Na świecie jest dziś 4 500 szkół i ośrodków zawodowych ks. Bosko. Uczy się nich 1 270 000 uczniów. Opiekuje się nimi 83 000 nauczycieli.
Pewnego dnia 1847 r. ks. Bosko udał się do fryzjera. W oczekiwaniu na swą kolej, nawiązał rozmowę z kilkunastoletnim chłopcem krzątającym się w zakładzie. „Jak masz na imię?” – zapytał. „Karol” – odpowiedział malec. Rozmowa potoczyła się dalej. „Co tu robisz, Karolu?”. „Pracuję. Muszę pomóc mamie!”. „Ile masz lat”. „Jedenaście”. „A twój tata?”. „Nie żyje. Mam tylko mamę”. „Zapraszam na fotel!” – przerwał rozmowę właściciel salonu. „Chętnie, ale może to Karol mógłby mnie tym razem ogolić?”. Fryzjer zaśmiał się głośno. „Karolek! Ten żółtodziób?”. Ks. Bosko był nieustępliwy. „Przecież musi kiedyś zacząć się uczyć!”.
Karol przystąpił do dzieła. Po kilku minutach ks. Bosko z potwornie pokaleczoną twarzą schodził z fotela. „I pamiętaj Karolu. Czekam na ciebie w oratorium!”.
Obraz ks. Bosko „pod brzytwą” Karolka nieodmiennie mnie wzrusza. Cały ks. Bosko! Łamie obowiązujący porządek. Turyńska bieda. Dzieci robotnicy. „Żółtodzioby” do wykorzystania za grosze. Ks. Bosko się nie zgadza. To trzeba zmienić. Nie jest gołosłowny. Sam siebie składa w ofierze. Karol zaczyna się uczyć od zaraz. Nie tylko! Malec wie, że znalazł przyjaciela, któremu może zaufać. Pozacinana twarz boli, ale ks. Bosko jest pełen radości. Zdobył serce chłopca.
Przyjaźń prędko znalazła ciąg dalszy. Kilka miesięcy później Karol stał w kącie salonu i płakał. „Co się stało Karolu?”. „Nie mam już mamy”. „Chodź ze mną do oratorium”. Poszedł. Na Valdocco podjął naukę i został introligatorem. Usamodzielnił się i pracował w tym zawodzie.
Ks. Bosko wiedział, że aby przygotować chłopców do życia, musi dać im do ręki odpowiednie narzędzia. Wiedział, że z biedy i zagrożenia wychodzi się poprzez wychowanie w pogodnym środowisku, przyjęcie wartości i przygotowanie do zawodu. Dlatego uczył zawodu chłopców trafiających do jego domu. Czynił to najpierw w skromnych pomieszczeniach domu Pinardiego. Potem otworzył warsztaty (szewski, stolarski, introligatorski, drukarski) oraz szkołę zawodową (1853). Tymczasem państwo włoskie dopiero w 1912 r. doczekało się ustawodawstwa o szkolnictwie zawodowym!
Karolek, a właściwie Karol Gastini, bo o nim mowa, po zdobyciu zawodu w oratorium dał się poznać w Turynie jako dobry fachowiec, człowiek dobry i wierzący. Świetnie radził sobie w życiu. Często wracał do oratorium i służył wieloraką pomocą. Nie wyobrażał sobie życia bez ks. Bosko. W 1870 r. z okazji imienin ks. Bosko wraz z grupą innych byłych wychowanków zorganizował swemu wychowawcy rodzinną uroczystość. Przy tej okazji byli uczniowie podarowali ks. Bosko serwis do kawy. To było wzruszające święto. Rozentuzjazmowani sukcesem ich pomysłu postanowili powracać do ks. Bosko każdego roku na imieniny. Tak narodziło się stowarzyszenie byłych wychowanków.
Świat nadal pełen jest „żółtodziobów”. Żyją w środowiskach, które zupełnie się z nimi nie liczą, w miejscach, które nie dają żadnych szans na rozwój. Dorastają wśród ludzi, którzy bezwzględnie ich wykorzystują. Dlatego ks. Bosko nie schodzi z fryzjerskiego fotela. Siedzi na nim i wciąż ryzykuje własną twarzą. Zatrzymali go tam między innymi polscy salezjanie, którzy w dobie komunizmu z poświęceniem prowadzili szkołę zawodową w Oświęcimiu. Jedyną, jaką im było wolno. Później, gdy w wolnej Polsce reforma systemu oświaty zmiotła szkoły zawodowe, w Szczecinie, nie patrząc na kalkulacje ekonomiczne, jak reduty Ordona bronili istnienia szkoły stolarskiej. Polscy misjonarze założyli szkoły zawodowe w Zambii. Dziś są w szkole zawodowej w Juba (Sudan Południowy), gdzie uczy się młodzież z obozów dla uchodźców. Na świecie jest dziś 4 500 szkół i ośrodków zawodowych ks. Bosko. Uczy się nich 1 270 000 uczniów. Opiekuje się nimi 83 000 nauczycieli.
Bogu dzięki! Ks. Bosko mocno siedzi we fryzjerskim fotelu!
opr. ac/ac