Rozmowa z Janem Gawlikiem, który między innymi tworzy oprogramowanie do Call Center dla osób niewidomych
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach to ogromny teren zajmowany przez jego podopiecznych. Znajdują się tutaj budynki szkół każdego stopnia, budynki mieszkalne – internaty, kaplica, Dom Przyjaciół w którym odbywają się uroczystości i wiele innych. Położenie w objęciach Parku Kampinoskiego sprawia, że przyjeżdżając tutaj z Warszawy, od razu czuje się ducha spokoju i serdeczności.
W Laskach działa Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych, który przygotowuje do samodzielnego życia ponad 250 niewidomych i słabowidzących dzieci z terenu całej Polski. Wielu z nich przebywa tutaj od wczesnych lat szkolnych aż do końca swoich dni. Pracują tu ociemniali dorośli, którzy zajmują się pracą fizyczną i umysłową. Tutaj powstają pomysły, które są rozwiązaniem problemów osób ociemniałych.
My zostaliśmy zaproszeni do pokoju w Domu Przyjaciół, gdzie pracują trzy osoby. Znajduje się tutaj kilka krzeseł, kilka biurek, dwa komputery – zwyczajne biuro. Pomiędzy meblami jest tylko więcej miejsca, by swobodnie się poruszać.
Wita się z nami gospodarz, pan Jan Gawlik. Proponuje wodę żartując, że jest niekaloryczna. Na samym początku zagaduje o zestaw fajnych pytań.
Jego odpowiedzi z całą pewnością są znacznie bardziej atrakcyjne.
Ile lat pracuje Pan w ośrodku Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi? Czym się Pan w nim zajmuje?
Pan Jan: (Lekko z przekąsem) Mam opowiedzieć cały życiorys?
- Pracuję tu chyba od 2010 roku, trochę przez przypadek. Organizowano projekt wspierający osoby niewidome. Zajmowaliśmy się w tym projekcie – cała nasza trójka – szukaniem rozwiązań koniecznych do zatrudnienia osób niewidomych na otwartym rynku pracy.
Nawet chyba ten projekt jest opisany w Internecie Beata, no nie? (Zwraca się do swojej koleżanki siedzącej nieopodal nas)
Obok nas siedzi Pan Beata, przysłuchuje się rozmowie. Widać, że biurem kieruje Pan Jan, bo to on odpowiada na wszystkie pytania i jest wymieniany jako osoba, z którą można rozmawiać o technologii dla niewidomych. Jednak w niewielkim małym pokoju, w Domu Przyjaciół w Laskach znajduje się serce projektów, o których rozmawiamy. Składają się na nie łącznie trzy osoby – Pan Jan, Pani Beata i Pan Łukasz. Każdy ma swoje biurko, na nim komputer, u Pana Jana ze specjalnym oprogramowaniem dla niewidomych.
Pani Beata: - Tak, Wsparcie Niewidomych Na Rynku Pracy II i Wsparcie Niewidomych Na Rynku Pracy III, pod takimi hasłami znajdziecie panie konkret informacji.
Pan Jan: - I ja się w tym projekcie zajmowałem przygotowaniem narzędzi dla osób niewidomych.
Proszę nam opowiedzieć jak osoby niewidome korzystają z nowoczesnych technologii, z komputera.
Pan Jan: - Osoby niewidome korzystają z komputera tak jak wszyscy, tylko osoba niewidoma przez to, że nie widzi ekranu nie jest w stanie nic przeczytać, więc musi sobie zainstalować oprogramowanie. Takie, które udźwiękawia system i czegokolwiek nie zrobimy, to ono czyta.
Oprogramowania są płatne i bezpłatne, komercyjne i niekomercyjne. Teraz się wydarzyła zabawna sytuacja, że właściwie niekomercyjne już zdominowały ten rynek. W tej chwili komercyjny jest chyba jeden i kosztuje ponad 1000 dolarów, nikt go nie kupuje.
Osoba niewidoma nie porusza się myszką, ponieważ nie widzi kursora. Jak pani by zamknęła oczy, albo ja bym pani ten ekran wyłączył, to pani by jeździła tą myszą i nie widziała gdzie pani jest, więc osoba niewidoma wszystko robi z poziomu klawiatury. Są skróty klawiszowe takie systemowe, które potrafią gdzieś tą osobę przenieść. Osoba niewidoma musi się tych skrótów nauczyć. Oczywiście jest to proteza, która generalnie jest protezą. Na ogół protezy działają słabo, bo ciężko powiedzieć, że kula czy proteza nogi jest nogą. Jest to „coś”.
Może opowie Pan trochę o swoich projektach, które są tutaj realizowane?
Przygotowaliśmy aplikację do Call Center, żeby osoby niewidome mogły pracować. Kiedyś było tak, że ci ludzie pracowali w spółdzielniach. Później te spółdzielnie znikły i ludzie z małych miejscowości, tak jak tu koleżanka ma doświadczenie, nie mają właściwie prac. Jak pani mieszka w dużym mieście, to jeszcze jakoś tam to jest, coś tam politycy czasami zrobią, coś tam urzędnicy zrobią i w Warszawie da się funkcjonować. Jak osoby pochodzą z miejscowości, gdzie jest jakieś 30 – 40 km od miasta, to PKS tam jeździ raz na dwa dni, albo raz na pół dnia i ludzie szukają takiej pracy, żeby mogli pracować w domu, bo mają do wyboru albo nie robić nic, albo robić cokolwiek. To też jest substytut, więc sytuacja wygląda tak i kluczem do sprawy jest narzędzie, za pomocą którego ta osoba niewidoma może funkcjonować.
Ten system jest już dostępny?
My go mamy, ale nikogo to nie interesuje, także proszę do tego podejść z dystansem. System mamy zrobiony, oczywiście cały czas on się rozwija. To jest taki klasyczny program do tego, żeby odbierać telefony, robić ankiety itd. Natomiast zainteresowanie jest niewielkie. Dlatego, że problem jest taki: jest firma, która ma tysiąc stanowisk, pięćset czy dwieście i ma swój system, więc nie zmieni go po to, by zatrudnić osoby niewidome. Gdyby pani była szefem takiej firmy, też by pani tego nie zmieniła. Wydaliście pieniądze na jakiś system, macie dwieście stanowisk i macie zrobić jedno inne? Tego nikt nie zrobi. Sprawa nie jest prosta. Zawsze, jak już nie ma argumentu na nie, to znajduje się dotyczący bezpieczeństwa. Teraz jest taka moda, że wszyscy mówią o bezpieczeństwie.
Kiedyś zatrudniono niewidomego w Leroy Merlin, wszyscy się tym nakręcali, że we Francji pracują niewidomi w Leroy Merlin, a okazało się, że pracuje jeden. Natomiast my jesteśmy lepsi od Francuzów, u nas pracuje dwóch (śmiech).
Pracuje jeden niewidomy, zresztą nie Polak, żeby było śmieszniej, w polskim iSpocie. Jest to rzeczywiście taki ewenement. Natomiast też proszę pamiętać, że te produkty Apple są najlepiej dostosowane do niewidomych w tej chwili na świecie i chyba na razie nic nie wskazuje na to żeby to się zmieniło. Kiedyś się mówiło, że produkty Androida będą też dobrze dostosowane, na mówieniu się skończyło, chyba tak? Ja to nie używam Androida więc nie wiem, ale kolega kiedyś używał, to skończyło się to tak, że zamienił go na Appla. Jest taki jaki jest, ale jest stabilny i do opanowania. Nad czym my tu jeszcze pracujemy moi drodzy pracownicy? (Zwraca się do siedzących obok nas współpracowników)
Pani Beata: Teraz pracujemy nad głośnikiem inteligentnym. Grupą docelową są osoby starsze i osoby niepełnosprawne ogólnie. Zrobiliśmy głośnik inteligentny sterowany polską mową. Potrafi on włączyć i wyłączyć światło, wentylator, co się tam się chce podłączyć. Można na nim słuchać radio, muzyki z YouTube.
Pan Jan: Głośników na rynku jest dużo, ale wszystko ładnie wygląda w reklamie. Później przychodzi szara, zwykła rzeczywistość i królową prawdy jest praktyka.
Pani Beata: Na razie produkt jest w fazie testów, mamy już zrobiony pierwszy prototyp. Wczoraj był zresztą testowany na zarządzie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Myślę, że się spotka z miłym przyjęciem. Wszystko działało bez zarzutu. Ma trochę przewagę nad głośnikami ogólnodostępnymi na rynku. Co można powiedzieć, to przede wszystkim to, że takie inteligentne głośniki współpracują tylko jeżeli jest zasięg Internetu, a nasz pracuje bez niego. Oczywiście rzeczy, które wymagają dostępu do Internetu, czyli np. radio internetowe czy YouTube bądź pogoda, to nie będzie działało, ale sterowanie domem nie potrzebuje dostępu do sieci. Głośnik jest własnym serwerem dla siebie. Druga pozytywna rzecz, to taka, że głośniki ogólnie dostępne na rynku są jakby cały czas na nasłuchu, czyli słuchają nas 24h/dobę. Nasz głośnik słucha tylko wtedy, kiedy mu powiemy.
Pan Łukasz: Jest jeszcze trzecia kwestia, że z głośnikami, które teraz są na rynku trzeba się komunikować w języku angielskim. A nasz rozumie język rodzimy, lokalny.
Takiego głośnika nie ma jeszcze?
Pan Jan: Jest już wersja, ale jej nie pokazujemy, czekamy na decyzję zarządu. Ale skoro pani pyta nad czym pracujemy, to to są takie dwa tematy, którymi się głównie zajmujemy. Jeszcze jakimiś pobocznymi tematami.
Pani Beata: Nasze Call Center jest gotowe w każdej chwili, jeśli tylko ktoś z rynku jest gotowy, to jesteśmy przygotowani do przyjęcia usługi z zewnątrz, ponieważ już z tego Call Center korzystaliśmy. Robiliśmy np. badanie rynku dla Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, które się bardzo dobrze powiodło. Uniwersytet był bardzo zadowolony.
I korzystają nadal z Waszych usług?
Pani Beata: Wykonaliśmy to, co nam zlecili do badań. Ale możemy robić również inne rzeczy dzięki temu, możemy np. wspierać sprzedaż, windykować należności. Niekonieczne Call Center.
Pan Jan: Nie ma szans żeby Call Center z rynku zewnętrznego zatrudniło jakichkolwiek niewidomych. To jest nie do zrobienia.
Pani Beata: O dużych Call Center możemy zapomnieć. Już próbowaliśmy, mieliśmy rozmowy z jedną firmą, która się zajmuje badaniami rynku. Byliśmy na rozmowach, prowadziliśmy negocjacje.
Pan Jan: Osiem miesięcy trwała ta cała historia.
Pani Beata: Testowaliśmy na naszym programie troszkę ankiet. Oczywiście poszły bardzo dobrze, ale wiadomo, one nie spływałyby im na bieżąco ze względu na inne oprogramowanie więc to nas zdominuje. Chcieliśmy dostosować ich oprogramowanie, z którego korzystają. Niestety skończyło się na tym, że najpierw nam powiedziano, że to dostosują i będzie to kosztowało 15 tysięcy, więc na to bylibyśmy gotowi pójść, ale jak już doszło do konkretnych rozmów to okazało się, że będzie to kosztowało 150 tysięcy.
Pan Jan: Jeżeli PEFRON, który ma się zajmować niepełnosprawnymi ostatnio uruchomił infolinię, wiedząc że my takie usługi możemy świadczyć i zlecił tą infolinię na zewnątrz do Poznania, gdzie pracują widzący, to czego się potem dziwić, że pracodawcy z otwartego rynku pracy nie chcą zatrudniać niepełnosprawnych. Ja w 100% tych pracodawców rozumiem. Jeżeli PERFON, instytucja, która ma pomagać niepełnosprawnym, nie jest w stanie tego zrobić, bo się tego obawia, to ja się nie dziwię, że żadna firma nie chce niepełnosprawnych. I muszę powiedzieć całkiem poważnie, że rozumiem te firmy.
Tak, ale trochę taka hipokryzja. Nie ma jeszcze takiej świadomości.
Pan Jan: O, bardzo ładnie powiedziane. Ja powiem taką rzecz: my [osoby pracujące nad rozwojem technologii w TONO - przyp. aut.] nawet nie potrafimy się dogadać z Philipsem żeby pójść do nich do showroomu i żeby oni nam pokazali swoje urządzenia. Bo osoba niepełnosprawna jak kupuje jakieś urządzenie, to ona go kupuje pod względem dostępności. Nie najnowsze urządzenie, tylko takie które jest dla niej dostępne. Kiedyś nam się udało, że ktoś tam kogoś znał i taką techniką, wiecie jak to się mówi szeptaną pójść do kogoś do showroomu i też się tam okazało, że połowa rzeczy nie działała, jakieś problemy mieli z WiFi. Ale pan był przynajmniej miły.
Była tu [w Laskach – przyp. Aut.] ekipa z Samsunga niedawno, przyjechali jacyś wolontariusze, jacyś specjaliści z Samsunga. Ja im wytłumaczyłem, powiedziałem: słuchajcie, umówmy się, obejrzymy te wasze produkty. Mamy tu telewizor z Samsunga, to jest zwykła wydmuszka. On mówi głośniej, ciszej, ale to są rzeczy takie, bez których można żyć. A tych istotnych nie mówi. Jak pani odpali Netflixa na tym telewizorze, to on się zachowuje jak każdy telewizor, to znaczy przestaje gadać. Na ekranie ma pani tylko Netflixa, koniec. Także to jest taka hipokryzja. Jestem już zmęczony mówieniem o tym, robię swoje i koniec. Wszyscy gadają, gadają a jak przyjdzie co do czego mówią: wie pan, korporacja, procedury i się zaczyna. I zawsze to samo, w kółko to samo. I czy to jest korporacja A czy B – mechanizmy są wszędzie te same.
Nas już to przestało interesować, dlatego stworzyliśmy inteligentny głośnik, bo osoba niewidoma, która kupi normalny głośnik to on nie ma przydatnych dla niej funkcji. I pani tam nic nie zrobi. Podobnie jest jak się pójdzie do Ikei – powie pani: „o jaka fajna lampka!” i ją sobie pani kupi, to nawet się pani w Philipsie nie dowie żadnymi kanałami czy pani tę inteligentną lampkę w standardzie może podłączyć do Philipsa. Oni pani powiedzą: nie proszę pani, musi pani kupić lampkę Philipsa. A jak pani kupi w Ikei to pani powiedzą: żarówka Philipsa? Nie, to samo zło.
Także jest jak jest i koniec, no żyjemy z tym i cześć. I się nie martwimy, cieszymy się, że państwo dziś do nas przyjechaliście. Niekorporacyjnie się cieszymy.
Coś tam pomalutku każdy w swoim ogródku dłubie, coś tam robimy, coś się udaje, coś się nie udaje. Ale się nie zrażamy.
Czy mogliby nam państwo przybliżyć od kuchni proces tworzenia takiego interfejsu. Najpierw jest pomysł, a co później?
- Najpierw jest pomysł, a później próbujemy zbadać co się dzieje na rynku. W Polsce takich projektów, inteligentnych domów jest cała masa. Wszystkie te projekty są robione przez zapaleńców, entuzjastów, którzy nie godzą się na dyktat wielkich. Prawda też jest taka, że to wszystko to ściema. Pójdzie pani do Ikei czy do innego sklepu, kupi pani żarówkę inteligentną, która kosztuje stówę i co to dla pani rozrywka wydać te pieniądze żeby pani mogła włączyć i wyłączyć światło. Trochę mało, dla mnie to jest temat słaby. Zaraz się okaże, że to jest dla niewidomych niedostępne i dla starszych nieprzyjazne. A więc szukamy rozwiązania, analizujemy co jest na rynku. Nam jest o tyle łatwiej, że dość dobrze znamy rynek dla osób niewidomych. Ja kiedyś się zajmowałem produkcją różnych urządzeń dla niewidomych. Zrobiłem takie urządzenie, które się nazywa Czytak. Albo na przykład zrobiliśmy system do głosowania dla niewidomych.
Pan Jan przerywa na chwilę rozmowę, pochyla się nad szufladą swojego biurka, która znajduje się po jego prawej stronie, prawą ręką przerzuca w szufladzie znajdujące się tam przedmioty. Widać, że jest przyzwyczajony do szukania z pomocą dotyku. Właśnie zajęcia, w których wykorzystywany jest dotyk są jednymi z ważniejszych, które mają dzieci w ośrodku w Laskach. Od najmłodszych lat uczą się jak odróżniać kształty, poznają pojęcie przestrzenności, które później pomaga im w samodzielnym poruszaniu się, również poza ośrodkiem.
- To jest jedyny na świecie, wdrożony w Laskach system do głosowania dla niewidomych. Mamy 1,5 tysiąca zapisanych członków. Do tej pory było tak, że były kartki, ale jak trzeba zmieniać na nich treść to się to okazuje problematyczne. Więc wpadłem na pomysł żeby zrobić system, żeby i niewidomi mogli głosować - system elektroniczny.
- Okazało się, że te systemy są niedostępne [używane tylko w Laskach – przyp. Aut.] i w wyniku naszych działań przekonaliśmy jednego producenta polskiego, bo wszyscy importują z Chin. No i zrobiliśmy właśnie takie piloty, one mają braillowskie opisy i to jest system, który wibruje. Czyli jeśli osoba ma zagłosować, to dostaje informację i jest oprogramowanie na ekranie wszystko widać.
- Później po Czytaku zrobiłem odtwarzacz książek mówionych z 2006 roku. I on jest zrobiony od zera, wszystko zrobione w Polsce od podstaw włącznie z płytą główną, tak jak do telefonów komórkowych. Już tego nie produkujemy, ale generalnie było to wytwarzane i to było takie urządzenie, które czytało książki i mową syntetyczną i lektorem. Miało też dyktafon.
Poza tym monitorujemy firmy, które dostarczają wszystko na rynku niewidomych. Jeździmy na targi, byliśmy teraz we Frankfurcie; nim zaczęliśmy przekonywać do tego głośnika zarząd byliśmy zobaczyć czy jest podobny produkt dla niewidomych na świecie. We Frankfurcie raz do roku jest taka wystawa gdzie zjeżdżają się firmy z całego świata i pokazują sprzęt dla niewidomych. Będzie taka w Polsce, w październiku, gdzie się niewidomi z całej Polski zjeżdżają. Więc byliśmy na tym wydarzeniu frankfurckim, zbadaliśmy że takiego produktu nie ma, zobaczyliśmy jakie są tendencje, co oni tam tworzą, wymyślają. Na szczęście te tendencje były dalekie od naszych pomysłów, jak już się te wszystkie dane zgarnie to się sprawdza co jest na rynku dostępne i co można z tego, że tak powiem wyciągnąć.
Zbadaliśmy temat i doszliśmy do wniosku, że zrobimy głośnik, ale zrobimy go w taki sposób, żeby miał te funkcje multimedialne, bo dla osób starszych z tego naszego doświadczenia książkowego wynika, że oni chcą słuchać mediów, chcą słuchać książek. Powiem wam taką ciekawostkę, że wszyscy mówią o słuchaniu audiobooków, ale jak pójdziecie do marketu i będziecie chcieli kupić urządzenie do słuchania audiobooków to każdy wam powie: tak tak, tu za 40zł może pan kupić, tu za stówę, za pięć. Tylko te urządzenia mają jedną wspólną cechę – nie pamiętają zakładki do czasu. On pamięta zakładkę do utworu, do pliku. Jak pani słucha muzyki to pani jest obojętne, że pani tę piosenkę jeszcze raz przesłucha czy pani przerzuci na następną, no bo to bez znaczenia. Ale w wypadku książki kluczem do sprawy jest jedna ważna rzecz, zapamiętać, w którym momencie skończyliśmy. Tak jak pani ma książkę, na 87 włożyłam zakładkę. A w wypadku audiobooka trzeba zapamiętać, w której sekundzie, w której minucie.
- Generalnie biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, potem się zabieramy do programowania hardware, tzn. trzeba najpierw sprawdzić co można na rynku kupić, bo to, że firmy piszą, że robią taki układ scalony, czy że taki moduł, taki podzespół, to jeszcze nie oznacza, że go możemy kupić, ponieważ piszą, że owszem: możesz kupić, ale minimalna liczba zamówienia, to jest sto tysięcy. Jak się te wszystkie czynniki zbierze, to się wtedy zabieramy do działania. Jakaś płyta, jakaś obudowa, jakieś oprogramowanie. A jak się to wszystko wymiesza, tak jak w kuchni, to powstaje sernik. Czasami się uda, czasami się nie uda, ale jak się nie uda to się mówi no tak wyszło, chciałam dobrze. I tu jest tak samo. A najgorsze jest robienie końcówki, czyli poprawianie błędów oprogramowania, żeby ten interfejs był przyjazny, prosty, bo jak się posługujemy komputerami niedobrze, to piszemy pod siebie. Dla was obsługa komputera jest rzeczą normalną, naturalną, natomiast dla ludzi starszych, mamy taką koncepcję, żeby w starym ciele przybliżyć nowy duch nawet żeby urządzenie było w stylu retro. Taka jest koncepcja.
Pani Beata: Może ja jeszcze tylko coś dopowiem. Przede wszystkim, mamy bardzo skromny budżet na to niestety.
Pan Jan: O to było, nieprofesjonalne, ale dobra (śmiech). Taki jak w startupie.
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi utrzymuje się ze środków publicznych. Każdy może wpłacić dowolną darowiznę na rzecz ośrodka. Wydatków jest sporo, bo do utrzymania jest duży teren, ponad 250 podopiecznych ośrodka, a do tego dochodzą wydatki jak szybko zużywający się sprzęt do zajęć, chęć rozwoju, a nawet takie projekty technologiczne, które są prowadzone przez grupę pana Jana.
Pani Beata: Wszystkie rzeczy, które my robimy – robimy w tym pokoju, sami. Niektóre rzeczy zlecamy na zewnątrz np. prototyp obudowy.
Pan Jan: Nie chcemy drukarki 3D. Jest fajna, dobrze to wygląda w telewizji, ale potem tę obudowę trzeba opiłować, oszlifować, a konsekwencją 3D jest zrobienie formy. No i potem jak zrobicie formę, to jest sztampa. Jest to w ogóle bardzo nudne. Jest taka nauka design thinking i to jest taka nauka, w której nikt nie wie o co chodzi, przynajmniej wielu moich znajomych tak twierdzi, ale generalnie ja to trochę zgłębiłem i doszedłem do wniosku jak to projektować bez wysiłku. Nie ma bez wysiłku, ani reportażu pani nie zrobi bez wysiłku, ani zdjęcia pan nie zrobi bez wysiłku, ani pani reklamy nie zrobi bez wysiłku. Trzeba się zaangażować. Nawet zrobienie pilota - trzeba było ileś pilotów zrobić, rozwiązać kilka problemów, mimo że sprawa jest banalna. Każdy problem jest banalny na początku i na końcu. Taką sentencją to mogę zakończyć. Tak jak w życiu.
Zapraszamy na REHA FOR THE BLIND IN POLAND, pierwsza część ma się odbyć 13 października w Centrum Nauki Kopernik, a druga 14 października w Laskach.
Życzymy by sukcesów było jak najwięcej.