Rozmowa na temat życia religijnego wczasowiczów
— Czy parafianie z miejscowości wypoczynkowych lubią turystów?
Ks. Antoni Sapota: U nas sezon turystyczny trwa praktycznie przez cały rok, ale w czasie wakacji przyjeżdża o kilkanaście procent więcej osób niż zwykle. Moi parafianie, jak zresztą całe miasto, żyją z turystyki, nie mają więc najmniejszego powodu nie cieszyć się z odwiedzających Beskidy. Nawet ci, którzy nie pracują bezpośrednio w usługach turystycznych, w dużej mierze zawdzięczają miejsca pracy ludziom przyjeżdżającym tu na urlopy, leczenie, rekolekcje, czy po to, by spędzić wolny czas. Ustroń jest także miejscem sympozjów, imprez kulturalnych i jubileuszowych zjazdów. To widać także w kościele, bo organizatorzy zamawiają często z okazji spotkania Msze święte.
— Czy można powiedzieć, że parafia zmienia się latem?
Ks. Andrzej Pęcherzewski: Młodzież mówi, że w Dąbkach w ciągu roku nic się nie dzieje. Nietrudno ich zrozumieć — w Dąbkach mieszka tylko 300 osób, a zapełniające się w lipcu i sierpniu pensjonaty i domy wczasowe przez resztę roku stoją puste. W zasadzie z pierwszym dniem sezonu wszystko się zmienia. Na parę wakacyjnych miesięcy w parafii zamieszkuje kilka tysięcy osób z całej Polski, także z zagranicy. Odwiedzają nas chętnie, ponieważ Dąbki zachowały charakter niewielkiej, spokojnej miejscowości. Przez 6 lat pracy poznałem takich ludzi, którzy są tu co roku. O ile w ciągu roku kościół jest dla nas za duży — w niedziele są w Dąbkach dwie Msze święte i już na drugiej świątynia świeci pustkami — to w sezonie staje się za mały, i jeśli jest pogoda, to jedną Mszę świętą celebruję na powietrzu.
— Czy duszpasterstwo nastawione na turystów wymaga jakichś szczególnych pomysłów?
Ks. Antoni Sapota: Synonimem, którym można by zastąpić określenie „parafia”, jest słowo „rodzina”. Jeśli rodzina żyje w dobrych relacjach i stwarza swoim członkom przyzwoite warunki do życia, to każdy gość, który znajdzie się w jej domu, będzie czuł się dobrze. Jeśli zaś rodzina nastawi się tylko na przyjmowanie gości, a dzieci będą zaniedbywane i nie będzie w niej właściwej atmosfery, to jej goście będą się czuli może i luksusowo, ale sztucznie, bo nie będą w środowisku naturalnym. Uważam, że duszpasterstwo w miejscowościach wypoczynkowych powinno pozostać zasadniczo duszpasterstwem parafialnym.
Nie wyklucza to oczywiście zachęt i programów dla turystów, którzy mają różne potrzeby duchowe. Obserwuję na przykład, że wiele wypoczywających osób uczęszcza nawet w tygodniu na Mszę świętą rano albo wieczorem, wchodząc w nasz parafialny rytm. Z czasem przychodzą także na rozmowy w ważnych dla siebie kwestiach. Jeśli coś jest u nas dla gości, jest też dla miejscowych. Przede wszystkim cały dzień otwarty jest kościół. Proponujemy wiernym także imprezy religijno-kulturalne. Rośnie zainteresowanie koncertami w kościele. Organizujemy też sesje naukowe i wystawy. Wszystko z myślą o edukacji i aby przybliżyć chętnym wiedzę religijną.
Ks. Andrzej Pęcherzewski: Wśród wczasowiczów wielu jest takich, którym nie wystarcza niedzielna Eucharystia tylko z obowiązku. Chcieliby spędzić urlop bliżej Pana Boga. Od początku w parafii zrodził się zwyczaj bardzo uroczystego obchodzenia odpustu w pierwszą niedzielę po 16 lipca. Wspólna modlitwa, a później zabawy przy muzyce, loteria, kawa, posiłek. To także jedna z form wsparcia budowy kościoła. W ostatnim czasie pojawiła się nawet propozycja, aby tego rodzaju spotkania organizować częściej, na początku i na końcu wakacji.
Są też tzw. konferencje czwartkowe, przez które chcemy pogłębić wiedzę religijną i zachęcić do refleksji. Staram się zapraszać księży, którzy przy okazji kilkudniowego wypoczynku w Dąbkach odprawiliby Mszę świętą i wygłosili konferencję. Widzę, że ludzie bardzo chętnie przychodzą na takie spotkania. To z kolei przekłada się na ich spowiedzi, które po takich konferencjach są lepiej przygotowane i przeżyte. Co najważniejsze, przez cały sezon przed konfesjonałem ustawiają się długie kolejki. Poza tym niedzielną Eucharystię staram się tak przygotowywać, aby jak najbardziej włączać w nią wczasowiczów.
— Czy zdarzyło się Księżom w okresie urlopów być świadkami niespodziewanego przełomu i odnowy na długo utraconych więzi z Bogiem?
Ks. Antoni Sapota: W Ustroniu dokonałem zaskakujących duchowych odkryć. Zauważyłem, że nawet coś tak areligijnego jak oferowane przez miejscowe sanatorium zabiegi borowinowe, które wymagają pozostawania w bezruchu, są niekiedy okazją do rachunku sumienia i początkiem odnajdywania drogi do sakramentów.
— Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali
Michał Góra
i ks. Edward Sienkiewicz
opr. mg/mg