Orędzie na Światowy Dzień Modlitw o Powołania 2019 r (wersja wg. L'Osservatore Romano), 31.01.2019
Drodzy Bracia i Siostry!
Po intensywnym i owocnym doświadczeniu Synodu poświęconego młodym w październiku ubiegłego roku, obchodziliśmy niedawno w Panamie 34. Światowy Dzień Młodzieży. Te dwa wielkie wydarzenia pozwoliły Kościołowi wsłuchać się w głos Ducha Świętego, a także w życie ludzi młodych, w ich pytania, obciążenia i znużenie oraz nadzieje, które są w nich.
W oparciu o to, co podzieliłem z młodymi w Panamie, przy okazji tego Światowego Dnia Modlitw o Powołania pragnę zastanowić się, w jaki sposób powołanie przez Pana czyni nas osobami niosącymi obietnicę, a jednocześnie wymaga od nas odwagi, by podjąć ryzyko z Nim i dla Niego. Chciałbym krótko omówić te dwa aspekty — obietnicy i ryzyka — rozważając wraz z wami ewangeliczną scenę powołania pierwszych uczniów nad jeziorem Galilejskim (Mk 1, 16-20).
Dwie pary braci — Szymon i Andrzej wraz z Jakubem i Janem wykonują swoją codzienną pracę rybaków. W tym trudnym fachu nauczyli się praw natury, a niekiedy musieli im się przeciwstawić, gdy wiatry były przeciwne, a fale miotały łodziami. W pewne dni obfite połowy wynagradzały ciężką pracę, a kiedy indziej nie wystarczał znój całej nocy, aby napełnić sieci, i wracali na brzeg utrudzeni i zawiedzeni.
W życiu normalną rzeczą są takie sytuacje, w których każdy z nas mierzy się z pragnieniami swojego serca, angażuje się w działania, i ufa, że będą one owocne, wyrusza na «morze» wielu możliwości, poszukując właściwego kursu, który mógłby zaspokoić jego pragnienie szczęścia. Czasami można cieszyć się dobrym połowem, innym razem trzeba jednak uzbroić się w odwagę, by zapanować nad łodzią miotaną przez fale lub zmierzyć się z frustracją, gdy okaże się, że sieci są puste.
Podobnie jak w dziejach każdego powołania, także w tym przypadku następuje spotkanie. Jezus idzie, widzi tych rybaków i podchodzi bliżej... To samo wydarzyło się, gdy wybraliśmy osobę, z którą dzielimy życie w małżeństwie, albo kiedy zafascynowało nas życie konsekrowane: zaskoczyło nas spotkanie i w tamtej chwili dostrzegliśmy obietnicę radości, która może zaspokoić nasze życie. Tego dnia nad Jeziorem Galilejskim Jezus podszedł do tych rybaków, przełamując «paraliż normalności» (Homilia w XXII Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, 2 lutego 2018 r, w: L'Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2/2018, s. 36). I od razu zrobił im obietnicę: «sprawię, że się staniecie rybakami ludzi» (Mk 1, 17).
Powołanie Pana nie jest zatem ingerencją Boga w naszą wolność; nie jest to «klatka» ani nałożony na nas ciężar. Przeciwnie, jest to inicjatywa pełna miłości, poprzez którą Bóg wychodzi nam na spotkanie i zaprasza do udziału we wspaniałym projekcie, ukazując nam perspektywę większego morza i niezwykle obfitego połowu.
Bóg pragnie bowiem, by nasze życie nie stało się więźniem tego, co oczywiste, by nie było bezwładnym powtarzaniem codziennych nawyków i nie było bierne w obliczu wyborów, które mogłyby mu nadać znaczenie. Pan nie chce, abyśmy się poddawali, żyjąc chwilą i myśląc, że w gruncie rzeczy nie ma takiej rzeczy, dla której warto byłoby się zaangażować z pasją, oraz gasząc wewnętrzny niepokój, pobudzający do poszukiwania nowych dróg dla naszej żeglugi. Jeśli czasami pozwala nam doświadczyć «cudownego połowu», to dlatego, że chce, abyśmy odkryli, iż każdy z nas jest powołany — na różne sposoby — do czegoś wspaniałego, i że życie nie powinno być uwikłane w sieci bezsensu i tego, co znieczula serce. Krótko mówiąc, powołanie jest zaproszeniem, aby nie stać na brzegu z sieciami w ręku, ale by iść za Jezusem drogą, którą przygotował dla nas, dla naszego szczęścia i dla dobra otaczających nas ludzi.
Oczywiście, przyjęcie tej obietnicy wymaga odwagi, by podjąć ryzyko związane z wyborem. Pierwsi uczniowie, którzy czuli się powołani przez Niego do udziału w większym marzeniu, «natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim» (Mk 1, 18). Oznacza to, że aby odpowiedzieć na powołanie przez Pana, musimy zaangażować się całymi sobą i podjąć ryzyko, które pociąga za sobą zmierzenie się z bezprecedensowym wyzwaniem. Trzeba zostawić to wszystko, co chciałoby nas przywiązać do naszej małej łódki, uniemożliwiając nam dokonanie definitywnego wyboru. Musimy mieć tę śmiałość, która przymusza nas do odkrycia Bożego planu dla naszego życia. W gruncie rzeczy, kiedy stajemy przed rozległym morzem powołania, nie możemy naprawiać naszych sieci w łodzi, która daje nam bezpieczeństwo, ale musimy zaufać obietnicy Pana.
Myślę przede wszystkim o powołaniu do życia chrześcijańskiego, które wszyscy otrzymujemy wraz z chrztem i które przypomina nam, że nasze życie nie jest owocem przypadku, ale darem — jesteśmy dziećmi miłowanymi przez Pana, zgromadzonymi w wielkiej rodzinie Kościoła. Właśnie we wspólnocie kościelnej rodzi się i rozwija życie chrześcijańskie, zwłaszcza dzięki liturgii, która wprowadza nas w słuchanie Słowa Bożego i w łaskę sakramentów. To właśnie tutaj, od najmłodszych lat, jesteśmy wprowadzani w sztukę modlitwy i braterskiego dzielenia się. Kościół jest naszą Matką właśnie dlatego, że rodzi nas do nowego życia i prowadzi do Chrystusa. Dlatego musimy go kochać nawet wówczas, gdy dostrzegamy na jego obliczu zmarszczki słabości i grzechu, oraz musimy wnosić swój wkład, by stawał się coraz piękniejszy i pełen światła, żeby mógł być świadkiem miłości Boga w świecie.
Ponadto życie chrześcijańskie znajduje swój wyraz w tych wyborach, które nadając naszej żegludze konkretny kierunek, przyczyniają się również do wzrostu królestwa Bożego w społeczeństwie. Myślę o decyzji zawarcia małżeństwa w Chrystusie i założenia rodziny, a także o innych powołaniach związanych z pracą i życiem zawodowym, zaangażowaniu w dziedzinie miłosierdzia i solidarności, o obowiązkach politycznych i społecznych itd. Są to powołania, które pozwalają nam wyrażać obietnicę dobra, miłości i sprawiedliwości nie tylko dla nas samych, ale także dla społeczności i kultur, w których żyjemy, potrzebujących odważnych chrześcijan i autentycznych świadków królestwa Bożego.
W spotkaniu z Panem może kogoś zafascynować powołanie do życia konsekrowanego lub do kapłaństwa sakramentalnego. Jest to odkrycie, które budzi entuzjazm, a jednocześnie przeraża, gdy czujemy się powołani, by zostać «rybakami ludzi» w łodzi Kościoła poprzez całkowitą ofiarę z siebie i zobowiązanie do wiernej służby Ewangelii oraz braciom. Decyzja ta pociąga za sobą ryzyko pozostawienia wszystkiego, by pójść za Panem i całkowicie Mu się poświęcić, aby stać się współpracownikami Jego dzieła. Decyzję tego rodzaju może utrudnić wiele oporów wewnętrznych, jak też — w pewnych środowiskach bardzo zsekularyzowanych, gdzie zdaje się nie być już miejsca dla Boga i dla Ewangelii — można się zniechęcić i popaść w «znużenie nadziei» (Homilia podczas Mszy z kapłanami, osobami konsekrowanymi i ruchami laikatu, Panama, 26 stycznia 2019 r.).
Jednakże nie ma większej radości niż zaryzykować życie dla Pana! Zwłaszcza wam, ludziom młodym, chciałbym powiedzieć: nie bądźcie głusi na powołanie przez Pana! Jeśli powołuje On was na tę drogę, nie poddawajcie się i zaufajcie Mu. Nie dajcie się zarazić strachem, który paraliżuje nas w obliczu wysokich szczytów, jakie wskazuje nam Pan. Zawsze pamiętajcie, że tym, którzy zostawiają sieci i łódź, aby podążać za Nim, Pan obiecuje radość nowego życia, która napełnia serce i ożywia wędrowanie.
Drodzy przyjaciele, nie zawsze łatwo jest rozeznać swoje powołanie i ukierunkować życie we właściwy sposób. Dlatego potrzebujemy odnowionego zaangażowania ze strony całego Kościoła — kapłanów, zakonników, duszpasterzy, wychowawców — by były zapewnione, zwłaszcza młodym, możliwości wysłuchania i rozeznania. Potrzebne jest duszpasterstwo młodzieży i powołaniowe, które pomoże w odkryciu Bożego planu, zwłaszcza przez modlitwę, rozważanie Słowa Bożego, adorację eucharystyczną i towarzyszenie duchowe.
Jak wiele razy podkreślano podczas Światowego Dnia Młodzieży w Panamie, musimy spoglądać na Maryję. Także w dziejach tej młodej kobiety powołanie było jednocześnie obietnicą i ryzykiem. Jej misja nie była łatwa, ale Ona nie pozwoliła, by opanował Ją strach. Jej odpowiedzią «było ‘tak' osoby, która chce się zaangażować i zaryzykować, która chce postawić wszystko na jedną kartę, bez innych gwarancji, niż pewność, że niesie obietnicę. I pytam każdego z was: czy czujecie się tymi, którzy niosą obietnicę? Jaką obietnicę niosę w sercu, aby ją nieść dalej? Maryja niewątpliwie miała przed sobą trudną misję, ale trudności nie były powodem, by powiedzieć ‘nie'. Z pewnością czekały Ją komplikacje, ale nie były to takie same komplikacje, jakie pojawiają się, gdy paraliżuje nas tchórzostwo, bo nie wszystko jest jasne lub zabezpieczone» (Przemówienie podczas czuwania z młodymi, Panama, 26 stycznia 2019 r., L'Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2/2019, s.26-27).
W tym Dniu zjednoczmy się w modlitwie, prosząc Pana, aby pozwolił nam odkryć swój plan miłości co do naszego życia i by dał nam odwagę, abyśmy podjęli ryzyko na drodze, którą On dla nas od początku przygotował.
Watykan, 31 stycznia 2019 r.,wspomnienie św. Jana Bosko
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (3/2019) and Polish Bishops Conference