W czasie wakacji Kościół katolicki staje się ... największym organizatorem letniego wypoczynku dzieci i młodzieży
Autor zdjęcia: Roman Koszowski
W czasie wakacji Kościół katolicki staje się gigantycznym biurem podróży. Jest największym organizatorem letniego wypoczynku dla setek tysięcy dzieci i młodzieży.
Zapraszamy dzieci na organizowany przez naszą parafię wyjazd do parku dinozaurów w Zatorze i parku miniatur w Inwałdzie — usłyszałem na Mszy w ubiegłą niedzielę w jednym z katowickich kościołów. Nie zwróciłem na ogłoszenie uwagi. Słyszę setki podobnych zapowiedzi. Te małe elementy układają się w gigantyczną mozaikę, z której wynika, że to Kościół jest największym nad Wisłą organizatorem letniego wypoczynku najmłodszych.
Biuro Podróży Caritas
Tylko na same wakacyjne kolonie organizowane przez Caritas Polska wyjechało w tym roku 80 tys. dzieci. Dla tysięcy dzieci wywodzących się z uboższych rodzin Wakacyjna Akcja Caritas to jedyna szansa na atrakcyjny wypoczynek poza miejscem zamieszkania. Kolonie organizowane są w najpiękniejszych zakątkach Polski: w Tatrach, Beskidach, Karkonoszach, Sudetach, na Mazurach i nad morzem.
W tym roku specjalnie potraktowano najmłodszych pochodzących z terenów zalanych przez powódź. Kilkaset takich dzieci wypoczywało na turnusach w Toruniu i innych miastach. — Robiliśmy wszystko, by te dzieci mogły odpocząć, zapomnieć o przykrych wydarzeniach i mieć, mimo wszystko, pogodne wakacje — opowiada wicedyrektor Caritas Polskiej ks. Marcin Brzeziński. Prawie 50 tys. dzieci wyjechało na turnusy organizowane bezpośrednio przez biura diecezjalne Caritas. Inni korzystali z wyjazdów organizowanych przez Parafialne Zespoły Caritas czy organizacje parafialne. Nad Wisłą wypoczywało w tym roku ponad 4,5 tys. dzieci ze Wschodu, głównie z Białorusi, Ukrainy, Litwy, Rosji, Łotwy i Mołdawii. Choć Caritas pozostaje liderem organizowania letniego wypoczynku najmłodszych, i tę instytucję dotyka kryzys. W 2009 r. na organizowane przez nią wakacje wyjechało mniej dzieci niż przed rokiem. Wówczas na koloniach wypoczywało ponad 120 tys. najmłodszych. Tego lata udało się zgromadzić fundusze na sfinansowanie wypoczynku tylko 80 tys. kolonistów. Większość z nich to dzieci z ubogich rodzin, których nie stać na pełną opłatę za zwykłe kolonie. W ośrodkach Caritas dopłata ze strony uczestników wynosi jedynie około 100—200 złotych i często jest w całości pokrywana przez ośrodki pomocy społecznej. To ogromna ulga dla domowych budżetów. Wystarczy przeglądnąć bogatą ofertę kolonijną świeckich instytucji i biur podróży. Za dwutygodniowe wakacje maluchów zapłacimy średnio 700—1500 złotych. Wielu rodziców dzieci, które w ubiegłym roku wypoczywały na koloniach Caritas, nie wysłało w tym roku swych pociech na wakacje. — Jest kryzys. Nie mamy na to pieniędzy — tłumaczyli.
Caritas diecezjalne dysponują 54 własnymi ośrodkami kolonijnymi, a 101 innych wypożycza na wakacje.
Kto za to płaci?
Skąd Caritas znajduje gigantyczne pieniądze na pokrycie kosztów letniego wypoczynku maluchów? To przede wszystkim środki pozyskane z Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom (ok. 60 proc. wpływów przeznacza się właśnie na podobne wyjazdy). W czasie Adwentu rozprowadza się świece, których obecność na wigilijnym stole stała się już w wielu polskich domach tradycją. Wielu Polaków być może nie zdaje sobie sprawy, że finansuje tym samym wakacje dla najuboższych. Inne środki na letnie wyjazdy dzieci pochodzą z dotacji ministerialnych, samorządowych oraz od darczyńców. W ub. roku koszt Wakacyjnej Akcji Caritas wyniósł prawie 21 mln zł.
Dla tych, którzy nie mogą wyjechać na kolonie, Caritas diecezjalne przygotowały akcję „Lato w mieście, lato na wsi”. To setki propozycji zajęć dla dzieci: basen, kursy tańca, zajęcia plastyczne, muzyczne i mnóstwo wycieczek. Nad bezpieczeństwem dzieci wypoczywających na wakacjach czuwa wykwalifikowana kadra. Dla Caritas latem pracuje aż 10 tys. wolontariuszy. Są wśród nich pedagodzy, lekarze, pielęgniarki i psycholodzy.
30 tys. na oazach
Drugim „biurem podróży”, organizującym na masową skalę wypoczynek dla dzieci i młodzieży, jest Ruch Światło—Życie. 15-dniowe rekolekcje letnie to niezwykle ważny fragment oazowej formacji. W tym roku na letnie oazy wyjechało około 30 tys. młodych. Rekolekcje oazowe niegdyś odbywały się głównie na Podhalu i w Krościenku, dziś organizowane są we wszystkich polskich diecezjach.
Ile realnie kosztuje pobyt jednego oazowicza wyjeżdżającego na letnie rekolekcje? — pytam ks. Adama Wodarczyka, moderatora generalnego Ruchu Światło—Życie. — Od 300 do 500 złotych za 15 dni. To zależy od diecezji i od tego, czy uda się znaleźć jakieś dotacje. Generalnie to się zwraca. Nie zdarzyła się nigdy sytuacja, by ktoś ze względów finansowych nie mógł wyjechać na letnie rekolekcje. Wiele zależy od parafii. Często proboszcz sponsoruje wyjazd najuboższym. W ubiegłym roku wyjechało na oazy aż 49 tys. ludzi, w tym około 30 tys. młodzieży. W tym roku jest podobnie. Nie widać żadnego radykalnego wahnięcia. Ruch bardzo prężnie rozwija się na Słowacji, Litwie i Ukrainie. I tam kilka tys. młodych wyjeżdża co roku na letnie wakacje. Na rekolekcje nad Wisłą przyjechali w tym roku po raz pierwszy Chińczycy.
— Czy oazę organizuje się trudniej niż 15 lat temu? Doszło sporo szczegółowych przepisów unijnych związanych z wypoczynkiem młodych... — Troszkę tak. Ale po pierwszym zaskoczeniu, etapie, kiedy uczyliśmy się do tego dostosować (szczególnie na poziomie diecezji), teraz nie stanowi to już problemu. Ośrodki są dostosowywane do wymagań sanepidu czy przepisów unijnych — opowiada ks. Wodarczyk. — Bywają kontrole, czy urzędnicy omijają was szerokim łukiem? — Bywają. Ale nie słyszałem sygnałów, by jakaś oaza została rozwiązana dlatego, że nie spełnia wymogów sanepidu. Przed każdą letnią oazą diecezje organizują kursy dla wychowawców kolonijnych. Wychodzimy z założenia, że lepiej, by animatorzy mieli te kursy skończone.
... i inni
Podobne formy wypoczynku organizują co roku setki organizacji, wspólnot czy ruchów. Z samych tylko Dzieci Maryi pojechało w tym roku na letni wypoczynek ponad 2000 osób — opowiada ks. Jan Morcinek, odpowiedzialny za ruch. Wakacje organizują też diecezjalne oddziały Akcji Katolickiej. W samej archidiecezji częstochowskiej Akcja wysłała na kolonie ponad 700 dzieci. Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży kusiło w tym roku młodych wakacyjnymi kursami językowymi oraz warsztatami tanecznymi i kulinarnymi. Kursy języka angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i włoskiego odbywały się w „pięknych okolicznościach przyrody”, m.in. w Murzasichlu, Drohiczynie czy Ustce.
Sporo wyjazdów organizują też ośrodki katolickie Centrum Edukacji Młodzieży Kana. Nie sposób objąć skali zjawiska. Każda prowincja zakonna organizuje we własnym zakresie wypoczynek dla najmłodszych. O. Józef Augustyn zapytany, co jezuici mają do zaproponowania młodzieży na wakacje, odpowiedział, że brzmi to jak pytanie: „Co można kupić w sklepie?”. Aż 2,5 mln polskich katolików należy do blisko 200 ruchów i stowarzyszeń. Wiele z nich organizuje na własną rękę wypoczynek wakacyjny, zazwyczaj połączony z rekolekcjami. Tak funkcjonują na przykład wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym — luźna federacja ponad 800 grup, nie mających jednego programu ani jednolitej formy letnich rekolekcji.
Kościół jest największym nad Wisłą organizatorem letniego wypoczynku najmłodszych. Dla porównania: na ogromną skalę wypoczynek wakacyjny dzieci i młodzieży przygotowuje od lat Związek Harcerstwa Polskiego. W ubiegłym roku w harcerskiej akcji letniej uczestniczyło 84 346 dzieci i młodzieży. W tym roku jest podobnie. — Szacujemy, że z szerokiego wachlarza ofert wypoczynku wakacyjnego serwowanego przez ZHP skorzystało ok. 100 tys. dzieci i młodzieży — opowiada Adam Zawadzki, rzecznik prasowy związku. — Nie chodzi tu jedynie o samych harcerzy, ale i o młodych, którzy uczestniczyli w przygotowywanych przez nas obozach, wyjazdach i zajęciach w czasie wakacyjnym. Harcerze z ZHP wyjechali w tym roku na 2,5 tys. obozów. Wielu przyciągały stosunkowo niskie koszta. Za trzytygodniowy obóz zapłacili mniej niż tysiąc złotych.
Pisząc o wypoczynku organizowanym przez Kościół, nie sposób podać dokładnych danych. Trzeba byłoby zadzwonić do ponad 10 tys. parafii w Polsce. Większość wyjazdów to przecież inicjatywy lokalne. Są wśród nich i jednodniowe wypady do parku dinozaurów i trzytygodniowe obozy na Mazurach.
opr. mg/mg