szczegół w przypowieści, pewien kontrast. Dostatnie życie tego człowieka bez imienia jest opisane jako ostentacyjne: wszystko w nim mówi o potrzebach i prawach. Nawet po śmierci nalega, aby mu pomóc i dochodzi swoich interesów. Natomiast ubóstwo Łazarza wyraża się z wielką godnością: z jego ust nie wychodzą skargi, protesty czy słowa pogardy. Jest to cenna lekcja: jako słudzy Słowa Jezusa jesteśmy wezwani, by nie afiszować się pozorami i nie dążyć do chwały. Nie możemy też być smutni i rozżaleni. Nie jesteśmy prorokami nieszczęścia, lubującymi się w tropieniu zagrożeń i dewiacji. Nie jesteśmy ludźmi, którzy okopują się w swoich środowiskach, wydając gorzkie osądy na temat społeczeństwa, Kościoła, na temat wszystkiego i wszystkich, skażając świat negatywnością. Płaczliwy sceptycyzm nie jest cechą ludzi będących w zażyłości ze Słowem Bożym.

Ten, kto głosi nadzieję Jezusa, niesie radość i widzi daleko, ma przed sobą horyzonty, nie ma muru, który go zamyka, widzi daleko, ponieważ potrafi patrzeć poza zło i problemy. Widzi jednocześnie dobrze z bliska, ponieważ jest wrażliwy na bliźniego i jego potrzeby. Pan nas dzisiaj o to prosi: w obliczu wielu Łazarzy, których widzimy, winniśmy odczuwać niepokój, szukać dróg, aby spotkać i pomóc, nie zlecać zawsze innym czy mówić «pomogę ci jutro, dzisiaj nie mam czasu, pomogę ci jutro». To jest grzechem. Czas poświęcony na pomaganie innym jest czasem danym Jezusowi, to miłość, która trwa: to jest nasz skarb w niebie, który zdobywamy sobie tutaj na ziemi.

Podsumowując, drodzy katecheci i drodzy bracia i siostry, niech Pan da nam łaskę, by każdego dnia odnawiała nas radość pierwszego przepowiadania: Jezus umarł i zmartwychwstał, Jezus kocha nas osobiście! Niech nam daje siłę do życia i głoszenia przykazania miłości, abyśmy przezwyciężali ślepotę pozorów i smutki światowe. Niech nas uczyni wrażliwymi na ubogich, którzy nie stanowią dodatku do Ewangelii, ale są jej główną stroną, zawsze przed wszystkimi otwartą.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama