Rozmowa Papieża Franciszka z polskimi biskupami na Wawelu - Podróż do Polski na ŚDM, 27.07.2016
PAPIEŻ FRANCISZEK
Zanim rozpoczniemy rozmowę, w oparciu o przygotowane przez was pytania, chciałbym spełnić uczynek miłosierdzia z wami wszystkimi i zaproponować kolejny. Wiem, że w tych dniach w związku ze Światowym Dniem Młodzieży wielu z was było zajętych i nie mogło pojechać na pogrzeb drogiego abpa Zimowskiego. Pochowanie umarłych jest uczynkiem miłosierdzia, i chciałbym, abyśmy teraz wszyscy razem pomodlili się za abpa Zygmunta Zimowskiego i żeby ta modlitwa była prawdziwym przejawem miłości braterskiej, pochowaniem zmarłego brata. Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... Wieczny odpoczynek...
Teraz drugi uczynek miłosierdzia, który chciałbym zaproponować. Wiem, że martwi was stan zdrowia naszego drogiego kard. Franciszka Macharskiego, który jest poważnie chory... Przynajmniej się zbliżyć, bo sądzę, że nie można będzie wejść tam, gdzie się znajduje, nieprzytomny, ale chociaż zbliżyć się do kliniki, szpitala i dotknąć muru, jakby mówiąc: «Bracie, jestem z tobą». Odwiedzanie chorych jest kolejnym uczynkiem miłosierdzia. Ja też tam pojadę. Dziękuję.
A teraz niektórzy z was przygotowali pytania, przekazali mi je. Jestem do dyspozycji.
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI
Ojcze Święty, wydaje się, że wierni Kościoła katolickiego i w ogóle wszyscy chrześcijanie w Europie Zachodniej stają się coraz bardziej mniejszością w obrębie liberalno-ateistycznej kultury współczesnej. W Polsce mamy do czynienia z głęboką konfrontacją, ogromną walką między wiarą w Boga, z jednej strony, a z drugiej myślą i stylami życia takimi, jakby Bóg nie istniał. Twoim zdaniem, Ojcze Święty, jakiego rodzaju działania duszpasterskie powinien podejmować Kościół katolicki w naszym kraju, aby naród polski pozostał wierny swojej ponadtysiącletniej tradycji chrześcijańskiej? Dziękuję.
PAPIEŻ FRANCISZEK
Ekscelencja jest biskupem...?
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI
Łodzi, gdzie rozpoczęła się droga św. Faustyny; bo właśnie tam usłyszała głos Chrystusa, że ma udać się do Warszawy i zostać zakonnicą, właśnie w Łodzi. Historia jej życia rozpoczęła się w moim mieście.
PAPIEŻ FRANCISZEK
Jest ksiądz arcybiskup uprzywilejowany!
To prawda, dechrystianizacja, sekularyzacja współczesnego świata jest silna. Wręcz bardzo silna. Niektórzy jednak mówią: Tak, jest silna, ale widać przejawy religijności, jakby budził się zmysł religijny. Ale może to być także zagrożeniem. Myślę, że w tym tak zsekularyzowanym świecie grozi nam też inne niebezpieczeństwo, uduchowienie gnostyckie - ta sekularyzacja stwarza nam możliwość rozwijania nieco gnostyckiego życia duchowego. Przypomnijmy, że była to pierwsza herezja Kościoła: apostoł Jan ganił gnostyków - i to jak, z jaką siłą! - tam, gdzie jest duchowość subiektywna, bez Chrystusa. Moim zdaniem, najpoważniejszym problemem tej sekularyzacji jest dechrystianizacja: usuwanie Chrystusa, usuwanie Syna. Modlę się, odczuwam... i nic więcej. To jest gnostycyzm. Istnieje jeszcze inna herezja, która obecnie jest również w modzie, ale pozostawię ją na boku, bo pytanie księdza arcybiskupa idzie w tym kierunku. Istnieje również pelagianizm, ale zostawmy go na boku, powiemy o nim w innym czasie. Znajdowanie Boga bez Chrystusa - Boga bez Chrystusa, lud bez Kościoła. Dlaczego? Ponieważ Kościół jest Matką, tą, która daje ci życie, a Chrystus jest starszym Bratem, Synem Ojca, który odwołuje się do Ojca, Tym który objawia ci imię Ojca. Kościół - sierota: dzisiejszy gnostycyzm, ponieważ jest to właśnie dechrystianizacja, bez Chrystusa, prowadzi nas do Kościoła, powiedzmy lepiej do osieroconych chrześcijan, do osieroconego ludu. A my powinniśmy postarać się, aby nasz lud to odczuł.
Co mógłbym doradzić? Przychodzi mi na myśl - ale myślę, że jest to praktyka Ewangelii, gdzie zawarte jest właśnie nauczanie Pana - bliskość. Dzisiaj my, słudzy Pana - biskupi, kapłani, osoby konsekrowane, przekonani świeccy - powinniśmy być blisko ludu Bożego. Bez bliskości jest tylko słowo bez ciała. Pomyślmy - lubię o tym myśleć - o dwóch filarach Ewangelii. Co jest tymi dwoma filarami Ewangelii? Błogosławieństwa oraz 25. rozdział Ewangelii Mateusza, «protokół», na podstawie którego wszyscy będziemy sądzeni. Konkretność. Bliskość. Dotykanie. Uczynki miłosierdzia, zarówno co do ciała, jak i co do duszy. «Ale Wasza Świątobliwość mówi te rzeczy, bo modnie jest w tym roku mówić o miłosierdziu...». Nie, to jest Ewangelia! Ewangelia, uczynki miłosierdzia. Jest ów heretyk lub niewierny Samarytanin, który się wzrusza i czyni to, co powinien robić, a nawet ryzykuje pieniądze! Dotykanie. Jest Jezus, który był zawsze wśród ludzi lub z Ojcem. Albo sam na sam z Ojcem na modlitwie, lub wśród ludzi, z uczniami. Bliskość, dotykanie. Takie jest życie Jezusa... Kiedy się wzruszył, przy bramie miasta Nain (por. Łk 7, 11-17), zlitował się, podszedł i dotknął mar, mówiąc: «Nie płacz...». Bliskość. A bliskość to dotykanie cierpiącego ciała Chrystusa. A Kościół, chwała Kościoła, to oczywiście męczennicy, ale także liczni mężczyźni i kobiety, którzy opuścili wszystko i spędzili swoje życie w szpitalach, w szkołach, z dziećmi, z chorymi... Pamiętam, w Republice Środkowoafrykańskiej pewną zakonnicę, miała jakieś 83-84 lata, szczupła, dzielna, z małą dziewczynką... Przybyła, aby mnie pozdrowić: «Nie jestem stąd, jestem z drugiej strony rzeki, z Konga, ale za każdym razem, raz w tygodniu, przybywam tutaj na zakupy, ponieważ bardziej się opłaca». Powiedziała mi, że ma 83-84 lata. «Od 23 lat jestem tutaj; jestem pielęgniarką położną, pomagałam przy narodzinach 2-3 tysięcy dzieci». «Ach tak... I siostra przybywa tutaj sama?» - «Tak, tak, bierzemy kajak...» W wieku 83 lat! Godzinę płynęła kajakiem i docierała. Ta kobieta i wiele takich jak ona opuściły swój kraj - jest Włoszką, z Brescii - opuściły swój kraj, aby dotykać Ciała Chrystusa. Gdy udajemy się do tych krajów misyjnych, do Amazonii, do Ameryki Łacińskiej, to na cmentarzach znajdujemy groby wielu zakonników i zakonnic, którzy zmarli młodo, bo nie mieli przeciwciał broniących przed chorobami tej ziemi, i umierali młodo. Uczynki miłosierdzia: dotykanie, uczenie, pocieszanie, «tracenie czasu». Kiedyś, bardzo mi się to spodobało, pewien pan poszedł się wyspowiadać, a był w takiej sytuacji, że nie mógł otrzymać rozgrzeszenia. Poszedł ze strachem, bo kilka razy został odesłany. «Nie, nie... idź sobie». Spotkał księdza, który go wysłuchał, wyjaśnił mu sytuację i powiedział: «Ale ty się módl, Bóg cię kocha. Dam ci błogosławieństwo, ale wróć, czy obiecujesz mi to?». Ów ksiądz «tracił czas», aby przyciągnąć tego człowieka do sakramentów. To się nazywa bliskość. A mówiąc biskupom o bliskości, sądzę, że powinienem wspomnieć o najważniejszej bliskości - wobec księży. Biskup musi być dostępny dla swoich kapłanów. Kiedy byłem w Argentynie, słyszałem od księży... - wiele, bardzo wiele razy, gdy prowadziłem rekolekcje, a lubiłem to robić - i mówiłem im: «Porozmawiaj o tym z biskupem», odpowiadali: «Nie da rady, dzwoniłem, ale w sekretarka mówi, że to niemożliwe: jest bardzo zajęty, ale przyjmie księdza w ciągu trzech miesięcy». Przecież ten kapłan czuje się sierotą, bez ojca, bez bliskości i zaczyna upadać na duchu. Biskup, który widzi wieczorem, kiedy wróci, w wykazie połączeń, telefon od księdza, powinien od razu do niego zadzwonić, albo tego wieczoru, albo następnego dnia. «Tak, jestem zajęty, ale czy to pilne?» - «Nie, ale umówmy się...». Niech ksiądz czuje, że ma ojca. Jeśli my odmawiamy księżom ojcostwa, to nie możemy od nich wymagać, by byli ojcami. W ten sposób oddala się poczucie ojcostwa Boga. Dziełem Syna jest dotykanie ludzkiej biedy: duchowej i cielesnej. Bliskość. Dzieło Ojca: być ojcem, biskupem-ojcem.
Z kolei ludzie młodzi - bo w tych dniach trzeba mówić o młodych. Młodzi ludzie są «nudni»! Bo zawsze mówią to samo, albo «ja tak to widzę», albo «Kościół powinien...», i trzeba cierpliwości do młodych. Jako chłopiec znałem paru kapłanów - był to czas, kiedy do konfesjonału przystępowało się częściej niż teraz - którzy godzinami słuchali spowiedzi lub przyjmowali w biurze parafialnym, słuchając tych samych rzeczy... i to cierpliwie. Jeszcze trzeba wspomnieć o zabieraniu młodych na wieś, w góry. Pomyślcie o św. Janie Pawle II, co robił ze studentami? To prawda, nauczał, ale też chodził z nimi w góry! Bliskość. Wysłuchiwał ich, przebywał z młodymi...
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na ostatnią rzecz, bo sądzę, że Pan tego ode mnie wymaga: dziadkowie. Wy, którzy cierpieliście z powodu komunizmu, ateizmu, o tym wiecie: to dziadkowie, babcie ocalali i przekazywali wiarę. Dziadkowie mają pamięć ludu, mają pamięć wiary, pamięć Kościoła. Nie można odrzucać dziadków! W obecnej kulturze odrzucania, która jest właśnie zdechrystianizowana, odrzuca się to, co nie jest potrzebne, co nie działa. Nie! Dziadkowie są pamięcią narodu, są pamięcią wiary. Trzeba łączyć młodzież z dziadkami: także to jest bliskością. Być blisko i tworzyć bliskość. Tak bym odpowiedział na to pytanie. Nie ma recept, ale musimy podejmować działanie. Jeśli czekamy, aż zabrzmi dzwonek, albo zapukają do drzwi. Nie. Musimy wychodzić, aby szukać, jak pasterz, który idzie szukać zagubionych. Nie wiem, tak to rozumiem. Po prostu.
ABP SŁAWOJ LESZEK GŁÓDź
Drogi Ojcze Święty Franciszku, jesteśmy szczególnie wdzięczni za pogłębienie nauczania o miłosierdziu, które zainicjował św. Jan Paweł II właśnie tutaj w Krakowie. Wszyscy wiemy, że żyjemy w świecie, w którym panuje niesprawiedliwość: bogaci się bogacą, biedni stają się nędzarzami, istnieje terroryzm, istnieje etyka i moralność liberalna, bez Boga... Moje pytanie jest następujące: w jaki sposób stosować nauczanie o miłosierdziu i przede wszystkim wobec kogo? Ojciec Święty promował lek, który nazywa się «misericordyna», który zabrałem ze sobą: dziękuję za tę promocję...
PAPIEŻ FRANCISZEK
...Ale teraz jest «misericordyna plus» - jest silniejsza!
ABP SŁAWOJ LESZEK GŁÓDź
...Tak, i dziękuję za ten «plus». Mamy też program «plus» promowany przez rząd dla rodzin wielodzietnych. Ten «plus» stał się modny. Przede wszystkim komu i jak? Kto powinien być w pierwszym rzędzie przedmiotem naszego nauczania miłosierdzia? Dziękuję.
PAPIEŻ FRANCISZEK
Dziękuję. Nauczanie o miłosierdziu nie jest czymś, co było moją ideą. Jest to proces. Warto zauważyć, że już bł. Paweł VI parokrotnie wspominał o miłosierdziu. Następnie Jan Paweł II był gigantem miłosierdzia, z encykliką Dives in misericordia, kanonizacją siostry Faustyny, a następnie z oktawą Wielkanocy - zmarł w wigilię tego dnia. Jest to proces, trwający od lat w Kościele. Widzimy, że Pan prosił, aby obudzić w Kościele tę postawę miłosierdzia wśród wiernych. On jest Miłosierny, przebacza wszystko. Wielkie wrażenie wywiera na mnie średniowieczny kapitel, który znajduje się w bazylice św. Marii Magdaleny w Vézelay, we Francji, gdzie rozpoczyna się szlak pielgrzymki do Santiago de Compostela. Na tym kapitelu z jednej strony znajduje się Judasz, powieszony, z otwartymi oczami, wywieszonym językiem, a z drugiej jest Dobry Pasterz, który bierze go ze sobą. A jeśli dobrze, uważnie się przyjrzeć, to twarz Dobrego Pasterza, usta z jednej strony są smutne, ale z drugiej jest na nich uśmiech. Miłosierdzie jest tajemnicą, jest tajemnicą. Jest tajemnicą Boga. Przeprowadzono ze mną wywiad, który później został opublikowany w książce zatytułowanej: Miłosierdzie to imię Boga. Jest to wyrażenie publicystyczne, ale myślę, że można powiedzieć, iż Bóg jest miłosiernym Ojcem. Przynajmniej Jezus w Ewangelii tak Go ukazuje. Karze, aby nawrócić. Następnie przypowieści o miłosierdziu i sposób, w jaki zechciał nas zbawić... Kiedy nadeszła pełnia czasu, sprawił, że Syn narodził się z Niewiasty: z ciałem, zbawia nas poprzez ciało; nie wychodząc od lęku, ale od ciała. W tym procesie Kościoła otrzymujemy wiele łask.
A ksiądz arcybiskup widzi ten świat chory na niesprawiedliwość, na brak miłości i korupcję. Ale to prawda, to prawda. Dzisiaj w samolocie, rozmawiając o tym ponadosiemdziesięcioletnim księdzu, który został zabity we Francji: ja od dawna mówię, że świat jest w stanie wojny, że przeżywamy trzecią wojnę światową w kawałkach. Pomyślmy o Nigerii... Ideologie, owszem, ale jaka jest dzisiejsza ideologia - ta, która jest w centrum i jest matką korupcji, wojen? Bałwochwalstwo pieniędzy. Mężczyzna i kobieta nie są już na szczycie stworzenia, tam umieszcza się bożka-pieniądz, i wszystko kupuje się i sprzedaje za pieniądze. W centrum stawia się pieniądze. Ludzie są wyzyskiwani. A dzisiejszy handel ludźmi? Zawsze tak było: okrucieństwo! Rozmawiałem o tym uczuciu z pewnym szefem rządu, a on mi powiedział: «Zawsze istniało okrucieństwo. Problemem jest to, że dzisiaj widzimy je w telewizji, przybliżyło się do naszego życia». Zawsze jednak owo okrucieństwo. Zabijanie dla pieniędzy. Wyzyskiwanie ludzi, wyzyskiwanie stworzenia. Pewien niedawno wybrany afrykański szef rządu, gdy przyszedł na audiencję, powiedział mi: «Pierwszym aktem rządu, jakiego dokonałem, było ponowne zalesienie kraju, który został pozbawiony lasów i unicestwiony». Nie troszczymy się o stworzenie! A to oznacza więcej ubogich, więcej korupcji. Ale co myślimy, gdy 80% - mniej więcej, sprawdźcie dobrze w statystykach, jeśli to nie jest 80, to może 82 lub 78 - bogactw jest w rękach mniej niż 20% osób. «Ojcze, proszę tak nie mówić, jakby Ojciec był komunistą!». Nie, nie, to są statystyki! A kto za to płaci? Płacą ludzie, lud Boży: wykorzystywane dziewczyny, młodzi ludzie bez pracy. We Włoszech 40% osób poniżej 25 roku życia nie ma pracy, w Hiszpanii - 50%, w Chorwacji - 47%. Dlaczego? Ponieważ istnieje ekonomia płynna, która sprzyja korupcji. Opowiadał mi pewien wspaniały katolik zgorszony, który udał się do znajomego przedsiębiorcy: «Pokażę ci, jak zarabiam 20 tys. dolarów, nie ruszając się z domu». I za pomocą komputera z Kalifornii, zakupił coś, nie wiem co, i sprzedał to w Chinach: w ciągu 20 minut, niecałe 20 minut zarobił te 20 tys. dolarów. Wszystko jest płynne! A ludzie młodzi nie mają kultury pracy, bo nie mają pracy! Ziemia jest martwa, ponieważ została niemądrze wyzyskana. I tak idziemy dalej. Świat się ociepla, dlaczego? Ponieważ musimy zarobić. Zysk. «Popadliśmy w bałwochwalstwo pieniędzy» - to powiedział mi pewien ambasador, kiedy przyszedł, by złożyć listy uwierzytelniające. To jest bałwochwalstwo.
Miłosierdzie Boże jest świadectwem, świadectwem wielu ludzi, wielu mężczyzn i kobiet, ludzi świeckich, młodzieży, którzy dokonują dzieł: we Włoszech, na przykład, ruch spółdzielczy. Tak, są niektórzy ludzie zbyt cwani, ale zawsze jest czynione dobro, dokonuje się dobrych rzeczy. Są też instytucje zapewniające opiekę chorym: silne organizacje. Trzeba iść tą drogą, starać się o to, aby wzrastała ludzka godność. Ale prawdą jest to, co mówi ksiądz arcybiskup. Mamy do czynienia z religijnym analfabetyzmem, do tego stopnia, że w niektórych sanktuariach na świecie rzeczy się mieszają: idzie się, by się modlić, są sklepy, gdzie można kupić dewocjonalia, różańce... ale są i takie, w których sprzedają przedmioty zwązane z zabobonami, bo szuka się zbawienia w przesądach, w analfabetyzmie religijnym - to ten relatywizm, który myli jedno z drugim. I tu potrzeba katechezy, katechezy życia - katechezy, która nie polega tylko na przekazywaniu pojęć, ale jest towarzyszeniem w pielgrzymowaniu. Towarzyszenie jest jedną z najważniejszych postaw! Towarzyszenie wzrostowi wiary. Jest to wspaniała praca, i młodzi ludzie tego oczekują! Młodzi ludzie czekają... «Ale jeśli zacznę mówić, to się nudzą!». Ależ daj im zadanie do wykonania. Powiedz im, aby pojechali w czasie wakacji na 15 dni do pomocy w budowaniu skromnych domów dla ubogich, albo zrobili coś innego. Niech zaczną odczuwać, że są przydatni. I tam rzucaj Boże ziarno. Powoli. Ale nie można tego czynić tylko słowami! Współczesnemu analfabetyzmowi religijnemu musimy stawić czoło za pomocą trzech języków: języka umysłu, języka serca i języka rąk. Wszystkie trzy w harmonijnej jedności.
Nie wiem... Mówię za dużo! Są to myśli, które wam podsuwam. Wy, z waszą roztropnością, będziecie wiedzieli, co robić. Ale zawsze Kościół musi wychodzić. Kiedyś ośmieliłem się powiedzieć: w Apokalipsie jest ten werset «Oto stoję u drzwi i kołaczę» (3, 20); On puka do drzwi, ale zastanawiam się, ile razy Pan puka do drzwi od wewnątrz, abyśmy Mu otworzyli, by mógł wyjść razem z nami, żeby nieść Ewangelię na zewnątrz. Nie zamknięci, ale skierowani na zewnątrz! Trzeba wychodzić, wychodzić! Dziękuję.
BP LESZEK LESZKIEWICZ
Ojcze Święty, nasza praca duszpasterska opiera się głównie na tradycyjnym modelu wspólnoty parafialnej, której podstawą jest życie sakramentalne. Jest to model, który tutaj nadal przynosi owoce. Jednak zdajemy sobie sprawę, że również u nas warunki i okoliczności codziennego życia szybko się zmieniają i wymaga to od Kościoła nowych metod działania duszpasterskiego. Duszpasterze i wierni przypominają trochę tych uczniów, którzy słuchają, są bardzo zapracowani, ale nie zawsze potrafią wykorzystać wewnętrzny i zewnętrzny dynamizm misyjny wspólnot kościelnych. Ojcze Święty, w Evangelii gaudium mówi Ojciec o uczniach-misjonarzach, którzy z entuzjazmem niosą Dobrą Nowinę dzisiejszemu światu. Co nam Ojciec proponuje? W czym nas umacnia, abyśmy mogli budować w naszym świecie wspólnotę Kościoła w sposób owocny, płodny, z radością, z dynamizmem misyjnym?
PAPIEŻ FRANCISZEK
Dziękuję! Chciałbym podkreślić jedną rzecz: parafia jest ciągle aktualna! Parafia musi pozostać: jest strukturą, której nie wolno nam wyrzucić przez okno. Parafia jest właśnie domem ludu Bożego, tym domem, w którym on mieszka. Problemem jest to, w jaki sposób organizować parafię! Są parafie z sekretarkami parafialnymi, które wydają się «uczennicami szatana», które odstraszają ludzi! Parafie z zamkniętymi drzwiami. Ale istnieją też parafie z drzwiami otwartymi, parafie, gdzie, kiedy ktoś przychodzi, by zapytać, mówi się: «Proszę bardzo. Proszę spocząć, na czym polega problem?...». I wysłuchuje się cierpliwie... bo troska o lud Boży jest męcząca, jest męcząca! Pewien świetny profesor uniwersytetu, jezuita, którego poznałem w Buenos Aires, kiedy poszedł na emeryturę, poprosił prowincjała, aby go posłał jako proboszcza w dzielnicy, aby doświadczyć duszpasterstwa. Raz w tygodniu przychodził na Wydział - był członkiem tamtej wspólnoty - i pewnego dnia powiedział do mnie: «Powiedz twojemu profesorowi eklezjologii, że w jego traktacie brakuje dwóch tez» - «Jakich?» - «Po pierwsze: święty lud Boży zasadniczo jest męczący. I po drugie: święty lud Boży ontologicznie robi to, co wydaje mu się najlepsze. A to męczy!». Dziś bycie proboszczem wymaga trudu; prowadzenie parafii jest męczące, w tym dzisiejszym świecie z wieloma problemami. A Pan nas powołał po to, abyśmy się odrobinę utrudzili, abyśmy pracowali, a nie odpoczywali. Parafia jest męcząca, kiedy jest dobrze zorganizowana. Odnowa parafii jest jedną ze spraw, które biskupi powinni zawsze mieć na oku: jak funkcjonuje ta parafia? Co robisz? Jak jest z katechezą? Jak jej uczysz? Czy jest otwarta? Wiele rzeczy... Myślę o pewnej parafii w Buenos Aires; gdy przychodzili narzeczeni i mówili: «Chcielibyśmy się tutaj pobrać..» - «Dobrze, odpowiadała sekretarka, takie są ceny». Tak nie może być, parafia nie może być taka. Jak ludzie są przyjmowani? Jak są wysłuchiwani? Czy zawsze jest ktoś w konfesjonale? W parafiach - nie tych, które są w małych dzielnicach, ale które znajdują się w centrum miasta, na głównych ulicach - jeśli jest konfesjonał z zapalonym światłem, ludzie zawsze przychodzą. Zawsze! Parafia gościnna. My biskupi powinniśmy pytać o to księży: «Jak działa twoja parafia? A czy wychodzisz? Czy odwiedzasz uwięzionych, chorych, staruszki? A co robisz z dziećmi? Jak je zachęcasz do zabawy i jak prowadzisz oratorium? To jedna z wielkich instytucji parafialnych, przynajmniej we Włoszech. Oratorium: tam dzieci się bawią i tam głosi się im trochę słowa, nieco katechezy. Wracają do domu zmęczone, zadowolone i z dobrym ziarnem. Parafia jest ważna! Niektórzy mówią, że parafia już nie funkcjonuje, bo teraz jest czas ruchów. To nieprawda! Ruchy pomagają, ale ruchy nie mogą być alternatywą dla parafii: powinny pomagać w parafii, rozwijać parafię, tak jak Sodalicja Mariańska, jak Akcja Katolicka i wiele innych. Poszukiwanie nowości i zmienianie struktury parafialnej? To, co wam powiem, może wyda się herezją, ale tak to odczuwam: myślę, że to jest coś analogicznego do struktury biskupiej, jest to inne, ale podobne. Parafia jest nietykalna: musi pozostać jako miejsce kreatywności, punkt odniesienia, macierzyństwa i tego wszystkiego. Tam należy realizować zdolność kreatywności; a kiedy parafia rozwija się w ten sposób, to staje się to, o czym mówiłem odnośnie do uczniów-misjonarzy - nazywam to «parafią wychodzącą». Myślę na przykład o pewnej parafii - to piękny wzór, który był później naśladowany przez wiele innych - w miejscowości, gdzie nie było zwyczaju chrzcić dzieci, bo nie było pieniędzy; ale święto patronalne przygotowywano 3-4 miesiące wcześniej, z odwiedzinami domów, i tam można zobaczyć, jak wiele dzieci nie jest ochrzczonych. Przygotowuje się rodziny i jednym z punktów programu święta patronalnego jest chrzest 30-40 dzieci, które w przeciwnym razie pozostałyby nieochrzczone. Trzeba wymyślać takie rzeczy. Ludzie nie biorą ślubu w kościele. Myślę o pewnym spotkaniu księży; jeden z nich wstał i powiedział: «Czy zastanawiałeś się, dlaczego?». I przytoczył wiele powodów, które podzielamy: kultura współczesna i tak dalej. Ale jest spora grupa ludzi, którzy się nie pobierają, bo dzisiaj ślub kosztuje! Kosztuje przede wszystkim wesele... To fakt społeczny. A ten bardzo pomysłowy proboszcz powiedział: «Czekam na tych, którzy chcą się pobrać». W Argentynie są bowiem dwa śluby: trzeba zawsze pójść do urzędu stanu cywilnego, aby zawrzeć małżeństwo cywilne, a następnie, jeśli chcesz, możesz zawrzeć małżeństwo w świątyni swojej religii. Niektórzy - jest ich wielu! - nie biorą ślubu, ponieważ nie mają pieniędzy, by urządzić wielkie wesele... Ale księża, którzy mają trochę pomysłowości mówią: «Nie, nie! Czekam na ciebie!». Tego dnia w urzędzie stanu cywilnego śluby są o 11.00-12.00-13.00-14.00 - tego dnia zrezygnuję ze sjesty! Po ślubie cywilnym przychodzą do kościoła, przyjmują sakrament i idą w pokoju. Trzeba być pomysłowym, próbować, wychodzić, szukać ludzi, wczuć się w trudności ludzi. Ale parafia-biuro dziś się nie sprawdza! Ludzie nie są bowiem zdyscyplinowani. Macie lud zdyscyplinowany, a to jest łaska od Boga! Ale na ogół nie jest zdyscyplinowany. Myślę o mojej ojczyźnie: ludzie, jeśli nie będziesz ich szukać, jeśli się do nich nie zbliżysz - nie przyjdą. To właśnie jest uczeń-misjonarz, parafia wychodząca. Wychodzić i szukać, tak jak uczynił to Bóg, który posłał swego Syna, aby nas szukał.
Nie wiem, czy nie jest to odpowiedź uproszczona, ale nie mam innej. Nie jestem wybitnym profesorem teologii pastoralnej, mówię to, co mi przychodzi na myśl.
BP KRZYSZTOF ZADARKO
Ojcze Święty, jednym z najbardziej niepokojących problemów, z jakimi zmaga się dzisiejsza Europa jest kwestia uchodźców. Jak możemy im pomóc, skoro są tak liczni? I co możemy zrobić, aby przezwyciężyć strach przed inwazją lub agresją z ich strony, która paraliżuje całe społeczeństwo?
PAPIEŻ FRANCISZEK
Dziękuję! Problem uchodźców... Nie we wszystkich okresach uchodźcy byli tacy, jak obecnie. Mówimy migranci i uchodźcy, rozpatrujemy ich łącznie. Mój tato był migrantem. Opowiedziałem prezydentowi [Polski], że w fabryce, w której pracował, było po wojnie wielu polskich emigrantów. Byłem wtedy dzieckiem i znałem ich wielu. Moja ojczyzna jest krajem imigrantów, wszyscy... I nie było żadnych problemów; były to naprawdę inne czasy. Dlaczego dzisiaj jest tak wielka migracja? Nie mówię o emigracji z ojczyzny do innych krajów: ta jest spowodowana brakiem pracy. To jasne, że udają się w poszukiwaniu pracy za granicę. To jest problem domowy, który i wy po części macie... Mówię o tych, którzy do nas przybywają: uciekają od wojny, głodu. To właśnie jest problem. A dlaczego jest ten problem? Bo w danym kraju istnieje wyzysk ludzi, eksploatacja ziemi, istnieje wyzysk, by zarobić więcej pieniędzy. Gdy rozmawia się ze światowymi ekonomistami, widzącymi ten problem, mówią: musimy robić inwestycje w tych krajach; jeśli będą inwestycje, to będą mieli pracę i nie będą musieli emigrować. Ale jest wojna! Są wojny plemienne, pewne wojny ideologiczne lub sztuczne wojny, przygotowane przez handlarzy bronią, którzy z tego żyją: dają broń tobie, który jesteś przeciwnikiem jakichś ludzi, a równocześnie tym, którzy są przeciw tobie. I tak żyją! Naprawdę korupcja jest u źródeł migracji. Co robić? Sądzę, że każdy kraj powinien zobaczyć, w jaki sposób i kiedy. Nie wszystkie kraje są równe; nie wszystkie kraje mają takie same możliwości. Mają jednak możliwość, by być hojnymi! Szczodrymi jako chrześcijanie. Nie możemy inwestować tam, ale dla tych, którzy przybywają... Ilu i jak? Nie można dać odpowiedzi uniwersalnej, ponieważ gościnność zależy od sytuacji każdego kraju, a także kultury. Ale z pewnością można zrobić wiele rzeczy. Na przykład - modlitwa: cotygodniowe adoracje Najświętszego Sakramentu z modlitwą za tych, którzy pukają do drzwi Europy i nie mogą wejść. Niektórym się udaje, ale innym nie... Poza tym wchodzi taki jeden i podejmuje drogę, która prowadzi do strachu. Mamy kraje, które potrafią od wielu lat dobrze integrować imigrantów! Umiały zintegrować ich dobrze. W innych, niestety, utworzyły się jakby getta. Trzeba przeprowadzić reformę na poziomie globalnym odnośnie do tego zaangażowania, przyjmowania migrantów. Ale jest to kwestia relatywna: sprawą absolutną jest serce otwarte na przyjęcie. To jest absolutne! Z modlitwą, wstawiennictwem czynić to, co mogę. Względny jest sposób, w jaki mogę to robić: nie wszyscy mogą robić to w taki sam sposób. Ale problem ma charakter globalny! Wyzysk stworzenia i wyzysk osób. Doświadczamy unicestwienia człowieka jako obrazu Boga.
I na tym aspekcie chciałbym zakończyć, ponieważ kryją się za tym ideologie. W Europie, w Ameryce, w Ameryce Łacińskiej, w Afryce, w niektórych krajach azjatyckich istnieje prawdziwa kolonizacja ideologiczna. Jedną z nich - mówię to wyraźnie «nazywając po imieniu» - jest gender! Dzisiaj dzieci - właśnie dzieci! - naucza się w szkole, że każdy może wybrać sobie płeć. A dlaczego tego uczą? Ponieważ podręczniki narzucają te osoby i instytucje, które dają pieniądze. To jest kolonizacja ideologiczna, wspierana również przez bardzo wpływowe kraje. I to jest straszne. Kiedy rozmawiałem z Papieżem Benedyktem, który ma się dobrze i ma jasną myśl, powiedział mi: «Wasza Świątobliwość, to jest epoka grzechu przeciwko Bogu Stwórcy». To mądre! Bóg stworzył mężczyznę i kobietę; Bóg stworzył świat, w taki to a taki sposób... a my czynimy coś przeciwnego. Bóg obdarzył nas stanem «pierwotnym», abyśmy uczynili go kulturą; a następnie z tą kulturą czynimy rzeczy, które sprowadzają nas do stanu «pierwotnego». Powinniśmy przemyśleć te słowa wypowiedziane przez Benedykta XVI: «To jest epoka grzechu przeciwko Bogu Stwórcy!». Ta refleksja nam pomoże.
Ale ty, Krzysztofie, powiesz mi: «Co to ma wspólnego z migrantami?». Wiem, to jest w pewnym sensie kontekst. W odniesieniu do migrantów powiem, że problem tkwi tam, w ich ojczyźnie. A jak ich przyjmiemy? Każdy musi zobaczyć, jak to zrobić. Ale wszyscy możemy mieć otwarte serce i pomyśleć o wprowadzeniu godziny modlitwy w parafiach, jednej godziny tygodniowo, adoracji i modlitwy za migrantów. Modlitwa przenosi góry!
To były cztery pytania. Nie wiem... Wybaczcie mi, jeśli mówiłem zbyt wiele, ale zdradza mnie włoska krew...
Dziękuję bardzo za przyjęcie i ufajmy, że te dni napełnią nas radością: radością, wielką radością. Módlmy się też do Dziewicy Maryi, która jest Matką i zawsze trzyma nas za rękę.
Salve Regina...
I nie zapominajcie o dziadkach, którzy są pamięcią ludu.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (7-8/2016) and Polish Bishops Conference