Nie proście o uchronienie mnie od trądu

Wybór listów ojca Jana Beyzyma

Nie proście o uchronienie mnie od trądu

APOSTOŁ MADAGASKARU

Wybór listów ojca Jana Beyzyma

WAM ©Wydawnictwo WAM , Księża Jezuici, Kraków 1995, 2002
Wybór i opracowanie
KS. CZESŁAW DRĄŻEK SI



NIE PROŚCIE O UCHRONIENIE MNIE OD TRĄDU

Dzięki Bogu, że poczciwa p. Wiwulska znowu coś trochę nadesłała drogim Matkom, ale to nie wszystko. Ja miałem oprócz tego od innych obiecaną jałmużnę dla Wielebnych Matek, tylko jakoś nie spieszą się z wypełnieniem obietnicy. Znowu napiszę i do poczciwego pozdrowieńka dodam jeszcze poczciwszą wymóweczkę z wytłumaczeniem, że to nieprawda, co mówi przysłowie: „Obiecał pan kożuch, grzeje jego słowo”, ale to prawda, że „nim słońce wzejdzie, rosa oczy wyje”. Nim oni się zbiorą z jałmużną, to Wielebne Matki może dobrze się wyposzczą. Proszę być zupełnie spokojną, będzie to wszystko zrobione bardzo grzecznie i delikatnie, ale i zrozumiale zarazem. Nieprzyjemności wskutek tego drogie Matki nie będą miały żadnej — to ręczę.

Kiedy potrzebuję w czym pomocy, to łapię pierwszego lepszego chorego co się nawinie i każę mu ze mną odgrywać rolę doktora czy szarytki, czy jak Przewielebna Matka chce nazwać. Co to trąd nie robi z człowieka — ten, któremu ja na fotografii ranę owijam, wygląda już dość staro, a proszę sobie wystawić, że to człowiek mający dopiero 21 lat. Nazywa się Michał Rabary, bardzo poczciwy i miłosierny człowiek, ma wpływ i szacunek u chorych, wskutek czego bardzo wiele dobrego między nimi robi. Oby tylko Matka Najświętsza jak najdłużej raczyła go przy życiu utrzymać. Mogę prawdziwie powiedzieć, że to moja prawa ręka. W „Misjach katolickich” pewno będzie o nim wzmianka, bo do ks. Czermińskiego pisałem o nim i jego działalności między chorymi. Już drugi rok tu jestem, a jeszcze nie zdobyłem Malgasza z takim poświęceniem i tak gorliwego katolika, jak ten Michał.

Chorzy w ogóle są dla mnie bardzo ulegli, chętnie robią wszystko, co im powiem, ale na pytanie Przewielebnej Matki, czy mnie kochają i czy są wdzięczni, odpowiedzieć nie mogę — bo skąd ja mogę wiedzieć o tym? Gdyby tak było, tobym się bardzo dziwił, bo jak można kochać takie drańcie. A wdzięcznymi za co mają mi być? Chyba za to, że pełnię swój obowiązek. Obowiązek to obowiązek, ale za to przecie żadna wdzięczność nie należy się od nikogo.

Pisze Wielebna Matka, że się modli, żebym ja trądu nie dostał, a ja przeciwnie — proszę Najświętszą Mateczkę, żeby mi dała ostry, porządny trąd, żebym przez to mógł zasłużyć na polepszenie losu moich biedaków i choć w jakiej milionowej cząstce odpokutować za moje grzechy. I od Przewielebnej Matki, i od kilku innych osób słyszałem o moim mniemanym poświęceniu. Proszę mi wierzyć, bo mówię otwarcie i szczerze jak na spo-
wiedzi, z mojej strony poświęcenia nie ma wcale żadnego i ze strachem myślę, z czym stanę w godzinę śmierci przed Chrystusem Panem i Najświętszą Matką. Poświęcenia, mówię, nie ma, bo najobrzydliwszych ran dotykam się bez żadnego obrzydzenia, tak zupełnie jakby np. która z Wielebnych Matek dotykała fotografii, którą przesłałem. Drobniutkie zaś krzyżyki, które się czasem nawiną, poświęceniem jeszcze nazwać nie można.
Z całego serca podziękowałbym Najświętszej Matuli, gdyby pozwoliła mi prędzej wystawić schronisko, a potem zgnić za życia, dobrze się nacierpiawszy. Przynajmniej wiedziałbym, że choć coś dla Jej chwały zrobiłem.

Nie wiem, czy Przewielebna Matka słyszała już o tym, że syn p. Wiwulskiej jest czy już w suchotach, czy może dopiero zagrożony suchotami. Tak mi doniósł jeden medyk znajomy. Proszę zatem i o nim pamiętać w modlitwach. Na imię mu Antoni, więc go Przewielebna Matka łatwo zapamięta.

Nie proście, drogie moje Matki, o uchronienie mnie od trądu, niech mnie Najświętsza Panna wysłucha. Zgniję ja, to ojciec prowincjał odkomenderuje drugiego Polaka na moje miejsce, i po sprawie, a ja niech bym sobie zarobił choć coś na przyszłe życie44.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama